|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Mieszkanie Selene Nie Gru 27, 2015 4:26 pm | |
| First topic message reminder :Mieszkanie Selene ogranicza się właściwie do pokoju na poddaszu, który wynajmuje od pewnej starszej kobieciny. Łazienka, kuchnia i jadalnia są wspólne, jednak nikomu to nie przeszkadza, gdyż rozmowy między mieszkańcami ograniczają się do ewentualnych powitań i któtich wymian formalnościami. A jeśli chodzi o pomieszczenie, w którym sypia Inkwizytorka... poza tym, że jest przestronne i znajduje się w nim wszystko co powinno – biurko z ciemnego drewna, wygodne łóżko, szafy i półki na książki, to panuje w nim artystyczny nieład. Tak to nazwijmy, aby uniknąć określenia: wieczny burdel. Wszędzie widoczny jest brak kobiecej ręki, na biurku i wokół nie znajdziesz ani skrawka wolnej przestrzeni, wszystko od góry do dołu zasłane jest papierami, przyrządami do pisania i księgam. W całym pomieszczeniu pachnie jakby pastą do butów lub czymś podobnym. Broń wszelakiej maści jest dosłownie wszędzie. W połowie ostrzenia nieopodal okna, wisząc dumnie na ścianie, nawet znajdzie się jakiś sztylet ukryty pod poduszką, dlatego należy uważać, gdzie się siada. Całość pokryta jest mniejszą lub większą warstwą kurzu, pościel smętnie leży w połowie na łóżku, a w połowie na miękkim dywanie. Ususzone kwiaty na parapecie są idealnym uzupełnieniem tego smętnego obrazu, jaki widzi się po przekroczenu progu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Maj 02, 2016 2:55 pm | |
| Wcześniej sądziła, że drogą tą może pójść każdy, a jedynym warunkiem są chęci. Teraz zaczynała w to wątpić, chociaż równie dobrze mogłaby podejrzewać, że dziewczyna nie stara się wystarczająco mocno. Ona potrafiła poddać się temu, co przykazała osoba postawiona wyżej ode niej, owszem – zajęło jej to trochę czasu. Ale teraz była na każde skinienie, najgłupszy rozkaz. Miała wrażenie, że Hawke częściej się jej nie słucha, niż to robi, ale nie komentowała tego na głos, gdy tamta będzie miała zapewne co innego do powiedzenia. Obserwowała jej poobijaną twarz, poddawała się dotykowi bez słowa. Selene było szkoda dziewczyny, z żalem spoglądała na jej rany, których ona również była sprawcą. Nie wiedziała, czy może na to przystać. Niby obietnica byłaby zachowana, a jednak miało się nieco zmienić. Przecież już zdążyły ustalić, że ich plany i chęci nie zawsze idą ze sobą w parze. - Ty… zapewne nawet nigdy nie skrzywdzisz innej wiedźmy! – syknęła, choć starała się opanować. Życie Selene opierało się głównie na tym, więc zwyczajnie nie potrafiła pojąć, jak ktokolwiek w tym mieście może być chociażby neutralnym w stosunku do nich. – Wybacz mi, że to powiem, to okrutne… Ale gdzie tu korzyści dla mnie? Mogłabym ci poświęcić czas, ale wiem też; gdy dojdzie już co do czego, nie będziesz potrafiła mi pomóc. A póki co mam z tobą same kłopoty. – nie mogła tego inaczej nazwać. Ich relacja początkowo opierała się na prostej wymianie, wzajemnym wykorzystywaniu się. Nawet jeśli w trakcie ich więzi zmieniły się, nie chciała zostawać z niczym. Niektóre sprawy były dla niej o wiele ważniejsze. Zwinęła się w kłębek, drżąc lekko. Poranek był chłodny, a najgorsze emocje zdążyły już opaść. Pogładziła włosy dziewczyny po raz ostatni i wsunęła rękę pod kołdrę.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Maj 02, 2016 5:39 pm | |
| Słuchała jej. Z każdą chwilą czuła się jakoś tak gorzej. Jakby przez to wszystko miała być złym człowiekiem. Szczerze poczuła się również jak bezużyteczne narzędzie, którego trzeba się pozbyć, bo tylko miejsce zajmuje, a i tak się z nim nic nie da zrobić. Zamilkła na jej kolejne słowa, no bo co miała powiedzieć? Przecież taka była prawda, nie? Stwarzała Selene tylko problemy, a sama nie była pewna czy od tak potrafiłaby zabić kogoś od tak, bo był uważany za wiedźmę. Ba, on czuła, że nie dałaby rady, bo czemu miałby ktoś z tego powodu ginąć? Przecież Hawke na swojej własnej skórze nie raz doświadczyła tego jaka potrafiła być Inkwizycja. Przez to odwróciła wzrok od Selene. Ba, nawet wzięła dłoń od jej twarzy. Na prawdę dłuższa chwila - Możesz to wziąć za słabość czy co tam wolisz, ale ja... ja nie zabije człowieka bez podstawy i jeśli to jest dla ciebie problem to po prostu odejdę. Nie jestem demonem bez sumienia i woli. Wybacz - powiedziała dość cicho, po czym zaczęła powoli wstawać. W końcu nie chciała przeszkadzać Selene. Co z tego, że pewnie będzie się ledwo trzymać na nogach i była śpiąca? To nieważne. Raczej nie miała co przebywać w mieszkaniu kogoś, kto w sumie jej nie chciał, nie? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Maj 02, 2016 9:45 pm | |
| To było dla niej straszne. Jak wymierzony policzek. Czuła się, jakby wszystkie jej starania były daremne, zupełnie niepotrzebnie. Jakby ktoś jej nagle uświadomił, że zmarnowała parę lat.. Selene miała właściwie jeden cel w życiu, a Inkiwizycja doskonale pomagała jej go zrealizować. Może nie żałowała, że tamtego pamiętnego dnia naprawdę nie wcisnęła dziewczyny do więzienia, ale spoglądając na to obiektywnie, wcale źle by na tym nie wyszła. - Uch, wcale mi tego nie ułatwiasz... – szepnęła za nią, zdziwiona, że ta nagle chciała odejść. Nie zatrzymywała jej, miała do tego prawo. Nie mogły się dogadać, to było aż nazbyt oczywiste. Miałaby po raz wtóry powtarzać jej „wiedźma to nie człowiek. One nie zasługują na nic innego niż śmierć.”? Po co, jeśli nie zmieniłoby to niczego? - Dobrze. Trochę się więc zmieni. – przytaknęła, w końcu decydując się na jedno. Nie było jej łatwo. – Teraz możesz zostać na noc. A później... możesz tu czasami wracać, jeśli tego chcesz. Nie nauczę cię już niczego. Rób, co uważasz za słuszne. Z mojej strony to by było na tyle. – Westchnęła, gotowa na pożegnanie. Podniosła się na łokciach, aż ponownie uderzył ją chłód. Nie rozstawała się z nią na zawsze, tak jak uczyniła to w przypadku Veilore, a przynajmniej o ile tylko Erin będzie chciała tu jeszcze wracać. Od tego momentu postanowiła, że nie będzie jej do niczego zmuszała. Ale z drugiej strony – nie będzie dawała dziewczynie żadnych łask, zwłaszcza jeśli znów przyłapie ją na czymś nie do końca legalnym.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Maj 02, 2016 10:45 pm | |
| Czuła się tak okropnie źle. Powoli jej się udało zwlec z łóżka. Zaraz złapała swoją koszulę i powoli ją założyła, choć i t nie skończyło się z cichych jęków i krzywienia się. Tak, poturbowanie to nie było coś za czym Hawke przepadała. No ale czasami musiała je wytrzymać, co nie? W sumie Selene miała racje w jednym, siniaki nie były najgorsze. Bywały rzeczy, których ciemnowłosa bardziej nienawidziła. Pochyliła się po swój płaszcz, odwracając się przy tym tyłem do Selene. Słowa rudzielca naprawdę ją jakoś zabolały. - Po co mam wracać jak mnie tu nie chcesz?! - wrzasnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy, gdy zwróciła twarz w jej stronę. Po chwili zaczęły one spływać po policzkach Hawke. Erin zacisnęła dłonie w pięści, jakby to miało pomóc jej w wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego. - Jestem dla ciebie nikim, gdy nie łączy nas ta pierdolona obietnica. Nikim jestem! - strasznie trudno jej się mówiło przez tę rosnąca gulę w gardle. Mimo to nie potrafiła tak po prostu stądz teraz zwiać. - Ja nie chcę być nikim... Ja nie chcę odchodzić... Ja chcę się uczyć... Może czasami tego nie okazuję, ale chcę... Nie chcę tracić rodziny... - powiedziała już prawie łamiącym się głosem. Pewnie dodałaby jeszcze kilka rzeczy, ale zamilkła, by głos jej się całkiem nie złamał. Ona na prawdę nie chciała tego całego rozstania. Nie chciala takiego końca. - Ja naprawdę lubię spędzać z tobą czas... Naprawdę przyjemnie mi się uczyło z tobą pisać i czytać... Ja nawet ze sobą przyniosłam książke byśmy mogły jeszcze poćwiczyć... A przez te cholerne treningi nie raz dziękowałam w myślach, gdy udało mi się uniknąć ciosu przy jakieś bijatyce czy burdzie... Naprawdę się przez to poczułąm silniejsza... Nie chcę tego wszystkiego stracić... Nie chcę stracić czasu z tobą... Nie chcę tracić rodziny... - wydusiła. Ba, nawet wyjęła z kieszeni płaszcza tę książke, o której wspominała. Puścila ręce wolno, bo zrozumiała, że to nic nie daje. Pewnie wygladała teraz żałośnie, ale i tak się czuła. Trudno jej było o tym wszystkim od tak powiedzieć. Zawsze miała problemy z obnażaniem swoich głębszych emocji, więc co miała powiedzieć w pokazaniu tak głęboko skrywanych uczuć? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Czw Maj 05, 2016 1:14 am | |
| Poderwała się, widząc, jak zalewa się łzami. To zawsze na nią działało. Nigdy nie potrafiła przejść obojętnie wobec szlochającej kobiety, ten widok zawsze krajał jej serce, zwłaszcza, że przed oczyma miała osobę naprawdę bliską. Przestąpiła krok do przodu, tylko po to, aby zaraz się cofnąć. Walczyła sama ze sobą, nie wiedząc co zrobić. Choć normalnie by to uczyniła, teraz bała się przytulić dziewczyny, wiedząc, że ta jest aktualnie jednym wielkim siniakiem i każdy najmniejszy dotyk będzie powodował ból. Podeszła do niej, bosa, ciągnąc za sobą pościel i zarzucając ją na ramiona. Stanęła blisko, na tyle blisko, by dotknęło ją dzielące ich pierze, nie więcej. To było potrzebne, musiały sobie wszystko wyjaśnić. A mimo to nieco żałowała, że w ogóle poruszyła ten temat. - Nigdy tego nie powiedziałam. I nigdy nie powiem! – podniosła głos, choć nie była zła. Bała się, taki widok przerażał ją najbardziej. Musiała to szybko powstrzymać! – Nie mów tak… I nie płacz, proszę. Nie warto. – szepnęła, a przez jej twarz przemknął się smutny cień. Otarła jej łzy wierzchem dłoni, delikatnie, skrupulatnie, kropla po kropli. Nie sądziła, że będzie jeszcze zdolna do okazywania czułości po wszystkim co przeżyła, a jednak postarała się i wyszło jej to, choć w sposób nieporadny, o lekko drżących rękach. - Erin… jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i mówię to zupełnie szczerze. – uśmiechnęła się niewesoło, bo była naprawdę żałosnym przypadkiem. Po odtrąceniu Veilore, została jej tylko ona, Hawke, która powinna być jej podopieczną. I rodzina, czyli ojciec, z którym nie miała dobrego kontaktu. Nie miała nikogo więcej; została sama jak palec, a mimo to nie doszukiwała się desperacko niczyjego towarzystwa. – Lubię naszą sielankę. Uwielbiam polowania, efekty naszych treningów, patrzeć, jak szybko się uczysz… Ale mam w życiu cel, który jest ponad to wszystko. Ty mi nie pomożesz w jego spełnieniu, a może i ostatecznie przeszkodzisz. Nie mogłabym być tak samolubna i wybrać, jak chcę żyć, a nie jak muszę. – głosiła gorąco prawdy, jakie towarzyszyły jej przez większość życia i jakich usilnie się trzymała. Za bardzo obawiała się marnowania czasu na przyjemności. - Nie jestem twoją rodziną – głos miała zdecydowany, wiedziała, że w tym przypadku nie może pozostawić dziewczynie żadnych złudzeń. – Gdybym nic nie postanowiła, nasz wspólnie spędzony czas mijałby się z tym celem. Miałabym cię uczyć czegoś, co nigdy może nie zostać wykorzystane? Albo co gorsza – jeśli miałabyś to kiedyś obrócić przeciwko mnie? Cieszę się, że pomogło ci to w jakikolwiek sposób, ale nie takie było moje pierwotne założenie… - wzruszyła lekko ramionami. Nie mogła przewidzieć, jak się życie potoczy, ale jak już zdążyła pojąć, Hawke byłaby pewnego dnia stanąć w obronie (w jej zdaniu) niczego winnej wiedźmy, a Sel tego zdzierżyć by nie potrafiła. Ba, na swój sposób przyczyniłaby się do tego, właśnie za pomocą wszelakiej maści ćwiczeń. Jak sądziła… nauka czytania, chyba nikomu krzywdy nie zrobi, co? Odebrała od niej spokojnym ruchem książkę, wzrok spuszczając na tytuł. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu. - Nie zamierzam się z tobą rozstawać, głupia. Po prostu sądzę, że relacja między nami powinna wyglądać niego inaczej. – póki co nie potrafiła ubrać tego w słowa, ale uważała, że Erin mogłaby otrzymać funkcję… koleżanki, jeśli tylko tak można to nazwać, a nie podopiecznej, której koniecznie trzeba wbić do głowy pewne zasady. – Mogę dokończyć tamtą lekcję… a może, może czasem zdecyduję się na coś jeszcze. Jak będę miała dobry dzień! – spojrzała na nią pogodnie, niczego jeszcze nie obiecując, ale ulegając nieco i przystając na prośbę dziewczyny. Nie wszystko wróci do normy, to pewne. Ale nie sądziła, że zajdą między nimi dramatyczne zmiany. Co najwyżej Hawke pewnego dnia zdenerwuje ją tak bardzo, że dostanie swój upragniony trening! Przekrzywiła nieco głowę, czekając na jej reakcję. Nie sądziła, że da się przekonać na cokolwiek jeszcze, chciała się tylko upewnić, że Haw przyjęła wszystko do wiadomości.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pią Maj 06, 2016 8:13 am | |
