IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Drzewo Wisielców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Hawke
Włóczęga
Hawke

Liczba postów : 443
Join date : 23/12/2015

Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 EmptySro Sty 06, 2016 9:43 pm

First topic message reminder :

Drzewo Wisielców - Page 2 Dark_tree_by_twicemood

Drzewo najbardziej wysunięte od lasu. Wygląda na dość stare, sądząc po szerokim pniu, rozłożystej koronie z wieloma mocnymi gałęziami. Ów roślina ma dość smutną i przygnębiając historie. Wielu postanowiło skończyć na nim swój marny żywot. W większość osadników omijają to miejsce szerokim łukiem z powodu mrocznej, złowrogiej  i posępnej atmosfery jak tam panuje. Przy drzewie zawsze kręcą się kruki.

***

Jakoś trzeba zarabiać, prawda? W bardziej lub niej uczciwy czy przyjemny sposób. Jaka była praca ciemnowłosej? Na pewno nie usłana kwiatuszkami i innym badziewiem. Hawke była przyzwyczajona, że jej praca bywała szkodliwa dla innych, ale jakoś musiała zadbać o siebie, a kradzież czy robienie za najemnika nie było jeszcze najgorszym zajęciem. Oczywiście, czasem musiała uciekać, albo dostawała po pysku, ale nie takie rzeczy się już znosiło. Lepiej dostać trochę po pysku niż potem chodzić głodnym czy zmarzniętym. No niestety, ale z samego grania po karczmach człowiek nie zawsze wyżyje.
Był jeden typ, od którego dość często brała zlecenia. nie były one jakoś bardzo trudne. W końcu nastraszenie kogoś i od czasu do czasu ciche sprzątniecie kogoś nie jest strasznie trudne, co nie? Choć w sumie to drugie czasem bywało męczące. Wracając, zaproponował on jej kolejne zadanie, ale już od zaufanej osoby. Typek jak na złość nie chciał niczego wytłumaczyć o co chodzi i kogo, powiedział tylko, że jeśli chce to ma się spotkać z pewną osobistością pod wieczór pod Drzewem Wisielców. Ów zaufana osóbka chciała omówić z nią wszystko sama bez upierdliwych spojrzeń. Cała sprawa zdawała się dość podejrzana i nietypowa i pewnie przeciętny typ by sobie to darował, ale nie Hawke. Ją już nęciła cała ta tajemnica w okół tej sprawy. Cóż, Erin zawsze była zbyt ciekawską osóbką… Nie było trzeba czekać długo na jej zgodę.
Taki o to sposobem stała teraz o wieczornej porze pod drzewem z kapturem od płaszcza naciągniętym na głowę i czekała. Jej burzowe spojrzenie omiatało czujnie okolice, szukając sylwetki ów tajemniczego gościa, który coś od niej chciał. Cały czas zżerała ją ciekawość. Ciekawość, która mieszała się z nieprzyjemnymi ciarkami związanymi z tym niezbyt przyjemnym  miejscem spotkania.


Ostatnio zmieniony przez Hawke dnia Sro Sty 06, 2016 10:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t221-i-m-not-calling-you-a-thief-just-don-t-steal-from-me

AutorWiadomość
Brendan Flamel
Mistrz Żniwiarzy
Brendan Flamel

Liczba postów : 216
Join date : 17/03/2017

Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 EmptyNie Cze 20, 2021 12:02 pm

