|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Główna sala Nie Sie 28, 2016 10:10 pm | |
| Nie wiedziała już, co to wyrzuty sumienia, jeśli chodziło o życie wiedźm. Było to dla niej równie nieistotne, co życie najmniejszego owada. Nawet nie kierowała się żadnymi emocjami. Zdążyła przywyknąć, nie przywiązywała do tego już żadnych myśli, kierując się przyzwyczajeniem i w tym przypadku działając po prostu jak mechanizm, automatycznie. Jedno słowo jej wystarczyło, aby pozbyć się przeświadczenia, że ma do czynienia z człowiekiem. Nie wahała się, nie dopuściła ni jednej myśli. Zabawne, jak niewiele potrzebowało jej do zmiany nastawienia. Podobnie byłoby z Angelą… Teraz siedziały przy jednym stoliku, usiłując razem rozmawiać, jednak gdyby dostała powód, nie omieszkałaby zmienić swojego nastawienia o sto osiemdziesiąt stopni. Zarejestrowała wypowiedź Hawke, ale nie zamierzała na nią odpowiadać, jeżeli nie liczyć drobnego uśmiechu. Skoro miały załatwić swoje sprawy prywatnie i ona nie będzie się dłużej rozwodzić. Była jednak ciekawa, co dziewczyna ma jej do powiedzenia. - Tego jeszcze nie wiem, Angelo. Pozwól mi ocenić Waszą „idealność” po zakończonej rozmowie. W razie czego, nie omieszkam odejść po angielsku, jeśli nie spełnicie moich oczekiwań – Uśmiechnęła się blado, właściwie nie do końca żartując, na co wskazywałby ton jej głosu. Nigdy nie bawiła się w grzeczności, jeśli coś Selene wyraźnie przeszkadzało, nie trzymała tego w sobie. Niespecjalnie spodobała jej się wypowiedź An. Nie w guście było wypowiadać się o kimś w trzeciej osobie, mimo dzielącego rozmówców jedynie blatu i kufla piwa. Miała ochotę przypomnieć o swoim istnieniu, choć ograniczyła się jedynie do uniesienia brwi, jeszcze nieprzekonana, czy wypowiedź w tym stylu spowodowana była niewiedzą czy złośliwością. Nie wiedziała, co stało się z nią w następnej kolejności. Nie znała jeszcze swoich możliwości i ograniczeń, zwyczajnie nie pijąc w życiu zbyt wiele. Ale gdyby ktoś ją zapytał, czy wypiła na tyle dużo, aby odpowiadać głupoty, z pewnością by zaprzeczyła, nawet nie kłamiąc. Sama jednak spostrzeże się o tym dopiero, gdy zakończy swoją opowieść. I wtedy zrozumie, że stało się tu coś bardzo niedobrego, zapewne za sprawą jednej ze swoich rozmówczyń. Nim doszła jednak do poważnych oskarżeń… zachichotała głośno, zaczynając: - To przypomina mi… o moim pierwszym przesłuchaniu! – wypaliła, zupełnie niespodziewanie, a oczy zaszły jej mgłą. Zaczęła się chichrać, aż ciężko było rozróżnić jej słowa. – Biłam tę durną wiedźmę drewnianą chochlą… Gdy do lochów weszła moja mama i przypomniała mi, że zapomniałam śniadania do pracy. Kochana kobiecina… Ale najadłam się wstydu! Matthew, mój kuzyn – wyjaśniła grzecznie w kierunku An, jako że Haw zdążyła już poznać tego mężczyznę. – Nie dał mi później żyć. Śmiał się ze mnie i nieustannie pytał, czy zjadłam już swoją owsiankę. Piękne czasy… - westchnęła na koniec, spoglądając na nie niemrawo, gotowa kontynuować swoją opowieść, w którą właśnie miała wplatać coraz to bezsensowniejsze elementy. Nie tylko Erin mogła wyłapać z wypowiedzi sporo nieścisłości, mimo że doskonale była świadoma - o swojej rodzicielce Sel mówiła niechętnie, jednak było pewne, wedle jakichkolwiek zapewnień Inkwizytorki, nie żyła ona już od wielu lat. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 31, 2016 8:27 pm | |
| Tak, była pewna, że Selene się zdziwi przy ich prywatnej rozmowie, aż jej nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez plecy, ale postanowiła nic więcej rudowłosej kobiecie nie mówić. Wolała poczekać, spróbować to zrobić na spokojnie i takie tam. Ta... Lepiej to zrobić później. Później i na spokojnie... O nie, ciemnowłosa w tej chwili w ogóle się nie oszukiwała. Ona dobrze wiedziała, gdzie jest jej miejsce i była świadoma, że na pewno nie tam, gdzie znajdywali się właśnie znajomi Selene. Erin ani przez moment nie pomyślała, że mogłaby pasować do tamtego towarzystwa. Przecież no, oni... oni byli z Inkwizycji, wszyscy tam pewnie byli w jakiś sposób sadystami i psychopatami. A ona? Ona przecież taka nie była, prawda? Dobra, dobra, nie była aniołkiem, ale nie bawiły ją tortury na innych ludziach. Co to, to nie. O bogowie... W tej chwiki to się przestraszyła, gdy usłyszała odpowiedź Angel. W tym momencie Hawke na serio sądziła, że ta kobieta oszalała. No, ej! Jak można chcieć słuchać takich rzeczy? Zwłaszcza w karczmie przy jedzeniu i piwie?! Nie, nie rozumiała z tego nic, a nic. Dla ciemnowłosej to zdawało się istnym szaleństwem. Naprawdę nie chciała brać w tym udziału, już chciała się nawet wykręcać w jakiś sposób, gdy naglę zamarła, a następnie spojrzała na rudowłosą inkwizytorkę. Chwila... Czy ona zachichotała? No, normalnie nie wierzyła swoim uszom, a z każdą chwilą coraz bardziej czuła się zmieszana i zaskoczona. Ile rudowłosa musiała wypić? Kurna, no co to wszystko miało znaczyć. To w ogóle jej nie wyglądało na opowieść z pierwszego razu z tortur Selene. Zwyczajnie fakty się nie zgadzały... Momentalnie wstała i odruchowo postanowiła jakoś zaradzić na obecny stan Selene, bo jak to inaczej wytłumaczyć jak nie wypiciem za dużej ilości alkoholu? Złapała kobietę za ramie. - Selene, wiesz co? Tobie już chyba starczy. Chodź, odprowadzę cię do domu. Odpoczniesz sobie, pójdziesz spać... - powiedziała, jakby całkowicie zapominając w tym momencie o całej reszcie rzeczywistości. Dopiero po chwili zrozumiała, że przecież jest obok nich jeszcze Angela. Spojrzała na nią i uśmiechnęła się przepraszająco. - Przepraszam, ale muszę ją nieco ogarnąć... Będziemy musiały to chyba odłożyć na kiedy indziej, przepraszam najmocniej - rzekła szybko. Miała nadzieje, że nie uraziła przez to tej kobiety. |
| | | Angela Szkarłatna Wiedźma
Liczba postów : 21 Join date : 17/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Wrz 12, 2016 8:47 pm | |
| Wyszło idealnie, a nawet lepiej niż przewidywała. Czyli Angela nie wyszła jeszcze z wprawy. Ryzykowała wiele, lecz było warto, gdy ujrzała jak Hawke miesza się, podczas opowieści Selene. Sama by się zdziwiła, słysząc taką historię. W Inkwizycji chyba nie miały prawa mieć miejsca takie sytuacje? Nie wiedziała tego do końca, ale coś jej mówiło, że jednak nie. A w sumie nawet ktoś jej mówił. W końcu Cole był obecny w umyśle jej siostry podczas przesłuchania. Kiwała z głową, nawet zdobywając się na uśmiech, gdy Selene zachichotała. - Och, nie wątpię, że były to wspaniałe czasy – przytaknęła Inkwizytorce, wcześniej koncentrując się na nietypowych elementach. Udała zdziwienie, gdy Hawke wstała, łapiąc Selene. Jakby zapomniała o trzeciej osobie, co w sumie nie było niczym dziwnym. Pokiwała ze zrozumieniem głową. - Och, nic nie szkodzi – powiedziała niewinnie – rozumiem doskonale sytuację... Nie każdy ma dobrą głowę, jeśli chodzi o alkohol – stwierdziła jeszcze. - Naprawdę, Hawke, nic nie szkodzi... To ja się już może też będę zbierała? – wstała lekko od stołu, patrząc na towarzyszki. Skłoniła się na pożegnanie i sprawnie lawirując wśród stolików, podążyła ku drzwiom, a potem wyszła z gospody.