| Nie stawiła się Selene. Po prostu dała sobie wytrzeć policzki z łez i oddała posłusznie książkę z bajkami i legendami. Tak, baśnie i legendy. Nie jakieś poematy, ballady, wielkie utwory literackie. Nie, zwykłe bajki, bo właśnie takich zwykłych bajek Hawke brakowało w dzieciństwie. W końcu kto będzie chciał czytać jakiemuś małemu przybłędzie bajki? - Ja nie chcę zmian... - wyszeptała z trudem. Ten typowy dla niej uśmiech już dawno zniknął i nie zapowiadało się na to, że miało się to zmienić. Zwiesiła głowę, a po jej policzkach dalej spływały łzy. Spojrzenie przysłoniły jej ciemne kosmyki. Czuła się w tej chwili okropnie żałośnie i marnie. Serio, nigdy chyba jeszcze nie czuła się tak beznadziejnie. Okropnie, coś jej się waliło, a ona tego nawet nie potrafiła powstrzymać. Nie wiedziała sama co ją bardziej bolało. To, że wyznała swoje uczucia i została w jakiś sposób odtrącona czy samo poczucie, że nawet nie umie temu wszystkiemu zapobiec. W jakiś sposób czuła się upokorzona. Po co o tym wszystkim mówiła, gdy to nic nie dało i jej małe, najbardziej skryte pragnienie o ciepłym kącie i kimś bliskim zostało odtrącone bez mrugnięcia okiem? To naprawdę bolało. Co z tego, że Selene stwierdziła, że ta jest dla niej najważniejsza? Co z tego wszystkiego jak zabrzmiało to tak marnie. I po co to wszystko, hm? Coś ty myślała Hawke, że ktoś zechcę takiego przybłędę jak ciebie? Nie nauczyłaś się jeszcze, że nie zdradza się tych swoich najgłębszych uczuć? Głupia jesteś, Hawke, głupia jak osioł, że uwierzyłaś w taką możliwość... Nie widzisz Erin, że ona po prostu chcę się pozbyć problemu, którym dla niej jesteś? Ciążysz jej, ciążysz jej jak Veilore. Hawke ona już dawno wybrała, a ty nic w tym wszystkim nie znaczysz... Nigdy nie znaczyłaś. I nie, nie oszukuj się ona nie będzie mieć 'dobrego dnia' dla ciebie szeptał jej jakiś głosik w głowie, a Erin czuła, że ten miał rację. Bo tak naprawdę co by mogła znaczyć? No właśnie nic. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Maj 09, 2016 9:46 pm | |
| Uległa wystarczająco, nie była skłonna do większych ustępstw. I tak uważała, że nie działała zgodnie ze sobą i wyznaczonymi zasadami. Powiedziała nawet o słowo za dużo, czego lekko zaczynała żałować. - Nie zachowuj się jak dziecko – rzuciła, a ton jej głosu ponownie przybrał twardy wydźwięk. – Nie wymagałam od ciebie wiele. Jeśli nie chciałaś zmian, wystarczyła odrobina szacunku, Erin. Posłuszeństwa. Nie możesz tylko brać. – pokręciła głową, ostatni raz ocierając łzy dziewczyny. Mówiła cicho, ale stanowczo. - Nie zmienię zdania, powiedziałam ci... Ech, wyznałam ci wszystko, nie masz prawa mieć już żadnych wątpliwości! Jeśli po tym dalej będziesz uważała, że nie chcę cię znać albo nie jesteś mile widzianym gościem w tym mieszkaniu... To już twoja wina. Jaśniej nie potrafiłam się wyrazić. – była zła, że musi się powtarzać, zapewniać ją po raz kolejny, że nie jest tak, jak sobie to wyobraża. Miała ochotę zostawić ją z tymi wszystkimi dopowiedzeniami, jakie sobie uroiła, ale po czymś takim mogłoby nie być odwrotu. - Proszę cię, nie płacz więcej – jęknęła błagalnie, zmęczona cała sytuacją, gotowa zrobić wiele, ale z pewnością już nie uginać swoich zasad.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Czw Maj 12, 2016 7:55 am | |
| Była zmęczona, cholernie tym wszystkim zmęczona. Najchętniej to był się położyła i zwinęła w kłębek i zasneła, albo po prostu leżała i nic nie robiła. Nie chciała tego wszystkiego. Chciała zapomnieć o tym wszystkim. Chciała się obudzić nawet w jakieś zapyziałej karczmie i dowiedzieć się, że to wszystko tylko jakiś cholerny koszmar, by to wszystko nie było prawdą, żeby wróciło do normalnych relacji. Czuła się bezsilna i chyba to właśnie ów uczucie ją powili wyciszało. Przecież już nic się nie dało zrobić, prawda? Raczej nic nie miało zmienić decyzji inkwizytorki. Spieła się nieco, gdy głos tonu Selene przybrał ten twardzy ton. Przez chwilę myślała, że może tamta na nią nakrzyczy, ale nic takiego się nie stało. - Ja już nie będę... Będę grzeczna... - wyszeptała, gdy się ciut uspokoiła. Tak, podjęła ostatnią próbę powrotu do tego co stare, choć sądziła, że to nic nie da. Czemu to zrobiła? Bo przecież tamtą relacje w miarę znała, wiedziała czego się może spodziewać. Tatmo miało być czymś nieznany i ciemnowłosa po prostu się bała. Wtulila policzek w jej dłoń i przymknęła lekko powieki. Co ona miała poradzić, że czuła tak, a nie inaczej? Nigdy dla nikogo nie była ważna wszystko było za coś. Przecież uwagą Selene przecież też była za coś, nie? Hawke się po prostu bała, że jeśli treningi i nauka się skończą to zwyczajnie straci rudzielca, a tego nie chciała. Reakcja Erin była jak najbardziej naturalna dla niej. Nie było się więc co jej dziwić. Milczała przez dłuższą chwilę, po czym po prostu się przytuliła do Selene. Nie ważne było to, że była cała pobijana. Nie, to nie było ważne. Ona po prostu potrzebowała bliskości. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Maj 15, 2016 5:30 pm | |
| Początkowo trwała w uścisku, zezwalając jej na to, jakby robiły to codziennie, od początku. Nie, taki dotyk był osobliwy, bliskość raziła, aż uświadomiła sobie, że naprawdę nie czyniły tego zbyt często, skazując się zazwyczaj na ból. Miękkość i ciepło to coś, czego obie nie znały względem siebie. Pozwoliła pościeli opaść po jej nogach na dywan, już nie czując jednak nacierającego zza okna chłodu. - Nie dasz mi tego, czego pragnę… - szepnęła, uśmiechając się mimowolnie i opuszczając wolno powieki. Wzruszyła ramionami, była już tego pewna. Słyszała jej zapewnienia wcześniej, więc nie miało znaczenia to, co głosiła Hawke teraz, pod wpływem emocji, aby ich rozstanie nigdy nie nadeszło. Objęła ją, oddychając spokojnie. Nie zamierzała stać tak wieczność, jednak wyjątkowo nie chciała być pierwszą, która przewie ten uścisk. - Dam ci szansę… ocenię, czy naprawdę będziesz "grzeczna". Chociaż dziś… zostało powiedziane już zbyt wiele, nie licz na odwrót. – oznajmiła cicho, gotowa podjąć jeszcze jedną próbę, jeśli dziewczyna naprawdę tego chciała. Wiedziała, że jej nie przejdzie, ale jakie to miało znaczenie? Zmienić się miały tylko zasady, uczucie między nimi nie mogło przecież obrócić się w coś zupełnie innego. – Jednak nie teraz… - dodała niedosłyszalnie, by później podjąć nieco głośniej: - Teraz chcę trochę odpocząć – świat się walił, że Sel prosiła o chwilę snu, ale to wszystko okazało się być znaczniej bardziej męczące, niż można się było spodziewać. Póki co nie ruszała się jednak z miejsca.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Sro Maj 18, 2016 5:49 pm | |
| Trwała tak, tuląc się do niej. Tak, to było dość dziwne. W końcu od zawsze wzajemnie się raniły i uprzykrzały sobie życie, ale tym razem Hawke zwyczajnie potrzebowała tej odrobiny czułości i cudzego ciepła. Ciepła mimo wszystko bliskiej osoby. Tak, nie trudno było się domyślić, że Selene była dla ciemnowłosej ważna, nawet jeśli Erin w normalnych okolicznościach w życiu by się do tego nie przyznała. Dziewczyna była jednak przygotowana na to, że inkwizytorka może chcieć ją odepchnąć. W sumie trochę ją zaskoczył fakt, że zamiast tego rudowłosa ją objęła.W końcu Selene zastygła niczym jakiś kamień, gdy ciemnowłosa się do niej przytuliła. Powoli się uspokajała, a bliskość drugiej osoby, dawała jej jakąś ulgę. Ba, nawet zamknęła powieki. Słowa Selene tylko ją upewniały, że koniec jest blisko. Jak długo mogła to trwać zanim, Hawke zaczęłaby jej przeszkadzać? Kilka tygodni? Mimowolnie zacisnęła palce na koszuli rudowłosej. Nie chciała o tym myśleć. Kiwnęła głową tylko na słowa, bo jakiś wredny uścisk w gardle nie dawał jej zbytnio mówić. Nie chciała już płakać. Za dużo już dziś łez było...Powoli i niechętnie odsunęła się od Selene. Sama się czuła cholernie zmęczona i ledwo się trzymała na nogach. Mimo to nic więcej nie zrobiła. Po prostu stała i czekała na ciąg dalszy. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Gru 30, 2018 8:02 pm | |
| Ulice ciągnęły się w nieskończoność; nieważne ile Veilore stawiała kroków, odległość od celu zdawała się identyczna ze stanem sprzed kilku minut. Celem? Jakim celem? „Kobieto, poważnie chcesz wrócić do siebie? ...W tym stanie?” Blondynka zatrzymała się pod wpływem tej jakże niespodziewanej myśli. Wsparła się ramieniem o ścianę pobliskiego budynku, który stał się dla niej bardzo przydatną w chwili słabości podporą. Dopóki szła i bardzo mocno skupiała się na tej czynności, było nawet znośnie, ale gdy zatrzymywała się choć na dosłownie moment – nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a mróz, jaki przyniosła ze sobą ciemna noc, wcale nie pomagał jej we wznowieniu wędrówki przez miasto. Płaszcz stworzony do bardziej deszczowej pogody nie był przystosowany na temperaturę mocno poniżej zera. Vei drżała z zimna, choć spożyty alkohol powinien ją jeszcze od środka rozgrzewać, przytępiać część odczuwanych wrażeń. No cóż... na pewno zaniżył zdolność orientacji w terenie, bo kobieta kompletnie nie wiedziała gdzie się znalazła. Myśli najemniczki ciągle napływały i błądziły w jej głowie, a ona nie wszystkie potrafiła dogonić, więc nie tylko sprecyzowanie dokładnego położenia stanowiło dla niej problem. „A gdzie mam iść?” „Wymyśl coś.” Tylko że to nie było takie łatwe, gdy świat pod stopami wirował, a żołądek chciał się pozbyć wszystkiego, co doń tej nocy wlano. Ta ściana była tak zbawienna, że Vei wcale nie miała ochoty się od niej odrywać w obawie przed tym, że jedyne co jej pozostanie to turlanie się po ziemi... gdziekolwiek, byle dalej w jakieś ciepłe miejsce znajdujące się bliżej niż jej własna chatka, której nie widziała od jakiegoś tygodnia... Przesadziła i to grubo. To było dla niej trudne do zaakceptowania, ale już się stało i nie może odstać. Musiała zaczekać... przeczekać... najlepiej we śnie. Ale na pewno nie tutaj, bo miała wrażenie, że zaraz zamieni się w jeden wielki sopel lodu. „Zaczynasz odpowiadać sama sobie, jest naprawdę źle” – pomyślała. Wkrótce alkohol wdał się na tyle mocno do jej głowy, że tylko świadomość prawdopodobnego zamarznięcia powstrzymywała ją przed doczłapaniem do pierwszej lepszej ławki, żeby siedząc nań albo leżąc przeczekać najgorsze chwile. Tylko nogi działały jeszcze jako tako i prowadziły otumanioną resztę ciała gdzieś przed siebie.