Drzewo wisielców... Chyba każdy przyzna, że jest to bardzo specyficzne miejsce przepełnione silnymi emocjami, śmiercią, smutkiem i ludzkimi tragediami. Czyż to nie idealne miejsce na nocną przechadzkę Mistrza Żniwiarzy? Tak, wiem, głupie pytanie. No pewnie, że tak! Dlatego blondwłosy zabójca wiedźmy powędrował tam o zmierzchu. Zapytacie czemu? Polować na wiedźmy? Szukać koszmarów, które mogłyby się tam zalęgnąć? Otóż nie. Powód wycieczki był znacznie bardziej prozaiczny. Flamel od czasu do czasu lubi odwiedzać to miejsce ze względu na jednego ze swoich dawnych przyjaciół, który właśnie na tym drzewie zakończył swój żywot. Dlatego to z tym miejscem Brendan bardziej wiązał ostatnie wspomnienie o nim. Cmentarz to jedynie przechowalnia dla jego rozkładających się zwłok, a ostatnie tchnienie i podróż jego duszy zaczęła się właśnie na jednym z konarów owej rośliny.
-Witaj przyjacielu. - Powiedział spokojnie patrząc w listowie.
- Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, prawda? - Inkwizytor przemawiał w sposób jakby czekał na jakąkolwiek odpowiedź, jakby miał cichą nadzieję ukrytą głęboko w sobie, że pokaźne drzewo wyda choćby najdrobniejszy dźwięk przypominający głos zmarłego. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego z samego środka korony drzewa w kierunku blondyna poszybowała kula ognia. Flamel nie dał się jedna zaskoczyć i w odpowiednim momencie uskoczył w bok i dobył swojej kuszy. Kto by się spodziewał, że taką chwilę przerwie tak zuchwały atak. Może to jednak błąd szlajać się po pastwiskach w mundurze inkwizycji? Tak czy siak nie czas teraz na takie dywagacje ponieważ dwa kolejne fireballe poszybowały w kierunku mężczyzny. Co prawda unik nie sprawił mu wielkich problemów, ale nie ułatwiał zlokalizowania swojego przeciwnika. Pozostało wystrzelić na oślep. 3 bełty ze wściekłym świstem zniknęły pośród konarów. Żadnego efektu kolejne kule ognia zaczęły przecinać powietrze. Brendan odpowiedział na ogień ogniem robiąc uniki w biegu. Pech chciał, że jeden z pocisków z kuszy trafił w magię ognia tuż przy pruchniejącym powoli drzewie. Konary zajęły się płomieniami. Powoli trawiąc roślinę. W pewnym momencie oczom kusznika ukazało się blade lico wykrzywione w grymasie wściekłości. To była ona, czarownica, która przypuściła atak.
-Mam cie suko. - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy Flamel. Kolejne kule jak również i bełty zaczęły przepełniać powietrze. Nagle płonące drzewo rozgorzało jeszcze bardziej, a płomienie zacząły obracać się tworząc coś na wzór płonącego tornado. Chyba czas najwyższy, żeby pomyśleć o jakiejś kryjówce. Tak właśnie pomyślał człowiek. W momencie gdy tornado zaczęło się rozszerzać schował się za pokaźnym głazem. Co prawda uratowało mu to życie, ale żar i płomienie nie potraktowały go ulgowo, Flamel doznał poparzeń, co prawda nie zagrażających życiu, ale wiadomo ból powoduje dyskomfort.
Po "wybuchu" tornada sytuacja nagle ucichła. Brendna wychylił się zza kamienia i zobaczył swoją ofiarę klęczącą pod zgliszczami drzewa. Jej ciało było przeszyte 3 bełtami, a mimo to wiedźma jeszcze dychała. Raz kozie śmierć Żniwiarz ruszył w jej kierunku dobywając miecza. Czarownica nie kiwnęła z początku nawet palcem obserwując nacierającego mężczyznę. Flamel w ostatnim momencie wykonał piruet w biegu i oddzielił głowę kobiety od reszty tułowia. Niestety wiedźma również była przebiegła i w tym samym momencie cisnęła w Mistrza jego własnym bełtem, który wbił się w jego ciało nieco ponieżej mostka po prawej stronie.
- Ku.. Ekhe.. Kurwa mać - Powiedział kaszląc krwią i padł na ziemię.
Powrót do góry Go down
http://hentaisland.forumpolish.com/t634-belladona#9360
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 EmptyPon Lip 12, 2021 3:15 pm