// z/t |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Główna sala Sro Lip 26, 2017 6:12 am | |
| Fanny była dzisiaj w parszywym nastroju. Nic jej się nie udawało. Gdy strzelała, chybiła dwa na pięć razy co dawało jej skuteczność jedynie w sześćdziesięciu procentach. To był wynik karygodny, gdyż zazwyczaj jej skuteczność była bliska stu. Po porannych ćwiczeniach udała się pracy, to jest do tej zleconej przez wiedźmy. To jednak wcale nie pomogło. W sprawie zabójstwa jednej z wiedźm, która nie została spalona, ani powieszona, a niemalże wypatroszona, była w kropce. Wiedziała, że dziewczynie odcięto nogi i ręce jeszcze za życia, czemu musiał towarzyszyć niesamowity ból. Zatem morderca miał dom albo gdzieś na uboczu, albo było w nim pomieszczenie doskonale wyciszone. I z odpływem na krew. Krzyki dziewczyny lub jej błagania widocznie mu bardzo przeszkadzały, gdyż jej język został wyrwany. Przypalona skóra na plecach oraz brzuchu świadczyła o tym, że czarownica była torturowana przynajmniej przez kilka dni. Zadawano jej jednak ból w sposób metodyczny, uważając by jej nie zabić. Zatem morderca miał wiedzę o anatomii człowieka. Lekarz? Nie wiedziała. Następnie rozpłatano jej brzuch tak, że jej wnętrzności wypłynęły na wierzch. Zostało to zrobione w taki sposób, iż nie zabiło jej to, a zakażenie, które się wdało. Zatem dziewiętnastolatka, która padła ofiarą mogła patrzeć godzinami na własne flaki walające się po podłodze. Zielonowłosa nie chciała sobie nawet wyobrażać, co przeżyła ta dziewczyna za życia. Mogła się jednak założyć, że skoro duchy istnieją, to prędzej czy później powróci jako coś w rodzaju Vengeful Spirit. Od tego wszystkiego musiała uciec. Chociaż na chwilę, chociaż na jeden krótki moment. Postanowiła więc dzisiaj przyjść do knajpy i się upić. Podeszła do baru, zamówiła najlepsze whisky, jakie tutaj mieli, po czym wypiła duszkiem całego drinka pokazując barmanowi, że chce dolewkę. Ten spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony, ale bez słowa spełnił jej prośbę. Poprosiła, by otworzył jej rachunek. Zamierzała zapłacić jak będzie wychodzić. Po chwili namysłu zamiast męczyć się z pojedynczymi drinkami, postanowiła kupić całą butelkę. Usiadła przy barze i zaczęła się odstresowywać. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 09, 2017 12:42 pm | |
| Doktor Stevenson nie mógł narzekać na brak pracy. Wręcz przeciwnie - ostatnimi czasy poczekalnia przed drzwiami jego gabinetu była jakby pełniejsza, a co trzeci pacjent wymagał jeszcze wizyty domowej, najczęściej prosząc o nią w imieniu krewniaka, który nie był w stanie pofatygować się do lekarza bezpośrednio. To w połączeniu z pracą w Inkwizycji sprawiało, że Jacob nie miał dla siebie ani chwili wytchnienia. Wracał do domu późnym wieczorem, wychodził na krótki spacer z Terry'm, a później padał jak długi lub zasypiał w fotelu, aby z samego rana zerwać się i lecieć do murów organizacji, aby ratować życie innych lub pomagać przy odbieraniu go. Nie inaczej było tego dnia. Po praktyce w inkwizycyjnym szpitalu musiał przejść całe miasto, aby odwiedzić jednego ze swoich pacjentów. Podejrzewał jednak, że to była jedna z jego ostatnich wizyt u owego mężczyzny. Złamana noga i silne zakażenie, rodzina zgłosiła to zbyt późno, próbowali leczyć na własną rękę, bo nie było ich stać na lekarza. W najlepszym przypadku skończy się amputacją, lecz doktor Stevenson był przygotowany na najgorsze. Zwłaszcza, że pacjent przeżył już swoje najlepsze lata i teraz, podczas jesieni swojego życia, jego odporność nie była w tak dobrym stanie co gdy był w kwiecie wieku. Po drodze Inkwizytor widział zamieszanie wokół jednego z budynków, z którego niedługo później na noszach wyniesiono zwłoki. Prawdopodobnie były w niezbyt ciekawym stanie, bo okryto je czarną płachtą tak szczelnie, aby nie było widać ani skraweczka ciała. Jakże kruche jest ludzkie życie. Był zmęczony. Do tego stopnia, że nie miał siły uśmiechać się do witających go ludzi, a z kieszeni jego płaszcza smętnie zwisała końcówka stetoskopu, którego wcześniej nie schował do torby, a o którym teraz kompletnie zapomniał. Początkowo planował wrócić od razu do swojego mieszkania, lecz gdy po drodze zobaczył gospodę, przystanął przy niej i zamyślił się. Nie zwykł bywać w takich miejscach, a takie miejsca nie przywykły do obecności ludzi jego pokroju. Czuł jednak, że musi odpocząć, napić się czegoś, wyjść do ludzi, aby całkiem nie sczeznąć. To powinna być miła odmiana po spotykaniu samych chorych i smutnych ludzi oraz wywyższających się Inkwizytorów. Otworzył drzwi gospody i od razu zakasłał pod wpływem papierosowego dymu, który wdarł się do jego nozdrzy. Paru ludzi spojrzało na niego i mruknęło coś w swoim gronie, aby zaraz zaśmiać się głośno. Jacob nawet na nich nie spojrzał. W końcu widok dobrze ubranego mężczyzny, a do tego lekarza, nie był dość częsty w tym miejscu. Co innego widok Inkwizytora, lecz doktor Stevenson nie miał w zwyczaju nosić swojego płaszcza Balsamisty w miejscach publicznych, toteż nie budził teraz zbyt wielkiego poważania poprzez swoją funkcję. Mężczyzna od razu zajął miejsce przy barze i poprosił o szklankę whisky. Gdy gospodarz nalewał mu alkoholu, Jacob rozejrzał się po sali. Najbardziej jednak przykuła jego spojrzenie kobieta o zielonych włosach siedząca dwa metry dalej. Lekarz próbował sobie przypomnieć, gdzie wcześniej go widział, lecz daleko szukać nie musiał. Widział ją w pobliżu domu, z którego wynoszono zwłoki. Rodzina? Ciężko powiedzieć. Po ilości alkoholu, jaką zamówiła, nie mógł tego wykluczyć. Nie chciał jednak się wtrącać, toteż gdy tylko stanęła przed nim szklaneczka alkoholu, skupił się wyłącznie na niej, spokojnie degustując whisky w otoczeniu radosnych rozmów i dymu papierosowego. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Paź 17, 2017 6:15 pm | |
| Fanny milczała. Bo i do kogo miała mówić? Do szklanki z alkoholem? To by uchodziło za wariactwo. Któż jednak normalny zajmował się tym, czym ona się parała? Ciągłym obcowaniem z przestępcami, śmiercią? Zmagała się z brakiem snu, brakiem odpoczynku, brakiem relaksu. Prawdę powiedziawszy, to był pierwszy dzień od bardzo dawna, gdy miała czas na to, by wyjść z domu czy też z przyczepy i odetchnąć świeżym powietrzem. Pani detektyw była jednak roztrzęsiona. Widok, jaki dzisiaj zastała, nawet w jej fachu nie był zbyt częsty. Dodatkowo okoliczności oraz informacje na temat ofiary napawały zielonowłosą obrzydzeniem do sprawcy. Dziewczyna miała tylko dziewiętnaście lat. Przed nią było całe życie wypełnione marzeniami, przygodami, radościami, ale i smutkami. Panna Morland wyjęła papierosa z paczki, chociaż miała rzucić palenie w diabły. Odpaliła go i mocno się zaciągnęła. Nagle przed nią pojawiła się popielniczka. Uczynny barman podsunął ją jej pod nos. Kilka razy się zaciągnęła, po czym wypiła kolejną szklankę whisky. To już była jej trzecia. Zaczynała powoli czuć, jak odprężenie na nią spływało, jak trunek palił jej gardło, jak przyjemne ciepło rozlewało się po jej wnętrznościach. Takich samych wnętrznościach jak te walające się po podłodze, należące do dziewczyny. "NIE! STOP! KONIEC MYŚLENIA O TYM DZISIAJ!", nakrzyczała na siebie w myślach starając się odgonić myśli o sprawie, która mogła być jedną z najtrudniejszych w jej karierze. Fanny dzisiaj postanowiła nacieszyć się wolnym wieczorem. Tym, że mogła pobyć wśród żywych ludzi oraz tym, że mogła nieco odsapnąć od swojego codziennego życia. Chociaż przez chwilę. Chociaż przez moment. Zaciągnęła się jeszcze kilka razy, po czym zgasiła niedopałek. Rozejrzała się dyskretnie po sali i nie dostrzegła nikogo ciekawego, aż do momentu, w którym jej wzrok padł na przystojnego, dobrze ubranego mężczyznę. Mężczyznę, który tak samo nie pasował do tego miejsca, jak i ona. Zerkała na niego przez chwilę, po czym powzięła decyzję. W końcu, może jest kimś ciekawym? Wzięła butelkę i szklankę z drinkiem, którego zamierzała już wolno sączyć. W jej oczach był smutek, ale nie rozpacz, jak u członków rodziny ofiary. Podeszła do nieznajomego. - Przepraszam, czy mogę się dosiąść? Mam dużo alkoholu, a sama tego nie wypiję. - powiedziała, co było oczywistą bzdurą. Miała mocny łeb jak na jej posturę i płeć. Czekając na odpowiedź pozwoliła sobie na przyjrzenie się twarzy mężczyzny z bliska. Regularne rysy, mocno zarysowana szczęka, delikatny zarost przypominający szczecinę sprawiał wrażenie, iż mężczyzna nie golił się od kilku dni. Brak czasu? Mężczyzna wyglądał na zmęczonego, ale był dosyć przystojny. Pierwsze wrażenie, jakie sprawił było pozytywne. Ciekawe czy utrzyma się ono, jak się odezwie. O ile to zrobi. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Sie 27, 2018 6:06 pm | |