Najemniczka dawno nie przeżyła podobnie marnej wędrówki. Na domiar złego zaczął padać deszcz ze śniegiem, więc bardzo szybko przemokła, a chłód stał się jeszcze bardziej dotkliwy. Vei odnosiła wręcz wrażenie, że nawet jej metalowa ręka jest w stanie poczuć zimno. Dziwne... ale jeszcze dziwniejsze było to, że w końcu stanęła pod jakimś budynkiem z zamiarem dostania się do jego wnętrza, a że była mało przytomna, nie zdawała sobie zupełnie sprawy, od kogo chciała dostać kąt do drzemki. Pukanie przywołało do drzwi starszą panią, na wpół przebudzoną, wyrwaną ze snu. Poczciwa starowinka, jako że gość o późnej porze wprawił ją w lekki niepokój, przeżegnała się, gdy zobaczyła przemokniętą marę bez twarzy. Długie włosy oblepiły niemal całą twarz najemniczki. Zszokowana starsza kobieta zatrzasnęła drzwi. Jeszcze w drodze myślała, że jej lokatorka może zapomniała kluczy. Różnymi porami ją widywała. A jednak to nie była ona, a intruz przypominający raczej jej senne koszmary. Rozbudziła się dopiero teraz, zaczynając trzeźwo myśleć. Po pierwsze... powinna sprawdzić, czy Selene jest w domu. Jeśli tak – mogła czuć się bezpiecznie. W końcu pod dachem mieszkał inkwizytor. Ruszyła więc pospiesznym krokiem ku schodom na wyższe piętra. Pukanie rozbrzmiało jeszcze raz, jednak z drobną zmianą. Tym razem drzwi się otworzyły. Starszej kobiecie przeszły ciarki po plecach i włos zjeżył się na głowie. Jakże by wolała nie usłyszeć złowieszczego skrzypienia drzwi, których z tego wszystkiego zapomniała zaryglować! Zdrętwiała. Cień nieubłaganie się zbliżał... Jednak nic jej nie zrobił. Przeszedł obok, ledwo ciągnąc nogi za sobą. – Panno Selene...! Proszę uważać, to... to chyba ktoś do panienki! – Kobiecina odzyskała głos i ostrzegła mieszkankę poddasza o niespodziewanym gościu, który tak ją wystraszył.
|
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Gru 30, 2018 11:10 pm | |
| Tą porą roku świat zdawał się stawać w miejscu. Ważniejsze sprawy jakby nabrały przyzwoitości, czekając cierpliwie do wiosny. Ona zapadała w stan bliski snu zimowemu, akceptując otaczającą ją szarość, z biernością zgadzając się na brak jakichkolwiek głębszych emocji. Gdyby ktoś zapytał Selene, co robiła rok temu, tego samego miesiąca, z pewnością nie potrafiłaby odpowiedzieć. Od kiedy pamiętała, zimowe dni łączyły się w jeden, bezbarwny ciąg, w którym nie osiągnęła nic ani nie doszła do żadnego z ustanowionych przez nią punktów. Pustka. To za dużo powiedziane. Ileż można było tkwić w tym stanie? Przebrała się w poszarzałą ze starości koszulę tylko dlatego, że weszło jej to w nawyk. Nie pomijała czynności, wykonywanych już machinalnie i również tylko to sprawiło, że wyszczotkowała zęby przed snem. Założyła nogi na ścianę, głowę spuszczając wolno w dół. W tej niewygodnej pozycji oczekiwała, aż odpłynie. Jak na złość, w krainie, w której wszystko wydawało się być snem, właściwy sen nie nadchodził zbyt prędko... *** Nie wiedziała, co wyrwało ją z płytkiego snu. Czy były to odgłosy ociężałych kroków, czy krzyk, jaki wkrótce rozległ się po korytarzu. Otworzyła oczy. Choć w dobrze znanym inkwizytorce głosie wyczuwała strach, w pierwszej chwili nie potrafiła uczynić nic, poza gapieniem się w sufit. Zabawne. Tuż za drzwiami Selene mogło dochodzić do rabunku, a jej, najzwyczajniej na świecie, nie zależało. Tkwiła w bezruchu, czekając na rozwój sytuacji i w niezwykle ociężały sposób przetwarzając zasłyszane wołanie. Ktoś do niej? To pomyłka. Nie dostrzegała żadnych sposobności nawet na te najbardziej niezapowiedziane wizyty... Nie mogła jednak wiecznie udawać, że nie słyszy. Gospodyni miała świadomość, że inkwizytorka jak co dzień wróciła do domu. Selene zwlokła się z łóżka. Obraz w końcu wyostrzył się, a ją uderzyła świadomość, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Wykrzesała z siebie resztki sił i motywacji na stawienie czoła tajemniczemu przybyszowi, podchodząc w stronę drzwi, uprzednio sięgając po broń i wtykając ją w pasek od spodni na plecach. Zachowała ciszę, ostrożnie schodząc po schodach, aż do źródła dźwięku. Dostrzegała tlące się na przedpokoju światło, jak i dwa cienie, których jeszcze nie rozpoznała. — Sophio? Wszystko w porządku? — zapytała zapobiegawczo, chcąc dowiedzieć się, czy niespodziewany gość nie przysporzył starszej kobiecinie problemów. Przestąpiła ostatni stopień, stawiając nogi na korytarzu, od razu przenosząc spojrzenie na zakapturzonego przybysza. Poczuła w piersi własne serce. Jak jej się zdawało, po raz pierwszy od wieków. Od całego początku istnienia. Jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jednak posiada ten przeklęty mięsień w klatce piersiowej. Rozpoznała ją szybko, po całym roku rozłąki. — Ve... Veilore? — wydukała, jakby chciała się upewnić, wiedząc jednocześnie, że nie ma mowy o pomyłce. Jeśli umysł nie płatał jej figli, stała przed nią kompanka z dawnych lat. W tle dostrzegła poruszenie gospodyni, która choć lekko uspokoiła się, zauważywszy, że Selene poznaje przybyszkę, wciąż jednak pozostawała wyraźnie spięta. — Przyszłaś odebrać swoją broń? — zgadywała. To było jedyne z logicznych rozwiązań. Inkwizytorka od pamiętnej wizyty w gospodzie była w posiadaniu rewolweru należącego do kobiety. Wielokrotnie planowała zwrócić przedmiot właścicielce, jednak plany Selene zazwyczaj kończyły w sferze myśli. Teraz została postawiona przed sytuacją, w której nie wystarczyło zająć głowy czym innym, aby problem zniknął. — Mam ją na górze. Poczekaj, zaraz ją przyniosę... — poprosiła dość oficjalnie, wycofując się bardzo powoli, nie spuszczając jej z oczu. Powstrzymała ją starsza gospodyni: — Sądzę, że... Cel wizyty panny jest inny, proszę zaczekać...! — pisnęła na Selene, wyraźnie zaniepokojona faktem, że będzie musiała znów pozostać sama z zakapturzoną postacią. Czuła od niej wyraźnie woń alkoholu, widziała zamroczenie kobiety. Wątpiła, by ktokolwiek w tym stanie kłopotał się odbiorem głupiej broni... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Gru 31, 2018 1:23 am | |
| Gdyby tylko Veilore wiedziała, jakich emocji dostarczy biednej, spokojnej staruszce! Z pewnością byłoby jej w tej chwili cholernie głupio. Przeprosiłaby panią domu i zaproponowała jakieś zadośćuczynienie za zszargane nerwy. Ale Vei działała wręcz półprzytomnie i na dobrą sprawę nawet nie zdawała sobie sprawy do kogo zawitała. Zaćmiony alkoholem umysł skupiał się wyłącznie na stawianiu chwiejnych kroków. Stery przejęła podświadomość i to ona właśnie podpowiedziała całej reszcie pierwszą najbliższą znaną, wyrytą głęboko w pamięci drogę, która mogła doprowadzić do jakiejś życzliwej duszy, którą najemniczka znała. Czy kogokolwiek po drodze spotkała? Veilore nie do końca pamiętała. Może mijała jakieś pojedyncze postaci. Ale czy kogokolwiek pytała o drogę albo ktoś zaoferował jej pomoc? Być może... jednakże nie potrafiła tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością. W każdym razie jakoś udało jej się dotrzeć pod te drzwi, które przy pierwszym uchyleniu zaraz się zatrzasnęły. – To tylko ja... Vei – powiedziała coś w tym stylu, ale nikt tego nie usłyszał, bo bardziej przypominało zachrypnięty nieokreślony dźwięk, który zmieszał się razem z deszczem i trzaskiem drzwi. Trudno powiedzieć, co Veilore właściwie sobie pomyślała, żeby tak bez pardonu nacisnąć klamkę i wejść do środka... W sumie nic dziwnego, gdyby żadna myśl nie zagościła w jej głowie. O jakichkolwiek hamulcach zapewne zapomniała w swoim podłym stanie i po prostu parła naprzód, byle tylko zaspokoić najbardziej pilną potrzebę. A przecież ciepły kącik miała na wyciągnięcie ręki! Wystarczyło tylko uspokoić znaną sobie osóbkę (do jakiejkolwiek trafiła), zwinąć się gdzieś w kłębek i dzielnie przeczekać najgorsze chwile. Swój udział mogły mieć również warunki atmosferyczne. Nagły podmuch wiatru z łatwością przedostał się przez mokre odzienie wywołując nieprzyjemny dreszcz, więc Veilore nie czekała zbyt długo, aż ktoś ponownie sprawdzi, kogo ma pod drzwiami. Chyba lepiej było się po prostu pokazać... Tak właśnie w przebłysku świadomości sądziła, ale jej stan nie pozwolił na przemyślenie czynu – że w konsekwencji mogłaby doprowadzić domownika do zawału, bo wyglądała doprawdy okropnie w przemoczonym płaszczu, ubłoconych butach i oblepionej mokrymi włosami twarzy, co dopełnione zostało bladością wywołaną nudnościami oraz mocno podkrążonymi oczyma. Usłyszała głos. Najemniczka potwierdziła niezrozumiałym mruknięciem swoją tożsamość. Dalszy chód wkrótce znów stał się niemożliwy, więc zatrzymała się i oparła o najbliższą pionową powierzchnię, przy okazji zwalając jakąś tackę, figurkę – w każdym razie jakąś metalową rzecz. I dopiero po chwili dotarły do niej kolejne pytania, gdy złapała równowagę. „Broń? Jaka broń...?” Próbujące znaleźć najmniej wirujący fragment podłogi oczy wraz z twarzą blondynki wyrażały wysiłek związany z głębokim zastanowieniem, o czym właściwie mowa. Brakowało jej jednak siły na podobne rozterki. Poza tym chyba wolałaby nie mieć w tej chwili w ręku żadnej broni, w szczególności palnej. Na tyle zostało jej jeszcze rozsądku. Właściwie w ogóle nie miała przy sobie rewolwerów. Zza płaszcza wychylał się tylko delikatnie koniec pochwy na szablę, ale płaszcz nie skrywał żadnego nowoczesnego uzbrojenia poza protezą rzecz jasna. Ciepło domu wzmogło senność Veilore, którą dotąd przeganiał mróz. – Czuję się fatalnie... Zdrzemnę się... – powiedziała starając się zachować zrozumiały ton. Na chwilę nawet zdołała przysnąć, na stojąco, z głową opartą o ścianę, ale piskliwy głos trochę ją wybudził. – Nie... Nie chcę żadnej broni... – mruknęła. Czyżby znalazła się w jakimś magazynie? Było zbyt ciepło jak na magazyn. Niemożliwe. Te i podobne myśli przemknęły jej przez umysł. Świat nie przestawał się kołysać... Nieznośne uczucie. Blondynka ponowne zamknęła oczy. Niespodziewany gość był porządnie nawalony. Może Selene spróbowałaby wcisnąć na siłę kobiecie tę broń, ale przynajmniej starsza pani nie miała problemów z oceną sytuacji, choć została nagle wyrwana z łóżka. I o ile jeszcze jakieś wątpliwości wisiały w powietrzu, to chwilę później nawet dla zszokowanej nagłymi odwiedzinami inkwizytorki wszystko musiało stać się jasne, bo Veilore wypowiedziała coś przypominającego: Może być tutaj i zsunęła się po ścianie, po czym opatuliła ramionami i zwiesiła głowę. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Sty 06, 2019 12:15 am | |
