|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Nie Lut 21, 2016 3:50 pm | |
| Shilvia parsknęła cicho śmiechem, tak by żadna z pomocnic jej nie usłyszała. Bardzo pasowało jej towarzystwo nowej znajomej. Była taka towarzyska i przebojowa, no jak tu kogoś takiego nie lubić? Była zupełnie inna niż wszyscy dorośli których dotychczas spotkała. Czuła, że to może być początek wspaniałej znajomości. No, ale trzeba było sobie poradzić z ludźmi z zewnątrz. Ona była przyzwyczajona do pogardliwych spojrzeń i nieprzyjemnych komentarzy przechodniów, lecz było widać, że jej towarzyszce to nie za bardzo odpowiadało. I czemu tu się dziwić? Była ona bardzo atrakcyjną kobietą, zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru. Rozsiadła się wygodnie na krześle, machając przy tym trochę nogami. Zastanawiając się czy i jak jej odpowiedzieć na pytanie. Jak już się pewnie wszyscy domyślili nie lubiła za bardzo o sobie gadać i raczej kiepsko jej wychodziło kłamanie w żywe oczy. -Ja za to wręcz przeciwnie.- Powiedziała w końcu. -Widziałam Cię w nocy na mieście całkiem niedawno. Szłaś z jakąś nieźle podpitą paniusią pod pachą. Jeśli mnie jednak nigdy nie widziałaś to bardzo mi schlebiasz, bo to znaczy, że robię całkiem niezłą robotę z nierzucaniem się w oczy, a z moim wyglądem to nie jest wcale takie łatwe.- Zaśmiała się. Żeby to tylko była prawda. W ostatnim czasie wydawało jej się, że ludzie w płaszczach jej się bacznie przyglądają. -Masz jednak rację, że jestem tutaj raczej od niedawna, lecz moje to strasznie nudna historia i wątpię, żeby Cie ona zaciekawiła...- Odparła i wbiła wzrok w sufit. Nie czekała jednak na odpowiedź.-Jeśli jakimś cudem tak to powiedzmy, że po prostu nie nadaje się do życia z innymi. Rodziców nie znałam, a z sierocińca zwiałam jak najszybciej mogłam. Niewiele różni się on od ulicy i tak ciągnie się już od jakiś 2 lat, ale dobrze mi z tym.- Jedynie w niewielkim procencie to co mówiła było prawdą. Nie miała zwyczaju zwierzać się z nieprzyjemnych szczegółów swojego życia.-Męczą mnie po prostu nazbyt bliskie stosunki z innymi. Bo prawda jest taka, że nikt nigdy nie dajcie Ci niczego za darmo, nawet najszlachetniejszy na świecie człowiek będzie oczekiwał czegoś w zamian, a ja nie chce czegoś takiego.- Właściwie sama nie wiedziała czego chce.-Męczą mnie takie rzeczy i Ciebie chyba też? Prawda? Spojrzała As w oczy i się otrząsnęła.-Uff, ale ja dużo paplam... A ty skąd jesteś As? Chyba mogę Ci tak mówić, co nie? Bo twoje imię wydaje się być bardzo egzotyczne. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Nie Lut 21, 2016 9:09 pm | |
| Musiała jakoś odreagować po paśmie stresujących zdarzeń, jakie miały miejsce parę dni temu. Dostała wolne wcześniej, właściwie jak na złość – nie miała już ani jednego zajęcia, które pozwalałoby na ucieczkę od problemów i krążących nad nią myśli. Istne zrządzenie losu. Wiedźmy były wyjątkowo rozważne, nie zdradzały swoich tajemnic na prawo i lewo, a Koszmary zapewne zapadły w sen zimowy, o ile to tylko możliwe pośród tych krwiożerczych, mrocznych bestii. W każdym razie… Selene została bez roboty, zupełnie na lodzie, jeśli tylko tak można nazwać czas wolny, jaki mogła w końcu przeznaczyć na relaks. Dała szansę karczmie, po raz kolejny. Początkowo miała nadzieję odnaleźć w tłumie jakąś znajomą twarz, nie szczędzić pieniędzy na alkohol, upić się, wszcząć bójkę, tańczyć; zrobić cokolwiek, byleby zajmowało jej to dłonie i myśli. Weszła do karczmy prawie niezauważona – prawie, bo byli ludzie, którzy ją kojarzyli z Inkwizycji lub pamiętali jak jeszcze niedawno urządziła niemały chaos w sali obok. Pozbyła się swojego szarego płaszcza, który na co dzień nosiła z dumą, a mimo to karczmarz ściągnął brwi na widok Selene. „Oho, będą kłopoty” – zdawała się mówić jego mina, jednak zdobył się na skromne przywitanie, ograniczające się do kiwnięcia głową. Zignorowała mężczyznę, rozglądając się po głównym pomieszczeniu, za czymkolwiek, co przyniesie jej rozrywkę, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Ani jednej znajomej twarzy, mało tego – na jej widok nieraz spuszczano wzrok, odwracano głowy. Aż za jasne było to, że Selene szukała zaczepki. I jak na złość, nikt nie był na siłach, aby przyjąć wyzwanie, jawnie ciskające z jej oczu. Potrąciła jednego z mężczyzn, aż ten rozlał znaczną część zamówionego piwa. Ona nie przeprosiła, a on nie powiedział nic, co właściwie zezłościło ją jeszcze bardziej. Warcząc zajęła wolny stolik, przyjmując od wiadomości, że zostało jej czekanie. Wkrótce przecież muszą się upić i co niektórzy nabiorą nieco więcej odwagi, czyż nie? Taki był jej plan, niestety Sel nie należała do osób specjalnie cierpliwych. Zaoferowała szansę temu miejscu, szykując się do zorganizowania tu małej zabawy, która ucieszy zapewne tylko ją. Nie obdarzyła wzrokiem kobiety, która podeszła niepewnie, aby przyjąć od Inkwizytorki zamówienie. Skupiła się na dwójce przy stoliku obok; zielonkawej dziewczynce i kobiecie wyjętej wprost z cyrku. Prychnęła głośno na ich widok. Oczywiście nie mogła posądzać wszystkich o uprawianie magii, ale tym brakowało tylko czarnego kota, miotły i garnka z dziwnym wywarem. Mierzyła ich niespokojnie wzrokiem, zastanawiając się jak wkręcić się w to wcale zacne towarzystwo. Zamówiła piwo, machając dłonią na kelnerkę, aby w końcu poszła i dała jej lepsze pole widzenia.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Lut 22, 2016 6:19 pm | |
| Pokiwała głową, słysząc, że o ile Shilvia potrafiła pozostać anonimowa i niezauważalna, to Astaroth miewała w tej kwestii problemy. A przynajmniej wtedy, kiedy wlokła ze sobą spitą w trzy dupy laskę środkiem miasta. Ktoś inny mógłby się zarumienić czy zmieszać, słysząc coś takiego z ust kogoś innego, ale cyrkówka tylko uśmiechnęła się wyjątkowo zbereźnie i aż się oblizała. Hej, w końcu dopóki się nie spiła, nie było aż tak źle! - Mi wcale nie łatwiej wtopić się w otoczenie. Ale w cyrku jakoś się o to nie martwię, tam wszyscy są postrzeleni - powiedziała, wzruszywszy ramionami. Oj, ale o ile wśród swoich nie musiała się martwić o to, że odstaje wyglądem i zachowaniem, tak na mieście była cholernie rozpoznawalną personą. No i zawsze zostawała pierwszą podejrzaną o cokolwiek złego, o czym miała się później przekonać. Znowu kiwnęła głową, gdy młodsza wiedźma skończyła swój wywód. To smutne, ale w tych czasach wielu ludzi tak kończyło. Od dzieciństwa samotni, wychowywani po rynsztokach, gdzie uczyli się nie do końca uczciwych rzemiosł lub szli pracować do fabryk za kromkę chleba. - Ja tam lubię obecność innych. I nie zgadzam się. Myślę, że są ludzie dobrzy, którzy dają coś za nic, wystarczy dobrze poszukać - powiedziała, drapiąc się po głowie. Według niej, tylko prawdziwi skurwiele dawali coś niby za darmo, aby później żądać zapłaty z nawiązką. - Bo to nie jest imię. A jestem ze Szkocji, a dokładniej z okolic... I wtedy otworzyły się drzwi, a Astaroth mająca na nie idealny widok, przeniosła swoje srebrzyste spojrzenie na postać, która znalazła się przy wejściu do karczmy, aby zaraz znowu spojrzeć na swoją rozmówczynie, niby to niezainteresowana wysoką kobietą, którą dopiero zauważyła. W rzeczywistości po prostu uznała, że tak będzie lepiej. Lepiej nie gapić się bezczelnie na Inkwizytorkę, żeby jej nie wkurzyć jeszcze bardziej. Zwłaszcza, gdy jest się czarownicą. W związku z tym zwróciła się ponownie w stronę Shilvii. - Okolice Aberdeen. Z małej rybackiej wioski, rozumiesz. Nic specjalnego - dokończyła wcześniejszą myśl, a wtedy kelnerka przyszła z dwoma talerzami ciepłego śniadania i zaraz wróciła jeszcze z dwoma kuflami piwa. Gdy Astaroth odprowadzała ją pożerająco-gwałcącym spojrzeniem, natknęła się na wzrok Inkwizytorki, która tak bacznie się im przyglądała. Każda inna wiedźma w tym momencie albo próbowałaby się jakoś wtopić w otoczenie i udawać człowieka, albo zwiewałaby gdzie pieprz rośnie. Ale nie Astaroth. Nie. Ona wybrała prawdopodobnie najgłupszą i najbardziej nietypową opcję- uśmiechnęła się zaczepnie do kobiety i skinęła w jej stronę trzymanym kuflem piwa. - Cześć, piękna. Chcesz się dołączyć? - mruknęła na tyle głośno, aby kasztanowłosa piękność mogła ją usłyszeć. Ciężko powiedzieć, co chciała przez to ugrać. Być może tylko się droczyła, może próbowała takiej zagrywki, aby wdeptać wszystkie podejrzenia Inkwizytorki w ziemię, a może po prostu obrała sobie ją na kolejny cel. Co z tego, że nie trawiła Inkwizycji za to, co zrobili jej bliskim. Za to, jak musiała oglądać istną rzeź swojego taboru i sama ledwie uszła z życiem. Astaroth może i była dziecinna i nierozsądna, ale nie była też kompletnie głupia. Przeczuwała, że morderczyni wiedźm nie zacznie robić pogromu w gospodzie, kiedy przegrywała pod względem liczebności i nie miała absolutnie żadnych dowodów na to, że tam na pewno siedziały dwie czarownice. Póki co, można było ją nieco pociągać za nos. |
| | | Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Sro Lut 24, 2016 8:35 pm | |