| Wydarzenie! 30 urodziny Fanny. Kto jest zaproszony: Każdy, kto chce przyjść. Przebieg: A czy to da się określić? Na pewno dużo alkoholu, muzyki, tańców. Cielesne przyjemności? Pokoje na górze są wolne! Czas trwania: Nieokreślony
Fanny nie przepadała za organizowaniem takich imprez jak urodziny. Niemniej jednak właśnie miało jej stuknąć trzydzieści lat. To już było warte opicia tego w gronie tych, których się znało, jak i tych, których dopiero miało się poznać. Niemniej jednak, miała drobną pomoc w organizowaniu tej imprezy w postaci dwóch uczynnych osób: Astaroth i Kouki. Trzeba było przyznać, że wyszło całkiem ciekawie. Dyskretne ozdoby tu i ówdzie w postaci wstążek, gdzieniegdzie nieco żywych kwiatów, dodatkowe stoliki, w razie gdyby były potrzebne. Astaroth domagała się co prawda wielkiego łoża w kącie, by móc oddawać się cielesnym przyjemnościom, ale to zostało przez zielonowłosą kategorycznie potępione. W końcu nie organizowała orgii, a popijawę, by uczcić swoje urodziny. Gdyby jednak ktoś chciała, to piętro wyżej było kilka pokoi, z których można było skorzystać. Po całym dniu pracy i przygotowań należało wyłożyć kasę na stół. Co prawda, wynajęcie tego lokalu praktycznie na własność na ten wieczór, pokoi, zaopatrzenie w alkohol oraz strawę, zatrudnienie zespołu oraz zadbanie o całą organizację i dekoracje kosztowały pannę Morland małą fortunkę, ale z drugiej strony trzydzieste urodziny obchodziło się tylko raz, czyż nie? Zwłaszcza, iż ostatni rok był bardzo burzliwy i niewiele brakło, a skończyłoby się tak, że nie dożyłaby tych urodzin. Jak to dobrze, że chociaż As się o nią troszczyła… Karczmarz, jak widać, był bardzo usatysfakcjonowany z zarobku, który wpadł mu do kieszeni, a panna Morland była z kolei zdruzgotana kosztami. ”Mały, gruby i chciwy szarlatan…”, pomyślała, ale nie wypowiedziała tego na głos. Do imprezy pozostały dwie godziny, więc Fanny postanowiła pójść na górę się przebrać. Założyła raczej nieoficjalną, dosyć luźną sukienkę, w której mogłaby potańczyć oraz która nie krępowała ruchów. Liczyła, iż goście przyjdą w strojach raczej swobodnych. Miała nadzieję na uniknięcie wyszukanych gorsetów, czy bogatych sukni montowanych na kole. To miała być luźna popijawa, a nie pokaz mody. Chociaż, tak naprawdę, nie miała pojęcia kto się pojawi. Co prawda, liczyła na to, iż jedna konkretna osoba przyjdzie, ale na to raczej się nie zanosiło. Tak więc musiała się pogodzić z tym, że jej nadzieje mogły być płonne. Niecałe dwie godziny później pani detektyw zeszła, by zacząć witać gości. W tle leciała cicha, acz dosyć skoczna muzyka. Zespół, zgodnie z umową, zaczął grać.
|
| | | Kouka Czarownica Niepewności
Liczba postów : 37 Join date : 17/07/2018
| Temat: Re: Główna sala Pon Sie 27, 2018 10:07 pm | |
| Minął niecały miesiąc odkąd mieszkała z Fanny. Wciąż czuła się trochę nieswojo, jednak gdy dowiedziała się o urodzinach swojej opiekunki, poczuła delikatną ekscytacje. Co prawda szybko została zastąpiona przez stres. W końcu zjawi się dużo ludzi, pewnie będzie trzeba z nimi pogadać. Chyba ta własnie myśl przerażała ją najbardziej. W końcu o czym miałaby z nimi rozmawiać? Miała wrażenie że ludzie którzy się zjawią to będzie zupełnie inny świat. A co jeśli będą tak żywiołowi i otwarci jak zielonowłosa? Wątpliwości cały czas nią targały gdy w ciszy pomagała dekorować i ogarniać sale, przed przybyciem gości. Przynajmniej tak mogła odpłacić, za dach nad głową i wyżywienie. A przynajmniej tak powiedziała solenizantce. W końcu nie mogła jej powiedzieć, że chce jej pomóc bo ją lubi. Trochę to zajęło, jednak gdy skończyły, odetchnęła z ulgą obserwując całe pomieszczenie i - o zgrozo - to jak Fanny idzie na górę, zostawiając ją na jakiś czas samą z Ast. Wcześniej zamieniły kilka słów i się sobie przedstawiły, jednak teraz, nie wiedziała jak zareagować. Może dlatego wzięła kubek do którego nieświadomie nalała sobie piwa z beczki? Miało to odwlec nieuniknione, bowiem Fanny nie wracała, czyli będzie musiała porozmawiać z nią. Ale o czym? Powoli podeszła do srebrnookiej, próbując opanować jakoś ten mętlik w głowie. - Podobają mi się twoje włosy. Też farbujesz? - palnęła bez żadnego zastanowienia pierwszą lepszą myśl, która wpadła jej do głowy. Dopiero po chwili pomyślała że mogłoby to być niegrzeczne, przez co jeszcze bardziej się zestresowała, jedynie zaciskając wolną rękę na fałdach długiej sukni. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 12:58 pm | |
| Trzydziestkę obchodzi się tylko raz w życiu. Jak każde urodziny zresztą, jednak tak okrągłą rocznicę należało odpowiednio uczcić. Dlatego Astaroth od dłuższego czasu namawiała Fanny, aby pomyślała o jakiejś większej imprezie. Nie chodziło jej nawet o jakieś wystawne przyjęcie z obfitą ucztą, bo zbyt dobrze znała kobietę, aby wiedzieć, że taka rozrywka nie należała do jej ulubionych. Do jej samej zresztą też nie. Co innego popijawa w jednej z gospód. To już zdecydowanie był jej klimat. Gospodarz nie był szczęśliwy na jej widok, nadal mając w pamięci wszystkie jej wybryki w tym miejscu, z rozwaleniem głównej sali i prawie morderstwem na czele. Na szczęście, jako główny pomocnik solenizantki, która zapłaciła krocie, aby wynająć cały przybytek, nie mogła zostać wywalona ot tak. Zresztą, tym razem Astaroth wyjątkowo nie sprawiała problemów, przynajmniej na początku. Po prostu od razu zajęła się dekorowaniem i pilnowaniem, żeby wszystko poszło dobrze. Zwyczajnie zależało jej na tym, aby urodziny Fanny się udały i była gotowa zrobić krzywdę każdemu, kto będzie próbował zepsuć ten dzień. Już wystarczyło, że po wystawieniu rachunku za całość jej przyjaciółka miała naprawdę nietęgą minę. Nie potrzebowała więcej stresów, zwłaszcza w obliczu tego, jak nerwowy był dla niej ten rok. Zresztą, nie tylko dla niej. Gdy skończyły przygotowania, oddelegowała panią detektyw do przebrania się. W końcu miała wyglądać jak na solenizantkę przystało. Sama Astaroth jakoś nie trudziła się, aby nosić ze sobą pięć różnych kreacji, które miała zmieniać. Ot, w tym, w czym przyszła i w czym ogarniała salę, w tym miała zamiar pozostać. Plusy wygodnych sukni. W ten sposób została praktycznie sama z nową... podopieczną swojej przyjaciółki. Nadal nie do końca rozumiała, dlaczego Fanny przygarnęła sobie dziecko i miała do Kouki mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyła się, że hipnotyzerka wreszcie znalazła sobie jakiś sens w życiu, a z drugiej - no nie ukrywajmy - była trochę zazdrosna o czas, jaki jej poświęcała. Tak, moi drodzy, Astaroth była zazdrosna. Być może to oznaka, że wreszcie zaczęła dojrzewać, a może po prostu niedobór czułości, traktujcie to jak chcecie. Tak czy siak, traktowała Koukę z pewną rezerwą, chociaż starała się być miła. Ot, bo to jeszcze dziecko, które właściwie nic jej nie zrobiło. Gdy odprowadziła Fanny spojrzeniem, usiadła przy barze, wyciągnęła papierośnicę, wzięła z niej papierosa i odpaliła go jednym dotknięciem końcówki palcem. Zasłużyła na chwilę odstresowania. Nie zwracała uwagi na dziewczątko krzątające się po sali, dopóki to samo do niej nie zagadało. Na dźwięk jej pytania, Astaroth najpierw uśmiechnęła się szeroko, wpatrując się w tlący się tytoń, a następnie obróciła się przodem do dziewczynki. - Nie. Taka się urodziłam. Powiedzmy, że to taki... defekt, o - odpowiedziała całkowicie przyjaźnie, widząc zestresowanie Kouki. Zbyt często słyszała to pytanie, więc nie robiło ono na niej kompletnie wrażenia. Zresztą, też nigdy nie była boginią dobrych manier. Dopiero w tej chwili As dostrzegła kubek w dłoniach dziewczynki. - Co tam masz? - spytała i pochyliła się, aby powąchać trunek, który okazał się być najzwyklejszym w świecie piwem. - Nie chcesz tego pić, mała, uwierz mi - powiedziała i zabrała jej kubek, którego zawartość pozwoliła sobie skosztować. Nie robiła tego ze złości. Zwyczajnie nie chciała zbierać pijanego dzieciaka spod stołu, a później słuchać od Fanny, że nie dopilnowała jej podopiecznej. |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 2:47 pm | |