Nie zawsze okoliczności rysowały się tak, że jeśli wyjeżdżała z rezydencji to z wizytą u innej osobistości z wyższych sfer. Tym razem koła jej powozu potoczyły się poza mury miasta, wśród okoliczne pastwiska i chaty, a właściwie to do jednej z nich. Wezwano ją, zrobiła swoje – jak zawsze. Jeśli chodziło o obowiązki, o pracę, nie odpuszczała. Istniała szansa, że kiedyś ten perfekcjonizm doprowadzi do jej zguby. Ale jak na razie nie było ku temu większych przesłanek.
W drodze powrotnej, w znaczne odległości znów mijała to posępne miejsce. Przez szybę w powozie widziała to złowrogie drzewo o rozłożystej koronie, która pomogła wielu odebrać sobie życie. Choć gałęzie zdążyły się już nieco zazielenić wraz z nadejściem wiosny, niezmiennie co roku zdawało się znacznie biedniejsze pod tym względem od innych, które znajdowały się w zasięgu wzroku. Kruki i wrony, które jak gdyby wiedziały, że prędzej czy później trafi się jakiś kąsek, jakieś oko do wydłubania, miały to miejsce w wiecznym władaniu. Deneve ze swojej pozycji nie słyszała krakania, ale był to dźwięk, który zawsze rozbrzmiewał wokół drzewa.
Ludzie mieli to miejsce za mroczne, przeklęte, od którego należy odwracać wzrok i omijać szerokim łukiem. Tak na wszelki wypadek. Deneve do przesądnych nie należała. Poza tym doskonale wiedziała, że między innymi stąd ojciec załatwiał ciała, na których ona później się uczyła, gdy była młodsza.
O ile zazwyczaj to miejsce było spokojne, jakby ponuro odcięte od reszty świata, o tyle dzisiaj przez szybę dostrzegła jakiś nagły rozbłysk. Przez krótką chwilę lekarka myślała, że coś jej się przewidziało, więc zamrugała kilkukrotnie oczyma. Jej obserwacje zaraz potwierdził stangret. Powóz jechał jednak dalej swoją trasą, ale że okolice drzewa wisielców nadal były w zasięgu wzroku, Deneve dokonywała obserwacji przez swoje okienko. Rozgrywała się tam jakaś zacięta walka z udziałem magii. Nie zamierzała się wtrącać. Na pewno nie był to odpowiedni moment na zbaczanie z obranej z powrotem do miasta ścieżki.
W pewnym momencie albinoska zerwała się i otworzyła drzwiczki powozu, żeby krzyknąć do powożącego, żeby skierował konie za pagórek. Wokół tamtego miejsca zaczął szaleć wirujący ogień, a któż mógł wiedzieć jak daleko sięgnie. Lepiej nie ryzykować, nawet jeśli było się dosyć daleko.
Konie zatrzymały się za potencjalną barierą, nerwowo poruszały łbami. Ale wkrótce wszystko znów, niepokojąco ucichło. Lekarka wysiadła z powozu.
– Panno Noita...?
– Zobaczę, czy można wyjechać, zanim wyjedziemy... – powiedziała, szybkim krokiem z laską w ręce wspinając się na niezbyt wysokie wzniesienie, żeby zerknąć na niedawne pole walki.
Płomienie na szczęście tutaj nie dotarły. Spalenizna rozciągała się tak na oko z 50, może 70 metrów wokół nieszczęsnego drzewa, które właśnie kończyło swoje życie w płomieniach tak samo jak szybciej spalone trawy i rośliny.
Kobieta wróciła do powozu.
– Podjedziemy tam. Może z kogoś coś zostało, a jeśli nie, to i tak to trzeba będzie zgłosić – zarządziła.
Stangret skierował powóz w stronę pobojowiska. Smród spalenizny zaczął wdzierać się również do środka. Dym nieprzyjemnie gryzł w nosie i gardle. Lekarka wychodząc, przytknęła materiałową chustkę do twarzy. Podeszła pod samo drzewo. Dwa trupy...
„...Chociaż nie. Ten jeszcze dycha” – pomyślała, przyglądając się młodemu mężczyźnie. Inkwizytorowi właściwie. W przypadku kobiety... nie było co ratować.
Albinoska przykucnęła więc przy tym pierwszym. Poparzenia. Uszkodzenie płuc. W klatkę piersiową tkwił wbity bełt. Nie zamierzała w tym miejscu dokonywać skomplikowanych zabiegów czy użycia swoich umiejętności na oczach innych. Poszła po swoją walizkę, wstępnie opatrzyła ranę, a mocą spowolniła tylko krwawienie i obróciła inkwizytora na bok, żeby krew nie przeszkadzała mu oddychać, tylko swobodnie wypłynęła z ust. Wtedy jednak zobaczyła coś szklanego. Płaszcz odsłonił pusty flakonik. Kobieta ujęła go w palce. Powąchała. Zmrużyła lekko brwi. Co to mogło być?
Tuż przy dłoni bezgłowej czarownicy dostrzegła korek. Więc to należało najprawdopodobniej do niej.
– Podjedź bliżej, weźmiemy go – zawołała stangreta.
A w tym samym momencie zaczęło się dziać coś niedobrego. Mężczyzna jakby na chwilę się ocknął, mamrotał coś ledwo. Coś jakby, „pali”? Po czym znów stracił przytomność. Tracił oddech, zdecydowanie za szybko.
Trucizna...?
Albinoska nie widziała co dokładnie tu zaszło, ale podejrzenia mówiły jej, że wbity bełt musiał zostać nasączony czymś z butelki. Czymś, co wiedźma nosiła, żeby albo otruć kogoś, albo siebie w razie czego, żeby nie trafić do Inkwizycji żywa. Niedobrze, bo płuca na to źle reagowały... Ale kobieta była pewna, że uda jej się utrzymać rannego przy życiu do czasu dojechania do rezydencji. Ale co potem?
Przygryzła lekko wargę. Może to czas żeby nieco poeksperymentować.
– Weźmiemy też to drugie ciało. Szybko – powiedziała, po czym pomogła swojemu pracownikowi zapakować prawie trupa i trupa do powozu, po czym konie ruszyły w dalszą drogę, tym razem w o wiele szybszym tempie.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Brendan Flamel
Mistrz Żniwiarzy
Brendan Flamel