| Kiwała głową, kiedy tamta mówiła, ale miała dziwne wrażenie, że As nie rozumiała o co jej chodzi, bo gdyby tak było to zapewne by się z nią zgodziła. Zdawała sobie jednak sprawę, że ile osób na świecie tyle jest punktów widzenia. Co mogłoby wielu zdziwić dziewczyna miała duże skłonności do właśnie takich przemyśleń, a słowa czarownicy dały jej powód, by wręcz odlecieć w swojej mózgownicy. Kiedy przez większość dnia leży się na ulicy, lub łazi bez celu to ma się sporo czasu a takie rzeczy, gdzieś pomiędzy byciem głodnym i zmarzniętym, a żebraniem o jakieś drobne. Wracając jednak do słów As... Shilvia nie wzięła sobie tego do serca, ale nie przestała o tym myśleć przez całą ich konwersację. Nie znaczy to, że nie uważała a to co jej współrozmówczyni mówiła. Ciekawiło ja bardzo z kim miała do czynienia i może było to trochę hipokrytyczne z jej strony, ale miała ochotę ją wypytać o każdy szczegół z jej przeszłości. O ile nie lubiła mówić o sobie, o tyle uwielbiała słuchać o innych. Pokręciła się trochę na krześle. Na szczęście nie musiała czekać długo na posiłek, bo ta dziwna pracownica go właśnie przyniosła. Shilvii, aż ślina wyciekała z ust na sam widok. Jedzenie wyglądało przepysznie, ale nawet gdyby przynieśli jej starą podeszwę to ucieszyłaby się tak samo. Co poradzić, była po prostu bardzo głodna. Już miała się brać za jedzenie, kiedy zauważyła, że kogoś Astaroth znowu zaczepia. Podniosła wzrok i zatrzymała go na kobiecie, która usiadła niedaleko. Zatrzymała się. Znała ją skądś. Obróciła się dookoła i zauważyła, że pozostali klienci uciekali od niej wzrokiem. Kiedy spojrzała na wieszak przeszedł ją lodowaty dreszcz. Potwierdziły się jej najgorsze obawy. Ta babka była jednak inkwizytorem, i to do tego katem. Szybko wbiła wzrok w talerz i zacisnęła mocno ręce. Miała jeszcze czubki prętów na dłoniach z cyrku i do tego As poczęła drażnić tą babę. Kopnęła ją dyskretnie, ale ta nie dawała odzewu! I co tu robić? Pochwyciła kufel piwa, która również przyniosła tamta pomocnica. Jęła sączyć to piwo starając się zachować zimną krew. Panika teraz była wyrokiem śmierci. Nasłuchała się plotek o rudowłosej inkwizytorce i to czego się nasłuchała nie było na korzyść czarownicy. Nie poprawiało jej sytuacji to, że była na ich czarnej liście i jeden moment nieuwagi ze strony dziewczyny mógł się skończyć tragicznie. Nie wiedziała czy nawet jeść sztućcami, by ich przypadkiem nie nadgryźć. Te wywody zostały jednak przerwane, ponieważ ta niedorajda zachłysnęła się piwem. Odkaszlnęła głośno. -Cholera!-Wrzasnęła kiedy się już uspokoiła. Miała tylko nadzieję, że As wie co robi. A zresztą... To nie ona siedziała bliżej, więc miała większą szansę na ucieczkę. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Sro Lut 24, 2016 10:24 pm | |
| Nie spodziewała się, że ze wszystkich zgromadzonych tu osób, akurat siedząca naprzeciw dama przyjmie jej wyzwanie. Zdziwienie nie odbiło się na twarzy Selene, wręcz przeciwnie – zareagowała, jakby od początku się tego spodziewała; na jej ustach zawitał brutalnie niesymetryczny uśmiech, a w oczach zagościły złośliwe ogniki. Niechęć i dziwna agresja niemal z niej emanowały, a mimo to z żywą chęcią przyjęła propozycję, pewna, że ktoś wyjdzie stąd z urazem fizycznym lub psychicznym, czy też w najgorszym przypadku - nie wyjdzie wcale. - Samotność aż tak bardzo odbija się na mojej twarzy, że postanowiłaś zaoferować mi towarzystwo, pani? – Kiwnęła grzecznie głową, możliwie uprzejmie dobierając słowa, choć ton jej głosu mówił prędzej „Urządzę ci z życia piekło, a dodatkowo będę żądała za to od ciebie wdzięczności”. Wyprostowała się, chwytając w dłoń swoje krzesło, które zaraz z hukiem postawiła przy ich stoliku, zapewne wywołując u drobnej, czarnowłosej postaci stan iście przedzawałowy. – Nie zwykłam odmawiać, a już na pewno nie tak czarującemu towarzystwu – Dodała w lekkim zamyśleniu, co może nie byłoby kpiną, gdyby tylko nie obecność zielonkawej istoty, przy której raczej nie przebywa się najchętniej. Chciała się zabawić, w szeroko rozumianym zakresie zabawy, niezależnie czy obijając komuś mordę lub tańcząc, a może znęcając się nad kimś psychicznie albo zastępując to rozmową pełną złośliwości i niejasnych sugestii. Nie, oczywiście, że nie miała dowodów, że te dwie parają się magią. Ale czasami podejrzenia jej wystarczyły, aby porzucić wszelakie maniery, jakie obowiązywały w cywilizowanym społeczeństwie. Gdy jednak dostanie swoje potwierdzenie wprost do rąk; nie powstrzyma jej nic, nawet gdyby miała naprzeciw cały legion wiedźm. Nie obawiała się już śmierci, o ile tylko mogłaby pociągnąć za sobą możliwie wiele wiedźmich istnień… och, byleby skrzywdzić, udusić, zadrapać albo chociażby zagryźć! Rozbawiła ją reakcja czarnowłosego stworzenia, wcale niepodejrzana, wcale! Przywykła do dziwnego zachowania wobec niej, fucha Inkwizytora nieczęsto budziła zaufanie, nawet u prostych ludzi. A ona to wszystko miała za nic. Klepnęła dziewczynę mocno po plecach, wierząc, że albo jej to pomoże, albo z jej zasługą wypluje swoje płuca. - Już, już… - Szepnęła do ucha czarnowłosej podczas chwilowego zbliżenia, owiewając ją swoim oddechem. Nawet nie zdziwiłaby się, gdyby ta towarzyszka dała drapaka, nie wytrzymując napięcia. Może nawet skrycie na to liczyła? Była przecież jak wygłodniały wilk; widok uciekającego królika sprowokowałby ją do granic możliwości, nie dając chwili na zastanowienie się nad tym, czy postępuje właściwie. - Na imię mi Selene – Przedstawiła się, gdyż tak nakazywał obyczaj. Wzrokiem błądziła od jednej do drugiej, wyłapując każde, najmniejsze poruszenie. Przerwała jej dopiero kelnerka niosąca jej zamówienie, niechętnym wzrokiem obdarzając starszą z dziewczyn, co oczywiście nie umknęło uwadze Inkwizytorki. Gdy tamta odeszła szybkim krokiem, Sel zapytała: - Stara znajoma? Zdajesz skupiać na sobie spojrzenia, pani. To musi być dla ciebie męczące, czyż nie? – Zwróciła się do kobiety o dwukolorowych włosach, znaczącym spojrzeniem rzucając w stronę jej niecodziennego wyglądu. Co tu dużo było mówić… nienawidziła odmienności. Tylko tyle jej wystarczyło, aby wydać ocenę o człowieku, a taką niełatwo było odmienić. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Czw Lut 25, 2016 6:48 pm | |
| Z kolei Astaroth nie lubiła mówić o sobie. To, co było kiedyś i zraniło jej popieprzone serducho, chciała zostawić jak najdalej za sobą. Kto chciałby szczycić się życiem, które od samego początku było skazane na ciągłe potknięcia i niepowodzenia? Nie było co się roztkliwiać nad tym wszystkim, trzeba było żyć chwilą. Tym lepiej, że znalazła sobie nowy cel, ku wyraźnemu niezadowoleniu Shilvii. Czyżby ktoś nie lubił tego dreszczyku emocji? Haha. Właściwie, tylko Astaroth miała na tyle nie po kolei, żeby bawić się z ogniem, a w tym przypadku niemalże tańczyć z samym diabłem. I póki co bardzo podobała jej się ta gra, bo wyglądało na to, że znalazła sobie całkiem dobrego przeciwnika. - Nie zwykłam ignorować czarujących, samotnych kobiet, które mi się przyglądają - odpowiedziała, pod ładnymi słowami kryjąc prosty przekaz: "gapisz się, więc się nie dziw". Wyłapała ten nieprzyjemny dla ucha ton, toteż i jej głos mógł pozostawiać wiele do życzenia, chociaż nie brzmiał na nieuprzejmy lub ostry, a bardziej na po prostu zaczepny. Ona też chciała się pobawić. Nie było opcji, żeby miała łatwo ulec, odpuścić i uciec, bo Inkwizytorka. Inkwizytor też człowiek. Kobieta jak kobieta. Morderczyni czarownic, bezduszny kat, a w tym przypadku jeszcze szukająca zaczepki i budząca lęk, ale nadal kobieta. Zabawnym byłoby, gdyby Astaroth udało się jej podejść i zaciągnąć do łóżka, ale póki co zadowalała ją zwykła konwersacja z rudowłosą, niebezpieczną pięknością. To chyba bardzo stresowało Shilvię, ale starsza wiedźma tylko zaśmiała się, widząc, jak ta się krztusi. Zresztą, ich nowa towarzyszka już postanowiła chyba zająć się tym małym problemem, chociaż zadane przez nią klepnięcie wydawało się znacznie silniejsze, niż to ustawa przewiduje. - Wolniej. Ja wiem, że masz przed sobą dwie olśniewające kobiety, ale wstrzymaj konie - mruknęła zaraz, zabierając się za swoją porcję jedzenia. Powoli zaczynała się martwić o młodą wiedźmę, nie wiedząc, czy ta zniesie taki pojedynek na słowa z Inkwizytorką, bo póki co wychodziło na to, że cienko jej to szło. To oznaczało, że Astaroth będzie miała ograniczone pole do popisu, żeby młoda nie dostała zawału, że zaraz coś im się stanie. Słabo. - Hayden - przedstawiła się drugim imieniem, którego brzmienie nawet dla niej zabrzmiało jakoś obco. Dawno go nie wypowiadała, ale teraz był to świetny pomysł. Zdecydowanie lepszy, niż gdyby miała jej wyjawić cokolwiek innego, po czym łatwiej ją odnaleźć i złapać, chociaż nie sądziła, że Inkwizytorka miałaby z tym problem, gdyby bardzo chciała. - Miło poznać, ma'am - dodała zaraz, pozwalając sobie na tak zuchwały gest jak ujęcie dłoni rudowłosej i ucałowanie jej wierzchu, przy czym uśmiechnęła się wyjątkowo szelmowsko, a następnie wróciła do spożywania posiłku. Coraz bardziej bawił ją ten teatrzyk i coraz bardziej zastanawiało ją, co z tego wyniknie. Kiedy nagnie granice tolerancji, przez co będzie musiała zwiewać gdzie pieprz rośnie? A może stanie się coś kompletnie innego? Igrała z ogniem, nic nowego. Tylko tym razem mogło bardziej zaboleć. Z tą różnicą, że nie tylko ją. - Powiedzmy, że stara znajoma - zachichotała cicho. - Da się przywyknąć. I nie jest to ani trochę męczące, gdy zwraca się uwagę tych bardziej interesujących jednostek - powiedziała, podpierając twarz jedną dłonią, a w drugiej trzymając kufel, nie spuszczając wzroku z twarzy Selene. - Co taka kobieta robi tutaj sama, hm? To może być... - urwała, bo w tym momencie jakiś popołudniowy pijaczyna rozbił kufel podczas dość głośnej kłótni z drugim, wcale nie lepszym dżentelmenem. - ... niebezpieczne - dokończyła, mrużąc nieco lśniące ślepia. |
| | | Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Pią Lut 26, 2016 12:52 am | |