| Dawno nie była na żadnej imprezie. Tak naprawdę od wielu miesięcy unikała wszelakich miejsc typu gospody czy nawet miasto jednak gdy oszczędności się kończą, a świat staje się jeszcze bardziej pusty trzeba coś zmienić. Tak było i w jej przypadku. Przybyła do miasta gdy tylko ptaszki wy ćwierkały jej o nowej atrakcji. Gdy tylko przekonała samą siebie że warto odwiedzić starych znajomych a przede wszystkim zmierzyć się z samą sobą. Nikt bowiem nie powiedział jej wcześniej iż demony z jakimi walczyła będą wyrozumiałe. Samotność oraz rozłąka ze światem sprawiły iż młoda kobieta odczuwała coś na wzór strachu gdy jej stopa przekroczyła bramy miejskie. Tu nadmienić jednak trzeba iż wcześniej uchodziła, z tego miejsca dobrowolnie. Prawdopodobnie. Nie, jednak kłamię. -Strzeżcie się... Nadchodzi nowy świt... strzeżcie się mnie.-Ostatnie słowa owej pieśni rozbrzmiały w karczmie w chwili gdy młoda kobieta otworzyła drzwi sprawiając iż wszystko co złe wdarło się do środka przybytku wraz z nią. Jej głos natomiast zdawał się zmienić. Melodyjność uleciała gdzieś wraz z naiwnością jaka malowała się kiedyś na jej twarzy, a ona sama zdawała się być odmieniona. Owszem nadal posiadała cerę porcelanowej lalki oraz niezmienne proste niczym struna czarne włosy skrywające czerwień jej spojrzenia. Czerwień omiatającą wnętrze karczmy. Przybytek niczym każdy inny. Znajome twarze przeplatały się z tymi nieznanymi, a ona zawała się należeć już do tej drugiej grupy. Oddalona od świata oraz wszystkiego co kiedyś ją tu trzymało. Właśnie dlatego omiotła jedynie spojrzeniem znajomą twarz lecz nie odezwała się ni słowem. Nie podeszła. -Trzy noce- rzuciła zdawkowo w stronę jednej z pracownic wciskając jej przy tym monetę w dłoń. Tyle powinno wystarczyć. Trzy noce na dokończenie własnych spraw, a na razie. Musi odpocząć. Więc czemu by i nie w karczmie ze starych wspomnień? Kiedyś były one wesołe tak jak atmosfera wyczuwana przez nią. Atmosfera szykującej sie zabawy... Czyżby dziś udało się jej nawet zaznać chwili figlarnej uciechy? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 3:47 pm | |
| Człowiekowi, który kończył pracę, należało się odrobinę rozluźnienia. Owszem, waluta była ważna w życiu, ale Veilore ani myślała po męczącym zleceniu zabierać się za poszukiwania kolejnego zajęcia. Upalny dzień dał się jej w znaki i jedyne o czym myślała to kufel zimnego piwa. Albo nawet kilka. Wracając więc przez miasto wstąpiła do znajomej, u której się zatrzymała na parę dni. Ta jednak była akurat zajęta pracą, więc po krótkiej konwersacji Veilore ogarnęła się do wyjścia na miasto, żeby nie wyglądać, zwięźle to ujmując, jak kocmołuch, sterany człowiek, który przez cały dzień walczył z piekielnym gorącem. Zaraz potem, nie zwlekając, wyruszyła do najbliższej gospody. Padło na tę najbardziej znaną w Wishtown. Wcale jej nie przeszkadzał fakt pewnych wydarzeń z przeszłości, które mogłyby wywołać u Vei ambiwalentne odczucia. Traktowała to miejsce jako idealne do zabawy, a nie wspominek. Jakże się zdziwiła, gdy pchnęła drzwi i nagle znalazła się w udekorowanej sali i w o wiele większym tłumie niż na co dzień przybywał do „Złotej Kaczki”. Blondynka uśmiechnęła się. „Zapowiada się na dobrą zabawę!” – pomyślała. Veilore poczuła się wręcz, jakby wstąpiły w nią nowe siły, które przegnały zmęczenie. Była gotowa przepić, przegadać i przetańczyć całą noc. Nie wiedziała co prawda, co to za niezwykła okazja, bo jeśli gdzieś wywieszono jakąś informację, to jej nie zauważyła. Po prostu zanurkowała między ludzi. Wśród nich odnalazła dwóch mężczyzn, z którymi dzisiaj pracowała. Podeszła do najemników, a nuż wiedzieli coś więcej, skoro przyszli przed nią? Niestety nie. Znali się z kilku zleceń, więc pokonwersowała z nimi chwilę dopóki nie zauważyła charakterystycznej czupryny między ciągle przemieszczającymi się w tańcu gośćmi. Uśmiechnęła się i udała się w tamtą stronę. Było całkiem po drodze do lady, więc tym szybciej to uczyniła – wszakże przyszła tutaj z zamiarem rekreacyjnego napicia się po pracy. Kiedy udało się jej prześlizgnąć przez tłum bawiących się ludzi, dotknęła ramienia dziewczyny o czarno-białych włosach i natychmiast usiadła na stołku obok. – To tylko ja! Dawno żeśmy się nie widziały. – Veilore uśmiechnęła się i poprosiła o piwo, które zaraz zostało postawione na blacie przed nią. – Dawno też nie widziałam takiego zbiorowiska. Co to za okazja? |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 4:31 pm | |
| Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, kiedy zielonowłosa hipnotyzerka ma urodziny, a tym bardziej, że zamierza obchodzić je z takim rozmachem. Jednak, kim młoda blondynka by była, gdyby nie przyjęła zaproszenia? Szykował się przecież wspaniały wieczór! Mimo wszystko, tego dnia Rachel postawiła na prostotę. Niebieska sukienka pozbawiona była zbędnych ozdób, a dziewczyna dodała do stroju jedynie białe, delikatne rękawiczki. Gdy skończyła sznurować wysokie trzewiczki, pozostała tylko kwestia fryzury. Długo się nad nią zastanawiała, ale tym razem postanowiła związać włosy i z pomocą innej cyrkówki jasne, długie kosmyki zostały zaplecione w warkocz, kończący się niebieską, lśniącą kokardą. Upewniwszy się jeszcze, że wygląda uroczo, uśmiechnęła się szeroko i wyruszyła w drogę do gospody. Dzień był dość parny, ale i tak nic nie mogło zepsuć nastroju młodej akrobatki. Zerknęła ukradkiem w niebo, pozwalając sobie jeszcze zaczerpnąć trochę energii od jego błękitu i zdecydowanym ruchem pchnęła drzwi. To, co zastała w środku, zdziwiło ją tylko minimalnie. Spodziewała się głośnej muzyki, licznych dekoracji i ludzi, radośnie pląsających i stukających obcasami po podłodze. Nie bywała w tej karczmie zbyt często, jednak przypomniało to dziewczynie o ostatnim spotkaniu z pewną rudowłosą panienką. Przez chwilę, zatapiając się w skocznym dźwięku skrzypiec, miała nadzieję, że dojrzy w tłumie błysk jej zielonego spojrzenia, ale nic takiego się nie stało. Rachel nie mogła powiedzieć, że nie była owym faktem zasmucona, jednak zdawała sobie sprawę, że wędrowczyni zjawiała się w Wishtown dosyć rzadko. Z daleka zobaczyła kilka znajomych postaci, ale każdy był zajęty, a samej głównej postaci tego wieczoru jeszcze nie zauważyła, więc postanowiła na początek rozejrzeć się z bliska. Wtopiła się w tłum, w pląsach i obrotach docierając do stołu z jedzeniem. Doprawdy, tylu dobroci nie widziała od dłuższego czasu! Z uśmiechem sięgnęła po kolei po kilka owoców, rozkoszując się ich smakiem. Nie omieszkała też darować słodkościom, które także na owym stoliku zagościły i z radosną miną skonsumowała parę z nich. |
| | | Kouka Czarownica Niepewności
Liczba postów : 37 Join date : 17/07/2018
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 8:03 pm | |