| Po tej krótkiej i jakże nieowocnej wymianie zdań, Sophia była w stanie spostrzec, że kojarzy przybyszkę. Widziała ją już wcześniej w tym domostwie, zakładając wtedy, że tajemnicza blondynka współpracuje z inkwizytorką. Łagodnie rozluźniła mięśnie, zadowolona przynajmniej z faktu, że nie ma do czynienia z wiedźmą lub innym szatańskim pomiotem. Choć gospodyni niedowidziała już ze starości, słusznie odgadła zamiary Veilore. Nie w głowie był jej odbiór jakiegokolwiek przedmiotu. O nie. Gdyby najemniczka przejawiała odrobinę więcej trzeźwości, Sophia mogłaby ją posądzić o chęć rozboju czy rozwiązania starych porachunków. Istniał jednak pewien próg upojenia alkoholowego, po przekroczeniu którego liczyły się wyłącznie trzy rzeczy: nie zasnąć na mrozie, nie zrzygać się na własne buty i nie popuścić w spodnie. Gospodyni bardzo nie chciała się przekonywać, czy Veilore znajduje się już na tym etapie nietrzeźwości. Znacząco spojrzała na Selene, która bardzo powoli przetwarzała zaistniała sytuację. Oczekiwała wyjaśnień. A gdy te padły, miała najszczerszą ochotę ukryć twarz w dłoniach. Ogarnęła ją niezrozumiała złość. „Czuję się fatalnie?” – powtórzyła w myślach. W jaki sposób usprawiedliwia to jej obecność w tym mieszkaniu po wszystkim, co sobie obiecały? Warknęła na kolejne słowa Veilore, najwyraźniej niewzruszonej osobliwością chwili. Uderzyła pięścią w ścianę, podnosząc głos: — Hej, nie możesz wpadać tu, jak ci wygodnie, bez słowa zapowiedzi czy wyjaśnienia, jak gdyby nigdy nic zasypiając na środku przedpo...! — urwała. Sophia wypowiedziała na głos obawy Selene: — Chyba już odpłynęła... Inkwizytorka była wściekła. Zdążyła dopisać cały scenariusz do pijaństwa byłej przyjaciółki. Zapewne brała w tym udział inna, piękna kobieta, wlewająca Veilore alkohol wprost do gardła. Wewnątrz Selene aż zawrzało. Była gotowa przetrzepać jej skórę, tylko po to, by móc na nią nawrzeszczeć, gdy będzie świadoma wypowiadanych słów. Powstrzymywała ją jedynie obecność Sophii, która miała wystarczająco wiele trosk na jeden wieczór. Spojrzała na starszą kobiecinę. — I co ja mam z nią zrobić...? — mruknęła cicho. Szanse na porozumienie się z Veilore prawdopodobnie nie istniały. Mimo to, podeszła do niej, przytykając dłonie do ściany przy której tamta wspierała się. — Morderstwem byłby wyrzucenie kogokolwiek na zewnątrz w taką zimnicę. Niech się ogrzeje — zarządziła twardo. — Ja też nie toleruję pijaństwa, ale w tym przypadku... — mylnie odczytała bierność Selene. Kobieta nie rzuciła się do pomocy byłej przyjaciółce z wyraźnie odmiennych przyczyn. Zamrugała prędko, zachowując milczenie. Inkwizytorka najwyraźniej dobrze ukrywała się ze swoją słabością do alkoholu. Albo najzwyczajniej piła tyle, że po wszystkim niemożliwością było dla niej trafienie do własnego mieszkania. — Istnieje tylko jeden problem... — Sophia przerwała rozmyślania Selene — W pokoju gościnnym, pod wersalką, spoczywa jedwabny dywan, importowany z Indii, panna sama rozumie, może lepiej byłoby... — zmieszała się, kręcąc lekko głową. Selene zdążyła w porę zrozumieć przekaz, by nie kazać kobiecie dalej przez to przechodzić. — Zaprowadzę ją do siebie. Zdrzemnę się na fotelu, wolę mieć na nią oko. A jutro wyrzucę ją na zbity pysk — obiecała gospodyni, swoje sceptyczne spojrzenie przenosząc na najemniczkę. — Och. Rozumiem — rzekła, choć starsza kobiecina, podobnie jak Selene, pozostawała daleka od zrozumienia czegokolwiek. — Obudzę służącą, na pewno będzie potrzeba... — Nie kłopocz się, Sophio. Zajmę się wszystkim. Dziękuję ci — ucięła temat, pragnąc w dość pokojowy sposób pozbyć się chociaż jednego z problemów. Gdy zostanie sam na sam z Veilore, będzie mogła w spokoju przemyśleć, co z nią zrobić. A może i wydusić powód tego niespodziewanego przybycia? — Spróbuj zasnąć — dodała jeszcze, na co gospodyni cofnęła się jedynie, przyglądając się poczynaniom inkwizytorki. Ta wzięła pod pijaną kobietę pod ramiona, przechylając jej ciężar ciała w swoją stronę. Nie było tak źle, choć wątpiła, by Veilore chciała współpracować. Cichym półgłosem zachęciła ją do tego iście motywująco: — Vel, ty głupia cipo, rusz się, idziemy na górę... Jeśli pokonały ten pierwszy, niezwykle trudny krok, faktycznie ruszyły w kierunku schodów prowadzących na poddasze, zostawiając skołowaną gospodynię samą na przedpokoju. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Sty 06, 2019 8:54 pm | |
| Rozmowy toczące się nad głową najemniczki, a mające zadecydować o jej losie tej nocy, obecnie brzmiały dla kobiety jak niezrozumiałe, odrobinę nieznośne brzęczenie, tłumione przez nagłe, nieopanowane przyśnięcie. Całkowicie straciła nad sobą kontrolę, ostały się tylko jej marne strzępki – ledwie myśl gdzieś na skraju umysłu, że może sprawiła komuś jakiś problem... ale jakie to miało teraz znaczenie? Veilore w obecnym stanie nie zależało na niczym, oprócz chociaż skromnego kąta do spokojnego zdychania. Ale kiedy już odpłynęła z myślą, że wszystko ma za sobą i przyjdzie jej już tylko oczekiwać świtu, a co za tym idzie – również powrotu do stanu pełnej świadomości, poczuła mocne szarpnięcie i poderwanie do góry, przez które miała wrażenie, że zaraz straci swoją ociężałą, bezwładną łepetynę. Natychmiast złapała się tego, co miała w zasięgu rąk, naturalnie akurat padło na Selene i to na niej oparła swój ciężar, żeby nie stracić z trudem zachowywanej równowagi. Blondynka wtuliła twarz w jej ramię, a jej ręce chwilę zwisały pozbawione jakiejkolwiek siły woli, po czym oplotły się wokół inkwizytorki w próbie przeciwdziałania większym zawrotom głowy. Ostatecznie zaś spoczęły gdzieś w okolicy jej półdupków. – Mhh... od razu cieplej... – mruknęła. W międzyczasie Vei pozwalała się złapać jak tylko dusza zapragnie. – Nie czuję się... na piesze wędrówki... – Chociaż powiedziała, co powiedziała, to nie oponowała przeciw kolejnym poczynaniom rudowłosej mieszkanki domu, cokolwiek ta sobie zamierzyła, a więc również dała się wprowadzić na schody. Wyprawa ta jednak, gdzieś od połowy drogi, przemieniła się we wdrapywanie Veilore na czworaka i ewentualną asekurację Selene. Właścicielka domu zakryła wtedy usta, sądząc, że mogło coś się stać, a jej twarz wyrażała nieme „O mój Boże!”. Jak to jednak widziała i określiła na głos blondynka? Towarzyszka bujała nią mocniej niż sztorm statkiem i od tego robiło się jej bardziej niedobrze niż wcześniej. Pociągając nosem od kataru, poprosiła o przystanek i już nie dało się jej podnieść. Uparła się, że woli nie zarzygać wszystkiego wokół. Na szczycie schodów jakikolwiek kontakt z najemniczką znów stał się niemożliwy. Całkiem prawdopodobne, że przez dalszy odcinek została przeciągnięta po podłodze, Vei nie miała pojęcia, co się działo, ale parokrotnie doświadczyła bólu wyrywanych cebulek włosów, ale może niekoniecznie była za nie ciągnięta lub zahaczały o drewnianą podłogę czy inne przeszkody... W każdym razie w jakiś magiczny sposób nagle znalazła się na wygodnej, miękkiej powierzchni. To znaczy najpierw poczuła przymus (czy był on wewnętrzny, czy też zewnętrzny, Veilore tego nie zarejestrowała) pozbycia się przemoczonej do ostatniej nitki odzieży. Na początek oswobodziła się z płaszcza i to niezbyt sprawnie. Co do reszty nie miała pewności, jak je z siebie pościągała, ale trafiła w końcu do łóżka. Zanim kobieta ponownie się rozgrzała, zęby delikatnie jej szczękały od czasu do czasu. Już nie drżała, jednak w tej jej wilgotnej koszuli i ociekających wodą włosach było jej zimno jeszcze przez dobrych kilka minut. – Mmh... Nie położysz się obok...? – Ogólny sens frywolnego bełkotu wydobywającego się z ust najemniczki przedstawiał się właśnie tak. Leżała z przymkniętymi oczyma, już totalnie rozluźniona i przysypiająca. – Posunę się... Cholernie mi zimno. Wypowiadała zachęcające słowa zupełnie nie zważając na okoliczności, że były one dosyć niestosowne, gdy wypowiadała je do przyjaciółki niewidzianej miesiącami, z którą rozdzieliła ją kłótnia. Ba, na dobrą sprawę nie zdawała sobie sprawy z otaczającej ją rzeczywistości. Po prostu przyjęła, że trafiła w dobre ręce i zaakceptowała ten fakt, a wskazówki docierać do niej mogły stopniowo dopiero na drugi dzień, który powoli nadchodził... wraz z nieprzyjemnym pulsowaniem w głowie. Veilore otworzyła oczy około południa. Światło ją raziło i wzmagało ból głowy, więc postanowiła nie wykonywać zbędnych ruchów i tylko spod półprzymkniętych powiek wpatrywać się w rozmazany sufit. "Gdzie ja jestem?" – przemknęło jej leniwie przez myśl. To nie była jej chatka. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Sty 07, 2019 12:57 am | |
| Tyle dobrego, że Veilore grzecznie poddawała się poczynaniom inkwizytorki. Wszystko pięknie, do kiedy... Zrobiła tak absurdalnie głupią minę w reakcji na niespodziewany dotyk w okolicach swoich pośladków, że gdyby Sophia miała jeszcze wgląd na wyraz twarzy Selene, od razu wiedziałaby, że coś jest na rzeczy. Dla dobra ogółu nie podniosła krzyku. Łaskawie też nie puściła trzymanej kobiety, co jednak wymagało sporo silnej woli. Już ona się z nią policzy... Gdyby tylko złoszczenie się na Veilore w tym stanie było proste! Słysząc jej kolejne zapewnienie musiała dla odmiany powstrzymywać parsknięcie śmiechem, jeśli tylko chciała zgrywać wkurzoną, nieszczęśliwą z przydzielonego jej zadania przyjaciółkę. Złość odeszła w niepamięć. Naprawdę, zdążyła zapomnieć jak to jest. Chwila uciechy spowodowana niemożliwym absurdem. Nie sądziła, że jeszcze jest do tego zdolna, pośród otaczającej ją od dłuższego czasu szarości. — To krótka droga — pocieszyła ją cichutko, a najszczersze rozbawienie dźwięczało w głosie Sel. — Ale za to jaka wyboista! — postraszyła, w rzeczywistości nawet nie kłamiąc, gdyby tylko spojrzeć na strome schody prowadzące na poddasze z odpowiedniej perspektywy. Niestety, najwyraźniej słowa te zlękły nieustraszoną najemniczkę, która poczuła nagłą potrzebę dodatkowej asekuracji wszystkimi dostępnymi kończynami. Nie zdążyła jej w porę złapać, ale obeszło się bez większych strat w ludziach. Asekurowała kobietę, w tym momencie pewna, że zaraz będzie musiała sprzątać po niej zwróconą kolację. — Wszystko pod kontrolą! — zwróciła się jeszcze do Sophii, która uznała podziwianie ich wyprawy za rzecz ciekawszą od snu. Oczywiście, że nic nie było pod kontrolą. Selene ułożyła dłonie na barkach blondynki, bojąc się nią jakkolwiek poruszyć. — Vel, odrobinę przyzwoitości. Ja chociaż zdołałam wybiec na twój ganek w razie potrzeby... — szepnęła, uśmiechając się do wspomnień, które wydarzyły się jakby w poprzednim życiu. Wstyd było przyznać, ale bawiła się doskonale. Nieporadność Veilore przynosiła jej dużo uciechy, nawet jeśli ceną tejże zabawy będą wymiociny w łóżku. Jak szaleć to szaleć! Ostrożnie ułożyła rękę pod ramiona kobiety, podejmując kolejną próbę podniesienia jej. Tym razem nie poprzestała na wsparciu, unosząc ją całą, ściśle przyciskając do siebie w wąskim korytarzu. Kiwnęła głową na pożegnanie gospodyni, z największym trudem zachowując kamienną twarz. W tej pozycji szło im o wiele sprawniej, zwłaszcza, że Veilore zdawała się usnąć. A przynajmniej pewnie czyniła to, do kiedy Selene omyłkowo nie przytrzasnęła jej włosów zamykanymi za sobą drzwiami. — O cholera! Wybacz! — zawołała, z ulgą spostrzegając, że Veilore niespecjalnie się tym przejęła. A zresztą, jutro i tak nie będzie tego pamiętać — pomyślała, uśmiechając się do siebie złowieszczo. Pomogła jej w nagłym przypływie chęci pozbawienia się odzienia, zaraz odgarnąwszy pościel nogą. Meta. Finisz. Łóżko Selene. Ułożyła ją w pozycji leżącej, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku i oswojenia się z tą nieprawdopodobną sytuacją. Natychmiast zakryła usta dłonią, powstrzymując napad śmiechu. Całe napięcie zeszło z niej w tym momencie, a ona chichotała jak podlotek unosząc twarz tuż nad pijaną Veilore. Co za noc! — Poczekaj — poprosiła ją z rozbawieniem, w końcu zmuszając się do podjęcia obowiązków, nim przyjdzie czas na przyjemności. Swoją starą koszulą przecierała mokre kosmki jej włosów, chcąc osuszyć ją, nim wykazywała jeszcze minimum chęci współpracy. Pozbawiła ją mokrych butów, zaraz rozpinając koszulę i pasek od spodni. Z niemałym trudem udało się jej ściągnąć mokre ubrania z ciała Veilore, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Niestety na niewiele się to zdało, gdyż pościel była już solidnie mokra. Z żalem przyglądała się drżeniu kobiety. Przebranie jej w koszulę nocną było zdecydowanie ponad siły inkwizytorki, więc poprzestała na przykryciu jej grubą pierzyną i zarzuceniu dodatkowej, zwierzęcej skóry. Zacmokała smutno, gdy usłyszała ofertę najemniczki. — Pewnie nawet nie wiesz, kim jestem... — mruknęła pod