| Shilvia o mało co nie spadła z krzesła, kiedy ta ruda walnęła ją z siłą dwóch koni w plecy, ale mogła jeszcze to przeboleć. Gorzej już było kiedy tamta się zbliżyła i naruszyła jej przestrzeń osobistą. Czarownica wzdrygnęła się i natychmiast odsunęła od inkwizytorki. -Nic mi nie jest! Wszystko w porządku.- Powiedziała, prawie krzycząc i żywo gestykulując. Jej reakcja nie była jednak spowodowana obawą o życie, ale nie racjonalnym wręcz strachem przed dotykiem kogokolwiek. Potem usiadła normalnie i cały czas miała oko na ich nową współtowarzyszkę, która chyba przyłączyła się do nich na dobre i nie było raczej szansy, by sobie od nich poszła. Ba! Jeszcze poczęła sobie z niej drwić, i mimo jej przyzwyczajenia do takiej reakcji ludzi na jej widok, to nie miała najmniejszej ochoty z nią spędzać popołudnia. Zachowanie As również nie pomagało, bo może i starała się to jakoś ogarnąć, ale wcale nie wyglądało na to, żeby to wszystko miało się dla nich jakoś dobrze skończyć. Dziewczyna siedziała więc tak dalej, nic nie mówiąc i przysłuchując się wymianą zdań tych pań. Ochota na jedzenie również jej jakoś przeszła, nie mówiąc o piwie. Dosłuchała się, że owa morderczyni ma na imię Selene. Zacisnęła pięści mocniej, lecz po chwili się rozluźniła. Zdziwiła ją jednak odpowiedź As. Może jednak wiedziała co robi? Dziewczyna poczęła się zastanawiać.-Rany, może też powinnam się przedstawić i coś zmyślić, by nie budzić podejrzeń?-Przeszło jej przez głowę, ale z resztą nie widziała potrzeby w tym by w ogóle coś mówić. Niegrzecznie jest odzywać się niepytanym, prawda? Dalsze poczynania tych kobiet wskazywały tylko na to, że będą tutaj odwalać jakieś przedstawienia, czyli nie będzie tutaj zbyt komfortowo. Pytanie tylko czy zostanie to między nimi, czy też spalą całą knajpę. Sama nie wiedziała właściwie co te babki chciały osiągnąć. As chciała ją zaciągnąć do łóżka? Czyżby ocipiała? W Shilvii zamiast strachu poczęła narastać frustracja, i mimo iż nie miała ochoty, wzięła się za już letnie śniadanie. Nie chciała się narażać, a ucieczka w ogóle nie wchodziła w grę, ponieważ Selene od razu by się na nią rzuciła. Z wyraźnie wkurzoną miną jadła to co jej podano (uważając by nie pogryźć widelca) i znowu sięgnęła po kufel z piwem, gdy nagle usłyszała głośny łomot dobiegający zza jej pleców. Dziewczyna znowu się zakrztusiła, ale tym razem wstała od stołu i sama sobie pomogła w obawie przed kolejnym gestem ze strony inkwizytorki. Jakiego ona miała dziś pecha do wszystkiego! |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Sob Lut 27, 2016 2:33 pm | |
| Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż skutecznie zajęto jej myśli… Oczywiście nie dopuściła na ten niby niewinny gest ze strony As. Nie poszłaby na to, gdyby jej dłoń ujmował mężczyzna, a już tym bardziej kobieta, dlatego szarpnęła ją lekko w swoją stronę, gdzieś na granicy styku z ustami nowopoznanej kobiety. Prędko sprostowała ten niezręczny gest zawołaniem: - Hola-hola, co to za dziwny zwyczaj? – Uczono ją, że w dłoń całuje się wyłącznie mężatki, do czego było Selene kosmicznie daleko, chociaż z drugiej strony, pamiętała również zasadę, aby nigdy się nie wyrywać, niezależnie od niechęci, bo to nie przystoi damie. Ale dama z niej była taka jak z Astaroth cnotka. - Hayden, więc… - Powtórzyła miękko i dźwięcznie, starając się zapamiętać. Nie przyszło jej na myśl, że mogła otrzymać fałszywe imię, jednak Selene niespecjalnie na tym zależało. Niezależnie od zakończenia, spodziewała się, że ich znajomość będzie raczej krótkotrwała. – A ja nie zwykłam zaszczycać wzorkiem byle kogo. Skupiam się jedynie na bardziej osobliwych przypadkach. I może to, co powiem będzie zuchwałe, ale… wy szczególnie przykułyście moją uwagę. Spojrzałam na was i naszła mnie myśl – jakim sposobem tak dwie odmienne do siebie postaci siedzą przy jednym stole, tuż przy kuflu piwa? Jak los połączył je na wspólną drogę? – Zagadnęła dosyć spokojnym tonem, przechylając lekko głowę, zdradzając swoją ciekawość. I tak możliwie delikatnie ujęła pytania „Kim jesteście i skąd się znacie!?”. Liczyła na możliwie zgodne wersje, chociaż podejrzewała, że z czarnulką nie dojdzie prędko do porozumienia, nawet jeśli ta zechce się w końcu odezwać. Nie dosłyszała jej imienia; a mimo wszystko milczenie w takich sytuacjach uznała za bardziej niegrzeczne od odzywania się bez pytania. Napiła się swojego piwa, trzymając go po swojej stronie, zapewne przewrażliwiona już na punkcie otruć. Powieka jej nieco drgnęła na huk rozlegający się w oddalonym krańcu karczmy. Żałowała, że zaczęli szaleć dopiero teraz, gdy zajęła już swoje miejsce. Jeszcze przed chwilą byłaby bardziej skłonna skorzystać z okazji; gdyby jakiś jegomość rozbił kufel w pobliżu Selene, ta nie wahałaby się oskarżyć go o poplamienie jej cennego płaszcza, nawet jeśli żadna z kropel nie miałaby fizycznego prawa do niej sięgnąć. - Tak się składa, że potrafię o siebie zadbać, łagodnie powiedziawszy… - Uśmiechnęła się nieprzyjemnie. Bić się potrafiła, nie wspominając już o obronie. Była jedną z tych kobiet, które nie obawiały się samotnego powrotu nocą do domu. Przerwała, bo kłótnia za jej plecami jeszcze nie ucichła. Spodziewała się rychłej interwencji ze strony karczmarza, jednak zaproponowała, spoglądając swojej rozmówczyni w oczy: - Mam ich dla ciebie uciszyć, Hayden? |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Nie Lut 28, 2016 12:07 pm | |
| Przysunięta bliżej Inkwizytorki, zmrużyła ślepia i dokładnie przyglądnęła się obliczu tej, która w każdym momencie mogła ją skrócić o głowę. Mogła się domyślić, że to jednak twardsza sztuka. Ruda nie wyglądała na kogoś, kogo zawstydziłby tak niewinny gest. Ale to dobrze. Będą się dłużej bawić. - Pardon, mademoiselle - odmruknęła tylko i puściła jej dłoń, nie chcąc się bezsensownie szarpać i odsunęła się od niej, nie spuszczając spojrzenia z twarzy kobiety. Nawet uśmiech jej nie zniknął, tylko wręcz przeciwnie- stał się ciut szerszy i jeszcze bardziej zaczepny. Chyba przyrósł na stałe i nie wyglądało na to, żeby miał szybko zniknąć. Nie podczas droczenia się z Inkwizytorką. Zaraz spojrzała w stronę Shilvii, zastanawiając się, jak ładnie ubrać w słowa to, jakim cudem się spotkały, bowiem nie sądziła, że młoda będzie chciała o tym mówić. Chyba za bardzo przytłoczyła ją obecność takiej persony jak Selene, także Astaroth czuła, że wszystko spadło na nią. Cudownie. - Przeciwieństwa się przyciągają, pani - zaśmiała się cicho, po czym zaraz spoważniała. - Chociaż łączyła nas jedna rzecz- obie byłyśmy głodne. Z tym, że tylko jedna z nas miała za co kupić posiłek. Albo i dwa - odpowiedziała, pomijając znaczną część historii, żeby nie skończyć na stosie. Bądź co bądź mówienie, że Shilvia była w cyrku i jadła metal, a później próbowała go wydostać przez skórę, a w Astaroth obudziła się wiedźmowa solidarność, nie mogło się skończyć dobrze. Ale nie skłamała! Zaraz potem spojrzała na drugą wiedźmę i spojrzała na nią życzliwie, próbując ją tym ośmielić i skłonić chociażby do potaknięcia. Kopnęłaby ją pod stołem, ale to byłoby wybitnie głupie. Jeszcze kopnęłaby Selene czy coś... Chociaż kopanie nie było potrzebne do tego, żeby Shilvia zrobiła sobie krzywdę, a kolejne zakrztuszenie się zostało przez cyrkówkę skwitowane jedynie cichym, zażenowanym westchnięciem. Zupełnie jakby nie rozumiała obaw młodej przed karą ze strony kata! Chwilę przyglądała się bójce, popijając przy tym piwo, po czym zerknęła w stronę Inkwizytorki i powstrzymywała się w duchu, żeby nie ryknąć śmiechem i się nie zakrztusić. "Mam ich dla ciebie uciszyć, Hayden?" Czy to tak teraz Inkwizycja radzi sobie z czarownicami? Broniąc je przed natrętami? Zabawne, ale w jakiś sposób jej to zaimponowało. Mało która kobieta w ogóle ośmieliłaby się stanąć przeciwko dwójce pijanych mężczyzn. Ale to nie była normalna kobieta. To była Inkwizytorka. Ten fakt nieco łagodził zdumienie Astaroth. - Nie ma takiej potrzeby. Niedługo sami się zatłuką - odpowiedziała, zbywając ją machnięciem dłoni. Już miała coś powiedzieć, kiedy u jej stóp rozbił się kolejny kufel, który nie należał do żadnej z ich trójki. To tamci dwaj panowie, którzy teraz przeszli do rękoczynów tuż przy ich stoliku. Co jak co, ale to już się jej nie podobało. - Panie wybaczą - powiedziała, spoglądając na nie przepraszająco, po czym podniosła się z krzesła i ruszyła w stronę dwóch jegomościów, zakasawszy wcześniej rękawy koszuli. - Czy panom się nudzi, do kurwy nędzy? Wypierdalać stąd, cwele, tutaj się rozmawia - warknęła do jednego z nich, ciągnąc go za ramię i tym samym powstrzymując go od wymierzenia prawego sierpowego drugiemu. W tym momencie obaj spojrzeli na nią, wyraźnie niezadowoleni z tego, że ktoś powstrzymał ich w wyrównywaniu rachunków, a na dodatek była to kobieta. Gratulacje, Astaroth. Właśnie ściągnęłaś na siebie gniew dwóch osiłków, których nie możesz przypalić. I co teraz? |
| | | Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Lut 29, 2016 8:39 pm | |
| Z dużą niechęcią wróciła do stołu. Może miała nadzieje, że inkwizytorka zniknie zanim powróci? Obecność jej coraz bardziej ją wkurzała, a jej słowa były jak mrówki w uszach. Wygląda jednak na to, że ich nowa towarzyszka nie prędko je opuści. Dziewczyna westchnęła głośno i z powrotem wzięła się za śniadanie. Chociaż Astaroth się dobrze bawi! Jej zuchwałość w tym momencie można z łatwością pomylić z czystą głupotą. Kto normalny by się na coś takiego porywał? Jakoś nigdy w sobie nie czuła takich pobudek, była ostrożniejsza od swojej starszej kompanki, może ze względu na to, że pare razy obrywała już i do tego dość mocno. Nie będzie chyba atrakcyjnym towarzystwem dla ognistej, i zrobiło jej się jeszcze gorzej kiedy tamta odpowiadała na pytanie. Właśnie była w takiej sytuacji, w której po stokroć nie chciała się znaleźć. Wcale nie pomagało ośmielanie, tylko wzrok As jeszcze ją zdołował. Z resztą Co miałaby powiedzieć? Oparła głowę o rękę i poczęła patrzeć na Selene w milczeniu. Pożerała ją wręcz wzrokiem. Jeszcze nikt nie budził w niej tak skrajnie negatywnych emocji, aż krew się w niej gotowała. Nie mówiła jednak nic, bo wiedziała, że to zdenerwuje ją tak samo jak ją. Stwierdziła po chwili, że jeśli nie przestanie to jeszcze zrobi coś czego będzie później żałowała. Znowu westchnęła i tym razem zawiesiła wzrok na tej dwójcie co się za nimi awanturowała. Nie wyglądało to za ciekawie, nie słyszała nawet o co się kłócą, a już dochodziło do rękoczynów. Obydwoje wyglądali na całkiem nieźle spitych, ale nie do takiego stopnia by tarzali się po podłodze. Oglądanie ich było o wiele mniej stresujące niż gapienie się na tą morderczynię. Oczywiście dopóki jeden z nich nie wziął kufla i cisnął nim w ich stronę. Shilvia, aż podskoczyła na krześle. Co tu się wyrabiało? Zaraz, zaraz Astaroth wstała od stołu. Chyba, nie idzie do tych gości? Co jej znowu strzeliło do głowy? Nie myśląc długo zerwała się z krzesła pospiesznie poszła w ich stronę stając między nimi, by załagodzić trochę to napięcie miedzy nimi.-Proszę panów, ona na pewno nie chciała panów urazić.- Powiedziała przełykając później ślinę, kiedy tych dwóch osiłków skierowało na nią swój nietrzeźwy wzrok.-Bądźmy cywilizowanymi ludźmi i nie okładajmy się po twarzy w barach.- Odrzekła i nawet się nie obejrzała jak dostała potężnego sierpowego w twarz. Przeleciała chyba na drugi koniec karczmy. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i nic nie słyszała, oprócz jakiś przygłuszonych wrzasków. Dopiero po chwili poczuła ból i ostatkami sił wpełzła pod najbliżej znajdujący się stół. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Wto Mar 01, 2016 1:27 am | |
| Była przeczulona na punkcie kłamstw, to fakt, a jednak nie doszukiwała się ukrytej prawdy w wypowiedzi kobiety. A już na pewno nie mogła podejrzewać czarnulki o spożywanie ogrodzenia. Wzruszyła ramionami, lekko marszcząc brwi. - To piękna, przywracająca wiarę w ludzką moralność, historia. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że nie liczyłam na ciekawszy scenariusz. Spodziewałam się krwi, potu i łez, tak bardzo zwiodły mnie ciążące nad wami pozory. – wyjaśniła cicho, zdecydowanie spokojniej niż na początku. Zaczynała poważnieć i zdawać by się nawet mogło, że wkrótce rozpoczną normalną rozmowę, szczerą; bez kpin i złośliwych sugestii. I prawdopodobnie doszłoby to tego, gdyby nie wydarzenie mające miejsce w tle. Zaproponowała kobiecie swą pomoc, zdecydowanie nie w przypływie rycerskiego uniesienia. Nie przyszła tu się popisywać, nie oczekiwała uznania. Owszem, z lekkim przymrużeniem oka wciąż traktowała As jako damę, nie jak wiedźmę, nawet jeśli jej wygląd nieco odbiegał od zwyczajności. Najzwyczajniej na świecie zwariowałaby, gdyby w każdej kobiecie doszukiwała się tajemniczej mutacji, decydującej o rasie. Jednak dziś priorytetem Inkwizytorki była zabawa, a dla Selene jedną z jej definicji było obicie komuś facjaty. Uszanowała jednak decyzję kobiety, gdyż pozostanie przy stoliku wydało się być równie kuszące. Przez chwilę nawet posądziła ją o posiadanie wrażliwości typowej płci pięknej, skoro nie chciała, by dołączyła się do chaosu w pobliżu. Prędko jednak zmieniła zdanie. Odprowadziła ją wzrokiem, pociągnęła nawet za nią dłonią, jakby chciała zawołać „Zaczekaj!”, jednak nic nie wydobyło się z ust Selene, do kiedy tylko nie dosłyszała pięknej wiązanki ze strony nowopoznanej kobiety. Wtedy wydała z siebie śmiech tak szczery, aż zwróciła na siebie uwagę kolejnych jegomości, których jeszcze nie zwabił dźwięk nadchodzącej bójki. Chichotała jeszcze chwilę, walcząc sama ze sobą i w końcu ocierając łzy rozbawienia z kącików oczu. Wstała powoli, ledwo co potrafiąc się opanować. Ale wbrew przypuszczeniom; nie ruszyła na obronę kobiecie. Spodziewała się, że skoro tamta tak ochoczo prowokowała ludzi, to potrafiła się również bronić. Stanęła obok lady karczmarza, szczerząc zęby w pełnym uśmiechu i wyczekując na rozwój wydarzeń. Właściciel lokalu pokręcił z zażenowaniem głową, co skomentowała wesoło: - Dziwisz się, że to nie ja jestem w centrum wydarzenia? – zaraz uniosła dłonie w obronnym geście „ja mam rączki tutaj”. Przychodząc tutaj spodziewała się dramatu, nie komedii, jednak nie czuła, aby miała powód do narzekania. Aż odważna, a może i głupia czarnulka postanowiła się dołączyć do ich przedstawienia. Zakryła usta dłonią, obserwując jej zdecydowanie bolesny upadek, chociaż nie potrafiła powstrzymać lekkiego uśmiechu. Jak sądziła, tutejsi mężczyźni mieli swoje zasady: „dam się nie bije”, jednak zarówno Hayden i jej młodsza towarzyszka utraciły ten przywilej, gdy stanęły im w drogę. Dobra, to pora, aby interweniować. Nim jednak ruszyła się z miejsca, odpięła cały pas, u którego wisiała jej najcenniejsza broń – sejmitary, a następnie zaczęła wyciągać z poszczególnych części garderoby resztę rynsztunku, częściowo, aby się (i nikogo wkoło) nie pokaleczyć w trakcie bójki, a częściowo, by jej nie kusiło. Gdy skończyła, rzuciła wszystko na blat karczmarzowi. - Pilnuj, ja się tym zajmę – zapewniła dzielnie mężczyznę, co było dla niego chyba największym zwiastunem zbitych szyb, połamanych stołów i utraty kolejnych klientów. Selene nigdy nie bawiła się delikatność. Gdy skończyła, jeden z osiłków szarpnął As za koszulę, unosząc ją ładnych kilka cali nad ziemią, kończąc już swój wykład o „nie wpierdalaniu się w poważne sprawy”, aż Selene ściskało z żalu, że go przegapiła. Podchodząc do nich spokojnie, porwała z jednego ze stołów kufel skończonego prawie piwa. - Panowie… - zaczęła westchnieniem, jakby stała przed wybitnie ciężką decyzją. Zwróciła na siebie uwagę wyraźnie niepocieszonych mężczyzn, którym kolejna baba usiłuje przemówić do rozsądku. I tylko o to jej chodziło, bo niehonorowym było zakradanie się do przeciwnika. Tak przynajmniej, pierwszy z nich miał szansę na obronę… jakiej niestety nie wykorzystał, gdyż trzymany przez Selene kufel wylądował na jego łysej czaszce, tłukąc się na tysiąc odłamków i tym samym wykluczając jegomościa ze sceny. – NIE CHCECIE JAK CYWILIZOWANI LUDZIE, TAK!? NIE CHCECIE?! – ryknęła na nich, zaraz robiąc unik przed lecącą w jej kierunku butelką. Rzuciła się na kolejnego, który napatoczył się pod jej dłonie, robiąc w końcu użytek ze swoich zaciśniętych pięści i czując cudowną ulgę. Walczyła żarliwie, aż coś zdzieliło ją w tył głowy, aż w oczach jej pociemniało. Na krótki moment zachwiała się i aby nie upaść szarpnęła osobę znajdującą się w pobliżu, choć nie biorącej bezpośredniego udziału w walce. Aż do teraz. Ostoja Selene sprzedała jej porządnego kopniaka w piszczel, dołączając się do zabawy. Zaklęła szpetnie, lądując na podłodze za przewróconym stołem, chwilowo robiącym jej za tarczę. Pech chciał, że był to stół, pod którym wcześniej ukryła się czarnulka. Normalny człowiek widząc jej puchnącą od ciosu twarz, z pewnością zapytałby się „Czy wszystko gra?”, jednak Inkwizytorka obecnie była za bardzo rozochocona gorejącym wkoło piekłem, że uśmiechnęła się do niej paskudnie, pytając: - Jak się bawisz!? Zaraz zaśmiała się szaleńczo, zbierając siły na powrót w centrum chaosu, a przy okazji wypatrując elementów wystroju, mogących posłużyć póki co jako amunicję. Czuła się naprawdę szczęśliwa. Wychyliła głowę, z rozkoszą stwierdzając, że coraz więcej gości dołączyło do ich tańca. „Och, graj muzyko!” – zdążyła pomyśleć, a na jej policzkach pojawiły się niezdrowe wypieki. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Mar 01, 2016 7:58 pm | |
| Miała cichą nadzieję, że ktoś jej pomoże, gdy zwróciła na siebie uwagę dwóch jegomościów, którzy wcale nie wyglądali tak, jakby chcieli ją pogłaskać po główce i odprowadzić do stolika, jednak nie sądziła, że zerwie się akurat Shilvia. To było z góry skazane na porażkę. O ile udało jej się w porę odciągnąć najbliżej stojącego osiłka od młodej wiedźmy, tak nie zdążyła już powstrzymać drugiego przed zadaniem jej ciosu. Syknęła pod nosem i puściła długą wiązankę, obserwując trajektorię lotu dziewczyny, która w efekcie wylądowała pod jakimś stołem. W tym momencie Astaroth mogła się jeszcze wycofać, odejść z opuszczoną głową i ładnie przeprosić, bo kobiecie nie wypada się bić, tym bardziej, że zazwyczaj przedstawicielki płci pięknej nie umieją tego robić. Takiego wała! Nagle obudził się w niej furiat, który z mordem w oczach minął stojącego bliżej niej mężczyznę i podeszła do osiłka, który znokautował Shilvię i który, o zgrozo, ruszył w kierunku cyrkówki, warcząc pod nosem swój wykład o nie wpierdalaniu się w cudze sprawy. Gdy próbowała wyprowadzić w jego stronę cios, ten odbił go swoją wielką łapą i uniósł niższą o ponad głowę wiedźmę ponad ziemię jakby była piórkiem. Ta zaczęła się wiercić i mordować osiłka wzrokiem, mamrocząc pod nosem przekleństwa i wręcz prowokując go, żeby jej wpierdolił. Bo przecież bicie kobiety jest takie honorowe! Wtedy wkroczył rudy rycerz z kuflem w dłoni, który rozbił naczynie o łeb osiłka z takim impetem, że ten od razu puścił Astaroth i osunął się na ziemię. Było po równo. Ale to nie koniec walki. Coraz więcej ludzi włączało się w tę niekontrolowaną bitkę, na którą gospodarz patrzył ze strachem w oczach. Wiedźma z kolei w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Podobnie jak Inkwizytorkę, porwał ją szał walki. To było głupie, ale walczyła ramię w ramię z kobietą, która mogła być przyczyną śmierci wielu jej przyjaciół, ale w tym momencie nie zwracała na to uwagi. Ważniejsza dla niej była zabawa. Dość osobliwa, ale nadal zabawa. W łamanie kości i wybijanie zębów przypadkowych ludzi, którzy nawinęli jej się pod rękę. A bić to się umiała! A od pięściarstwa lepiej wychodziła jej szermierka, toteż nie pogardziła bronią odebraną któremuś z poległych, jaką była noga od krzesła. Broń idealna! Nawet, jeśli nie miała służyć do rozbijania czaszek, tylko do uderzeń mających najwyżej zwalić z nóg przeciwnika. Do czasu. Gdy będąca niedaleko niej Selene zachwiała się, a później skończyła pod stołem jako druga, Astaroth szybko zerknęła w jej stronę, żeby się upewnić, czy ona i Shilvia jakoś żyją. Błąd. W tym momencie ktoś wyrwał jej z dłoni jej narzędzie zbrodni, a po chwili czarownica poczuła niezwykle silne uderzenie w bok głowy, pociemniało jej przed oczami i... To było ostatnie, co pamiętała. Osunęła się bezwładnie na kolana, żeby zaraz później wyłożyć się jak długa na podłodze niedaleko stołu, za którym schowały się dwie kobiety. Nie wyglądało to zbyt przyjemnie, tym bardziej, że wiedźma nie poruszała się przez dłuższy czas, ba, nawet zdawało się, iż na dłuższą chwilę uciekł jej oddech. Raj dla Inkwizycji, od dzisiaj można zabijać czarownice nogami od krzeseł...! Hehe, nie. Po pewnym czasie, który mógł być zarówno paroma minutami, jak i paroma godzinami, bo Astaroth i tak nie była w stanie tego odróżnić, powoli wsparła się na drżących przedramionach i podniosła się do siadu. Zaraz złapała się za głowę i rozejrzała po gospodzie i ludziach wokół niej. Od razu można było dostrzec w niej jakąś zmianę. Wcześniej każdy jej ruch był pewny i gwałtowny, teraz wszystkie były niezwykle ostrożne. Z jej ust zniknął zaczepny uśmieszek i drwiące spojrzenie, zamienione w minę pewną niepewności i zagubienia. Kompletnie nie kontaktowała i nie mogła sobie przypomnieć ani kim jest, ani co tutaj właściwie robi. Wreszcie jej tępe spojrzenie spoczęło na postaci wysokiej, rudowłosej kobiety, a następnie Astaroth po prostu przysunęła się bliżej niej i objęła ją jak takie małe, bezbronne dziecko potrzebujące uwagi i ochrony. - Zabierz mnie stąd - wyszeptała wreszcie drżącym głosikiem, kurczowo wtulając się w Selene. Nie wyglądało na to, żeby to była jej kolejna sztuczka w stylu „wzbudź litość i przeleć”. O dziwo, wszystkie jej gesty starały się być cholernie szczere, nawet jeśli tak bardzo odbiegały od standardowego zachowania cyrkówki, która w takiej sytuacji pewnie jeszcze wstałaby i tłukłaby się dalej. Oj, czyżby ten jeden cios wystarczył, aby zmienić narwanego zboczeńca w potulną owieczkę, kompletnie nieradzącą sobie ze światem? |
| | | Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Sob Mar 05, 2016 5:46 pm | |
| Przez jeszcze długi czas miała ciemno przed oczami i słyszała jedynie dzwonienie w uszach. Na prawdę mocno oberwała, tak jak jeszcze nigdy, a wcale nie zdarzało się to tak rzadko. Zazwyczaj był to jednak jakiś wyrostek, który nie miał nic lepszego do roboty, niż kopanie bezdomnych, a nie olbrzymi gościu z łapami jak cztery pociągi. Bolało jak cholera. Dziewczyna czuła wręcz jak puchnie jej cała prawa część twarzy. Wbrew logice nie krzyczała, tylko zacisnęła mocno zęby i poczęła jeździć po nich językiem, by sprawdzić czy nie zgubiła jakiegoś podczas lądowania. Na szczęście wszystkie były całe (nie licząc próchnicy), ale inne części jej ciała nie miały takiego szczęścia. Mimo tego że zamknęła usta, to czuła smak krwi, która hektolitrami wylewała się z jej złamanego przez upadek nosa. Nie wiedziała nawet co bardziej ją boli; to, czy jej formujący się guz pod okiem. Jak Astaroth jakoś to przeżyje to na pewno nie przeżyje późniejszego spotkania z Shilvią! Po jakimś czasie powoli zaczęła odzyskiwać wzrok i pierwsze co zobaczyła swoje dłonie w krwi, którymi wcześnie przytrzymywała krwotok z nadal obolałego nosa. Przydałby się jej teraz koc, który wisiał na krześle przy którym wcześniej siedziała. Miała się nawet już ruszyć w jego stronę, kiedy obok niej wylądowała ta rudowłosa i coś tam do niej bełkotała. Jej słuch jeszcze nie doszedł do siebie i nie miała pojęcia o czym ta baba mówiła. Nie musiała jednak, by zauważyć, że ta burda, która się tu rozpętała jej odpowiada. Jak bardzo popierdolonym trzeba być, żeby czerpać przyjemność z bicia się z innymi gośćmi? Jak widać inkwizytorka do najnormalniejszych nie należała. A mówią, że to Shilvia jest dziwna? Phi! Dziewczyna skuliła się jedynie i unikała wzroku tamtej kobiety, choć nie trwało to zbyt długo, bo zaraz obok stołu padła As. Co gorsza w ogóle się nie ruszała. Mimo iż czarownica była na nią zdrowo wkurzona to podpełzła do niej i zaciągnęła ją za stół przy którym siedziała z inkwizytorką. Potrząsnęła nią, lecz ta nie dawała znaków życia. Teraz to na prawdę się wystraszyła. Choć znała ją od paru godzin to jakoś dziwnie czuła się do niej w tym momencie przywiązana, a właśnie tego chciała uniknąć, ech... Zdesperowana jęła do nie wołać.-As! As!!! Żyjesz!?- Nie zwracała już uwagi na Selene, chciała tylko by Astaroth się obudziła. Już się poddawała, kiedy tamta wstała chwiejnie. Odetchnęła z ulgą, lecz coś było nie tak jak być powinno. As nie zachowywała się tak jak wcześniej. Była rozkojarzona i jakaś taka nieporadna. Nie zdziwiło ją to jednak tak bardzo jak to, że rzuciła się na tą rudą. Shilvii, aż opadła szczęka z wrażenia. Czyżby spiskowała z Selene? Myślała, że się nie znają. Chciała już coś powiedzieć, ale z jej ust wychodziły tylko jakieś nieartykułowane dźwięki. Zamknęła więc i wytarła od całą od krwi z nosa buzię i przyglądała się im niespokojnie. Czuła się jeszcze mniej bezpiecznie, niż wcześniej. Szybko namierzyła wzrokiem drzwi i przekalkulowała najkrótszą drogę ucieczki z tego chorego miejsca. Zdecydowała jednak chwileczkę poczekać i zobaczyć co z tego wszystkiego wyniknie. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Wto Mar 08, 2016 2:36 am | |
| Zza przewróconego stołu rozległ się huk łamiącej się kości, któremu wkrótce towarzyszył przeraźliwy wrzask. Oho, robi się coraz poważniej, pomyślała Sel, ale nie było jej ani trochę żal; w końcu taka jest cena dobrej zabawy, czyż nie? Mogłaby się ewentualnie zlitować nad niczego winnym karczmarzem, który powoli wkraczał do wypraszania gości, z nieco marnym skutkiem. Gospoda pod Złota Kaczką z pewnością niegdyś zbierała elitę miasta, czego już zapewne nigdy nie osiągnie, chyba że w przyszłości u jej bram zawiśnie czarna lista osób z zakazem wstępu z rudowłosa Inkwizytorką na czele. Przegapiła moment, w którym jej chwilowa towarzyszka broni oberwała, co zupełnie zdyskwalifikowało ją z udziału z tychże zacnych zawodów. Może gdyby była świadkiem tego widowiska, zebrałyby się w niej siły na pomszczenie chwilowej towarzyszki broni (czyli połamanego drewna i szkła), jednak nie – zastała ją dopiero zza stołem, przywleczoną przez czarnowłosą dziewczynkę. Otworzyła usta ze zdziwienia, gdy tamta do niej przyległa, jednak nie było jej dane podjąć próby zrozumienia sytuacji, bo jej wystająca głowa oberwała fragmentem roztrzaskanego krzesła. Skrzywiła się i nim przechodząc do rozprawienia się z dziwną przypadłością Hayden, wyrzucając zza swojego bezpiecznego zakątka pierwszy twardy element, jaki trafił do jej dłoni – wazon z lekki zwiędłymi kwiatami. Wprost w walczących, coraz głośniejszych jegomościów, niczym odbezpieczony granat. Wkrótce wróciła wzrokiem i myślami do towarzystwa zza stołu. Nie była pewna, czy nie jest to jeszcze jakąś część zabawy, jednak zmiany w Hayden zdawały się niemal namacalne. - Uderzyłaś się w głowę…? – Wyjąknęła, wciąż w szoku. Odsunęła ją od siebie, trzymając silnie za ramiona i przyglądając się uważnie. Jeszcze przed chwilą nie wyglądała na niezadowoloną z chaosu, jaki miał w pobliżu miejsce, dlatego jedyną sensowną odpowiedzią było to, że sytuacja zwyczajnie ją przerosła. – Gorzej ci? Masz gorączkę, Hayen? – Wypytywała dalej, usiłując rozpoznać przyczynę. Niespecjalnie chciała stąd wychodzić, przecież zabawa niedawno się rozpoczęła, a ona nawet miała jeszcze całkiem spory zasób sił. No i wcale nie obiła wszystkich panów jednakowo, więc co niektórzy mogli być poszkodowani. Spodziewała się, że innego wyboru jednak nie ma, bo skoro panna prosi – życzenie należało spełnić. Rozglądała się chwilę za płachta białego materiału, aby wywiesić ją jako flagę w ich forcie zwiastującą kapitulację, jednak w zasięgu metra białe była chyba tylko jej bielizna. - Wiesz gdzie mieszka? – Zwróciła się przez ramię Hayden do towarzyszącej im dziewczynki, usiłując zdecydować co ma począć z tym osobliwym przypadkiem. Stała się przy tym trochę podejrzliwa, jakby miała wrażenie, że jej chwilowa dobroć wkrótce obróci się przeciwko niej. Ale cóż, wtedy dopiero będzie się martwić. – I zatamuj to czymś, bo się zaraz wykrwawisz – Warknęła, jakby zmuszona była mówić o oczywistościach. Wskazała na twarz najmłodszej z nich, podejrzewając, że jeszcze trochę i będzie musiała wlec je obie do szpitala. A najlepiej kliniki Noitów, aby do końca życia unikały urazów i chorób.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Mar 08, 2016 4:02 pm | |
| Nawet w najśmielszych marzeniach nie powiedziałaby, że kiedykolwiek komuś pomoże, a później pójdzie do gospody, będzie walczyła ramię w ramię z wrogiem, którego następnie weźmie za swoją jedyną tarczę i ochronę przed światem zewnętrznym. Ale tak było! Co z tego, że Astaroth właściwie nie wiedziała kim jest, co się dzieje ani kim są dwie postaci będące tuż obok. Jej mózg w tej chwili zdawał się przejść do trybu absolutnie niewinnego i bezsilnego dziecka potrzebującego wsparcia matki. A że Selene znajdowała się w tej chwili najbliżej i wyglądała najdojrzalej... Nieświadomie stała się jedyną opoką mocno zamroczonej wiedźmy, która nie chciała się odsunąć choćby się waliło i paliło. Nie wtedy, kiedy słyszała okrzyki i huki walki, które zdawały się jeszcze bardziej potęgować jej lęk, aż w pewnym momencie zaczęła się lekko trząść. Wszystko jednak wydawało się być w porządku, dopóki jej żywa opoka nie próbowała jej odtrącić i tym samym doskonale wypełniała swoją rolę matki, w którą wystarczało się wtulić, a wszystkie straszne rzeczy znikały. Problem zaczął się, gdy Selene postanowiła ją od siebie odsunąć. Astaroth próbowała jeszcze chwilę walczyć, siłą wepchnąć się w objęcia kobiety, ale przegrała z silnym uściskiem Inkwizytorki na swoich ramionach. W związku z tym jęknęła cichutko i spojrzała na Selene dużymi, lśniącymi ślepiami, wyglądając przy tym jak taki zbity szczeniaczek albo dziecko, które ma się zaraz rozpłakać. Dopiero po słowach rudej odczuła tępy ból z boku głowy. Powoli uniosła dłoń i delikatnie przejechała palcami po rosnącym guzie i skrzywiła się, wydając z siebie niezbyt głośne, nieartykułowane "ała", po czym leciutko pokiwała głową, chociaż ciężko stwierdzić, do którego pytania odnosił się ten gest. Zapewne do tego na samym początku, ale równie dobrze można było to wziąć za odpowiedź na ostatnie, chociaż sama Astaroth właściwie nie wiedziała, czy miała gorączkę. Wypytują ją o takie trudne rzeczy, podczas gdy ona nawet nie pamiętała swojego imienia! Może Hayden, co można było wywnioskować ze słów rudej, ale właściwie to nie wiedziała. Wszystkie myśli jej uciekały, a kiedy już myślała, że złapała je za ogon, te magicznie rozpływały się w powietrzu. W efekcie czarownica czuła się jeszcze bardziej rozkojarzona i zagubiona. Wiesz, gdzie mieszka? I zatamuj to czymś, bo się zaraz wykrwawisz. W tym momencie odlepiła spojrzenie od twarzy Selene i powiodła nim do drugiej postaci, jaką była ciemnowłosa, zakrwawiona dziewczynka rodem z horroru. W efekcie pisnęła cicho, odwróciła wzrok i wyciągnęła łapki w kierunku rudej, usilnie próbując się w nią wtulić i tym samym uciec od koszmarnie wyglądającej Shilvii i akompaniujących jej huków i krzyków z głębi sali. To ani trochę nie pomogło jej w ogarnięciu świata, który teraz zdawał się być jeszcze bardziej wrogi i przerażający, a gdzie najlepiej schować się przed złym światem? W ramionach Inkwizytorki. Kata. Doprawdy, ty to masz łeb, Astaroth. |
| | | Shilvia Cavendish Hodowca
Liczba postów : 141 Join date : 04/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Mar 08, 2016 11:24 pm | |
| Sytuacja zrobiła się dla niej bardzo przytłaczająca. Nie rozumiała dlaczego Astaroth zachowuje się w taki sposób, jakby stała przed nią zupełnie inna osoba, tylko ubrana w skórę jej dawnej znajomej. Choć może nie znała jej na tyle długo, by to osądzać, bo równie dobrze mogła to być nieznana jej dotychczas strona starszej czarownicy. Bardziej prawdopodobne było jednak to, że coś jej się w głowie pomieszało od tego upadku, a jej późniejsze zachowanie coraz bardziej to potwierdzało. -C-co?- Bąknęła skołowana tą scenką.-Gdzie mieszka?- Powtórzyła i spojrzała na przerażoną As. Ewidentnie było widać, że tamta potrzebuje pomocy, lecz paplanie rudej o cyrku byłoby bardzo nie w porządku wobec znajomej. Zaraz wokół cyrku zaczęłoby się kręcić mnóstwo kapturków i nie daliby jej żyć dopóki by czegoś na nią i resztę trupy nie znaleźli. Poza tym czuła dług w stosunku do As i tego co dla niej zrobiła, mimo iż było to trochę nad wyrost.-Nie wiem gdzie mieszka.- Odpowiedziała jej stanowczo. Nie mogła jednak zostawić biedaczki w takim stanie samą z inkwizytorką. Jeszcze zrobiłaby coś na prawdę głupiego i wpadła w jeszcze większe tarapaty. Nie wspominając o tym, że jej stan wydawał się poważny, a po prostu gryzłoby ją sumienie gdyby jej nie pomogła, mimo iż było to wbrew jej zasadom. Nie dała dojść do sowa Selene, ponieważ szybko uzupełniła swoją wypowiedź.-Z resztą nie jest to ważne! Ona i tak jest w poważnym stanie i musi iść do szpitala!- Odkrzyknęła, lecz jeszcze nie skończyła.-I z resztą ja też! Czuje, że połamałam żebra!- Dopowiedziała szybko, choć wiedziała, że będzie tego żałować, lecz nie chciała ryzykować. -Cholera As... Jak wrócisz do siebie to przez miesiąc będziesz stawiała mi śniadanie...- Powiedziała w myślach. Nie zbagatelizowała jednak kolejnych słów Selene. Czuła, że krwotok z nosa wcale nie ustępował i że jak zaraz go nie zatamuje to sama padnie na ziemię. Poza tym miała jeszcze potwierdzenie w reakcji Astaroth na jej widok, mogła sobie właściwie wyobrazić jak koszmarnie w tym momencie wyglądała z twarzą całą umazaną we krwi. Obróciła się w tym momencie w stronę ich dawnego stolika, by namierzyć swój koc i tak powiedziała rudowłosej.-Zaczekaj na mnie chwilę, tylko po coś pójdę. Dziewczyna przykucnęła obok stołu. Nieruchomo czekała na odpowiedni moment, kiedy nikt nie będzie patrzył w ich stronę. Jeszcze nie... Jeszcze nie... TERAZ! Shilvia popędziła co sił w nogach w stronę koca. Chwyciła go i natychmiast się wróciła. Po drodze jednak jakiś mężczyzna chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie. Wyglądało na to, że ktoś miał ochotę podbić jej drugie oko, lecz kiedy dziewczyna obejrzała się w jego stronę zawahał się i to był poważny błąd z jego strony, bo zza niego wyrósł kolejny mężczyzna i uderzył go z całej siły krzesłem. Nie zdążyła nic innego zobaczyć, bo czym prędzej czmychnęła za stół, przy którym znajdowały się i Astaroth, i Selene. Usiadła na ziemi przez chwilę ciężko dysząc. Było to dla niej bardzo wyczerpujące, ze względu na to, że utraciła sporo krwi podczas biegu. Nie przebywała na podłodze jednak zbyt długo, bo zaraz wstała i przytkała sobie nos kocem, po czym zadeklarowała odważnie, mimo iż czuła się bardzo zagrożona.-Jestem gotowa!- W głębi duszy wiedziała, że ten dzień nie skończy się dla niej dobrze. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Czw Mar 10, 2016 12:28 am | |
| - Gdzie leziesz, kretynko…!? – Zawołała za czarnowłosą, wydobywającą się z ich względnie bezpiecznej kryjówki, jednak nie zdążyła jej w porę złapać, kompletnie zaskoczona tak nierozważnym krokiem. Ze zgrozą obserwowała poczynania czarnowłosej, rzucającej się na własne życzenie w wir walki. Po co? PO KOCYK, właśnie tak. Uderzyła otwartą dłonią o twarz, kręcąc z politowaniem głową, nawet niespecjalnie współczując, gdy ta na krótką chwilę wpadła w ręce kolejnego zbója. Gdy już powróciła, Selene powitała ją z iście morderczą miną. - Chuja tam – Mruknęła pod nosem, krzywiąc się paskudnie. Na jej oko dziewczynka była co najwyżej gotowa, aby sczeznąć z tego świata, na nic więcej. Obdarzając ją dalej wielce sceptycznym spojrzeniem, wygrzebała ze swojej kieszeni w kamizelce śnieżnobiałą chustkę z ozdobnym haftem. – Trzymaj to cały czas przy nosie – Rozkazała tonem, który nie znał sprzeciwu. I w tym momencie jakby zgubiła świadomość, że dziewczę w każdej chwili może paść jak długa, zapewne też nigdy więcej już nie wstając. Mierzyła ludzi swoją miarą; ona na podobne obrażenia machnęłaby co najwyżej ręką. - Dobra, pójdziemy do szpitala przy Inkwizycji, nigdzie nie zajmą się wami lepiej – Przytaknęła, zgadzając się na wycieczkę do lekarzy i zdradzając im swój ostateczny plan. – Cóż, Hayden… - Zwróciła się teraz do drugiej, nie do końca wiedząc jak powinna do niej przemawiać. – Zamknij oczy i trzymaj się mnie mocno, dobrze? – Automatycznie pokraśniała na twarzy, czując się wyjątkowo debilnie, odgrywając opiekuńczą i troskliwą dla osoby, która jeszcze nie tak dawno usiłowała niemal pozbawić życia znaczną część gości w karczmie za pomocą jej wystroju. Nie pozwoliła sobie jednak na dłuższe myślenie; złapała ją wkrótce w tali, wciskając ją sobie pod pachę, po czym zerwała się na równe nogi. W przeciwieństwie do czarnowłosej (na którą warknęła również - „Idziemy!”), zręcznie torowała sobie drogę za pomocą celnie wymierzonych kopniaków, przekleństw, raz co raz robiąc uniki przed latającymi przedmiotami. Sięgnęła po sejmitary zza lady karczmarza, nie tracąc czasu na zabieranie reszty i przypinanie broni do pasa, zdjęła płaszcz z wieszaka, również nie zakładając go od razu. Stanęła w końcu w drzwiach, ostatnim spojrzeniem obdarzając pozostawiony chaos, wzrokiem przepraszając czerwonego z wysiłku karczmarza. Wyszła na świeże, mroźne powietrze, w jednej dłoni trzymając Hayden, w drugiej broń i płaszcz, żałując, że nie ma dodatkowo trzeciej ręki, aby ciągnąc czarnowłosą dziewczynkę za ucho, aby trzymała się blisko. Ruszyła dobrze znanymi jej ulicami, kierując się do inkwizycyjnego szpitala.
/zt x3, jeśli nikt nie chce nic dopisać. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 02, 2016 8:09 pm | |
| Starała się przez cały czas nawiązać jakiś kontakt z nowo poznaną panną. W końcu, jeśli mają spędzić razem trochę czasu, wypadałoby porozmawiać, nie? Milczenie w nowym towarzystwie to nic dobrego, ani przyjemnego. Zazwyczaj w takich momentach człowiek zaczyna się czuć niezręczni i ma ochotę jak najszybciej zakończyć takie spotkanie. Sama ciemnowłosa wolała jednak trochę zapoznać się z Angele. Kto wie, a może dowie się czegoś ciekawego? Cóż, najważniejsze, że się stara, nie? W razie czego nikt, nie mógł jej tego odmówić jak i chęci. Hawke postanowiła zaprowadzić swoją towarzyszkę do jedne z lepszy, ba, do najlepszej karczmy w tym zapyziałym mieście, a że sama znała to miasto jak własną lutnie, to wybrała takie ścieżki, aby nie odstraszyć Angel brzydotą miasta oraz być w miarę szybko w miejscu docelowym. Tak, Erin nie można było odmówić orientacji w terenie oraz znajomości miasta. Trudno nie pamiętać okolic w których się włóczy, żyje i kradnie. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku się to przydaje, gdy trzeba szybko zniknąć, czy po prostu spierdzieli przed klientem, któremu się coś zwinęło. Weszła do karczmy, przepuszczając w drzwiach swoją towarzyszkę. Tak, kulturka pełną gębą. Sama Erin przymknęła delikatnie powieki, uśmiechając się delikatnie, gdy znalazła się w środku pomieszczenia. Ach, jak ona uwielbiała ten klimat. Mnóstwo ludzi, niezłe piwo i możliwość dobrej zabawy. Czego chcieć więcej? Zaraz wyłapała wzrokiem jeden z wolnych miejsc, gdzie mogła spokojnie przyglądać się pomieszczeniu. Przeniosła wzrok na Angele. - Witam w najlepszej przybytku w tym mieście? Piwa, czegoś do jedzenia? Ja stawiam - rzekła, kierując się powoli w stronę wybranego stolika. |
| | | Angela Szkarłatna Wiedźma
Liczba postów : 21 Join date : 17/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 03, 2016 8:05 pm | |