| Z początku nie zwracała na to uwagi, jednak gospoda którą jeszcze niedawno przyozdabiały, szybko zaczęła wypełniać się najróżniejszymi osobami. Gdzieś w tle usłyszała nawet fragment jakiejś piosenki, nie zwróciła jednak na to większej uwagi. Była zbyt spięta czekając na odpowiedź. Na szczęście stres szybko z niej uszedł gdy do jej uszu doszedł przyjazny głos piromanki. Jej włosy były defektem? Nigdy w życiu. - Piękne rzeczy nigdy nie są defektami. - Mruknęła jakby sama do siebie, jednak na tyle głośno, by jej tymczasowa rozmówczyni mogła je usłyszeć. Włosy Ast poniekąd fascynowały Kouke. Wydawały się nietypowe, ciekawe. Dwa przeciwieństwa które pobudzały jej wyobraźnie. Z zamyślenia wyrwały ją dopiero słowa srebrnookiej gdy spytała się o jej napój. Piwo? Dopiero teraz wyczuła specyficzny zapach dobiegający z niewielkiego drewnianego naczynia. - Ja... nie chciałam tego pić - Wydukała z siebie oddając jej kubek i obserwując jak starsza kobita bierze łyk. - pomyślałam że możesz być spragniona - nie było to prawdą, jednak wiedziała że cyrkówka nie będzie dopytywała, zwłaszcza że podeszła do nich kolejna obca kobieta, najwidoczniej znajoma piromanki. Młódka wiedziała że nie powinna się wcinać w takie sprawy, dlatego jedynie przywitała nowo przybyłą delikatnym ukłonem, szybko oddalając się w stronę stolików z jedzeniem. Droga do nich była trudna i żmudna. Natłok ludzi który nagle się zebrał, chaos i głośna muzyka sprawiły że przez chwile chciała uciec na górę, gdy przypadkiem wpadła na nieco wyższą od siebie, blond dziewczynę. Nieznajoma wyglądała młodo, prawdopodobnie byłą ledwie kilka lat starsza. Dopiero po chwili Kouka zorientowała się, ta zajada się owocami i jakimiś słodyczami. Przez chwile serce młodej czarownicy zabiło szybciej gdy jej wzrok szybko powędrował po stole, na którym z wielką ulgą dostrzegła wciąż obecne słodycze. - Wybacz, myślałam że już wszystko zjadłaś, a też trochę chciałam - Zagadnęła uśmiechając się lekko i sięgając po jakieś łakocie. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Wto Sie 28, 2018 8:35 pm | |
| Owoce smakowały wyśmienicie, a słodycze... powinna dziękować niebiosom, że pozwoliły stworzyć taki cud na tym świecie. Była w trakcie konsumowania jednego, wyjątkowo pysznego cukierka, gdy usłyszała słowa padające w jej stronę. A przynajmniej tak założyła, zanim zdążyła się rozejrzeć i potwierdzić tezę. No cóż, owa kwestia wypowiedziana przez drugą blondynkę nieco zbiła Rachel z tropu i o mało co nie zakrztusiła się trzymanym w ustach łakociem. Postanowiła jednak nie odbierać tego negatywnie. - Ależ skąd! Byłaby to wybitnie nieudana impreza, gdyby jedzenie zniknęło już na samym jej początku, nie uważasz? - Odpowiedziała radosnym tonem po przełknięciu, przekrzywiając główkę i przyglądając się uważniej swojej rozmówczyni. O dziwo, dziewczynka wyglądała znajomo. Widziała już ją gdzieś? Spotkały się? Cyrk. Chyba widziała ją kilka razy w obecności Fanny, ale głowy nie mogła za to dać. - My się chyba jeszcze nie znamy... - Wbiła pogodne spojrzenie błękitnych oczu w drugie dziewczę. Może to była dobra okazja, żeby chwilę porozmawiać. - Jestem Rachel. Ukłoniła się delikatnie i z gracją, jak to na byłą arystokratkę przystało. Zdecydowała się nie pytać głośno, czy widziały się między namiotami czy nie... Nie byłoby to roztropne, mając tylu ludzi dookoła. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 29, 2018 10:22 am | |
| Delikatny uśmiech poszerzył się za sprawą niezbyt wyraźnego pomruku jej rozmówczyni. Tak samo jak wiele razy była pytana o włosy, tak samo wiele razy słyszała obelgi rzucane w jej stronę. Dziwak. Wynaturzenie. Zapewne zawarła pakt z diabłem. I o ile większość z tego było prawdą, tak zawsze strasznie irytowały ją tego typu komentarze. Tym cieplej na sercu robiło jej się w momencie, gdy otrzymywała komplementy. - Dziękuję - odmruknęła. Może jej dystans wobec Kouki był całkowicie zbędny? W końcu była naprawdę miłym dziewczęciem... ... co zostało potwierdzone zaledwie chwilę później, gdy tamta, zamiast burzyć się o zabrany alkohol, kompletnie zaprzeczyła, aby chciała zgarnąć go dla siebie. Cyrkówka uniosła brwi i w podziękowaniu skinęła głową. Już chciała wskazać czarownicy, gdzie może dostać coś mniej wyskokowego, kiedy ktoś postanowił ją zaczepić. Astaroth momentalnie odwróciła głowę i kątem oka dojrzała znajomą twarz. Często miała problem z rozpoznawaniem byłych kochanek i kobiet spotykanych w knajpach, ale w tym wypadku nie miała nawet najmniejszego problemu. Może to za sprawą okoliczności ich spotkania i niezwykle ciekawego sposobu zakończenia go? Nic dziwnego, że na widok Veilore, ognista nieco zbladła. Ostatni raz, gdy ją widziała, prawie została zastrzelona przez szaloną Inkwizytorkę. - O. Faktycznie, kopę lat - odpowiedziała i odwróciła się przodem do swojej nowej towarzyszki. Na początku była zdziwiona jej obecnością, a później zdała sobie sprawę, że przecież w tym miejscu się poznały. Od tamtego czasu As w ogóle tu nie bywała, tak na wszelki wypadek, więc spotkanie stałego bywalca gospody nie powinno zrobić na niej wrażenia. - Urodziny mojej serdecznej przyjaciółki. Trzydzieste, to z rozmachem, rozumiesz - rzekła i upiła łyk piwa ukradzionego Kouce, zniknęła jej z zasięgu wzroku. - Co u ciebie? Uniknęłaś późniejszych nieprzyjemności z powodu swojej... znajomej? - spytała. To była śmieszna sprawa. Na tyle, że Astaroth chciała znać zakończenie historii. Jak już wspomniałam: mistrzyni dobrych manier. Ale po co komu dobre maniery przy piwie i w miejscu, które aż samo się prosiło o snucie takich opowieści! |
| | | Kouka Czarownica Niepewności
Liczba postów : 37 Join date : 17/07/2018
| Temat: Re: Główna sala Sro Sie 29, 2018 9:03 pm | |
| Niemalże rozpłynęła się z zadowolenia, gdy słodki smak czekolady rozlał się po jej podniebieniu. Wcześniej nie chciała namawiać Fanny na słodycze. Były drogie, co sprawiało że czuła się głupio, z myślą o marnowaniu nie swoich pieniędzy, jednak teraz, gdy leżały tak przed nią i ją kusiły, nie zamierzała pozwolić im uciec. Na krótką chwilę zupełnie zapomniała o nieznajomej cyrkówce na którą wpadła kilka sekund wcześniej. Nie zignorowała jednak jej słów. - Masz racje, Jednak na wszelki wypadek, dobrze by było wziąć nieco więcej, nie uważasz? W końcu, oni mają alkohol, a my słodycze - Zagadnęła z delikatnym uśmiechem na twarzy, wplatając ją w swój zamysł podkradnięcia kilku łakoci w stołu. Teraz, nawet jeśliby się jej udało, nie będzie jedyną winną oczyszczenia stołu z łakoci. Czuła się jak wirtuoz zbrodni, dopinający plan na ostatni guzik. Prawie jak Ci na których polowała Fanny. Gdyby ktoś znał jej myśli, pewnie by ją wyśmiał, jednak w tej chwili nie przejmowała się tym. Zamiast tego skupiła się na nowo poznanej Rachel. Nie znały się... faktycznie. Mimo że mieszkała z Fanny już jakiś czas, trzymała się bardziej na uboczu. Wciąż nie przyzwyczaiła się do jakiegoś dłuższego kontaktu z ludźmi, a cyrkowcy wydawali jej się o dziwo jeszcze bardziej nietypowi i straszni. - Rachel brzmi ładnie. Masz racje, mieszkam tu od niedawna. Jestem Kouka. - Odpowiedziała spokojnie, naśladując ukłon którym obdarzyła ją rozmówczyni. Powoli uniosła wzrok wyżej, przyglądając się przez chwile twarzy blondyny. Rzadko unosiła wzrok. Nie umiała patrzeć ludziom w oczy, ponieważ zawsze czuła się przez to speszona, gdy jednak przypomniała sobie, że gdzieś już ją widziała, poczuła się wyraźnie zaskoczona, ale też zadowolona. - To ty ostatnio dawałaś pokaz akrobatyki prawda? Wyszedł Ci na prawdę świetnie. Chciałam do Ciebie potem zagadać ale było za dużo ludzi i bałam się podejść - Niebieskooka mogła wyczuć wyraźną ekscytację w głosie Kouki, zupełnie jakby młódka spotkała coś na wzór swojego idola. Poniekąd tak było. W końcu młoda czarownica czuła swego rodzaju podziw że ta nie wstydziła się występować przed tak liczną widownią. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 30, 2018 12:52 am | |
| Uśmiechnęła się delikatnie, uważnie obserwując wyniki misternie tkanego w głowie młodszej blondyneczki planu. Co prawda nie mogła wiedzieć, co dokładnie tam się kryje, jednak nie przeszkadzało to w byciu świadkiem porwań kolejnych słodkości. Zachowanie Kouki przypominało odrobinę wybryki Rachel z młodszych lat, kiedy jeszcze szukała kolejnych sposobów, by dopiec swoim opiekunkom. Akrobatka oparła się wygodniej o stół, stając w nieco luźniejszej pozycji. Pomyślała o alkoholu, a i owszem, ale postanowiła pierwszy trunek poświęcić zdrowiu jubilatki. Miała nadzieję, że niedługo odnajdzie Fanny. Nie rozmawiały od... dłuższego czasu. - Za to twoje dość nietypowo - zauważyła, jednak nie miała zamiaru być uszczypliwą. Szczerze mówiąc, mimo że widziała dziewczynkę jedynie kilka razy i dopiero teraz ma okazję chwilę z nią porozmawiać, traktowała ją z pewnym rozczuleniem i czułością. Zareagowała drgnięciem na wzmiankę o ostatnim występie. Oczywiście, lubiła komplementy na temat swoich wyczynów i chłonęła z satysfakcją wszystkie komentarze, jednak... Nie poczuła się teraz komfortowo w tym temacie. Nie dała nic po sobie poznać, po prostu uśmiechnęła się zagadkowo i pochyliła nad Kouką, kładąc delikatnie palec na jej ustach. - Shh - szepnęła cichutko. - Nie chcemy robić tutaj zbiegowiska, prawda? Niech to zostanie naszą tajemnicą. Tak powinno być bezpieczniej... No cóż, przynajmniej potwierdziła swoje wcześniejsze przypuszczenia - dziewczynka musiała być z Cyrku, gdyż właśnie tam Rachel prezentowała swoje niezwykłe umiejętności, przechadzając się tuż pod sklepieniem namiotu. - Słowa twego uznania napawają mnie radością, młoda panienko. - Odsunęła się i ukłoniła zawadiacko. Wyczuła podziw w swoją stronę i w pewien sposób chciała to wykorzystać. Być może uda jej się zawstydzić rozmówczynię, a to byłby doprawdy uroczy widok. - Nie powinnaś się obawiać przed takimi rzeczami, prawdziwa dama zawsze jest pewna swoich zamiarów i czynów. A ja nie przegapiłabym sposobności, by zamienić z tobą chociażby kilku słów. Zauważyła, że młoda wiedźma jest trochę zagubiona, więc Rachel chciała dodać jej trochę otuchy. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 30, 2018 12:24 pm | |
| Zaglądanie do różnej maści gospód czy pubów stanowiło dla Veilore zwyczaj, którego pilnie się trzymała – to przecież we wspomnianych miejscach najłatwiej o jakieś towarzystwo, z którym można miło spędzić czas. Z jednej strony, owszem, kobieta dbała o to, żeby w jej leśnej chatce nie zabrakło zapasu alkoholu, ale przecież mało komu zachciewa się ją tam odwiedzić. W końcu, hej! – to Ponury Bór; Koszmary, ukrywające się wiedźmy i dzikie zwierzęta, a te stanowiły wystarczającą ilość argumentów dla przeciętnego człowieka, by bez konieczności nie zagłębiać się w las. Ale kogo było stać na życie w mieście na co dzień, tego było stać. Veilore zdecydowanie wolała przeznaczać zarobione pieniądze miedzy innymi na takie spędzanie czasu w otoczeniu razem bawiących się ludzi niż na czynsz za wynajęte lokum. Przy okazji zajmowania miejsca obok, Vei poczuła się na swój sposób zadowolona z faktu, że Astaroth wciąż pamiętała jej twarz, mimo że od tamtej przyjemnej nocy (...i jej znacznie mniej przyjemnego zakończenia) nie miały okazji natknąć się na siebie. Najemniczka niestety nigdy nie dostrzegła dziewczyny w ostatnim czasie podczas goszczenia w gospodzie. Blondynka mogłaby pomyśleć, że As doświadczywszy traumy chciała wyprzeć wszystko ze swej pamięci. Uznała jednak, że do teraz po prostu los nie dał im się ponownie spotkać. – Świetnie dziś wyglądasz. – Zauważyła i postanowiła to podkreślić, uśmiechając się przy tym do rozmówczyni. Astaroth było do twarzy w tej kreacji. Prezentowała się wspaniale, a Vei uznała ten fakt za godny komplementu. – Poważnie? – Veilore uniosła lekko obie brwi. A więc trafiła na jedyną w swoim rodzaju imprezę urodzinową. Nie omieszkała przy okazji obrócić się plecami do lady, aby rozejrzeć się po sali w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby przypominać jubilatkę. Wsparła się łokciami o blat i chwilę poobserwowała z kuflem w dłoni, ale pierwsze szeregi gości począwszy od jej pozycji uniemożliwiały przedarcie się wzrokiem dalej. – Może powinnam złożyć jej życzenia? Kto to? – zapytała, wyrażając chęć poznania osóbki, obchodzącej okrągłe urodziny. Znalazła się na urodzinach, wręcz wypadało! Ale tymczasem: – Zatem za zdrowie twojej przyjaciółki! – powiedziała najemniczka i wypiła w końcu pierwszy łyk piwa. Ale kiedy zabierała się za kolejne, omal się nie zakrztusiła. Nie sądziła, że Astaroth jednak postanowi nawiązać do wydarzeń, jakie nastąpiły po nawiązaniu bliższego kontaktu. Na policzki blondynki wkradł się delikatny rumieniec, który ukryła w kuflu piwa, biorąc kolejne łyki trunku. Nie tyle się zawstydziła, co przypomniała sobie to całe upokorzenie, a przede wszystkim zwyczajnie było jej głupio z tego powodu, w jaki sposób zakończyła się ich noc. Nawet jeśli nie miała na to żadnego wpływu. Po prostu czuła się głupio. Argh...! – Od tamtego czasu nie spotkałam jej ani razu – zdobyła się w końcu na odpowiedź. Vei Starała się o neutralność w słowach, ale nie była w stanie w całości pozbawić ich brzmienia, które wzbogacało je o, choć przytłumioną, specyficzną mieszankę emocji. Po raz kolejny zanurzyła wargi w złocistym płynie. |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 30, 2018 3:41 pm | |
| Ludzie przybywali, a ona nadal trwała. Przemieszczając się miedzy ludźmi przysłuchiwała się ich rozmową oraz zachowaniu. Nic się nie zmieniło. Przemknęło jej przez myśl gdy po raz kolejny przemierzała salę. Ludzie jak zawsze zdawali się być szczęśliwi. Tańce, swawole, flirt... Wszystko, to mieszało się ze sobą niczym tancerz w szale lecz jednego brakowało. Awantury. Lizze czekała na jakąś. Była wręcz spragniona jakiegoś skandalu bądź zwykłego mordobicia a tu nic! Jak na złość wszyscy zachowywali się na razie nad wyraz dobrze. Kolejna runda. Kolejne spojrzenie po twarzach znanych i tych mniej. Smutek. Jedyne uczucie jakie towarzyszyło jej w tej chwili zdawało się być czymś w rodzaju balastu jakiego nie potrafiła zrzucić. Jednak czy chciała? Nawet chęć podpalenia nie była taka silna. Nic nie było. Znajome uśmiechy czy spojrzenia nie były dla niej. Nic nie było. Muzyka natomiast brzmiała niczym łomot serc wielu bywalców. Rytmiczna, skoczna, a zarazem taka melancholijna. -Kolejkę proszę- Rzuciła w chwili gdy znalazła się przy najciemniejszym miejscu baru jednocześnie kładąc na blacie odliczoną kwotę zapamiętaną ze starych czasów. Szczerzcie się... Szczerzcie się mnie... Wyszeptała mimowolnie opierając się o blat niczym wytrawna kurtyzana nieświadomie przy tym obracając starą monetę w palcach, którą to wyciągnęła chwilę wcześniej. Rozmowy uderzały w jej uszy z oddali niczym fale rozbijane na klif lecz ona niczym ten samotny latarnik była daleka od tego wszystkiego. Była obcą wśród swoich. Była jedynie drobnym kurzem majestatycznie osadzającym się na blacie gdzie tuż po chwili postawiona została dlań szklanka z bliżej nieokreślonym napojem. Jednym zgrabnym ruchem schowała monetę do kieszeni kaftana jaki nosiła po czym uchwyciwszy szklankę obróciła się tyłem do baru tak aby mieć piękne spojrzenie na salę oraz bawiące się osoby. Znów, to robiła. Znowu starała się wychwycić w tłumie coś bądź kogoś za kim tęskniła, a zarazem bała się. -Jesteś żałosna- Wyszeptała po czym uśmiechnęła się delikatnie pod nosem sprawiając iż jej twarz przybrała wyraz najbardziej niewinny jakikolwiek miała. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Główna sala Czw Sie 30, 2018 5:43 pm | |
| Coraz więcej osób schodziło się do knajpy, by świętować urodziny zielonowłosej. Mimo iż części z nich nie znała, to cieszyła się jednak, że nie była to smutna, rozczarowująca posiadówa, na którą przyszłyby trzy osoby i to też z litości. W pewnym momencie nawet kobieta zauważyła, iż w knajpie w zasadzie pełno było ludzi. Nie sądziła jednak, by to ona była jednak powodem takich tłumów tutaj. Podejrzewała, że część z tych osób nawet nie wiedziała, że to w zasadzie impreza zamknięta, ale z drugiej strony kobiecie zupełnie to nie przeszkadzało, że było tutaj tyle nieznajomych twarzy. Starała się porozmawiać z każdym, ale średnio jej to wychodziło, chociaż odebrała już całą moc życzeń. Kilka łyków piwa natomiast wystarczyło, by w kobiecie odezwała się śmiałość i chęć do rozmawiania ze wszystkimi. Zupełnie natomiast zapomniała, iż przyszła tutaj z Kouką oraz z Astaroth pozwalając, by te dwie dziewczyny zapoznały się lepiej ze sobą i porozmawiały. Chociaż znając ognistą, to ta zaraz znajdzie sobie jakiś obiekt jednonocnych westchnień i zmyje się z imprezy, by pozwolić, by jakaś piękność spoczęła z głową między jej nogami. No cóż, nie było to nic dziwnego. Gdzieś tam przemknęła jej blond czupryna Rachel, która była zajęta rozmową z...Kouką? Tak. To była ona. Zatem dziewczynka była w dobrych rękach. Muzyka była skoczna, więc nie dziwne było to, że ludzie tańczyli i dobrze się bawili. Fanny dołączyła do tłumu i podrygując wkręcała się w rytm. Jej ciało poruszało się samo zupełnie jakby było jednością z muzyką. Idealnie dopasowane do rytmu ruchy, kocia ponętność oraz kipiący z niej seksapil sprawił, że niektórzy się na nią patrzyli z pożądaniem. Czyli jednak nie była taka stara, za jaką się uważała. Wciąż się podobała. Szczególnie zwróciła uwagę na pewnego wysokiego i przystojnego mężczyznę zaszczycając go spojrzeniem sekundę dłuższym niż te, które serwowała pozostałym. Uśmiechnęła się, po czym uciekła w tłum. Po chwili zziajana podeszła do baru, a na jej ustach tkwił szeroki uśmiech. Poprosiła barmana od piwo, a gdy to spoczęło przed nią, to wzięła potężny łyk. Poczuła, jak chłodny napój rozlewa się po jej ciele sprawiając, iż zabawa z każdym łykiem będzie coraz lepsza. Dostrzegła w międzyczasie jakąś kobietę stojącą samotnie przy barze. Była całkiem atrakcyjna, ale wydawała się jakaś taka...zagubiona i smutna? Sama nie wiedziała. Wrażenie jednak sprawiała dziwne. Fanny postanowiła do niej zagadać. - Cześć! Czemu tutaj stoisz, zamiast tańczyć na parkiecie? - zapytała próbując przekrzyczeć muzykę i gwar rozmów. |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 01, 2018 11:41 am | |
| Jaki, to ma smak? Lizze zastanawiała się właśnie nad ta ważną kwestią gdy dostrzegła ją. Kobiele w kwiecie wieku schodząca ze schodów co przypominało jej iż sama powinna była udać się do swojego pokoju przygotować się na nadchodzące dni. Przecież była wprost po podróży, a wygląd jej nijak nie pasował do otoczenia. Przecież umorusane buty nie nadawały się do tańca, a tym bardziej do występów na karczmiennym stole. Nie mówiąc już o reszcie ubioru jaki zdawał się wołać o pomstę do niebios no ale cóż nie każdy podróżuje tak szybko jak ona a tym bardziej nie jej bagaż jaki zapewne jeszcze zalega gdzieś w porcie. Jak nic będzie musiała posłać po niego jakiegoś chłopca co by jak najszybciej się przygotować. Dlatego też skinieniem dłoni przywołała kelnerkę, której to wcisnęła w dłoń kolejne monety i obwieściła co ma załatwić. Gotowe. Stwierdziła upijając ostatni łyk z kubka jaki odstawiła na blat nie zwracając uwagi nawet jak daleko od krawędzi go kladzie. Delikatny uśmiech. Tym oto właśnie powitała nieznajomą racząc ją przy tym przelotnym spojrzeniem swoich ognistych oczu. Spojrzeniem dającym do zrozumienia iż tak naprawdę zaoferowana jest jej atencją? Chyba, tak to się zwie albo jakoś tak. W sumie nie wiedziała za bardzo lecz kto by się przejmował takimi drobnostkami. -Taniec wyzwala emocje lecz ja pragnę by me zostały ukryte. Przynajmniej na jakiś czas bądź do czasu aż zechcesz ze mną zatańczyć.- Odpowiedziała w końcu na jej pytanie ponownie wracając spojrzeniem do tłumów jakie bawiły się tym urokliwym przybytku . Każda godzina bowiem przynosiła ze sobą nowe twarze, a te stare zdawały się coraz lepiej bawić. W końcu Ast była w swoim środowisku, a reszta ciekawszych istnień najwyraźniej równie dobrze się bawiła bądź nawet lepiej niż ona sama jednak nie dziwmy się. Czasem i tak bywa. -Więc? Zaszczyci mnie Pani tą drobnostką? |
| | | Kouka Czarownica Niepewności
Liczba postów : 37 Join date : 17/07/2018
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 01, 2018 2:23 pm | |
| Uśmiechnęła się lekko, słysząc wzmiankę o swoim imieniu. Zawsze była świadoma że jest nietypowe, obce. Inne niż większości ludzi zamieszkujących miasto, jednak nie przejmowała się tym. Była to rzecz na która wpływu nie miała. Niektórym się ono spodoba, innym nie. Ten delikatny uśmiech znikł jednak, równie szybko jak się pojawił, gdy tylko starsza blondyna przytknęła swój palec do ust młódki. Uroczy gest mający na celu chwilowe uciszenie Kouki, okazał się bardziej efektywny niż Rachel mogłaby podejrzewać. Dziewczyna niemal od razu zamilkła, a na jej twarzy dało się dostrzec delikatny rumieniec. Speszona powoli cofnęła się o krok, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. Jak wcześniej patrzenie w oblicze rozmówczyni nie sprawiało jej problemów, tak teraz, zawstydzenie wzięło górę, sprowokowane tym dość niewinnym gestem. Nie była przyzwyczajona do takich zachowań. Nie wiedziała jak się zachować. Dlatego jedynie skinęła łepkiem. Tajemnica? Praca w cyrku była czymś wstydliwym? A może Rachel miała wielu fanów i bała się że któryś dowie się o jej obecności tutaj i zaraz przybiegnie? - Właśnie dlatego bałam się podejść... wszyscy wydajecie się tacy śmiali... to krępujące - Mruknęła cicho, jednak Rachel mogła dostrzec że usta Kouki nawet nie drgnęły. - Ale pewnie bez tego, ciężko byłoby pracować w cyrku. Trochę wam zazdroszczę - Praca w cyrku miała być sekretem, dlatego młódka postanowiła pozwolić sobie na odrobinę swobody. Kontrola zmysłów była mocą na tyle uniwersalną, iż mogła sprawić że tylko wybrana osoba usłyszy te słowa. Prawdopodobnie Rachel nie byłaby nawet tego świadoma, gdyby nie fakt że wraz z ich wymówieniem, młodsza z blondynek akurat zajadała się truskawkami, wcześniej zebranymi na talerzyk. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Główna sala Sob Wrz 01, 2018 6:51 pm | |
| Sporo było sensu w rozumowaniu Veilore, albowiem Astaroth faktycznie próbowała wyprzeć zakończenie tamtej nocy i naprawdę unikała owej karczmy głównie ze względu na to. Jak widać, dobrze, że tym razem przełamała lęki, bo w przeciwnym wypadku nie miałaby tak doborowego towarzystwa. - Dziękuję - odrzekła, odwzajemniając uśmiech. Nie ukrywajmy: o to jej właśnie chodziło. Lubiła przyciągać spojrzenia, a do tego może podświadomie miała nadzieję, że zwróci w ten sposób uwagę kogoś, z kim opuści tę imprezę. Nie było to jednak jej głównym celem. Zwyczajnie postanowiła, że jak raz się postara, dla przyjaciółki. - Ty również wyglądasz niezmiennie dobrze - dodała, co również można było uznać za swoisty komplement. Kobieta wyglądała dokładnie tak, jak wtedy, gdy żegnała się z As po przerwanej nocy w gospodzie. Kiedy to było? Nawet nie pamiętała. Którejś zimy. W każdym razie, przez ten czas w ogóle się nie zmieniła i dalej była dla Astaroth cholernie atrakcyjna. - Naprawdę. Nie widzisz? - odpowiedziała i omiotła ręką całą salę. Lokal, chociaż uczęszczany przez wielu, zapewne dawno nie miał tylu gości. Rzadko kiedy grał w nim też zespół, a pod sufitem wisiały kwiaty i wstążki. Ognista podniosła się nieco i próbowała rozejrzeć po sali w poszukiwaniu solenizantki, jednak jej spojrzenie nie mogło się przebić przez tłum bawiących się ludzi. - Fanny Morland, zielone włosy, okulary, eee, sukienka... W każdym razie, na pewno ją poznasz. Pracujemy razem. Gdzieś tu na pewno się kręci, jak ją spotkasz, to na pewno nie pogardzi życzeniami - odrzekła i puściła kobiecie oczko. Uniosła kufel w ramach toastu, a później ponownie upiła z niego parę łyków piwa. Widząc, że jej rozmówczyni prawie zaczęła się dusić na jej pytanie, uśmiechnęła się przepraszająco. Nie sądziła, iż ta kwestia wywoła tyle emocji. W końcu minęło już trochę czasu, myślała, że blondynka przeszła już nad tym do porządku dziennego... Najwidoczniej nie. Tak czy siak, cyrkówka postanowiła więcej nie drążyć tematu. Nie po to tu były, żeby gadać o rzeczach nieprzyjemnych. Nie na trzeźwo. - Rozumiem. Wybacz, że spytałam. Czy mogę ci to wynagrodzić tańcem? - zapytała, po czym odstawiła kufel na blat, zeskoczyła ze stołka i wyciągnęła do kobiety rękę w białej rękawiczce. Chciała jakoś zrekompensować się za to, co zrobiła i że prawdopodobnie przypomniała Veilore coś, o czym tamta chciała zapomnieć. A jaki jest lepszy sposób na zapomnienie, niż zatracenie się w tańcu? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Główna sala Pon Wrz 03, 2018 3:50 pm | |
| Komplement się udał, z czego Veilore była bardzo kontent. Ale jak niby miał się nie wywołać pozytywnego efektu, skoro o to w tym wszystkim chodziło, by wyróżnić się w tłumie? Kobiety, które w ten sposób odstawiały się na jakąś okazję, oczekiwały wręcz, że przykują uwagę. Tym sposobem nie sposób na dłuższą chwilę nie przyszpilić spojrzenia do As, co działo się właśnie z najemniczką i jej szafirowymi oczami, w których żywo odbijały się światła sali. Vei skinęła najpierw głową, w podziękowaniu za wzajemny komplement, mimo że osobiście uważała go za mniej bliski rzeczywistości. Ledwie wszak wróciła z pracy. Co prawda zdążyła się odświeżyć, spiąć falowane włosy w zwykłą kitkę. Ale tylko chęć zabawy, cała ta nagle zrodzona ze znalezienia się między ludźmi energia, maskowały zmęczenie ciężkim dniem w pracy – dodatkowo męczącym z powodu upałów, jakich chyba w Wishtown dotąd jeszcze Veilore nie zaznała. – Dziękuję, As – powiedziała z jakimś takim lekkim rozbawieniem z powodu komplementu; najemniczka po prostu nie była świadoma, że w obecnej chwili w jej prezencji należałoby dokonać naprawdę żmudnych poszukiwań, by dostrzec trudy dnia, jakie myślała, że są znacznie bardziej widoczne. Kobieta sądziła, że tych kilka dobrych słów Astaroth w większej części miało swoje źródło w czymś innym, w konkretnym detalu, a mianowicie w... braku czegokolwiek pod luźną, rozpiętą pod szyją koszulą. W tej temperaturze mogła spokojnie usmażyć jajka na jakimś kamieniu, gdyby jeszcze świeciło słońce. Vei nie zamierzała grzać się bardziej niż jest to wskazane. Jednak czy rzeczywiście As to zauważyła, czy jeszcze nie, to już inna kwestia. – Chyba po prostu nie wierzyłam, że nasz kochany gospodarz zgodzi się na wielką, huczną biesiadę w swojej cierpiącej raz po raz gospodzie... Wiesz, różne rzeczy słyszałam. W każdym razie zapamiętam twoje wskazówki i będę się rozglądać! Po tym co zaszło, szybko doszła do siebie. Na szczęście piwo niespodziewanie nie zostało cichym zabójcą, a kilka łyków i sam kufel bardzo w sumie pomogły. Najemniczka, jakby chciała się upewnić, potarła odruchowo policzek rękawiczką, jakby chciała zetrzeć ślad po rumieńcu. – Nic się nie stało. Po prostu... zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Blondynka uśmiechnęła się przepraszająco. Opróżniła kufel o łyk piwa, któryś tam z kolei, przecież takich rzeczy się nie liczy... Ale jakże mogłaby nie przystać na propozycję? Oczywiście, że nie przegapiłaby takiej okazji! Odstawiła naczynie z trunkiem i zostawiła je. Nie przejmowała się zupełnie możliwością późniejszego odnalezienia go opróżnionego przez szukającego okazji uczestnika zabawy. – A z chęcią skorzystam. Dlatego między innymi przyszłam. A skoro proponujesz mi to ty, to tym bardziej nie mogę odmówić. Prawdopodobnie w chwili obecnej nie istniał lepszy sposób, by odegnać od Veilore myśli związane z kłótnią z przyjaciółką, a przywołane pytaniem cyrkówki. Astaroth celnie uderzyła swą inicjatywą, to był bardzo dobry pomysł. Najemniczka wstała, chwyciwszy dłoń dziewczyny swoją ubraną w czarną rękawiczkę. Ale zanim nadarzyła się okazja do całkowitego oddania się tańcu, uwagę Veilore przyciągnęły dwie osoby, które również znalazły się przy barze. Jedna należała do osoby, z którą już kiedyś, dawno temu, zetknęła się w lesie, gdy ta uciekała z miasta przed inkwizytorami, a druga zaś najpewniej do solenizantki, Fanny, którą to As opisała jej w kilku słowach. Vei podejrzewała jednak, że nie znajdzie w tym zgromadzeniu bardziej pasującej osoby. Zielone włosy zresztą za bardzo popularne nie były, tylko w cyrku często spotykało się te czy inne niezwykłe kolory. – Hej, As – kiwnięciem głowy najemniczka wskazała w stronę dokonanych obserwacji, aby zdobyć ostateczne potwierdzenie od towarzyszki.
Ostatnio zmieniony przez Veilore dnia Pon Wrz 03, 2018 6:14 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Główna sala Pon Wrz 03, 2018 5:56 pm | |
| Przyjrzawszy się bliżej dziewczynie, do której podeszła, doszła do wniosku, że jest ona dużo młodsza niż jej się wcześniej wydawało. Była może niewiele starsza od Kouki, ale z drugiej strony była zdecydowanie bardziej pewna siebie. Dodatkowo, piła piwo, co nie do końca powinna robić w takim wieku, ale hej! Kto nigdy nie pił alkoholu mając pierwszą połowę -nastu lat, niech pierwszy rzuci kamieniem! Dlatego też zielonowłosa nie zamierzała tego komentować. Sama upiła ze swojego pokaźny łyk i odstawiła je na blat. Dziewczyna była w gruncie rzeczy niebrzydka, ale widać było, że za nią długa podróż. Brudne buty, pył na twarzy i ta specyficzna woń podróżujących osób. Nie chodzi o to, że dziewczyna śmierdziała czy coś! Wręcz przeciwnie! Był to przyjemny i jednocześnie dosyć niecodzienny zapach ciężki dokładnie do opisania. Sposób w jaki się natomiast wysławiała ta dziewczyna przywodził na myśl osoby z wyższych, arystokratycznych sfer. Takich ludzi jak Saja, ale i nie do końca. Czy pani detektyw myliła się co do nieznajomej? Wtedy to też zobaczyła, jak jedna z kelnerek znika na zapleczu. Dokładnie ta, której nieznajoma wcześniej dała pieniądze, czego Fanny oczywiście nie widziała. Nie miała jak. - Jeśli się zgodzę, to jakie emocję zobaczę? - zapytała na pozór udając ciekawą odpowiedzi. Prawda jednak była taka, że wolała naocznie się przekonać o tym. Dodatkowo, z jakiegoś względu dziwnie się poczuła, gdy usłyszała zwrot "Pani" skierowany w swoją stronę. W porządku, była starą panną, ale aby od razu tytułować ją w ten sposób? Chociaż może to był zwykły zwrot grzecznościowy? Niemniej jednak, w zielonowłosej ostatnio pojawiło się jakieś przewrażliwienie na punkcie swojego wieku, co też skrzętnie skrywała pod innymi emocjami ciesząc się nimi. W ostatnim czasie, gdy Kouka z nią zamieszkała, Fanny jakby mniej paliła, rzadziej piła. Częściej się uśmiechała natomiast i czuła się....żywsza. Pociągnęła dziewczynę na parkiet ze sobą i poddała się tańcowi. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest w tym dobra, że jej ruchy mają jakąś nie tylko nieobliczalność, ale i magię, płynność. To były ruchy osoby, która tańczyła całe swoje życie, która, poza pijackimi hulankami, tańczyła by opowiedzieć jakąś historię. Teraz co prawda nie głowiła się nad układem, a pozwalała, by muzyka ją niosła, ale wciąż jej "podrygiwanie" było miłe dla oka. W międzyczasie, po krótkiej chwili od wejścia na parkiet nachyliła się do dziewczyny. - I tak w ogóle to żadna pani ze mnie tylko Fanny. - powiedziała głośno starając się przekrzyczeć gwar. Pląsając migały jej przed oczami różne twarze. Jedne znała, innych nie, jeszcze inne ledwo kojarzyła. Wyszukała gdzieś Rachel oraz Koukę, As rozmawiającą z jakąś nieznajomą. Złapała się na tym, że przeszukiwała tłum w poszukiwaniu jednej, konkretnej osoby. Przymknęła oczy, by odgonić od siebie te myśli. Przy tym cały czas była skupiona na swojej towarzyszce spojrzenia rzucając jedynie ukradkiem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|