nosem, lekko obrażona. Mimo to, cichy głos nadziei w głowie Selene kazał jej wierzyć, że Veilore wybrała to mieszkanie w sposób nielosowy, a podpowiadany przez serce kobiety. — Położę się... Tylko na chwilę — zdecydowała po namyśle, usprawiedliwiając swój czyn w myślach. Nie chciałaby przecież, aby zamarzła. Nie po tym trudzie, który włożyła w przeniesienie i rozebranie jej! Przyległa do niej przez pościel, kładąc się obok, zarzucając zaraz ręce, by nie pozostawić między nimi wolnej przestrzeni. Cisza. Tak nieprawdopodobna po tym wszystkim, przez co przed chwilą przeszła. Veilore. Jej słodka Vel. Tutaj, w tym pokoju. Teraz, wybierając ją, nikogo innego. Oddychała niespokojnie, nie wierząc w to, co się wydarzyło. Półmrok pomieszczenia był identyczny jak każdej innej nocy, ale teraz... Wszystko podpowiadało Selene, jak wiele się zmieniło. Czuła na sobie drżenie, ciepło jej ciała... Z ust Selene wydobył się cichy szloch. Gdy dotarło do niej, że zalewa się łzami, natychmiast przywarła do niej ściślej, ramieniem Veilore tłumiąc odgłos płaczu. Dławiła się własnymi łzami, powstrzymując oddech, by nie naruszyć martwej ciszy wokół nich. Obecność drugiego człowieka. Jej przyjaciółki. Bóg jeden wiedział, jak bardzo za tym tęskniła... *** Nie spała dobrze tej nocy. Budziła się wielokrotnie w głębokim przekonaniu, że całe niespodziewane przybycie Veilore jej się przyśniło. Zrywała się wielokrotnie, za każdym razem jednak odnajdując postać przyjaciółki u swojego boku. Samym świtem jednak zwlokła się z łóżka, siadając na jego skraju. Wiedziała, że musi zdecydować, co dalej. Zachowywała się cicho, podchodząc do biurka, gdzie zapaliła oliwną lampkę. Napisała dwa listy, wyraźnie się spiesząc. Prędko umyła się i ubrała, po drodze sprzątając wczorajsze ciuchy z podłogi. W kuchni spotkała Sophię, siedzącą przy stole jak na szpilkach. Selene natychmiast została powitana zaniepokojonym spojrzeniem, jakby wczoraj miało dojść do większej ilości niespodziewanych wypadków. Inkwizytorka uspokoiła kobietę, wyjaśniając jej całą sytuację. Naprędce wymyśliła ważny powód upicia się kobiety, w istocie wierząc, że tak było. Poleciła jej też nie wypuszczać Veilore, do kiedy nie wróci z krótkiego spotkania w Inkwizycji. Ten punkt planu wyraźnie nie spodobał się gospodyni, jednak musiała ustąpić naciskającej Selene, głoszącej, że to w ramach interesów. Nim wyszła z mieszkania, kazała służącym przynieść na poddasze dzbanek wody z cytryną, a gdyby Veilore obudziła się - nastawić jej wodę na kąpiel. O poranku popędziła do Inkwizycji, załatwiając kilka spraw niecierpiących zwłoki, a następnie wręczając napisane na krótko wcześniej pisma, w którym prosi o odrobinę wolnego. *** — Co? Jeszcze nie wstała? — zawołała po powrocie, wyraźnie niezadowolona. — Przecież jest południe! — dziwiła się na przekazane od Sophii informacje. — Mario, nastaw wodę na kąpiel! — rozkazała, szybkim krokiem przechodząc z przedpokoju do kuchni. — SOPHIO, GDZIE MAMY TE MIEDZIANE GARNKI? — krzyczała jeszcze, podrywając tym samym pół domostwa do pracy. *** Veilore nie miała łatwego poranka. Niewątpliwy kac, jaki ją w tej chwili dręczył to jedno, wkurwiony wyraz twarzy Selene zawieszony tuż nad jej obliczem to drugie, ale ten niemożliwy hałas pochodzący od tłuczenia chochlą w dno garnka... To przechodziło wszelakie pojęcie. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Sty 07, 2019 9:39 pm | |
| „Ciężka noc”, gdyby Veilore użyła tego określenia, byłoby ono wysokiej rangi niedopowiedzeniem. Dawno nie doprowadziła się do takiego stanu nietrzeźwości i jeśliby potrafiła z jasnym umysłem odbierać rzeczywistość, czułaby się paskudnie nie tylko z samego powodu okropnego samopoczucia, ale również z faktu, że w ogóle do niego doprowadziła. Obecnie jednak żadna podobna myśl nie zagościła w jej głowie, co nie oznaczało, że do autokrytyki nie dojdzie po przebudzeniu się najemniczki. O, to z pewnością nastąpi! W towarzystwie przeklinania kaca i odchorowywania zabawy, już nie zakrapianej, tylko wręcz zalewanej alkoholem (przynajmniej w jej przypadku), będzie przeklinać również samą siebie. Tymczasem jednak uśmiechnęła się półprzytomnie, gdy poczuła obok siebie ciepło drugiej osoby. Ale chociaż zdecydowanie wolałaby, żeby nic zupełnie jej nie dzieliło od ramion, które się nią zaopiekowały, to Morfeuszowi oddała się niemal o razu. Była zbyt zmęczona, żeby narzekać na drobnostki... Sny zdawały się o wiele bardziej kuszące, a rzeczywistość mieszała się z wizjami. Przewróciła się na bok i ochoczo wtuliła, jak gdyby zobaczyła w nich coś, czego bardzo chciałaby doświadczyć, ale jakąś częścią siebie wiedziała, że to niemożliwe. – ...Tylko ty się nie bałaś... – Veilore zaczęła jakąś luźną myśl, ale zaraz zabrał ją twardy sen. Nie dokończyła, zaś szansa na kontynuowanie tajemniczego wątku równała się zeru, a w razie desperackiej pobudki i tak nie pamiętałaby, co powiedziała pod wpływem swoich majaków.
Blondynce poranek przydarzył się całkiem osobliwy. Sny i wiążące się z nimi wizje nadal trwały, choć wydawało się jej na początku, że nieco się przebudziła. Pierwsze co ujrzała, to odbijające się w mdłym świetle rude kosmyki. Lśniły delikatnie, ale były nieco potargane. Ich właścicielka, niewyraźna postać, zaczęła krzątać się po pokoju, niekiedy zatrzymywała się gdzieś, a innym razem znikała zupełnie z pola widzenia najemniczki. Wtedy, ciągle leżąc nieruchomo, Vei zamykała oczy i znów lekko otwierała, a obraz, jaki dotąd chłonęła wracał, co utwierdzało ją w przekonaniu, że wszystko dzieje się w jej głowie. Samo zaś pomieszczenie przypominało jej znane miejsce i o dziwo nie było ono w żaden sposób ubarwione przez wyobraźnię. To niesamowite ile szczegółów jest w stanie wyciągnąć niepowstrzymywany niczym umysł. Czuła, jak ociężałe powieki opadają raz po raz, nad czym nie potrafiła zapanować, ale starała się śledzić każdy ruch w zasięgu wzroku. „Wszystko... takie realistyczne” – przemknęło jej przez myśl. – Zostań jeszcze trochę... proszę... – szepnęła, zanim ponownie straciła świadomość w swoim niebycie, gdzie jak się przekonywała w ciągu nocy, wszystko było możliwe, ale zapanowanie nad tym zakrawało o cud. Liczyła, że sen jeszcze wróci. ...ale nic sprzed chwili nie odtworzyło się ponownie.
Dopiero intensywne światło południa odbijające się od śniegu i zamarzniętych kałuż rozproszyło mrok i zwróciło najemniczce odradzającą się jasność umysłu. W zestawieniu z bólem głowy i suchością gardła, sufit traktowała jako naprawdę interesującą rzecz, godną największej uwagi. Kontemplowała jego powierzchnię przez dłuższy czas, gdyż czuła się niezdolna do najmniejszego poruszenia. Za każdym razem, gdy zapragnęła pokręcić głową, ledwie jej drgnięcie wzmagało nieprzyjemne wrażenia. Mimo rozkojarzenia, Vei oceniła, że nie trafiła do siebie, to na pewno. Pomieszczenie nie pachniało środkiem lasu. Delikatne teraz uszy drażniły ludzkie głosy na zewnątrz oraz oznaki życia w domostwie, a przecież u siebie... obudziłaby się sama w ciszy zakłócanej jedynie przez świst wiatru w wygasłym kominku. Skupienie na jednej rzeczy sprawiło, że zaczęła sobie przypominać niektóre wydarzenia z nocy. Przymknęła oczy, żeby w spokoju ogarnąć, czy dopuściła się czegoś karygodnego i stopniowo odtwarzała sobie w głowie kolejne kroki po tym, jak całkiem zatraciła się w liczbie opróżnionych szklanek; jak zaczęła zbierać się do wyjścia, kiedy propozycje pomocy znajomych najemników stały się zbyt nachalne i zapalające w zamroczonej głowie czerwoną lampkę; a w końcu jak znalazła się na ulicy, tracąc orientację w terenie, ale nie do końca też chcąc wracać do siebie... I nagle dotarło do niej, gdzie jest. Otwierając oczy, zupełnie inaczej spojrzała na monotonne sklepienie poddasza. Serce zaczęło bić jej szybciej. Czyli to wszystko to prawda? Czy rzeczywiście mówiła te wszystkie myśli, jakie przyszły jej do głowy? Ciepłe ramiona? Stłumiony szloch? Co było prawdą, a co jedynie majakiem? Veilore aż uniosła się na ramionach w nagłym zrywie, ale zaraz opadła, gdy ból stał się nie do wytrzymania. Nie dostrzegła nikogo innego w pokoju. Zaciskając mocno powieki, przywołała słowa: „Jutro wyrzucę ją na zbity pysk" Decyzja o pozostawieniu jej samej sobie... czy oznaczała coś w stylu „nie chcę cię widzieć, zaczekam aż sobie pójdziesz”? Panikę Veilore wzmógł hałas. Jakby w pokoju otworzyła się wyrwa do samego piekła i stamtąd dobywały się ogłuszające dźwięki potępionych. Otworzyła podrażnione oczy, przyciskając dłonie do cierpiących uszu. Nad twarzą najemniczki unosiło się oblicze nikogo innego jak Selene właśnie. – Przestań... błagam. Kobieta poruszyła ustami, ale nie miała pewności, czy inkwizytorka w ogóle usłyszała albo czy chociaż to zauważyła. Vei przewróciła się na bok, ale dźwięk zdawał się wydobywać z jeszcze większym zaangażowaniem, jakby Selene uznała, że została zignorowana. – Nie śpię... Przestań... Zaraz zdechnę... – jęknęła. Gdyby Vei była wstanie, wcisnęłaby dłonie głębiej w uszy. Niewyobrażalnie głośny dźwięk ranił niczym tysiące wbitych igieł. Blondynka zdobyła się, żeby w końcu podnieść się do pozycji siedzącej. Rozczochrane włosy zakrywały jej twarz, gdy spuszczała nogi z łóżka. – Na boga... błagam. Zaraz sobie pójdę... – powiedziała, nie mając już pojęcia, czego inkwizytorka jeszcze oczekuje, żeby zakończyć swój koncert. Pod zaciśniętymi powiekami poczuła większą wilgoć niż ta naturalna. – ...Przepraszam... |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Sro Sty 09, 2019 1:34 am | |
| Dostrzegała zmiany pojawiające się na twarzy kobiety, mogące świadczyć o jej przebudzeniu. Selene jednak nie ruszała skrucha, jaką widziała, a zwłaszcza gdy działania inkwizytorki nie odnajdywały zadowalających efektów. Odgrywała swój hymn wojenny, aż niespodziewany gość nie położył stóp na drewnianej podłodze, gotów pertraktować. — Tylko na tyle cię stać po wczorajszym? — huknęła na nią, najwyraźniej chcąc w niej wzbudzić wyrzuty sumienia. Zupełnie pominęła fakt, że przecież nie dała Veilore ani sekundy dłużej na wyjaśnienia, które z pewnością nie należały do tych jednosłownych. Spostrzegłszy się, że gdy pościel spłynęła po ciele kobiety, nie miała ona na sobie nic poza bielizną. Nic dziwnego, w końcu w takim stanie zostawiła ją tu ostatnio. Przeniosła wzrok na jej twarz, tam właśnie uparcie skupiając swe spojrzenie. — O nie, nigdzie nie idziesz. Nie zmarnujesz wody na kąpiel, którą dla ciebie nastawiono — stwierdziła zupełnie poważnie, jakby upijanie się do nieprzytomności było jednym z grzechów podstawowych, a marnotrawstwo wody tym, przez co dostaje się bilet pospieszny do piekła. Minę miała zaciętą, co tylko utwierdzało Veilore w przekonaniu, że Selene nie żartuje. Nagle rzuciła trzymanymi garnkiem i chochlą w kąt, hałasując po raz ostatni, bynajmniej za sprawą tego piekielnego narzędzia. Wydało ono z siebie ostatni, głuchy dźwięk, zatrzymując się pod podłużnym lustrem w ozdobnej ramie, wiszącym na jednej ze ścian. Zdawać by się mogło, że ostatnia nuta została rozegrana, teraz nastał czas owacji na stojąco. Niestety, Selene miała w zanadrzu jeszcze kolejną metodę tortur. Nie ściszała bowiem głosu. Nie w naturze inkwizytorki było powstrzymywanie się, gdy targało nią zdenerwowanie o sile najprawdziwszego sztormu. Mówiła, a właściwie krzyczała, dodatkowo wściekle gestykulując. Veilore dostawała wiele sprzecznych sygnałów na raz. Zachowanie Selene zwiastowało, że pragnie pozbawić kobietę bębenków usznych, zdenerwować i jak najprędzej wykurzyć z mieszkania, bez chwili na przebranie się. Słowa (choć nie styl ich wypowiadania) rudowłosej mówiły co innego. A dodatkowo, jeśli Veilore rozejrzała się po pomieszczeniu, mogła dostrzec kolejne elementy rozwiązania tej zawiłej zagadki. Na szafce przy łóżku, na tacy, wraz ze szklanką, stał pokaźny dzban wody z skrojonymi plastrami cytryny pływającymi na jej powierzchni. Na poręczy krzesła przy biurku spoczywały przygotowane czyste ubrania. Dzieło służącej, która bez rozkazu pomyślała o krok naprzód. Należały one do Selene i nie odbiegały stylem od jej klasycznej garderoby. Zmrużyła oczy, naprawdę chcąc poznać powód, dla którego najemniczka wylądowała akurat u jej progu. Musiałą wiedzieć. Nawet wyjaśnienie o odebraniu broni zadowalałoby ją w jakiś sposób... Dopytywała dość bezpośrednio: — Dlaczego trafiłaś akurat tutaj? Jestem pewna, że masz wielu znajomych, u których możesz złożyć bardziej bezproblemową wizytę o każdej porze dnia i nocy... — mruknęła wcale sugestywnie, denerwując się i odczuwając piekącą zazdrość po raz kolejny. W porę zdążyła się uspokoić, gdy do głowy wpadło jej wspomnienie okoliczności, w których widziały się ostatnim razem. Z tą różnicą, że teraz Veilore jest tą kompletnie pijaną, na tyle, by pomylić cudze drzwi. Ach, zasadniczą różnicą był także fakt, że zastała Selene samą, z nogami przyzwoicie złączonymi. Na twarzy inkwizytorki pojawił się uśmiech. Może niezbyt uprzejmy, ale zaczęła już łagodniej: — Czyżbyś pozazdrościła swojej byłej przyjaciółce nieokrzesania? Czy to rewanż za ostatnie spotkanie? — zapytała z lekkim rozbawieniem. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Sro Sty 09, 2019 1:15 pm | |
| Hałas trwał i trwał. Veilore straciła nadzieję na to, że istniało coś, co byłoby wstanie powstrzymać Selene, nawet świadomość, że gdzieś obok mieszkali sąsiedzi, bo nimi nie musiała się przejmować – najemniczka podejrzewała, że godzina jest na tyle późna, że na pewno wszyscy dawno wstali i wybyli do pracy. A więc nic... poza własnym widzimisię. Vei porządnie trzaskało w głowie i była oszołomiona. Usiłowała nie zdechnąć, bo takie też miała wrażenie, że zaraz polegnie. Nie słyszała własnych myśli, ale nawet gdyby... to nie była w stanie wspomnieć biednej starszej pani, która również mieszkała w tym domu i musiała właśnie wysłuchiwać upiornego koncertu. Veilore chciała, żeby hałas ustał, tylko to się liczyło, nawet pragnienie gdzieś znikło, więc kiedy usiadła, w ogóle nie poczuła chłodu, choć zyskała gęsiej skórki. Siedziała nieruchomo, zwieszając głowę, którą podtrzymywała na dłoniach ułożonych w okolicy uszu. – P-Po... wczorajszym...? – jęknęła pytająco, zastanawiając się, co u licha wczoraj mogło się stać poza tym, co zdążyła sobie przypomnieć. Na dobrą sprawę nie wiedziała dlaczego tutaj jest. Widocznie jakiekolwiek zajścia między nimi przestały mieć dla niej znaczenie. Blokady, które nie pozwalały się jej zbliżyć do Selene, puściły niczym rozszczelniona tama. Blondynka ukryła twarz w dłoniach, starając się odtworzyć wspomnienia z dnia poprzedniego, próbując doszukać się czegoś nowego, co byłoby aktem iście godnym potępienia. „Co ja mogłam jeszcze zrobić?” – pomyślała z przerażeniem. Miała nadzieję, że właścicielka domu nie wystraszyła się na śmierć. Powinna ją przede wszystkim przeprosić! Pod wpływem tego nagłego postanowienia, kobieta podniosła się... ale zamiast wstać na nogi, zaplątała stopy w pościel, która wcześniej się zsunęła i runęła na kolana tuż u stóp swojego głośnego oprawcy, przez co zbliżyła się do źródła hałasu. Przewróciła się następnie na plecy (chociaż bardziej by pasowało przelała się niczym bezsilna masa) i położyła ręce na brzuchu. Pomysł ze wstawaniem wcale nie był dobrym posunięciem. Przymknęła na chwilę oczy już pomimo brzdęków, wrzasków i własnej prawie-nagości w łóżku Selene, a obecnie poza nim. – Daj mi chwilę... Zaraz się pozbieram... – powiedziała, starając się uspokoić żołądek. Vei nie wiedziała już, co inkwizytorka próbuje wskórać swoim zachowaniem. Brakowało jej sił do bardziej zaawansowanych przemyśleń, a co dopiero do kłótni, do jakiej chyba Selene próbowała doprowadzić. A może i nie? Zaczęła się wsłuchiwać w krzyki rudzielca. Jaka kąpiel? To nie miała wstawać i iść? Spodziewała się raczej czegoś w stylu przegonienia ulicznego kota z piwnicy. Podskoczyła lekko, gdy Selene rzuciła swoimi instrumentami, a te uderzyły gwałtownie o podłogę. Usiadła na podłodze, bez zmian wyglądając bardzo marnie. – Zrobię, co zechcesz, tylko przestań krzyczeć... Kąpiel, tak? – mruknęła. – Mogę się w coś ubrać czy każesz mi tak przejść na oczach wszystkich? – zapytała. Veilore kompletnie się pogubiła i nie wiedziała, co o tym wszystkim sądzić; o tym, co zaszło lub nie zaszło; co powiedziała naprawdę, a co nie; czy ma brać dupę w troki i wracać skąd przyszła, czy w końcu zostać, a w dodatku mieć jakieś dług wdzięczności u inkwizytorki, która raczej nie będzie miała żadnych skrupułów, żeby jej to w przyszłości wyciągnąć. „Bo niby w jakim celu pozwoliłaby mi zostać?” – myślała. I dosyć rozczarowana rzeczywistością, zaczęła się w końcu podnosić. Usiadła na łóżku, a dostrzegając coś do picia, od razu po to sięgnęła, zgarnąwszy uprzednio resztę splątanych kosmyków z twarzy. Wypiła ostrożnie kilka łyków, żeby zwilżyć gardło i choć trochę ugasić pragnienie, ale nie zdenerwować wnętrzności. – Nie wiem... – odparła zgodnie z prawdą. – Byłam pijana i nie wiedziałam, co czynię. Pamiętam, że pomyślałam, że nie chcę wracać do lasu... I jakoś trafiłam tutaj. Najemniczka zacisnęła mocniej palce na szklance, usłyszawszy kolejne słowa swojej dobrodziejki i kata zarazem. – Być może i mam... Pewnie tak – przyznała. – A jednak coś doprowadziło mnie do ciebie, a nie do kogoś innego. Co mogę ci więcej powiedzieć...? – westchnęła. – Brakuje mi ciebie. Może dlatego? – rzuciła gdzieś w przestrzeń swoje pytanie i dopiła wodę ze szklanki. – Ale wiesz co? Blondynka wstała, tym razem już na nogi. Odłożyła szklankę i stanęła naprzeciwko inkwizytorki, po raz pierwszy skupiając na dłużej gdzieś wzrok, bo dotychczas albo miała zamknięta oczy i marszczyła brwi przy każdym pulsowaniu wewnątrz głowy. – O co ci właściwie chodzi, co? Nie rozumiem... – mówiła zmęczonym, spokojnym głosem, takim, by nie ranić swoich własnych uszu. – Przyjmujesz mnie pod swój dach, chociaż wcale nie musiałaś tego robić. Potem na mnie wrzeszczysz... Przyjmujesz mnie i teraz mi wytykasz, że mogłam pójść gdzieś indziej. Najemniczka spojrzała głęboko w oczy inkwizytorce. – Nie rozumiem cię, Selene. Chciałabym z tobą porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Blondynka podeszła powoli do krzesła z ubraniami, założyła na siebie koszulę i ruszyła w stronę drzwi. Veilore wyraźnie nie przejawiała najmniejszej chęci do żartów ani do kłótni, ani nawet do swojego typowego uśmiechu. – Wiem, gdzie jest łazienka. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pią Sty 11, 2019 6:40 am | |
| Pierwszym odruchem Selene, widząc potykającą się kobietę, była próba ratunku. Jej ręce drgnęły w geście łapania, jednak nim zdążyła to uczynić, spostrzegła się, że nie powinna tego robić podczas kłótni, jaką niewątpliwie prowadziły. W efekcie Veilore wylądowała na podłodze, a Selene cofnęła dłonie, krzyżując je na piersi. Nie pochyliła się nawet, spoglądając na nią z góry. Gdy tylko zaczynała czuć okruchy współczucia, natychmiast przypominała sobie jej wczorajszy stan, dopowiadając sobie oczywiście powód i okoliczności upicia. Wtedy magicznie przechodziło Selene, a ona sama bez żadnych wyrzutów sumienia pozwalała sobie na okazywanie złości. Właściwie, skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie podoba jej się ten obecny stan władzy. Lubiła kontrolować chwilę, nawet jeśli zagrywki, jakich sięgała nie należały do czystych. Najchętniej przytaknęłaby skacowanej najemniczce, chcąc ją dodatkowo upokorzyć. Niestety, na ich ostatnim spotkaniu zdążyła się przekonać, że nagość nie jest czymś, co trapi Veilore w kryzysowych sytuacjach. Poza tym istniał kolejny szkopuł... — Nie każę. Choć nie byłoby to niczym nadzwyczajnym. W tym mieszkaniu urzędują same kobiety. Dwie stare panny, dwie zagubione służące i jedna moczymorda. — Zapewne doliczyła siebie i blisko sześćdziesięcioletnią Sophię do pierwszej kategorii. Veilore nie powinna mieć wątpliwości, kto został podpięty do ostatniej grupy. Mogłoby się zdawać, że Selene odzyskała spokój, a nawet chęci do zwyczajnej dyskusji. Nie krzyczała, nie machała przesadnie dłońmi. Ten stan jednak nie utrzymywał się długo. Dziwnym trafem, wyjaśniające słowa kobiety były dla niej najbardziej prowokujące do czynienia dalszego piekła. Szczególnie widocznie zadziałały słowa „brakuje mi ciebie”, po których Selene wykonała okropny grymas na twarzy, ciemniejąc na policzkach. Kopnęła leżący garnek ze złością, warcząc pod nosem. Nie przyniosło jej to w żaden sposób ulgi, a jedynie przysporzyło bólu u palucha lewej stopy. Wściekała się o wszystko. O stan Veilore, o jej brak zrozumienia (w mniemaniu Selene) oczywistych rzeczy, o to, jak ciężko było jej teraz rozmawiać... Nie próbowała więc. Zrobiła to samo co zawsze w kryzysowych sytuacjach. Uciekła, zamykając za sobą jedyną dostępną furtkę. — Umyj się i wynoś. Nie chcę cię dłużej widzieć na oczy — skwitowała, unikając wszelakich próśb zrozumienia płynących z ust najemniczki. Cofnęła się na znak, że nie będzie jej dłużej wchodzić w paradę, torturując, ale też rozmawiając. Spuściła spojrzenie, bez słowa pozwalając kobiecie wyjść z pomieszczenia. Została sama, wciąż daleka od spokoju. Miała teraz czas na przemyślenie swojego zachowania. Miała czas, aby wybiec za nią, przeprosić i cofnąć swoje słowa. Selene jednak tkwiła w bezruchu, opornie przetwarzając zaistniały dialog. Nie rozumiała. A może nie chciała zrozumieć? Czy było coś dziwnego w tym, że Veilore nie padła jej z uwielbieniem do kolan po wspaniałej pobudce w wykonaniu Sel? Gdzieś w zakamarkach umysłu dostrzegała swoją winę. Prędko tłumiła głos rozsądku, nim ten zdążył przejąć nad nią władzę i doprowadzić do prawidłowego rozwiązania. Czas upływał. Miała pozwolić jej tak odejść? W żadnym stopniu nie miała już na myśli naprawy sytuacji. Była zwyczajnie wściekła, że Veilore nie została ukarana za ten straszliwy czyn, jakim było pojawienie się u progu mieszkania inkwizytorki, nie wspominając o następnym głoszeniu poronionych tez... O nie! Na pewno nie przepuści jej tego płazem! Jak wichura ruszyła w stronę wyjścia, przechodząc przez nie, twardym krokiem kierując się do łazienki znajdującej się również na poddaszu. Bez chwili zastanowienia, nim zdążyła upewnić się czy to, co czyni jest prawidłowe. Wparowała bez pukania do łazienki, z hukiem otwierając jej drzwi. W zupełnym zamroczeniu odnalazła oczy Veilore, wbijając w nie swe spojrzenie i na jednym tchu mówiąc: — Jak śmiesz?! Jak śmiesz mówić takie rzeczy?! Nie masz prawa. Gdyby naprawdę ci mnie brakowało... Gdyby naprawdę tak było... — zawahała się na moment — Przystałabyś na moje warunki. To przez ciebie dotarłyśmy do tego punktu. To przez ciebie straciłyśmy wszystko. — W pięknym stylu zwaliła winę na kobietę, nawet nie wyjaśniając, co ma na myśli. Nie zatrzymała się jednak na dłuższy moment, zaraz nacierając znowu: — W jednym miałaś rację, Vel. Nie zapomniałam. Wiedziałaś, że nie dam rady — przywołała jej słowa wypowiedziane w zagajniku, które od tamtej pory często dźwięczały w głowie Selene. Była świadoma, że Veilore nie jest w formie, a każde podniesione słowo sprawia jej ból. Ale nie mogła odłożyć tego na chociażby sekundę później. Chciała rozwiązać to teraz, chciała, by cała niepewność, w jakiej tkwiła długimi miesiącami, pękła raz na zawsze. Pozwoliła sobie jedynie na nabranie głębszego oddechu w piersi, jakby dopiero teraz spostrzegając się, gdzie wylądowała, podążając za Veilore, wbrew swoim wcześniejszym słowom. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Nie Sty 13, 2019 12:07 am | |
| Najemniczka, jak jej polecono, tak poszła wziąć kąpiel, całe szczęście po drodze nie napotykając nikogo, kto mógłby być zdegustowany widokiem gołych nóg oraz wystającej spod koszuli dolnej części bielizny. Podniesiony głos i wyczyny Selene z pewnością skłoniły służące do niewyściubiania nosa z pomieszczeń, w których akurat zajmowały się codziennymi obowiązkami (choć nie oznaczało to, że nie posuwały się do podsłuchiwania – wszak najnowsze ploteczki i tematy do rozmów z innymi dziewczynami na dzielni, to rzecz najwyższej wagi!). Znalazłszy się w łazience, Veilore zamknęła za sobą drzwi i oparła się o ich powierzchnię. Jej oczom ukazała się niczego sobie wanna wypełniona stygnącą, kusząco ciepłą wodą. Ale, prawdę mówiąc, w tej chwili nie myślała o przyjemnej perspektywie, jaką bezsprzecznie była kąpiel po ciężkiej nocy – myślała o Selene, o jej zachowaniu, o sprzecznościach z owych reakcji wynikających, a wreszcie o końcu tego wszystkiego, jaki niechybnie nadchodził. Nie! – w umyśle Vei pojawiło się głośne, wyraziste zaprzeczenie. To nie mogło się tak skończyć. Veilore nie chciała dopuścić do tego, żeby po raz kolejny rozstały się skłócone. Musiała coś wymyślić, jakiś plan działania, bo na pewno nie zamierzała tak po prostu odejść, spełniając jednocześnie ostatnie życzenie inkwizytorki. Co powinna zrobić? Umyć się, wrócić do pokoju Selene, usiąść i nie ruszać się z miejsca dopóki upór nie przyniesie jakichś skutków? Każdy ma swoje granice. Każda złość kiedyś się kończy. Czy w ten sposób udałoby się najemniczce skłonić Sel do rozmowy? Nie wiedziała, ale na to liczyła. Być może ryzykowała uszczerbki na zdrowiu, spokojnie stawiając opór apogeum agresji inkwizytorki. Ale chyba było warto? Ciągle w nią wierzyła; naiwnie wierzyła, że gdzieś tam jest ta Selene, z którą spędzała kiedyś czas i ta, która wczoraj się nią zaopiekowała choć dzielił je przeszło rok konfliktu... Uczyniła to mimo pewnych różnic, które między nimi istniały. Vei nie była w stanie odpuścić, nie po tym, jak los sprawił, że się tutaj zjawiła. Najemniczka powoli ruszyła w kierunku wanny. Zdjęła z siebie wszystkie zbędne rzeczy i weszła do wody. Oparła łokieć prawej ręki na krawędzi, tak by niepotrzebnie nie narażać protezy na zmoczenie. To było miłe ze strony Selene, że pomyślała o czymś takim jak możliwość odświeżenia, choć nie miała żadnego obowiązku jej przenocować, a tym bardziej zadbać o taki szczegół. Czuła wdzięczność, również w stosunku do starszej pani, że w ogóle pozwoliła na zorganizowanie tego wszystkiego, mimo że na pewno kosztowało ją to kilka godzin nerwów o zarzygane podłogi. Dla Veilore była to przyjemna odmiana od widoku prostej balii. Najemniczka nie potrafiła jednak się odprężyć. Rozgrzewająca kąpiel nie uśmierzyła bólu głowy ani żadnych innych dolegliwości, w tym wątpliwości, jakie targały jej duszą. Pomyślała, że gdzieś musiała istnieć jakaś szczelina w tarczy Selene. Jakieś drobne ukruszenie, dzięki któremu byłaby w stanie przedostać się przez obronę i dotrzeć do kobiety. W pewnym momencie powróciły do niej jej ostatnie słowa i uderzyły jakby dwukrotnie silniej. „...wynoś. Nie chcę cię dłużej widzieć na oczy.” Veilore przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i przymknęła oczy, oparłszy pulsującą skroń na drugiej dłoni. Poczuła łzy, więc uniosła głowę i starła je wierzchem dłoni, zanim dotarły do kości policzkowej, po czym przemyła oczy wodą, resztę kropli ze skóry wcierając we włosy. Wtedy nagle rozległ się huk gwałtownie pchniętych drzwi, które z impetem uderzyły o ścianę. Przytuliła nogi bliżej siebie, żeby się zasłonić. Nie spodziewała się jednak nikogo innego jak Selene. Jej wtargnięcie nieco zszokowało najemniczkę, ale jeszcze bardziej zamurowało ją wyznanie inkwizytorki, w którym została obarczona winą za dawne poróżnienie, jakie je rozdzieliło. Nie potrafiła wręcz wykrzesać z siebie chociażby jednego słowa, choć tyle cisnęło się jej na usta. Kobieta spoglądała gdzieś w bok, a jej milczenie się przedłużało. – ...A ty? Kto dał ci prawo do stawiania tez o tym, co czuję? – powiedziała w końcu, nie patrząc w jej kierunku. – Skąd pomysł, że możesz mnie oceniać i obarczać za wszystko winą, choć to ty postawiłaś mnie przed wyborem i odrzuciłaś, gdy odpowiedź nie przypadła ci do gustu. Wszystko inne przestało mieć dla ciebie znaczenie. Więc...? I to mi nie zależy? Naprawdę? – rzuciła w przestrzeń kilka pytań. Westchnęła ciężko, niemalże z łkaniem. Ale nie uroniła żadnej łzy, przynajmniej na razie. Głębszy oddech bardzo się przydał. Jakiekolwiek plany, wszystko prysło, gdy niespodziewanie męczący ze względu na kaca proces myślowy przerwał sam rudzielec. – Czy my nadal mówimy o przyjaźni, Selene? – zaczęła ponownie, choć nic nie ułatwiało jej zadania. Dysponowała wyłącznie spokojnym słowem, nie wtórowała inkwizytorce równie podniesionym głosem. Swoją broń musiała przeciwstawiać niepowstrzymywanej złości, zaprzeczeniu i ogólnej blokadzie, za jaką skrywała się rudowłosa kobieta. Ale pragnęła za wszelką cenę ukazać jej pewne rzeczy, błędy, jakich jej rozmówczyni nie dostrzegała albo starała się nie dostrzegać. – ...Czy może o jakimś pakcie? ...Rozejmie, jak w przypadku jakiejś wojny, po której jedna strona bierze wszystko, jest tą wygraną, a druga przegrywa i staje przed opcją ukorzenia się i oddania wszystkiego? Dlaczego tylko ja mam coś poświęcać? To ty przenosisz pracę na życie prywatne. – zasypywała Selene pytaniami, które miały ją skłonić do zastanowienia, a zarazem ukazać Veilore jakąś drogę dotarcia do inkwizytorki. – Ale dla ciebie najwidoczniej liczysz się tylko ty i twoja wygoda. Ja nie mam znaczenia. Byłam jedynie środkiem do chwili zapomnienia. Pomieszałaś jeden specyfik z drugim. Przestał na chwilę działać. Strach podsunął ci odpowiedź. Opakowanie trzeba wyrzucić. Czyż nie? To mi nie zależy...? Powiem ci coś. Gdybym tutaj nie dotarła, nie dotarła nigdzie; gdybym... „zniknęła”? W ogóle by cię to nie obeszło, nawet byś się o tym nie dowiedziała. Żyłabyś w swoim świecie, w przekonaniu, że gdzieś dobrze się bawię i miała mi to za złe. I nadal uważasz, że to mi nie zależy? – mówiła, ciągle usiłując jakoś przejść przez osłonę, wyciągnąć na wierzch tę ukrytą głęboko Selene. Próbowała uderzać z różnych stron. Podważyć jej prawdopodobne przekonanie, że jej akurat zależało i zależy. Sama odrobinę dziwiła się swoim słowom, acz przecież tylko one jej pozostały. – Ale może się mylę? Może gdzieś tam jest ta Selene, z którą dobrze spędzałam czas; która wczoraj się o mnie zatroszczyła? Wtedy i jak i teraz, mimo pewnych różnic, które jej nie przeszkadzały. Ta, która będzie w stanie przysiąść obok albo nawet... na przeciwko i w końcu powiedzieć, co jej leży na sercu? Ta... która nie chce być sama... – Nie powiedziała wprost, że zdawało się jej, że słyszała szloch, bo nie była pewna, czy to nie była część jednego ze snów. Ale nie na tym jednym opierała cały swój wywód. Można powiedzieć, że właśnie dopuściła się niezłego hazardu. Dopiero teraz ciemnoniebieskie oczy Veilore skierowały się ku Selene i wypatrywały czegoś. Szukały. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Sob Sty 26, 2019 5:34 pm | |
| Czego się spodziewała, wpadając do łazienki, w której poleciła Veilore umycie się? Czy liczyła na obecność najemniczki siedzącej przy biurku, w pełnym ubraniu, z miną pt. „oczekiwałam cię, możemy przejść do dyskusji”. Najwyraźniej. Albo nie przemyślała swojego zachowania, jak już miała to w zwyczaju. Podczas wypowiadania pierwszych słów w złości, nawet nie skojarzyła, że coś nie pasuje jej w wyobrażonej scenerii. Dopiero słysząc plusk wody, dostrzegła, że przeszkadza kobiecie w dość prywatnej chwili. Na moment spuściła speszone spojrzenie z niebieskich oczu Veilore, gotowa odpuścić. — To właściwie może poczekać, wybacz... — wypowiedziała cicho, cofając się o krok i sięgając ręką do zatrzaśniętych już drzwi łazienki. Była zdolna przeprosić i wyjść, aby dokończyć temat w dogodniejszej ku temu chwili, lecz ten przejaw przyzwoitości prysnął lada moment, gdy doszły do niej kolejne słowa kobiety. O nie. To poważna walka. Nagość Veilore nie mogła jej rozproszyć w drodze do wygranej. Natarła ponownie, poprzednią ofertę wciskając najwyraźniej między bajki. — Bo wybrałaś źle. Nie odpuściłabyś, gdyby ci naprawdę zależało — uparła się, nie zamierzając odstępować od swoich racji, puszczając resztę słów kobiety mimo uszu. Cofnęła dłoń z klamki, rezygnując z pomysłu opuszczenia pomieszczenia, a nawet podchodząc na jego środek. Prywatność kobiety uszanowała w ten sposób, że ponownie skierowała spojrzenie na jej twarz, nie schodząc ani cal niżej. Czuła się nawet komfortowo i nie spodziewała się sprzeciwień swojej rozmówczyni. — O nie, Vel. Tu chodzi o coś więcej. O to, w co wierzymy. To wojna, a jakże. Jednak... za późno jest dla którejkolwiek ze stron na wygraną. Jeśli chcemy dojść do porozumienia, musimy pertraktować. Mam swoje warunki, tak samo jak ty. I jestem w stanie zaoferować sporo, jednocześnie stawiając ci żądania, które będą wymagały od ciebie poświęcenia. Rozmawiajmy — zarządziła, jakby na nowo tracąc świadomość, że to nie pora ani miejsce na dyskusje. Podłapała porównanie Veilore do stanu wojny. Zwyczajnie przypadło jej to do gustu. Może nie potrafiła zatrzymać przy sobie przyjaciółki, być może nie była najlepsza w przeprosinach. Ale doskonale odnajdywała się w chaosie. Lubiła rywalizację, chciała osiągnąć swój cel... Jeśli zamiast chwili szczerości mogła zaproponować negocjacje przynoszące podobne skutki... Z przyjemnością ułatwi sobie życie. Pochyliła się lekko, opierając obie dłonie o krawędź wanny, w której siedziała kobieta. Była gotowa do wielkiej batalii, wyjątkowo ograniczającej się jedynie do słów. — Ja zacznę — mówiła, dla odmiany cichym, ale twardym głosem. — Przysięgam ci, że nigdy więcej nie skrzywdzę żadnego człowieka, niezwiązanego z interesami inkwizycji. Odłożę sprawy prywatne na bok, o ile będzie to możliwe. Przysięgam sięgać do przemocy w ostateczności. Spraw honoru lub własnej obrony — wypowiedziała swoją pierwszą obietnicę. Choć zdawać by się mogło, że przez swój żywiołowy charakter porwała się z motyką na słońce, w chwili przemawiania, była zupełnie przekonana dotrzymania danego słowa. Oczywiście, nie zamierzała obejmować swoją umową wiedźm i innych podludzkich wytworów. Te nie miały żadnych praw w oczach Selene i do kiedy inkwizytorka oddychała, nie zamierzała mieć dla nich litości. Dała jej chwilę na przetrawienie tych słów, aby wkrótce postawić pierwsze z żądań: — Od ciebie, z kolei, wymagam, abyś nigdy nie próbowała wtrącać się w moją pracę — rzuciła, obserwując ją czujnie. Czekała na uwagi, próby zmian w słownej umowie, którą miały zawrzeć, a może żądań i obietnic ze strony Veilore. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pon Sty 28, 2019 1:13 pm | |
| Dla Veilore również nie była to najbardziej komfortowa sytuacja w życiu, lecz w przeciwieństwie do Selene nie czuła się przesadnie speszona – niepewnie owszem, lecz nie towarzyszyło temu zawstydzenie czy upokorzenie, takie jak przykładowo podczas ich ostatniego spotkania. Przez reakcję inkwizytorki kobieta sądziła początkowo, że dzięki temu łatwiej przyjdzie jej rozkruszyć mur obecnego stanu rzeczy, że to wszystko uprości. O... jakże się myliła! Jak daleka była od rzeczywistości! Ani jedno jej słowo nie wywarło na rozmówczyni żadnego pożądanego skutku i zdawało się jej, że taki sam efekt uzyskałaby nie wypowiadając ani jednego zdania. Jej wypowiedzi stały się tym przysłowiowym grochem rzuconym o ścianę. Poczuła się z tego powodu przybita. I zrezygnowana. Wszystko to przez chwilę odbijało się wyraźnie na jej twarzy. – Nie wiem w co ty wierzysz... Ale ja wierzę w przyjaźń na przykład. Wierzę w sumienie... w moralność... w sprawiedliwość. Za to w sojusze? Ani trochę. Historia mówi, że wszelkie pakty są nietrwałe i kruche. Każda strona zawsze jest gotowa podetrzeć sobie tyłek umową, jeśli nadarzy się dobra ku temu okazja i usprawiedliwiająca korzyść. Gdy Selene podeszła bliżej najemniczka zamarła, nie wiedząc, czego teraz oczekiwać po rozmówczyni. Cofnęła się odruchowo do ścianki wanny, ale swoją pozycję zachowała, tylko na krótką chwilę nieznacznie się odsłaniając. Czyżby zdenerwowała ją zrównaniem pomysłu negocjacji z bezwartościowym papierem do oczyszczenia dupska? Nie, na to się chyba na razie nie zapowiadało, więc kobieta kontynuowała. – Nie, Sel. Nic kompletnie nie zrozumiałaś. Nic – powiedziała, kręcąc głową. Zawód ponownie ogarniał jej serce. Czy nic już nie było w stanie go wyrzucić? Nie powinna aby być bardziej na nie odporna, skoro już kilka zawodów przeżyła? O ile byłoby prościej, gdyby za każdym razem nie bolało tak samo. Przesunęła się w wannie w stronę inwkizytorki i podniosła w wodzie na kolana, żeby być nieco wyżej. – Pytałam poważnie, czy rozmawiamy o przyjaźni, czy o czymś innym. Ale skoro twierdzisz, że to drugie... To nie mam siły. Nie mam już siły, Selene. Jestem zmęczona. Kobieta zacisnęła palce na koszuli rozmówczyni. – Jesteś niemożliwa. Oferujesz mi coś, co powinno być twoim pierdolonym obowiązkiem. Dbanie o wizerunek, to jedna z podstaw, nie sądzisz? Raniąc obywateli, raczej nie pomagasz w utrzymywaniu społecznego zaufania i poklasku. Veilore silnym szarpnięciem pociągnęła rudzielca do siebie w ten sposób, aby inkwizytorka straciła równowagę. Odrobina wody chlusnęła za granicę wanny, a najemniczka na krótką chwilę została przygnieciona przez Selene. Sprytnie jednak przewróciła domowniczkę pod siebie i zajęła miejsce na jej biodrach, nogami przytrzymując również jej ręce. Chociaż w trakcie tego zabiegu również ubyło nieco wody, nadal tylko popiersie rudzielca, oparte o ściankę wanny, wystawało ponad powierzchnię. Vei siedziała z rumieńcem, którego nie mogła powstrzymać. – W zamian chcesz czegoś, czego nawet nigdy nie próbowałam zrobić. Absurd. I dla cholernego absurdu chcesz zamienić naszą znajomość w bezwartościowy zapis. Nie mam najmniejszego zamiaru z tobą pertraktować i tego niszczyć. Wspomnienia o tym, jeśli już, bo ty... ty traktujesz to jako bezwartościowy szmelc, co do którego można dopisać warunki użytkowania. Chciałam z tobą porozmawiać. Ale widzę, że nie mogę do ciebie dotrzeć. Do twojego cholernego zakutego łba! – powiedziała głośniej rozżalona, ale zaraz uspokoiła głos, ale nie tylko dlatego, że zorientowała się co do swojej utraty cierpliwości. Zwyczajnie przypomniał o sobie ból głowy i uświadomiła sobie, że przecież nie są w tym domu same. Więc ściszyła głos. – Chciałam porozmawiać, ale tobie brakuje do tego chęci. Chciałam ci powiedzieć, jak bardzo myśl o tobie ostatnio mi pomogła. Ale chyba zaczynam rozumieć, że inaczej podchodziłyśmy do naszej znajomości. Dla ciebie przyjaźń nie jest tak ważna. Westchnęła ciężko. – Pamiętaj, że kiedyś może być za późno na rozmowę – dodała, wyciszając się. Słowa najemniczki nie przypominały ani groźby, ani próby zasiania ziarna niepewności. Brzmiały jak wypowiedziane przez osobę, której ostatnio nie było łatwo. Blondynka chciała się ruszyć, ale nie potrafiła. Zacisnęła tylko palce na krawędzi wanny, nie wiedząc już czego właściwie chce.
Ostatnio zmieniony przez Veilore dnia Czw Sie 22, 2019 5:50 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Czw Cze 20, 2019 3:49 pm | |
| Nie potrafiła ustać w miejscu. Ledwie zmusiła się do wysłuchiwania słów Veilore w milczeniu, lecz brak jakiejkolwiek reakcji był ponad siły Selene. Nim ułożyła ręce na brzegu wanny, krążyła po pomieszczeniu, nie oddalając się od Veilore. Kręciła głową i zaciskała wściekle pięści. Była przepełniona emocjami; te wylewały się z niej przy każdym ruchu. Kipiała nimi, lecz nie dawała im odpowiedniego ujścia. Wybuch, jaki miał niewątpliwie nastąpić, zwiastował poważne szkody. — Veilore... — zaczęła przez zaciśnięte zęby, wchodząc jej wreszcie w słowo. Smucił ją ten widok. Brak uczuć na twarzy najemniczki nie wróżył nic dobrego. Wycofała się, jakby przyglądając się ich kłótni krok z boku, choć Selene wolała, by przekrzykiwały się i wyzywały, a ta która dojdzie do słowa, mogłaby wygrać. Nie, jak na złość - Veilore zdawało się nie zależeć. Wbrew wszystkim słowom kobiety nie zamierzała ulegać, lecz nie mogła powstrzymać słów na swoja obronę: — Nie wyszło nam w przyjaźni. Zawiodły wszelakie wartości, które tak sobie cenisz. Zawiodło coś, co powinno działać bez zapewnień, podpisów i negocjacji. Dlatego oferuję ci umowę. Poczuła się urażona odmową Vel w odpowiedzi na, w jej mniemaniu, genialny pomysł. Po raz wtóry zdążyła utwierdzić się w przekonaniu, że zależy jej silniej. Ona oferowała rozwiązania, niestwarzające setki dodatkowych zawiłości. — Posłuchaj... Gdybym miała słowo... — Na moment pogubiła się w tym, co chciała powiedzieć. — Tyle mi wystarczy. Gdybym dostała rozkaz współpracy z tobą... Z przyjemnością bym go wypełniła. Wielokrotnie właśnie tak wyobrażała sobie pojednanie z Veilore. Jak sądziła, to jedyna możliwość, by spleść ich ścieżki ponownie razem. Cicho liczyła na to, że Inkwizycja odnowi stare kontakty, sięgając po pomoc najemniczki, a Selene będzie zmuszona być tą, która jej towarzyszy. O ile prościej byłoby usprawiedliwić chęć spędzania czasu razem na siłę wyższą, zmuszającą je do pracy u swojego boku, do rozmowy, może do wspólnego przelania krwi... Jak nic innego, pragnęła usprawiedliwić swoje uczucia rozkazem, nigdy nie musząc się do nich przyznawać. Powiedziała już wystarczająco. Inaczej nie potrafiła przekazać, jak bardzo jej zależy. — Dlatego... — zaczęła, po raz kolejny chcąc powrócić do zaproponowanego planu. Nigdy nie wypowiedziała jego kontynuacji, Veilore skutecznie jej to uniemożliwiła. W zaskoczeniu nie zdążyła zaprzeć się rękoma o wannę, a gdy było za późno i ostatnią deską ratunku było pochwycenie ciała kobiety, zrezygnowała, w efekcie czego lądując bez asekuracji w wodzie. Krzyknęła krótko, a chwilę później zaczęła się szarpać, w walce o ostatnie suche części ubrania. Boleśnie uderzyła łokciem w ściankę wanny, plując wodą i przeklinając. — Ty wariatko! — zawyła w odpowiedzi, nie mogąc się skupić na rozmowie - o wiele więcej myśli poświęciła temu, do czego właśnie doszło. Nim wyrzuciła z siebie wiązankę, jakiej nie powstydziłby się pijany szewc, zdążyła ugryźć się w język, wiedząc, że nie są same w domu. A do zemsty i niewątpliwego morderstwa na Veilore, wolała nie mieć świadków. Siłą wyjęła dłoń spod ucisku, a gdy tylko starła wodę z twarzy, by lepiej widzieć, podcięła jedną z rąk kobiety, spoczywającą na krawędzi wanny, szarpiąc się gwałtownie spod jej ciężaru. Odzyskawszy odrobinę równowagi, pociągnęła ją za blond włosy w swoim kierunku. — Zwariowałaś do reszty! W ten sposób chcesz się pogodzić?! Proszę bardzo, suko! — wrzasnęła na nią, przesuwając się w bok wanny i ciągnąc Veilore za włosy ku tafli wody. Podtapiała ją, wkrótce wzmacniając uścisk. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Mieszkanie Selene Pią Sie 23, 2019 12:19 am | |
| – Skoro z chęcią wypełniłabyś rozkaz wiążący się z przebywaniem ze mną, dlaczego nie możesz zrobić tego bez rozkazu? Dlaczego ciągle szukasz jakichś wymówek!? Reguł!? Obostrzeń!? Straciła cierpliwość; nieistotne czy przez ból głowy, czy z powodu Selene, z którą rozmowa uparcie trwała w martwym punkcie, czy może przyczyną była cała ta patowa sytuacja oraz mętlik w głowie. Veilore musiała wewnętrznie sama przed sobą przyznać się do tego, że po prostu... na moment straciła to cholerne opanowanie. A teraz czuła się zwyczajnie głupio, że niepotrzebnie się uniosła. Niepotrzebnie? Wtedy sądziła jeszcze, że może kąpielą wypłucze z inkwizytorki niektóre pomysły. Wyobrażała sobie, że zmusi ją do zajęcia miejsca gdzieś obok, do opamiętania. Ale przekonanie to upadło tak szybko, jak nagły był jej zryw. Wahanie – tylko to pozostało. Co dalej? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała, jaki ruch teraz wykonać. W dodatku znalazła się w dosyć głupich okolicznościach... Tymczasem niepewność blondynki znacznie ułatwiła Selene oswobodzenie się. Ostatnie chwile trwały ułamki sekund, więc zanim Veilore w ogóle pomyślała o jakichkolwiek przeprosinach za użycie siły i wciągnięcie dziewczyny do wody, wydarzenia nieoczekiwanie pomknęły nie w kierunku wycofania się, a w stronę walki o każdą najmniejszą porcję powietrza. Ledwie zdążyła się skrzywić w reakcji na silne pociągnięcie za włosy, a ów ból stał się zupełnie niczym wobec cieczy wdzierającej się przez gardło. Obrzydliwy smak wody z mydlinami z całą mocą zaatakował nozdrza i wnętrze ust najemniczki, która nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Więc nie dość, że nie mogła złapać powietrza, to woda, która wdarła się jej do buzi, sprawiła, że zaczęła się krztusić, co prowadziło do połykania kolejnych porcji wody. Szamotała się walcząc z uściskiem Selene. Proteza i zdrowa ręka (choć ta pierwsza o wiele głośniej) raz po raz uderzały o ścianki wanny, gdy próbowała się zaprzeć i podnieść głowę nad taflę. Zapewne też nie raz przy okazji oberwało się inkwizytorce. Przy każdej okazji, gdy falująca woda dawała trochę miejsca jej ustom, próbowała złapać oddech, ale tylko wypluwała tę, której próbowały pozbyć się płuca. Vei była już wręcz przekonana, że zaraz się udusi, kiedy w końcu chwyt zelżał i zdołała się podnieść. Przytrzymując się krawędzi i lekko zwierzając przez nią, zaczęła kaszleć i wypluwać przy tym wodę. Nie zwracała uwagi na to, ile zawartości wanny w tym krótkim czasie znalazło się poza jej granicami, zalewając chyba z pół pomieszczenia, o ile nie więcej. Nie była w stanie mówić, ale gdyby mogła, na pewno by powiedziała coś w stylu: „Jeśli ja zwariowałam, to ty nie mniej ode mnie!” Obecnie jednak zajmowało ją odzyskanie oddechu i jedyne, co do czego się zorientowała, to że ktoś od dłuższego czasu walił w drzwi, aż te mocno drżały pod każdym uderzeniem. Co prawda nie wyglądały, jakby miały zaraz zamiar wypaść z zawiasów, ale na pewno nie dobijała się do nich starsza pani. Veilore pomiędzy kaszlnięciami, usłyszała: – Straż miejska! Najwyraźniej hałas obijanej rękoma wanny zaniepokoił właścicielkę domostwa lub kogoś z sąsiadów na tyle, by wołać funkcjonariusza. – Halo! Proszę otworzyć! Wezwano mnie w sprawie zakłócenia spokoju! – Popatrz... co się z nami stało – mruknęła niewyraźnie, pomiędzy coraz rzadszymi kaszlnięciami, Veilore, jakby na razie nie przejmowała się obecnością kogoś za drzwiami. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w zalaną podłogę, przeciągając milczenie. – Mam przez ciebie cholerny mętlik w głowie – stwierdziła, starając się teraz uspokoić oddech i nie zwracać uwagi na smak mydła na języku. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Selene | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|