| Zadziwiające ile może się człowiek dowiedzieć przez ten jeden dzień o miejscu, w którym mieszka już kilka lat. Najwyraźniej Hawke wcieliła się w rolę przewodniczki bo, bądźmy szczerzy, Angela pobłądziłaby tylko, nie potrafiąc dotrzeć do nawet najbardziej znanego miejsca w tym mieście. Wędrowały więc przez ulice i uliczki Wishtown, a wiedźma zastanawiała się, ile ją ominęło przez to ciągłe zamykanie się w rezydencji. Cole uparcie milczał, jakby nie miał jej nic do powiedzenia w tej chwili o udaniu się z praktycznie nieznajomą kobietą do karczmy. Miasto nie wydało jej się jakoś szczególnie urodziwe w porównaniu do tych odwiedzanych w niekończących się podróżach Angeli. W końcu jej oczom ukazała się gospoda. Szyld wisiał nieruchomo w ciepłym powietrzu i głosił, iż miejsce to nazywa się ”Gospoda pod Złotą Kaczką”. Szatynkę zaintrygowało skąd wzięła się taka akurat nazwa. Czyżby podawali tutaj taką dobrą kaczkę? Cóż, wygląda na to, że przyjdzie jej to ocenić. Podczas drogi kulturalnie starała się podtrzymywać rozmowę, teraz jednak umilkła, analizując wygląd budynku. Do głowy przychodziło jej wiele myśli, lecz w końcu stwierdziła, że ryzyko nie jest aż takie wielkie, jakby to mogło się zdawać na początku. Potrafiła nad sobą zapanować, to było najważniejsze. Skinęła głową towarzyszce, gdy ta przepuściła ją w drzwiach. Nie wiedziała do końca jak ma zareagować na jej słowa. Burknęła więc tylko coś w stylu: Ależ nie trzeba i podążyła za nią do wolnego stolika. Jak na tę godzinę, zebrało się tutaj nawet sporo ludzi. Skryta kobieta nie przepadała za takimi zgromadzeniami, a w jej głowie cały czas tkwiły wspomnienia z dorabiania sobie właśnie w takich miejscach. Chociaż zawsze miała kogoś u boku (postanowiła, że jego imienia nie będzie wypowiadała, nawet w myślach), nie za każdym razem zaczepianie jej się dobrze kończyło. Kilka razy wyleciała na próbę czy nawet pobicie klienta po niestosownej uwadze o jej wyglądzie. - Cóż, w sumie zjadłabym coś, a do popicia coś by się też przydało – odezwała się, siadając przy stoliku. Poprawiła nieco włosy, czyli odrzuciła niesforne kosmyki na plecy, po czym rozejrzała się ciekawsko po sali gospody. Nie było tak źle, jak przypuszczała. - Chyba wezmę pieczoną kacze udka z jabłkami a do tego piwo – uśmiechnęła się do rozmówczyni. - A ty, Hawke? Spojrzała na nią. Widać było, że czuła się tutaj jak u siebie w domu. Najwyraźniej musiała często tutaj bywać. - Tak w ogóle, Hawke - rozpoczęła. - Mówi mi proszę Angela. Przez to „pani” czuję się staro. Jeśli to oczywiście nie jest problem – dodała zaraz. - Czy mogę zapytać, jak długo przebywasz już w Wishtown? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 04, 2016 6:14 pm | |
| Dawno nie miała tak dobrego nastroju. Wszystko układało się po jej myśli, zaczynając od formalności dotyczących przyjęciu Hawke do Inkwizycji, a na dziwnej przygodzie w gabinecie Matta kończąc. To wszystko dało jej odrobinę wytchnienia i pozwoliło uwierzyć na nowo w swoje niespożytkowane siły. Dała się nawet wyciągnąć swojej przełożonej i kilku innym z jej oddziału na piwo po ciężkim dniu pracy, a to nie zdarzało się często. Zostawiła swój szary, inkwizycyjny płaszcz, ubierając się odrobinę bardziej elegancko i aż promieniejąc. Niezbyt odnajdywała się w gronie rozbawionych Inkwizytorów, ale pozwoliła sobie na delikatny uśmiech i krótkie komentarze od czasu do czasu, rzucane zza kolejnego kufla piwa. Mogłaby to nawet uznać za definicję dobrego wieczora, nawet jeśli nie znęcała się nad żadną wiedźmą, ani nie rzuciła się w wir pracy, jak kochała to robić ponad wszystko. Słuchała z zainteresowaniem opowieści jednego z towarzyszy przy stoliku, gdy kątem oka dostrzegła kolejne osoby wkraczające do karczmy, która z każdą chwilą wypełniała się aż do ostatniego stolika. I pewnie nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie to, że dostrzegła w jednej z tych osób Erin, prowadzącą jakąś kobietę do jednego ze stolików. O proszę, coraz to starsze sobie wyrywa! Przeprosiła grzecznie swoich kompanów i chwytając kufel dopitego do połowy piwa, wstała i podążyła za znajomą twarzą, czając się chwilę, nim im przerwała. Zastanawiała się, czy nie będzie to niegrzecznie z jej strony, może są w środku romantycznej randki? Postanowiła mimo to chociaż się przywitać. Jeśli nie będzie mile widziana zapewne zaliczy kopniaka pod stołem od Erin. - Och, ktoś tu ma za dużo pieniędzy – przywitała ich, z nieco złośliwym uśmieszkiem, jakby zastanawiała się na głos, skąd osoba taka jak Erin może sobie pozwolić na takie szaleństwo. – Szukałam cię, Haw. Mamy trochę do obgadania – oznajmiła, dosiadając się do nich bez pytania o zgodę. Postawiła kufel tuż przed nimi, obserwując co jedną to drugą. Zza ich plecami dostrzegła zainteresowane spojrzenia kompanów, których zostawiła, więc pomachała im ręką i uśmiechnęła łagodnie. Jeśli Angela i Hawke obróciły się mogły dostrzec kilku osobników obojga płci, a każdy z nich miał bardziej lub mniej zakazaną mordę. Mimo że nikt z nich nie nosił płaszcza, ich zawód można było rozszyfrować bez zbędnych pytań. - Nie krępuj się, Haw, odpowiedz - przykazała, utrzymując wciąż swój jednostronny uśmiech, niespecjalnie obejmujący oczy. - Chociaż "przebywanie" to nieco zbyt poważne określenie, jeśli chodzi o ciebie, nie uważasz? - prychnęła lekko, nawiązując do niestałego miejsca zamieszkania Erin. Po tym przeniosła spojrzenie na starszą z nich. - Selene - przedstawiła się, wyciągając do niej dłoń przez stół i podnosząc się lekko. - Zakładam, że nie znacie się od dawna? Czy może przeszkadzam w spotkaniu po latach? - zapytała, choć domyślała się prawdy, jako że z Erin zdążyła już swoje przeżyć i tejże osoby nigdy wcześniej nie widziała na oczy w towarzystwie złodziejki.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 04, 2016 8:04 pm | |
| Łatwiej być przewodnikiem, gdy się jest typem, który zna okolice jak własną kieszeń oraz ma się ten dryg do gadania o wszystkim i niczym, nie? Może, gdyby Hawke urodziła się jako ktoś inny tak naprawdę robiłaby za opiekuna wycieczek? Cóż, to tylko, gdybanie, a tak naprawdę przecież los i tak chciał inaczej. Erin była kimś całkiem innym, ale kto wie co przyniesie fatum za kilka lat? Mimo niebycia przewodnikiem ciemnowłosa nadal była całkiem przyjemną osobą, gdy się ją nieco poznało i zrozumiało. Hawke nigdy nie twierdziła, że Wishtown było pięknym i cudownym miastem pod względem architektonicznym, ani osobowościowym. Ludzie bywali tu w większości mniej lub bardziej ponurzy, za każdym rogiem potrafił się kryć jakiś cwaniak, wiedźma czy kaptur. Te ulice, ziemi i budynki widziały ewidentnie zbyt dużo brudu, krwi i oszustw. Wishtown nie było idealne. Zdawało się brudne i brzydkie, ale w tym wszystkim kryła się jakaś magia, która zawsze ściągała Hawke w te okolice. Ciemnowłosą cieszył fakt, że kobieta próbowała z nią rozmawiać i nie dać umilknąć do końca wypowiadanym słowom. Jak to było wcześniej powiedziane rozmowa była ważna, a że Angela starała się ją utrzymać to znaczyło dla Erin chęć do dalszego przebywania z jej skromną i gadatliwą osobą. Uśmiechnęła się lekko, gdy jej towarzyszka kiwnięciem głowy podziękowała za przepuszczenie w drzwiach. Co do słów Hawke, cóż, włóczęga nie wymagała nie wiadomo jakiej wdzięczności za swój hojny czyn. Od to po prostu postanowiła zrobić coś miłego dla pięknej damy i tyle. I nie, Erin nie liczyła tym razem na żadną nagrodę ze strony ciemnowłosej piękności. Wyjątkowo nie tym razem. Zaraz odłożyła swoją lutnie i bagaż w bezpieczne miejsca, a sama rozsiadła się wygodnie na siedzeniu, odchylając na chwilę głowę do tyłu. Czuła w powietrzu zapach jedzenia zmieszany z dymem papierosowym i wonią alkoholu. Jakież to wszystko znajome... Szybko zwróciła tęczówki o burzowym kolorze w kierunku Angeli. Zapamiętała zamówienie starszej kobiety. Hm... co ona chciała sama zjeść? Pomasowała się po karku i na chwilę zamyśliła. Na co dziś miała ochotę? - Ja osobiście chyba wezmę żeberka z ziemniakami i piwo. Powinno mi to starczyć. W razie czego zawsze można zamówić coś jeszcze - powiedziała po krótkiej chwili milczenia. - Och, przepraszam. Nie chciałam cię urazić, ani wprowadzić w zakłopotanie. Jeśli wolisz bym zwracała się do ciebie w twoim imieniu, to tak zrobię - dodała zaraz, uśmiechając się przyjacielsko. Nie miała zamiaru w uparte iść w tę "panią" jeśli jej towarzyszka wolała swoje imię. Z resztą sama wolała to niż per ktoś wobec swojej osoby. Już miała przemówić ponownie, gdy ktoś postanowiła im poprzeszkadzać. Wcześniej nie zwróciła uwagi na to, że ktoś za nią i Angelą podążał już od wejścia. Cóż, czuła się tu w miarę bezpieczna i nie widziała potrzeby bycia na wszystko przewrażliwionym, ale może powinna taka być? Wtedy ten głos nie zaskoczył ją tak bardzo. W pierwszej chwili zmarszczyła delikatnie czoło, zmrużyła oczy, spojrzenie przenosząc na znanego sobie może nawet zbyt dobrze rudzielca. Tak, zaskoczyły ją dwie rzeczy; po pierwsze sam fakt bycia Selene w gospodzie, a po drugie jej strój. Ej no, przecież rudowłosa inkwizytorka się tak zazwyczaj nie ubierała. To aż dziwne było ją widzieć w takiej kreacji. - Czasem ma i co z tego? - mruknęła. Tak, Hawke wyglądała nieco na spiętą w tej chwili. Nie dało się tego ukryć. - No i znalazłaś, ale jak widzisz mam teraz z kim rozmawiać, a moja towarzyszka raczej nie jest zainteresowana naszymi problemami - dodała zaraz. Dziwnie się czuła w tej chwili. W końcu to było ich pierwsze spotkanie od tamtego ostatniego razu. Hawke trochę czuła się nieswojo. Nie do końca wiedziała jak powinna się zachować. Tamto ostatnie dość mocno się na niej odbiło, a gdy zdążyła o tym nieco zapomnieć i rozluźnić się, spotkała Selene, przez którą to wszystko odżyło. Spięła się delikatnie, a dłonią zaraz poczochrała delikatnie swoje ciemne kosmyki. Zamilkła na chwilę, przez co trochę zignorowała pytanie zadane wcześniej przez Angele. Skrzywiła się lekko na tę małą dogryske ze strony rudowłosej. Ta, znalazł się znawca Hawke. Ech... Zaraz przeniosła spojrzenie na swoją ciemnowłosą towarzyszkę. - To, że nie mam stałego mieszkania nic nie znaczy - burknęła, zerkając kątem oka na inkwizytorkę. - Tak szczerze, to jestem tu odkąd pamiętam... Tylko z małymi wyskokami gdzieś niedaleko - powiedziała. W między czasie zauważyła wcześniejsze towarzystwo Selene. Nie, oni jej się wcale nie podobali. Było widać skąd są. - Nie, to żadne spotkanie po latach. Dziś się poznałyśmy - odparła. Ech, przez to wszystko nadal nie zdążyła zamówić jedzenia i picia dla siebie i Angel... |
| | | Angela Szkarłatna Wiedźma
Liczba postów : 21 Join date : 17/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 16, 2016 7:42 pm | |
| Za pomocą „gdyby” można by zmienić cały świat. Gdyby nie utworzono Inkwizycji, wiedźmy nie musiałyby się kryć i żyć w strachu, że każdego dnia mogą je aresztować i spalić na stosie. Po torturach, mających na celu tylko wyznanie, że mają ten cholerny zmutowany gen. A za to gdyby jego nie było, nie było by koszmarów czy jakiejkolwiek mocy. Życie wszystkich potoczyłoby się inaczej, gdyby... No właśnie. Istniało nieskończenie wiele możliwych scenariuszy. Kiedy już po raz pierwszy od bardzo dawna miała nadzieję na ciekawie spędzony wieczór, oczywiście musiało coś pójść nie tak, jak trzeba. Nie obawiała się pójścia do gospody. Najwyżej szykowała się, że będzie musiała się z kimś tłuc, ale co tam. W końcu to też rodzaj zabawy, prawda? Znalazłoby się kilku takich, którzy lubili taką rozrywkę. Spojrzała nieco niechętnie na rudą. Nie było wątpliwości kim jest. Krótkie spojrzenie na towarzyszy kobiety wystarczył, by tylko utwierdzić się w tym przekonaniu. Na początku nie odzywała się, po części nie chcąc wcinać się im w rozmowę. Wiedziała doskonale, że Hawke zna Inkwizytorkę. W sumie na razie wolała się nie wtrącać, by nie powiedzieć w emocjach czegoś, czego będzie żałowała. W końcu jednak musiała się odezwać. - Angela – wstała i uścisnęła dłoń Selene, chociaż nie było to dla niej przyjemne. Co jak co, ale z Inkwizycyjnymi szczurami wolała mieć jak najmniej wspólnego. Siłą powstrzymała się, by nie wytrzeć szybko ręki w płaszcz. Zamiast tego przeczesała szybko włosy palcami, przyglądając się jednocześnie temu, co Selene miała na sobie. Cóż, Hawke odpowiedziała na jej pytanie, jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. A Angela przecież wyraźnie widziała, jak bardzo nieswojo czuje się dziewczyna w towarzystwie rudowłosej. - Rozumiem – odparła ostrożnie i dodała odpowiedź na pytanie Selene. - Przypadkowo się spotkałyśmy – w sumie Inkwizytorka nie musiała wiedzieć nic więcej. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 17, 2016 12:02 am | |
| - Problemami? – powtórzyła z nieukrywanym rozbawieniem, wykonując nawet łagodny uśmiech, unosząc brwi. – Tak to nazywasz? Myślałam, Haw, że od tego momentu skończą się problemy i zacznie zabawa. No i kilka formalności. – Wzruszyła ramionami, wyraźnie zaznaczając ostatnie słowo. Nie zdradzała więcej, spodziewała się, że Erin domyśli się, o co chodzi, skoro przeszła już kolejną zgotowaną jej próbę. Jak sądziła, w końcu nastała chwila, aby wcielić ich plan, którego trzymały się od początku, w życie. Nie musiała być obdarzona legendarnym siódmym zmysłem, aby stwierdzić, że Angela woli zachować wobec niej pewien dystans. Nie wyciągała jeszcze żadnych wniosków, nie wydawała oceny. Ześwirowałaby lata temu, gdyby rozpatrywała każdą z kobiet jako wiedźmę. Zarejestrowała jej czujne spojrzenie, jednak uścisnęła mocno dłoń An, nie mówiąc już nic. Jeden mężczyzna, klient gospody, minął ją zbyt blisko, więc obdarzyła go groźnym spojrzeniem, wyczulona na podobne zachowanie, właściwie przez złodziejskie nawyki Erin. Prędko jednak odzyskała pogodny wyraz twarzy, kontynuując rozmowę: - Myślałam, że może macie ochotę się dosiąść. – Machnęła niedbale dłonią w kierunku swoich towarzyszy, z których kilku wciąż przyglądało im się ukradkiem. – Szczególnie ty, Haw, jeśli ich towarzystwo może być dla ciebie wkrótce codziennością. Nie będę wam jednak przeszkadzać, zapewne wolicie się teraz lepiej poznać… - powiedziała znacząco, o mało co nie puszczając oczka do Erin. Sama nie wiedziała, co pokusiło ją na tak szczeniackie zachowanie. Nastrój wciąż jej dopisywał i nawet jawne sprzeciwianie się ze strony Hawke, ani dziwne zachowanie Angeli nie mogły go zepsuć Inkwizytorce. – Tylko skończę piwo, pozwolicie – uniosła w górę kufel, w którym wciąż znajdowała się około połowa złocistego, lekko mętnego płynu. Niekoniecznie było to pytanie o zgodę, zamierzała z nimi zostać, choćby przez resztę czasu gapiłyby się na siebie w ciszy. - W zamian mogę potrzymać rozmowę. Albo opowiedzieć wam jakąś historyjkę z roboty… - zaświergotała wesoło, wzruszając ramionami. Dziewczyny mogły tylko zgadywać, ile zdążyła już wypić i czy zaraz nie zacznie bredzić od rzeczy. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 18, 2016 5:17 pm | |
| Powstrzymała się od skrzywienia. Tak, dla niej to był problem. Ostatnia przejścia nie były dla Hawke niczym fajnym, ani na pewno nieprzyjemnym. Ba, one stały się pewnego rodzaju traumą dla młodej złodziejki. Przez te kilka dni prawie na nic nie miała ochoty. Nawet jeść i pić jej się nie chciało, a przecież miała okazje skonsumować ciastka, na które było ją stać! Mało spała. Większość czasu budziły ją koszmary spowodowane ostatnimi wydarzeniami. W kółko i w kółko widziała w nich śmierć Abigail. Tak, ciemnowłosa się obwiniała o to wszystko. Czuła wyrzuty sumienia. Była w środku zła na siebie, że nic nie zrobiła, aby uratować tej kobiety. Mogła przecież próbować jakoś powstrzymać Selene, prawda? Dopiero dwa dni temu trochę się uspokoiła i zaczęła jako tako funkcjonować. Wyrzuty sumienia mimo to nadal ją męczyły. Wbiła spojrzenie w blat stołu. Wiedziała o co chodzi Selene i szczerze, wcale jej się to nie podobało. Nic, a nic. Poczuła jeszcze większy ciężar na swoich barkach niż przez te ostatnie dni. Tak, czuła, że to wszystko zmierza w złą stronę, a ona tego nie chciała. Tak cholernie nie chciała. Zerknęła w kierunku swojej nowej znajomej. Angela zdawała się Hawke też być jakaś spięta. Ciemnowłosej przeszło przez myśl, że pewnie nie wie jak się zachować. W końcu nie zawsze człowiek ma możliwość pogadać z inkwizytorem, który na niego nie warczy, rozkazuje czy coś w tym stylu, nie? W ogóle cała sytuacja zdawała się dość niecodzienna. Przynajmniej Hawke miała w tej chwili takie wrażenie. Zaraza pokręciła głową na pytanie rudowłosej. W ogóle nie miała ochoty dosiadać się do tamtej bandy. Czuła ich spojrzenia na sobie. Nie podobało jej się to. Czuła się w tej chwili trochę jak jakieś zwierzę w zoo, które wszyscy oglądają. Nie była pewna co oni o niej wiedzą, ile Selene im opowiedziała, a ile sami usłyszeli bądź się dowiedzieli większym lub mniejszym przypadkiem. Spojrzała w stronę Selene. Mimo spięcia spróbowała zagrać. Spróbowała wyglądać na rozluźnioną. Ba, nawet się uśmiechnęła się lekko do Selene. - Wiesz... Chciałabym w najbliższym czasie pogadać o jednej sprawie... - powiedziała, starając się brzmieć pewnie. Cały czas patrząc na inkwizytorkę, choć miała ogromną chęć, aby odwrócić wzrok. Hawke nadal nie potrafiła zrozumieć czemu jej opiekunka ma taki dobry humor. Cóż takiego musiało się stać, hm? - Mh... - przytaknęła tylko słowom Selene. Widziała, że nawet nie ma co prosić, aby tamta sobie poszła. Postanowiła więc po prostu przeczekać. Może inkwizytorce samej się odechce? Zerknęła na Angela, gdy Selene zaproponowała opowiedzieć jakieś historyjki ze swojej pracy. Hawke to trochę wystraszyło. Nie chciała słuchać czegoś takiego. - Wiesz - odparła szybko, dłoni przenosząc na swój kark, który zaraz zaczęła masować. - Nie sądzę, aby takie coś interesowało Angele, no nie? - skierowała swój wzrok na nią. Miała szczerą nadzieje, że Angel jej zwyczajnie przytaknie. Sama Hawke nawet przez myśl nie przyszło w tej chwili, aby zastanawiać się ile Selen zdążyła już wypić. |
| | | Angela Szkarłatna Wiedźma
Liczba postów : 21 Join date : 17/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Sie 22, 2016 7:52 pm | |
| Z każdą minutą, ba, nawet z każdą sekundą cała sytuacja coraz to mniej podobała się Angeli. No bo w sumie co ma robić? Próbować rozszarpać ich na kawałki wśród tych wszystkich ludzi? Nie, nie teraz i nie tutaj. Nad tym pomyśli się nieco później. Można by zaskoczyć ich, gdy będą sami, albo coś w tym stylu... Mogła się tylko domyślać o jakie formalności chodzi i to, co przyszło jej do głowy nie rysowało się w zbyt jasnych barwach. Chociaż... Selene dotychczas nie czaiła się na nią z bronią, by ją zabić. Przez myśl przemknęło jej, że może nie wszyscy w Inkwizycji są źli, lecz zaraz odpędziła od siebie tę myśl. Dobry Inkwizytor? Przecież to przeczy wszelkiej logice! Spojrzała na towarzystwo rudej i momentalnie odechciało jej się wszystkiego, patrząc na ich mordy. Aż ciary po plecach mogły przejść. Widać było po nich okrucieństwo. Ale, ale. Kogóż to ujrzała? Jej wybawienie! Kelnerka sprawnie manewrowała między gośćmi, uśmiechem odpowiadając na zaczepki. Miała jeszcze chwilę, zanim dotrze w ich pobliże. - Mhm... Skoro wydajemy się „idealnym” towarzystwem do wypicia piwa, to proszę bardzo – powiedziała cicho. W głowie zaczął rodzić się jej pewien plan, usprawniany przez pomysły Cole'a. Zawsze istniało jakieś ryzyko, a patrząc na rudowłosą, nietrudno było się domyślić, że pewnie trochę już wypiła. A co jej szkodzi? Bez ryzyka nie ma zabawy. - No cóż, nie jestem fanką opowieści, ale spójrz w jej oczęta Hawke! – podjęła grę - Widać, że Selene aż pali się, by coś nam opowiedzieć, zanim opuści nasze towarzystwo, by dołączyć do swoich szanownych kompanów – Angela sama nie wiedziała, czemu mówiła w takim stylu. Nie lepiej prosto powiedzieć to, co się chce, zamiast dodawać te wszystkie zbędne zwroty? Czasem się nie da inaczej. Trzeba trochę się nacierpieć, by osiągnąć zamierzony efekt. Czarownica uśmiechnęła się delikatnie, czekając, czy Selene połknie haczyk. Tak kusząco Inkwizytorka zbliżała się do bram królestwa majaków. Przecież nikt nie dowie się, że to nie sprawka piwa? Każdy może mieć słabszą głowę do trunków. Tak na wyczucie posłała w jej kierunku praktycznie niewyczuwalną falę energii, by zobaczyć, czy jest podatna na jej moc. Mogło być naprawdę ciekawie, jeśli wszystko pójdzie w miarę dobrze i sprawnie. Próbowała od czegoś naprawdę łatwego. Jakieś dawne wspomnienie, może z pierwszego przesłuchania wiedźmy, podrasowane nieco czymś co się nie wydarzyło? Bo kto się skapnie? Nikt, oprócz samej Angeli. W końcu ona sama próbuje to kreować, ale wszystko zależy od siły umysłu Selene. Patrząc na twarz rudej, nietrudno było wywnioskować, że troszkę temu miało miejsce to feralne przesłuchanie. A czemu by nie? Ubarwmy to. Dodajmy ducha, koszmar, zaszalejmy! W końcu Selene musiała wtedy być młoda. Od małego przecież trzeba kształtować Inkwizytorów, hm? Nie musi wiedzieć, że ktoś grzebie w jej wspomnieniach. Młodzi mają tendencję do zapamiętywania rzeczy inaczej, niż się wydarzyły. Coś o tym akurat wiedziała. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|