Liczba postów : 216
Join date : 17/03/2017

Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 EmptySro Lip 21, 2021 7:21 pm

Ból... Przeraźliwy ból... uczucie wręcz niemożliwe do opisania, przeszywające każdy skrawek ciała, otępiający zmysły. Nagle ostre światło, rozmazany obraz, który powoli nabierał kształtów.
- Co jest kurwa... Gdzie... Gdzie ja jestem - Zaczął dukać blondyn próbując przypomnieć sobie co tak właściwie się z nim stało. Pamiętał walkę i drzewo Wisielców. Tornado ognia, zabicie wiedźmy i dalej czarna plama... Wzrok powoli wracał do porządku, a ból powoli ustępował. Brendan spróbował się podnieść, ale okazało się, że został przywiązany pasami do łóżka. Przez kogo? W jakim celu? Cóż, Mistrz akurat na te pytania jeszcze nie znał odpowiedzi.
- Jest tu ktoś? Czego chcecie? - Zaczął wołać w przestrzeń próbując się uwolnić, lecz więzy trzymały porządnie. "Kurwa co tu się dzieje?" Przelatywały mu myśli przez głowę. "Chcą mnie zabić? A może wyciągnąć jakieś informacje na torturach? Nic im kurwa nie powiem" lub inne "A może chcą mnie przerobić na dawcę organów?". Tak czy siak nie ważne co siedziało w głowie Flamela, ważne było to co ma się nie długo wydarzyć.

Kilka chwil szamotaniny i ból powrócił z podobną siłą. Mistrz Zakonny walczył sam ze sobą, jednak po chwili znowu przed jego oczami pojawiła się ciemność. W maraźmie zaczął przypominać sobie pewne urywki, jakąś kobietę, mężczyznę wyglądającego trochę jak woźnica, karetę i ten przeraźliwy ból, tak jakby ktoś wyrywał żywce z niego wnętrzności. Czy jednak to sa prawdziwe wspomnienia czy jedynie wytwory wyobraźni, która usilnie próbuje załatać dziury w pamięci?
Powrót do góry Go down
http://hentaisland.forumpolish.com/t634-belladona#9360
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 EmptySob Paź 09, 2021 3:02 am

Przez całą drogę traktowała zdarzenie, którego została świadkiem, jako dar od losu i jednocześnie przekleństwo, z czego drugie odczucie rosło w siłę, im mniejsza odległość dzieliła powóz od miasta, a w samym już Wishtown siedzenia wydawały się usłane igłami. Wszyscy przechodnie byli tak cudownie nieświadomi, że we wnętrzu bryczki znajdują się dwa ciała, z czego jedno świeżej wiedźmiej nieboszczki, a drugie prawie martwego inkwizytora. Gdyby ktoś postanowił zatrzymać powóz, gdyby tylko kto zajrzał do środka! Obiecujący przypadek mógłby okazać się najgorszym wyborem w życiu. Jak miałaby wyjaśnić przewożenie takiego rodzaju nabytku? Chowanie zmarłych nie należało do jej obowiązków. Albo jak to możliwe, że ranny jeszcze żył?
Wóz podskakiwał na kocich łbach ulic Wishtown. Ciało mężczyzny leżało na siedzeniach po jednej stronie, zaś czarownicy spoczywało po drugiej, a Deneve czuwała pośrodku, co jakiś czas zerkając przez okienko, żeby skontrolować, gdzie są. I o ile na drodze nie pojawiły się, żadne komplikacje, to albinoska wiedziała, że przed nią jeszcze jeden problem, bowiem musiała przetransportować ciała w sposób dyskretny z powozu przez ogrody i rezydencję i do laboratorium. Jeszcze z inkwizytorem mogła go przenieść przez klinikę jako zwykłego rannego. Ostrożnie zdjęła mu płaszcz świadczący o członkostwie w organizacji i ukryła pod siedzeniami. Gorzej rzecz miała się z już nieżywą wiedźmą…

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Sponsored content




Drzewo Wisielców - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Drzewo Wisielców   Drzewo Wisielców - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Drzewo Wisielców
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Drzewo życzeń
» Drzewo na polnej drodze

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Obrzeża Miasta :: Pastwiska-
Skocz do: