|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Skraj lasu Pon Lut 22, 2016 10:30 pm | |
| Ot, granica Ponurego boru, do którego tak niespieszno żadnemu mieszkańcowi Wishtown. I nic dziwnego! Nie od dziś wiadomo, że cały ten drzewostan jest siedliskiem potwornych kreatur rodzących się z głów czarownic. Wysokie drzewa i cień pod nimi przytłaczają, zwłaszcza że każdy krok wzmacnia świadomość, że po tej samej ziemi mógł kroczyć Koszmar, a nawet być gdzieś w pobliżu. Koszmar albo niebezpieczna czarownica dybiąca na śmiałka. Już nie mówiąc o oczywistej oczywistości, jaką są dzikie zwierzęta. Dosyć liczne przez wzgląd na to, że w lasy niewielu się zapuszcza. Niekiedy jednak wychodzą na teren pastwisk otaczających Wishtown i wtedy łatwo im stać się zdobyczą człowieka. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pon Lut 22, 2016 11:34 pm | |
| Skraj lasu. Wszyscy normalni na umyśle ludzie spoglądali w tę stronę ze zgrozą i jeśli nie musieli, ani myśleli zbliżać się do Ponurego boru, o którym krążyły niezliczone opowieści, ile to tam nie chowa się niebezpiecznych upiorów. Co poniektórzy miewają bardziej radykalne poglądy i zdaniem tych, najlepiej byłoby spalić całe to gniazdo zła. Ci jednak głupio liczą, że wraz z drzewostanem spalą się zarówno wszystkie Koszmary, jak i wiedźmy. A jednak... ludzie nadal potrzebowali drewna i innych dóbr, jakie może podarować tak rozległy las. I ktoś musiał po nie chodzić, lecz mało kto próbował wyruszyć samotnie... Hawke i Veilore również nie czekała praca wyłącznie we dwójkę. Odkąd rozpoczęły swój spacer do tego momentu minęło sporo czasu, ale Veilore dzięki bezsensownemu kręceniu się po uliczkach miasta, ochłonęła trochę, choć nie pozbyła się wewnętrznego balastu. Przez ten czas odzywała się mało, zdobyła się na dłuższe wypowiedzi dopiero wtedy, gdy miała pewność, że żadna zdradzająca nagromadzone emocje nuta nie połączy się z ciągiem słów. Najemniczka wolała odczekać ze swoimi pytaniami, a także z bardziej szczegółowymi wyjaśnieniami dotyczącymi roboty, do której zaprosiła ciemnowłosą dziewczynę. Pierwsze dłuższe zdania, jakie padło z jej ust, brzmiało: – Hawke? – rzuciła wtedy niepewnie. – Czy Sel naprawdę zakazała ci przychodzić? Dlaczego jednak z nią nie zostałaś? – pytała. Niewiele wiedziała na temat ich stosunków, a dotąd miała jedynie domysły. Coś musiało być na rzeczy, że złodziejka dotąd nie przestała przychodzić do inkwizytorki.
Kiedy zrobiło się naprawdę późno, najemniczka oznajmiła, że powinny się już zbierać. Jej wyjaśnienia były zwięzłe i raczej proste. Miały czuwać nad ludźmi, których zadaniem było wycięcie drzew, załadowanie ich na wozy, a na koniec dostarczenie do miasta, do odpowiedniego zakładu obróbki. W tym jednak celu konieczne było podjechanie pod skraj boru, gdzie od czasu do czasu pojawiały się dzikie zwierzęta, a trwająca zima szczególnie męczyła tegoroczne liczne stada wilków, które tylko czekały na łatwą zdobycz w postaci drwala skupionego na wymachiwaniu siekierą i uderzaniu w konar drzewa. Poza tym w grę wchodziły jeszcze czarownice. Drobne zapasy jedzenia na czas pracy świeciły wyjątkowo atrakcyjnie, kiedy zaśnieżony las zbiedniał o leśne owoce. – Incydenty z Koszmarami na szczęście nam się nie zdarzyły. Była jedna czarownica, jednak reszta chyba wzięła sobie do serca, że lepiej nie zbliżać się bezsensownie. Najczęściej podchodzą wilki. Dosyć dużo ich się namnożyło tego roku – mówiła. – Pewnie nie czujesz się dzisiaj na siłach. Nie chciałabym, żeby coś ci się stało. Po prostu obserwuj, dobrze? Zgaduję, że masz dobre oko. – Uśmiechnęła się z dozą nadal odczuwanego smutku, nawiązując do lepkich rączek ciemnowłosej i łatwości w odnajdywaniu odpowiednich celów. Kiedy znalazły się na wozie, wreszcie mogły spokojnie usiąść. W końcu wcześniej nie mogła Hawke nigdzie zabrać, bo dzień wypłaty jeszcze nie nadszedł. Co najwyżej zatrzymywały się na jakichś ławkach lub murkach. Teraz zaś z miasta udało się zebrać wszystkich chętnych ludzi. Porozsiadali się na czterech pojazdach ciągniętych przez konie, które zmierzały już prosto w stronę linii drzew. Niebo nieznacznie się rozjaśniło, o ton, może o dwa, a to wskazywało, że zbliżał się ranek. Bezpieczniejsza pora. Niesamowite, jak czas przeleciał Veilore jej między palcami. Jedna z kilkunastu osób przysunęła się do nich i zagadała do nich. Mężczyzna wyjął z kieszeni pomiętą kartkę i kawałek grafitu. – Nowa? – zapytał ciemnowłosą, patrząc to na dziewczynę o nieznanej mu twarzy, to na Veilore, którą widział już od początku obecnego zlecenia. – Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby działała ta cholerna kolej. – Jak zwykle pokręcił głową z niezadowoleniem. – Jak się nazywasz? Muszę cię zapisać. Jutro też będziesz? |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Wto Lut 23, 2016 11:32 am | |
| Hawke oddała Veilore szal jeszcze przed tym zanim ruszyły z spod mieszkania Selene. Jakoś pomyślała, że towarzyszce się bardziej przyda niż jej. No i jakby nie patrzeć to on należał do blondynki, a nie Erin. Nie sprzeciwiała się kobiecie, gdy ta zaproponowała przejść się. Zazwyczaj była dość rozgadana w towarzystwie. Umiała rozmawiać o niczym, rzucać zabawnymi i dwuznacznymi żartami, ale teraz jakoś nie potrafiła się tak zwyczajnie rozgadać. Coś jej podpowiadało, że lepiej by było, gdy będzie milczeć, albo przynajmniej odpowiadać na pytania Veilore. Tylko od czasu do czasu powiedziała coś, kiedy cisza stawała się dla niej zbytni męcząca. Spojrzała na nią, gdy ta przemówiła. - Selene pozwoliła - powiedziała dość cicho. - Bo o to poprosiła, a jej obiecałam, że się tobą zaopiekuję - dodała po chwili. Było jej trudno zostawić Selene. W końcu czuła, że ruda też jej w tej chwili potrzebuję, ale w końcu sama jej poniekąd kazała iść. Cóż, zrobiła co chciała inkwizytorka, ale pomimo tego miała zamiar potem wrócić od niej i jakoś poprawić jej humor. Co do samej relacji tych dwóch. Nie było się co oszukiwać, że ich znajomość była dość dziwna i specyficzna od samego początku. Niby obie podchodziły do siebie z pewnym dystansem, ale i obie czuły do siebie jakieś cieplejsze uczucia. Hawke często pyskowała Selene, stawiała się jej, nawet trochę bała, ale mimo to lubiła i pragnęła jakieś uwagi z jej strony.
Hawke była typem lubiącym podróże i tajemnice, ale nawet ona wiedziała, że w pewne miejsca lepiej się nie zapuszczać samemu, więc sam Ponury Bór omijała. No dobra, kilka razy zdarzyło jej się zawędrować na jego skraj, ale jakoś nigdy się w głąb niego nie zapuszczała. Zawsze stawała na skraju, chwilę patrzała, po czym powoli się od niego oddalała, zniechęcona aurą tego miejsca. Zawsze czuła się tu cholernie nieswojo. Do tego to uczucie chłodu i grozy... Uch, człekowi zaraz po plecach przechodziły nieprzyjemne ciarki i odwodziły od pomysłu wejścia w głąb drzewostanu, więc raczej nie było się co dziwić, że Erin z pewną niechęcią zareagowała na to, gdzie ma ze złotowłosą dziś pracować. Mimo to pokiwała lekko głową na słowa kobiety, by potwierdzić, że zrozumiała. - Spokojnie, nic mi nie jest. Tylko trochę pobijana jestem, to nic wielkiego. Bywało gorzej eięc nie masz się co martwić - powiedziała, uśmiechając się lekko. Zaraz jednak delikatnie pochyliła łebek. Poczuła się w tym momencie tak jakiś źle. - Ja... Ja obiecuje, że niczego takiego tu nie odwale - powiedziała po chwili. Usiadła i westchnęła cicho z ulgą. Cóż, ciemnowłosa nie miała nóg ze stali, by móc tak ciągle chodzić i chodzić. Grzecznie siedziała, pocierając o siebie dłonie i co jakiś czas na nie dmuchała, aby je nieco rozgrzać. Ciemne spojrzenie miała skupione na rozjaśniającym się niebie. Zerknęła na mężczyznę, który odezwał się do niej. Pokiwała tylko głową. - Erin Hawke - powiedziała dość cicho. Po czym na chwilę zamilkła. - Ja... ja nie wiem - powiedziała w końcu, zerkając na Veilorę.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Lut 26, 2016 2:38 am | |
| W momencie, w którym usłyszała odpowiedź na pytanie, które wiele razy przewijało się przez jej myśli, oczy Veilore ponownie się zaszkliły. Posłanie ciemnowłosej za najemniczą było jak powiedzenie: Nie pokazuj mi się na oczy, nie chcę mieć cię w "drużynie", jednak nadal nieco mi na tobie zależy. To jakby inna odmiana jej własnego "trzymaj się", wersja bardziej obrazowa. Mimo to, ciężar nie znikł, może nawet stał się nieco większy, choć w chwili obecnej blondynce nie wypaliłoby ogarnięcie tych odczuć. Czuła się tak samo źle. – Czyli możesz do niej wrócić? To... To dobrze – powiedziała. Właściwie nic dziwnego, Hawke raczej tylko stała się częściowo powodem ich kłótni, więc nie zawiniła na tyle, aby zapragnąć pozbyć się jej wraz z kłopotliwą znajomą. W przypadku Veilore cofnięcie wypowiadanych słów nie wchodziło w rachubę, ot, sprawa nie do odwołania... Postawiła się i nie ustąpiła, takie były tego konsekwncje. Kobieta przymknęła na chwilę oczy. – Zazdroszczę ci w tym momencie, Hawke – szepnęła na tyle cicho, że później miała wątpliwości, czy jej towarzyszka to usłyszała. Najemniczka znów milczała dosyć długo, temat niedawnych wydarzeń nadal był dla niej trudny, czego jednym z objawów stawały się owe przerwy, jakie czyniła między swoimi wypowiedziami, aby dać czas swoim nerwom na uspokojenie się. Kiedy odnalazły ekipę, z którą miały pracować, znalazły się między wieloma różnymi ludźmi, a to bardoz różniło się od pustej uliczki. Okazać swój stan ducha w takich okolicznościach? Veilore nie mogła sobie na to pozwolić. – Nie obwiniasz się o to, co się stało, prawda? – zapytała dziewczyny. – Poróżniłyśmy się w twojej kawestii, ale... to się mogło zdarzyć w innym czasie i w obliczu innej sprawy. Taka właśnie była prawda. Coś podobnego prędzej czy później miałoby miejsce między Sel i Vei. Można by nawet rzec, że było to do przewidzenia, jednak najemniczka przedtem starała się nie myśleć o zaistnieniu takiej sytuacji w przyszłości. Rozmyślania nie pomogłyby jej w żaden sposób, nie przygotowały ani też nie wzmocniły. Była silna, ale kłótnia z przyjaciółką nie miała nic wspólnego z treningiem, radzeniem sobie w życiu i z przeciwnościami losu czy presją. Ciągle była osobą – osobą posiadającą emocje i umiejącą je wyrazić, trochę wrażliwą, jednak raczej nie trzymającą do nikogo urazy. Przysunęła się nieco do pochylającej głowę Hawke. Wsunęła palce w jej włosy i lekko poczochrała. – Hejże, nie to miałam na myśli. Nic ci nie sugeruję – powiedziała z subtelnym uśmiechem na ustach. Być może inaczej zabrzmiały jej słowa, aczkolwiek naprawdę nie zamierzała ciemnowłosej nic zarzucić. Zresztą... co ona miałaby tutaj ukraść? Drzewo? Siekierę? – Chciałam powiedzieć, że pewne umiejętności można wykorzystać na więcej niż jeden sposób. Przyda ci się tutaj spostrzegawczość. Na zagadnięcie Hawke przez mężczyznę, który zajmował się w tym gronie formalnościami, blondynka tylko lekko się uśmiechnęła, nie włączając do rozmowy. A przynajmniej początkowo nie zamierzała tego robić, lecz niepewność towarzyszki ją do tego skłoniła, a jej krótkie spojrzenie jakby pytało: co powiedzieć? – Później da ci znać, Frank. Daj jej chwilę do namysłu. – Yo, jakby co to nie planuję wyskakiwać z tego wozu – rzekł żartobliwym tonem, po czym wrócił na wcześniej zajmowane miejsce. Veilore zaś zwróciła się do dziewczyny. – Jutro jest ostatni dzień tego zlecenia. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, kolejne będzie za parę dni. A tymczasem, przychodząc również jutro, dostaniesz zapłatę za dwa dni. Ostateczna decyzja należy jednak do ciebie... Erin? Więc tak masz na imię? – Uśmiechnęła się nieco szerzej |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Lut 26, 2016 4:21 pm | |
| Nie trzeba być mistrzem w relacjach między ludzkich, aby zauważyć, że ta cała rozmowa była trudna dla złotowłosej. Na prawdę chciała pomóc tej kobiecie w jakikolwiek sposób. Był tylko jeden mały problem, ona nie wiedziała jak to zrobić, a strzelała, że nic na siłę nie ma sensu. Cóż takiego wymuszonego może dać? Co najwyżej jakieś bez potrzebne zakłopotanie albo inne niezbyt komfortowe i przyjemne odczucie. Dlatego w większości przypadków zwyczajnie nic nie mówiła i tylko kiwała lub kręciła głową, zerkając w kierunku swojej towarzyszki. Tak, usłyszała kolejne słowa dziewczyny i jeszcze gorzej jej się zrobiła. Przez chwilę szła ze wzrokiem wbitym w ziemie, by w pewnym momencie stanąć przed blondynką i delikatnie przytuli ją do siebie. Sama nie wiedziała co chciała tym czynem osiągnąć. Milczała przez dłuższą chwilę. Oczywiście, że się o to wszystko w jakimś stopniu obwiniała. W końcu była świadoma, że to jej wina. Gdyby nie jej sprawa kobiety, by się nie pokłóciły. Źle się z tym czuła. Domyślała się, że dla Selene Veilore jest kimś ważnym, a przez nią ta relacja została zniszczona. Najemniczka mogła mówić co chciała, ale dziewczyna czuła, że to wszystko to jest jej wina. Najgorsze w tym było to, że ciemnowłosa nie mogła nic na to teraz poradzić. Erin nigdy nie lubiła bezsilności, a właśnie teraz ją czuła. - Ale stało się przeze mnie... -powiedziała cicho, wzrok przenosząc znów na ziemię. - Gdyby nie ja to tego, by nie było... To moja wina... - dodała po chwili, a dłonie, które trzymała w kieszeniach płaszcza zacisnęła lekko w pięści. Tak, czuła się winna. Cholernie winna, a najgorsze w tym było to, że nie mogła z tym nic zrobić. Nic, a nic. Lekko skrzywiła się na to. Nie przepadała za tym, gdy ktoś czochrał jej włosy. W końcu one były już w wystarczającym nieładzie. Mimo to słowa kobiety ją trochę uspokoiły, a sama Hawke odważyła się spojrzeć na najemniczkę, a nawet się dodatkowo do niej uśmiechnąć jak dzieciak, który został zapewniony o tym, że wszystko jest okej i dodatkowo dostał cukierka. Bo to było takie pytanie. Hawke nie wiedziała co powiedzieć, a nie chciała się pchać w coś niepewnego i obcego. Tym bardziej, że nie wiedziała co ma się spodziewać po tych ludziach. Uśmiechnęła się lekko na słowa mężczyzny, po czym zwróciła spojrzenie na Veilore. - Aha... Rozumiem - mruknęła, drapiąc się po karku. - Hm? Tak... Moje imię - odpowiedziała. Szczerze? Dziwnie się czuła, gdy ktoś mówił do niej Erin. Dla większości była po protu Hawke i do tego sama była przyzwyczajona.
Ostatnio zmieniony przez Hawke dnia Czw Mar 10, 2016 4:04 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sro Mar 02, 2016 10:59 pm | |
| Tamten uścisk był w równym stopniu miły, jak bardzo Veilore się go nie spodziewała. Pod jego wpływem najemniczka nawet uśmiechnęła się delikatnie. Smutek co prawda nie zelżał, ale zrobiło się jej jakoś tak cieplej. Czy mogłyby ją nawiedzić inne wrażenia od tych, których niedawno doznała? A w końcu – czy mogłaby negatywnie odpowiedzieć na tak miły gest? Vei uwielbiała dotyk. W różnych jego postaciach. Każdy potrafiła docenić, więc... uśmiechnęła się i niezbyt mocno uścisnęła młodszą dziewczynę. – Dziękuję – powiedziała cicho, mimo że w rzeczywistości nie wiedziała, czy jej towarzyszka robi to z własnej woli, czy o to również prosiła ją Selene. Później już siedziały na wozie, jadąc w stronę granicy otwartego terenu pól z pogrążonym w mroku lasem, zaczynając rozprawiać o tym, co się wydarzyło przed paroma godzinami. Najemniczka zacisnęła na chwilę usta. Naprawdę nie chciała, aby Haw źle się czuła i obwiniała z powodu efektów kłótni, której musiała wysłuchiwać. Owszem, zaczęło się od kwestii Haw, ale sprawa była głębsza, niż mogłoby się wydawać. Usadowiwszy się bliżej dziewczyny, Veilore ułożyła dłoń na jej ramieniu. – Nie winię cię za to, Hawke. I Sel zapewne też nie – rzekła, trącając palcem końcówki jej rozrzuconych kosmyków. Kobieta chciałaby powiedzieć "Nie przejmuj się, daj na razie temu spokój", jednocześnie jednak wiedziała, że słowa te nie przyniosłyby jej ulgi, nic by nie zmieniły. Gdyby Vei sama je usłyszała, także niewiele by one pomogły. Co już się stało, to nie odstanie. Ewentualnie mogła winić siebie za to, że tak to się potoczyło, ale najemniczka w pewnych sytuacjach nie pozwalała sobie na ugięcie się. Obietnice, wewnętrzne postanowienia, obowiązki to rzeczy, których nie sposób przełamać. – Kiedy się zdecydujesz, daj znać... I wiesz... ja nie jestem zła na Selene, nie umiem – powiedziała, lecz w dalszej części ponownie nawiązała do problemu. Kolejna przerwa i kolejny powrót. Jakie to było ciężkie! Ale musiała to z siebie wyrzucić. W sumie wiele by oddała, by zamiast oddelegowania na zawsze, dostać wycisk. Westchnęła cicho, rzucając okiem na okolicę i oddalające się miasto. – Mogłabym mieć do ciebie prośbę? Nie musisz tego robić, nie czuj się, proszę, zobowiązana... Ale... – Najemniczka zamilkła na chwilę, zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co właśnie pragnęła powiedzieć. Obiecała, że niczego nie będzie od dziewczyny oczekiwać za swoją drobną pomoc i nie chciała, aby tak to zabrzmiało. – ...jeśli nie będzie to dla ciebie przeszkodą, powiedziałabyś mi o tym, gdyby Sel miałaby jakiś trudny orzech do zgryzienia? Albo czegoś potrzebowała? Blondynka uśmiechnęła się niepewnie, zaciskając lekko palce jednej dłoni na drugiej. – Zadziałałabym niewidocznie. Nie mów nic Sel o tym, co powiedziałam. Z pewnością nie byłoby jej z tym dobrze. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Czw Mar 10, 2016 5:11 pm | |
| Nie, Hawke nie przytuliła Veilore z polecenia Selene. Wręcz przeciwnie zrobiła to ze swojego czystego kaprysu i zachcianki. Cóż, oczywiście ów zachcianka była podparta tym, że dziewczynie było żal złotowłosej i czuła się winna jej krzywdzie, jednakże to nadal była w jakimś stopniu zachcianka. Dopiero po chwili zrozumiała co dokładnie zrobiła. Jakoś tak momentalnie chciała się od kobiety odsunąć i przeprosić. W końcu to mimo wszystko było dość głupie, bo kto od tak nagle bez słowa przytula się do w sumie obcej osoby? Dlatego też lekko drgnęła i spięła się na początku, kiedy najemniczka odpowiedziała na jej uścisk. Zaraz jednak się uspokoiła. - Nie ma za co - szepnęła. Dalej miała spojrzenie wbite w ziemię. Tak, Veilore mogła próbować ją przekonywać, że to nie jej wina. Jednakże Hawke wiedziała swoje. Ona czuła, że to wszystko było przez nią. W jakiś sposób było jej z tego wszystkie przykro. Zerknęła na kobietę, gdy ta dotknęła jej ramienia i zbliżyła się do niej. Szczerze? W pierwszej chwili chciała się uśmiechnąć, by zwyczajnie nieco uspokoić Veilore żeby ta nie musiała się jeszcze stresować z jej powodu, ale jakoś nie potrafiła tego zrobić. Ten jej uśmiech wyszedł słabo, a burzowe ślepia znów skierowały się w kierunku ziemi. - Nie byłabym tego taka pewna... - szepnęła ledwie słyszalnie. Miała wątpliwości do tego, czy Selene nie będzie jej obwiniać za to co się wydarzyło. W końcu ruda inkwizytorka miała ku temu powody, prawda? Przecież tyle lat się znały, a Selene dalej nie potrafiła wyplenić z Erin tych negatywnych zwyczajów. - Dobrze - powiedziała tylko na kolejne słowa kobiety. Nie wiedziała co może więcej powiedzieć. No bo co takiego mogła więcej rzec? W końcu nie była Selene, by reagować na takie słowa. Zmarszczyła delikatnie brwi i niepewnie zerknęła w stronę kobiety. Trochę ją zaniepokoiła ta prośba o prośbę. W końcu Veilore mówiła, że nie chcę niczego w zamian za swoją pomoc, a teraz to zabrzmiało jakby było wręcz przeciwnie. Mimo to postanowiła wysłuchać kobiety. Czuła, że powinna się choć w małym stopniu odwdzięczyć za to co najemniczka zrobiła dla niej. Chwilę milczała, po czym delikatnie kiwnęła głową na znak zgody. - Rozumiem, dobrze nic nie powiem - powiedziała, po czym delikatnie pogłaskała ją po ramieniu. - Veilore... Nie martw się ja się nią zaopiekuję, naprawdę. Obiecuje - dodała jeszcze. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sro Mar 16, 2016 2:33 am | |
| Koła wozów pozostawiały za sobą dwa rzędy śladów każdy, a same pojazdy, ciągnięte przez ciężkie konie o masywnych kopytach, powolnie zmierzały przed siebie na spotkanie z granicą lasu z otwartymi terenami zmrożonych, pustych pól, po których Veilore przesuwała spokojnie swoimi szafirowymi oczyma. – To było miłe z twojej strony... Tamten uścisk, wcześniej – szepnęła, ale jej wypowiedź ginęła wśród oddechów i pogawędek drwali oraz paru innych czujek, jadących na tym samym wozie jak i pozostałych. Potrafiła docenić takie drobne gesty. – ...Hm? Najemniczka wróciła spojrzeniem do swojej towarzyszki i uniosła na krótką chwilę, leciutko jedną z jasnych brwi. Tym razem ciche słowa młodszej przeplotły się z szumem w większości męskich głosów. Jednak Vei co nieco usłyszała, przede wszystkim, bo siedziała tuż obok dziewczyny i miała dobry słuch, ale również dlatego, że przyzwyczajona była do przysłuchiwania się interesującym z punktu widzenia "szpiega" rozmowom i wyłapywaniu z nich meritum, nawet jeśli nie do końca wyłapywała wszystkie części składowe dialogu. I zaprawdę wątpiła w to, aby Selene obwiniała Hawke za kłótnię, do której niedawno doszło. W całym tym wydarzeniu chodziło o coś głębszego niż tylko o różnicę w "metodach wychowawczych" zastosowanych na ciemnowłosej dziewczynie. Tylko raczej z trudem, jeśli w ogóle, Veilore uda się przekonać swoją towarzyszkę. – Sądzę, że wyrzuciłaby ci to od razu, Hawke. Blondynka przeciągnęła się lekko, wyciągając ręce w górę i naprężając mięśnie kończyn oraz pleców, a na koniec wróciła do poprzedniej pozycji siedzącej. Wóz podskoczył nagle i mocniej, dwukrotnie, bo najpierw przednim kołem po jednej stronie i tylnym, napotkawszy na swej drodze jakiś większy kamień. Jacyś drwale zderzyli się głowami i teraz masowali obolałe czaszki. Konie jednak dreptały dalej, niewzruszone, lecz czujne. Vei już za poprzednich dni (czy raczej nocy) pracy przekonała się, że nie są to strachliwe zwierzęta. Zapewne zostały przyzwyczajone do poczucia niebezpieczeństwa, jakie zapewne czuły intensywniej niż człowiek, który wkraczał w niebezpieczny Ponury bór. Na szczęście cała ta zgraja ludzi, wraz z końmi, miała pozostać na skraju lasu, aby pomniejszyć jego drzewostan o kilkanaście konarów. Kobieta przymknęła powieki na dłużej niż standardowy ułamek sekundy, kiedy poczuła dotyk dłoni na swoim ramieniu. Uśmiechnęła się subtelnie, jednak z lekkim zakłopotaniem. – Naprawdę, nie chcę, abyś traktowała to jako zobowiązanie. Zależy mi na tym, aby być niejako w zasięgu ręki, gdybym była potrzebna. W jakiś sposób. A czasem potrzebne są do pomocy więcej niż jedna para rąk, a Sel sama by się o to do mnie nie zwróciła. Właściwie w tym przypadku dodałaby tylko jedną, jeżeli oczywiście brać tę wypowiedź dosłownie. Druga ręka, choć ruchoma, nadal była protezą. – Dziękuję, Hawke. Jeszcze raz. – Kobieta posłała drobny uśmiech prosto do ciemnowłosej. – A tymczasem... Masz ty przy sobie jakąś broń?
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Mar 18, 2016 8:46 pm | |
| Starała się być spokojna i nie pokazywać po sobie tych nerwów, ale ktoś kto dłużej się jej przyglądał od razu pewnie, by stwierdził, że coś jest nie tak. Wzrok miała wbity w rękaw płaszcza, którego końcówki tarmosiła w dłoniach i tylko co jakiś czas zerkała w stronę Veilorę. Kątem oka spojrzała na złotowłosą najemniczkę, gdy ta znów przemówiła, a to, że szeptała raczej nie pomagało w tym momencie. Marszcząc czoło i nasłuchując, spróbowała wyłapać jak najwięcej słów. Cóż, wszystkiego nie dosłyszała, przez co oczywiście nie była pewna do końca czy dobrze zrozumiała, ale skłaniała się raczej ku temu, że dobrze interpretowała to co dotarło do jej uszu. - Takie miało być... - mruknęła, nie wiedząc zbytnio czemu poczuła się jakoś głupio. Przecież nic takiego nie powiedziała, co nie? - Uch... - burknęła i dla zamaskowania swojego lekkiego zakłopotania postanowiła się bardziej otulić swoim płaszczem. Dalej jakoś nie przekonały ją słowa najemniczki. Znała już trochę rudą inkwizytrkę i wiedziała, że ta potrafi się długo gniewać. Choć zazwyczaj Selene pokazywała swoje niezadowolenie od razu, więc kobieta mogła mieć racje. Jednak z drugiej strony nigdy nie widziała rudowłosej w takiej sytuacji i nie była pewna jakie tak naprawdę emocje siedziały w dziewczynie. Obawiała się tego trochę, ale postanowiła już nic więcej nie mówić w tej sprawie. Zaraz rozejrzała się nerwowo i drgnęła jak wystraszony kociak, który był już gotowy do ucieczki, gdy wóz po raz pierwszy podskoczył. Taki głupi nawyk. Po chwili jednak się uspokoiła, bo zrozumiała, że tak na prawdę nic złego się nie dzieje, więc nie ma co się bać, a tym bardziej uciekać. Na kolejne podskoczenie zareagowała spokojniej. Nie widząc większych sprzeciwów ze strony Veilorę, dalej delikatnie głaskała jej ramię. Sama też się lekko uśmiechnęła. Ba, w tym uśmiechu można było zobaczyć tę nutkę typowego dla niej łobuzerstwa. - Nie traktuję tego tak. Nie martw się, więc o to - powiedziała cicho. Przez chwilę się wahała. Nie wiedziała czy to dobry pomysł, ale coś ją do tego przekonało. - Może czasem jestem wobec niej nie przyjemna, ale w jakimś sposób mi na niej zależy... Nawet jeśli jestem dla niej tylko psem z ulicy... - mruknęła, dłonią masując kark. Tak, mogła dokuczać, być niemiła, nieposłuszna i nie słuchać Selene, ale to nie zmieniało faktu, że ciemnowłosej jakoś na niej zależało. W końcu inkwizytorka stała się w jakiś sposób rodziną Erin. Po wypowiedzeniu tych słów poczuła się jakoś dziwnie. Pożałowała tych słów, bo zwyczajnie powiedziała za dużo. Czuła to, ale już nie mogła tego cofnąć. - - Nie masz za co - powiedziała, odpowiadając jej znów lekkim uśmiechem. Od razu pokiwała głową - Mam sztylet... - dodała zaraz, odsuwając nieco płaszcz i pokazując pochwę z nożem przymocowaną do pasa. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Wto Kwi 05, 2016 1:40 am | |
| Ów ciężar, jaki towarzyszył Veilore podczas wyrażania słowami niezobowiązującej prośby – jaki ciągnął każdy chcący rozbrzmieć wyraz ku dołowi niczym wzrastająca grawitacja, ciężar skłaniający umysł do ostrożności w układaniu wypowiedzi, a najlepiej do rezygnacji z nich – ustąpił z początku tylko trochę, aby później stopniowo zaniknąć. Jednak złotowłosej najemniczki nie odstępowało uczucie, że uwierającej niepewności nie pozbędzie się tak szybko. Czy na pewno dobrze ubrała w słowa to, co pragnęła przedstawić? Nie chciała zrzucić na barki swej młodszej towarzyszki niepotrzebnego zobowiązania, które ta odebrałaby jako zaprzeczenie zapewnieniom sprzed kilku godzin. Veilore nie chciała otrzymać etykietki oszustki. Odpowiedź Hawke nie uspokoiła jej do końca co do wspomnianej kwestii. Dlatego też jej uśmiech zawierał w sobie nutę niepewności, jednak nie mógł on charakteryzować nikogo innego, tylko osobę postawioną w dosyć niezręcznej sytuacji, jaką właśnie była mała prośba, której rozmówczyni spełniać nie musiała, a jaką, przez kontekst wcześniejszych wydarzeń, można by zrozumieć jako jakieś nałożenie obowiązku odwdzięczenia się. – To... dobrze. W żadnym wypadku nie chciałabym, aby to brzmiało, jakbym cię do czegoś skłaniała... – powiedziała. – Jeśli zechcesz, mnie powiadomić, powiadomisz o ewentualnych kłopotach Sel, ale jeśli nie, to nie. Z delikatnym uśmiechem zerkała na drobne ruchy dłoni ciemnowłosej dziewczyny dokonywane na swoim ramieniu. Niedługo jednak to trwało, bo zwróciła tęczówki w stronę odsłoniętego sztyletu. No, wyglądało na to, że Hawke była przygotowana, niemniej jednak Vei uznała za konieczne zapytać: – Czy to ci wystarczy, Haw? Z braku pożywienia wilki są agresywne. Będziesz w stanie poradzić sobie w tak krótkim dystansie? W czasie mówienia odwiązała szal ze swojej szyi, gdzie jeszcze miała chustę i po raz drugi opatuliła nim szyję dziewczyny. Wilki mogły, ale nie musiały pojawić się w okolicy, ale lepiej się upewnić co do możliwości, jakie posiadała jej towarzyszka. A jeśli chodzi o podarowanie wełnianego szala, nie miał on tylko chronić przed zimnem. Zawsze to da kilka sekund na działanie, kiedy zwierzę próbowałoby się przedrzeć zębami przez warstwy materiału. – Mam dwa rewolwery. Mogłabym ci jeden pożyczyć – zaproponowała, chowając końce okrycia szyi tak, aby wystawały jak najmniej i było jak najmniejsze prawdopodobieństwo zahaczenia nimi o jakiś krzak czy gałęzie. – Właściwie powinnam je teraz "nakarmić". Kiedy byłam pod magazynami, to właśnie po amunicję... Veilore usiadła sobie wygodnie, już nie okręcając się, aby zawiązać grzejący szal, emanujący jeszcze jej ciepłem, pod brodą Hawke. Wyciągnęła z obszernej kieszeni płaszcza niewielką skrzyneczkę i dobyła pierwszy pistolet z kabury pod pachą, po czym odchyliwszy bęben, zaczęła załadowywać broń materiałami zgromadzonymi w skrzyneczce. Kiedy zamykała bęben, chowała broń na swoim miejscu i wyciągała drugą, patrzyła się w stronę granicy lasu. Tak nieubłaganie się zbliżającej. A jednak gdzieś tam stał jej chatka. Nie żadna warowna budowla, która chroni przed zagrożeniem wszelakim, ale zwyczajny drewniany, niewielki domek, w którym jeszcze nigdy nic złego się jej nie stało, mimo że las wokół Wishtown nie był najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. – Za jakieś pół godziny dobrniemy do miejsca wycinki. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sro Kwi 13, 2016 2:49 pm | |
| Przyglądała się Veilore. W tej chwili wyglądała na nieco zagubioną i niepewna. Zaskakujące jaki to był odmienny widok od tej pewnej i stanowczej piękności z jeszcze z przed chwili temu. Aż trudno było w to uwierzyć, ale Hawke w tym momencie poczuła jakiś szacunek do blondynki. Mogła zawsze kazać być dla niej takim mały szpiegiem dla siebie w sprawie Selene, a jednak nie zrobiła. Ba, jej było głupio prosić o taką rzeczy, a to znaczy, że chciała dotrzymać obietnicy danej kilka godzin temu. Dodatkowo nadal była wierna i chciała pomagać przyjaciółce, która ją skrzywdziła i prawdopodobnie nie chciała znać. Dla ciemnowłosej było to godne podziwu i w jakiś sposób chciała nieco jej pomóc. - Nie zabrzmiało, spokojnie. Nie masz się co martwić. Z chęcią ci pomogę - odparła, uśmiechając do niej przyjacielsko. Po chwili poprawiła zagarnęła dłonią kilka kosmyków włosów do tyłu. Cały czas uważnie przyglądała się kobiecie, zastanawiając się przy okazji czemu ta odwiązuje znów szalik. Ciekawiło ją po co ona to robi. Zaraz jednak odpowiedź na to pytanie przyszła zaraz sama. Delikatnie się zarumieniła, gdy ta owinęła szalikiem je szyję. Zaraz schowała buźkę w ten kawałek materiału. I to chyba był jej błąd, bo ten pachniał kobietą. Westchnęła cicho i przymknęła lekko powieki. - Dziękuje - mruknęła nie patrząc na nią. Miała nadzieję, że najemniczka nie zauważy jej lekkiego zakłopotania. Nie chciała, aby Veilore sobie coś pomyślała... Przez chwilę się zamyśliła, ba, przez to nie zareagowała od razu. - Hm? Znaczy jak chcesz... Selene mnie trochę uczyła strzelać, ale rzadko miałam broń palną w ręku - dodała zaraz, przyglądając się poczynaniom blondynki. Dłuższą chwilę milczała, nie wiedząc co ma powiedzieć. Kiwnęła tylko głową, aby pokazać, że słowa kobiety do niej dotarły. Czuła powoli narastające spięcie. Jeszcze nigdy nie miała takiej pracy jak ta. Okej, bawiła się w najemnika, ale ludzie ją raczej zatrudniaj do skopania kogoś, albo nastraszenia. Nic wielkiego, a tu miała w razie potrzeby bronić innych. To było dziwne urozmaicenie. - Em... A co potem? Co po tym zleceniu? - spytała cicho, nawet trochę niepewnie, zerkając w stronę Veilore. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pon Kwi 25, 2016 1:29 am | |
| Wyglądało na to, że towarzysząca Veilore dziewczyna nie miała jej za złe niezobowiązującej prośby, którą zdecydowała się przed chwilą wypowiedzieć. Blondynka w zasadzie mogłaby już poczuć ulgę, gdyż przekonała się, że nie została negatywnie odebrana, acz nadal było jej trochę niezręcznie, mimo że wymiana zdań w tej sprawie stała się przeszłością. Skinęła lekko głową w geście wdzięczności. Natomiast kiedy ładowała już drugą broń, zerkała co jakiś czas na mówiącą Hawke i jakby zastanawiała się nad tym, ile porywcza Selene nauczyła ciemnowłosą złodziejkę, skoro tej nadal umykały różne możliwości, których wykorzystanie z pewnością poskutkowałoby dodatkowymi, legalnie zdobytymi funduszami. – No tak, trochę... W takim razie, jeśli coś się dzisiaj nawinie pod lufę, to będziesz miała okazję popraktykować.a – Najemniczka posłała swej towarzyszce dosyć przyjemny, miły uśmiech. Jednocześnie w jakiś sposób Veilore czuła się rada z takiego obrotu spraw, jaki miał właśnie miejsce, bo mogła bez obaw dozbroić nieco Hawke i nawet jeśli nie dużo, to chociaż odrobinę oddalić od niebezpieczeństwa... od niepotrzebnego narażania się w bliskim dystansie z jakimś zwierzem. Co prawda nadal była świadoma, że przecież Sel nieczęsto używa broni palnej i woli latać ze swoimi Inkwizytorskimi ostrzami. No ale ostatnia łamaga z rudzielca nie była, futrzasty łup w większości przypadków potrafiła ustrzelić, więc Hawke na pewno pozyskała cenne nauki oraz zdążyła poczuć ciężar oraz siłę miotającego naboje urządzenia. – Dasz sobie radę, jeśli do czegoś w ogóle dojdzie – rzekła wciskając w komorę ostatni pocisk. Lufa czekała tylko na cel, ale jak na razie nic niepokojącego się nie działo. Drzewa skraju lasu rosły w oczach i na szczęście między nimi jeszcze nie świeciły ślepia dzikich zwierząt. Domknęła bęben, chwyciła rewolwer za lufę i wyciągnęła w stronę siedzącej obok dziewczyny rączką w jej stronę. – Trzymaj. Oswój się trochę z ciężarem. W razie czego będziesz miała czym strzelić w coś, zanim w ogóle do ciebie dobiegnie. Pamiętasz nauki, Sel? – zapytała, chowając skrzyneczkę z amunicją z powrotem do kieszeni płaszcza, a gdy kobieta to uczyniła i w tym samym czasie dotarło do niej pytanie Hawke, uniosła niebieskie oczy. Co potem? Przyszłość nigdy nie była pewna, ale jednak po tych paru godzinach pracy, Veilore widziała się w swojej chatce, z początku zimnej, bo nie ogrzanej, ale później skąpanej w ciepłym świetle płomieni tańczących w kominku. Brakowałoby tylko towarzystwa, bo przecież żadnej pewności nie miała co do tego, czy Haw skorzysta z zaproszenia czy wróci do Selene. – Powinnam wrócić do chatki i ją trochę ogarnąć. Nie było mnie tam od paru dni – powiedziała. – Ale jeśli brakuje ci ciepłego kąta, chętnie wpuści także dwie osoby. Po napomknieniu o takiej możliwości, pozostało jej tylko obserwować reakcję młodszej. – A jeszcze później... Coś się znajdzie do roboty – dodała. I naprawdę chciała w jakiś sposób pomóc swej towarzyszce. Po tej jednej pracy nie zamierzała jej tak po prostu zostawić, zwłaszcza że nawet jeśli niektórzy nie mieli dobrej opinii o Hawke, to Vei mogła użyć swojej. Nic jednak jeszcze nie powiedziała, bo wóz własnie dojeżdżał w okolice drzew, więc odruchowo spojrzała się w szereg konarów. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sob Kwi 30, 2016 10:51 am | |
| Przyglądała się jak Veilore wkłada do komory pojedyncze naboje. Trochę przy tym wyglądała na zamyśloną. W ogóle była dość spokojna jak na siebie. Ciekawe co było tego wpływem, hm? Trochę się tego wszystkiego nazbierało i można było podejrzewać, że powodem tego spokoju było wszystko po trochę. Tak ogólnie to Hawke czuła się trochę zmęczona tymi ostatnimi przeżyciami i raczej nie było się jej co dziwić. Najbardziej to jej się w tej chwili marzył ciepły kąt i kawałek koca czy nawet jej własny płaszcz jako koc. Cóż, na razie to pragnieniu musiało poczekać. No nic, wracając do broni trzymanej przez Veilore. To w sumie zaskakujące, że ów mała przedmioty właśnie uratowały ciemnowłosej skórę. W końcu, gdyby najemniczka się po nie nie wybrała to źle mogło się dla Hawke skończyć spotkanie z rozwścieczoną inkwizytorką. Aż strach pomyśleć co by się wydarzyło w innym przypadku. Tak, ewidentnie można było dziękować za to, że złotowłosa musiała iść po naboje. Proszę jak to mały przedmiot może kogoś uratować. Szczegóły to jednak ważna rzecz, co nie? Odrobinę się skrzywiła na słowa Veliore. No niestety, nie uśmiechało się jej starcie z kimkolwiek. Najchętniej to by w ogóle dziś nie walczyła i miała nadzieje, że do żadnego starcia nie dojdzie. Oczywiście, pomarzyć mogła, a to co się miało stać to się stanie, prawda? Czasem z przeznaczeniem nie da się wygrać. Nawet jeśli człek by się zapierał stopami i rękoma. Trochę niepewnie odebrała broń od Veilore. Trochę się tego nie spodziewała. Chyba powoli do niej docierało w co tak naprawdę się wkopała. Serio miała ryzykować swoje życie w taki sposób? Powoli zaczęła się wahać, ale starała się tego nie okazywać. No bo co teraz by to zmieniło? Po prostu odebrała od kobiety broń i starała się przyzwyczaić rękę do jej ciężaru. Na pytanie Veilore pokiwała tylko głową. Przecież takich rzeczy się raczej nie zapomina, prawda? To jak z jazdą na rowerze. Tego się od tak nie zapomina. Nie da się. Szczerze? Hawke nie była pewna co miało się dziać potem. W końcu co taki typ jak ona miał zrobić w tej chwili bez grosza przy duszy? Mogła oczywiście wrócić do Selene, ale coś czuła, że to by się dla niej skończyło kolejnym morderczym treningiem, bo inkwizytorka pewnie chciała, by odreagować to co się stało ostatnio, a jej się to nic, a nic nie podobało. W końcu pewnie, by nic nie zjadła, a rudzielec nie dałby jej czasu na sen. Patrzyła na nią z pewną niepewnością w oczach. Nie była pewna czy Veilore będzie chciała mieć coś jeszcze z nią wspólnego po tym wszystkim. Przecież nie mogła od niej wymagać wiele, prawda? I tak już najemniczka dla niej sporo zrobiła, choć nie musiała, a przez swoją pomoc Hawke jeszcze sama ucierpiała. Nie zdziwiłaby się, więc gdyby złotowłosa nie widziała miejsca w swojej najbliższej przyszłości dla Erin. Przez to właśnie na twarzy Hawke pojawiło się zdziwienie, gdy Veilore zaproponowała jej ciepły kąt. - Ten ja… ja się nie chcę naprzykrzać czy coś - powiedziała dość cicho, odwracając wzrok od najemniczki i zanurzając dłoń we swoich włosach, które zaraz lekko poczochrała. Tak, to był jej mały ruch na odstresowanie się. Zaskakujące, prawda? Hawke kątem oka zauważyła, że drzewa są coraz bliżej i bliżej. Westchnęła z tego powodu cicho.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Maj 13, 2016 1:07 am | |
| Tak toczyła się rozmowa, Veilore się przygotowywała, Veilore wspominała, co może się stać, a w końcu nastawiała towarzyszkę na ewentualne zdarzenia, które mogły mieć miejsce w najbliższej przyszłości. No właśnie – mogły, ale w zasadzie nie musiało do niczego dojść podczas tej nocy. Może oddział drwali bez żadnych komplikacji zetnie parę drzewek, załaduje powalone konary na wozy i wszyscy razem szczęśliwie odjadą w stronę miasta, ewentualnie postrzeliwszy jakiegoś zdenerwowanego zwierza, którego nie odstraszyła gromadka ludzi i walące się drzewa. Zawsze jednak należało się ubezpieczyć, dlatego mężczyznom zajętym rąbaniem konarów siekierami potrzebni byli swego ochroniarze; osoby, które zajmowałyby się tylko rozpoznaniem terenu i rozglądaniem się w poszukiwaniu potencjalnego źródła zagrożenia, aby w porę wszystkich zaalarmować. Owo skupienie uwagi jednych na jednym zajęciu, a drugich na drugim było korzystne dla wszystkich. Zainteresowany miał większą pewność, że dostanie swoje drewno, drwale nie musieli pełni obaw oglądać się co chwilę za siebie, dzięki czemu praca szła im sprawniej i szybciej, a najemnicy, tacy jak Vei na przykład, znajdowali sobie miejsce pracy i to w miarę stałe, bo zlecenia się powtarzały. Drewno zawsze było potrzebne - a to do przetworzenia ich na różnej maści rzeczy, a to do opału. Transporty węgla nie zawsze docierały na czas. – Nie będziesz się naprzykrzać – zapewniła. – Mieszkam sama, rzadko ktoś do mnie przychodzi. W końcu to jest w lesie. To raczej ja wałęsam się po mieście. – Na koniec z lekkim przygnębieniem w oczach wspomniała coś, co już się zakończyło. – Sel najczęściej mnie odwiedzała, no ale nie zapowiada się na to, aby kiedykolwiek jeszcze zachciało się jej to zrobić. A akurat towarzystwo lubiła i przeważnie chętna była z kimś pogadać, posiedzieć, nie gardziła też paroma przyjemnymi chwilami. Kobieta uśmiechnęła się smutno i kiedy wozy zajechały pod sam skraj, zrobiły tył zwrot, aby łatwiej było pakować ścięte konary na wóz, klepnęła Hawke w ramię. – No, koniec tego siedzenia, czas rozprostować nogi. – Veilore, podnosząc się na nogi i zeskakując z wozu na ziemię, posłała dziewczynie spokojny uśmiech. Wyciągnęła też rękę w stronę swej towarzyszki, żeby wspomóc ją w zejściu z pojazdu. W tle prychały konie, woźnicy każdego poszli je trochę dokarmić nieco ogrzanymi jabłkami, wyciągniętymi z kożuchów. – Nie martw się na zapas. Po prostu rozglądaj się uważnie – powiedziała. – Przejdziemy się teraz skrajem. Na tę chwilę pewnie co najwyżej przepłoszymy parę zwierzaków i tyle atrakcji. Pogorszy się trochę, kiedy jakaś wataha wilków postanowi zajrzeć na skraj lasu w poszukiwaniu łupu. Wtedy doszłoby do małej strzelaniny... ale z drugiej strony z futer też są jakieś zarobki, więc można dodatkowo zapełnić sobie sakiewkę. Grunt to wykryć te wygłodniałe istoty w porę, a nie w ostatnim momencie. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Maj 20, 2016 6:46 pm | |
| Słuchała jej uważnie słów Veilore. W sumie to stwierdziła, że nie zapowiadało się jakoś najgorzej. No i co najważniejsze nie był to trening takiego typu jak u Selene. Tak, tu cale nie zapowiadało się na to, aby jej się miało oberwać, ani nie będzie nie wiadomo jak styrana po tym, a to całkiem się podobało Hawke. W końcu mało kto lubił obrywać, zwłaszcza wtedy, gdy wcześniej też dostał i to w sumie za nic wielkiego. Praca zapowiadała się całkiem przyjemnie, gdyby miało wszystko pójść gładko. Ciemnowłosa miała nadzieje, że nic niezwykłego się nie stanie. Choć pewnie z jej szczęściem właśnie coś się zdarzy... O tym jednak nie starała się myśleć. Przecież nie chciała nic wykrakać. Naprawdę nie chciała się zbytnio narzucać Veilore. W końcu jasnowłosa już bardzo dużo zaryzykowała dla w sumie nieznajomej ciemnowłosej młodej kobiety. Hawke nie chciała narobić więcej kłopotów najemniczce. Już za dużo odwaliła. Erin przyglądała się dłuższą chwilę kobiecie, gdy ta mówiła, po czym położyła dłoń na jej ręce i delikatnie ją ścisnęła. Zrozumiała, że tamta musiała się tak naprawdę czuć bardzo samotnie. Pod tym względem były do siebie podobne. Hawke też nie przepadała za samotnością. Ba, ona się jej nieco bała, choć nie chciała tego zbytnio pokazywać nikomu. - To jak nie masz mnie więcej dość to z chęcią z tobą wrócę do twojej chatki, Veilore – powiedziała, uśmiechając się do niej delikatnie i jakby przez to podnieść ją na duchu. Gdy ta klepnęła ją w ramię Hawke od razu zrozumiała o co chodzi. Sprawdziła czy nic z jej rzeczy nie zostało na wozie, po czym z niego zeskoczyła bez pomocy blondynki. W końcu tyle to sama potrafiła. - Dziękuję, a z tym sobie poradzę – rzekła, a na jej ustach pojawił się ten typowy nieco łobuzerski dla niej uśmiech, po czym sama poklepała kobietę lekko po plecach. Otrzepała się lekko swoje ciuchy, poprawiła sztylet i rewolwer, a następnie nieco rozciągnęła. - Dobrze, dobrze. Będę mieć oczy dokoła głowy, nie martw się. Nic mi nie będzie. Jestem dużą dziewczynką. Umiem sobie całkiem dobrze poradzić – tak, czuła, że w tej chwili Veilore bardziej martwiła się o nią niż ona sama całą sytuacją. - No to, którędy? – spytała, wskazując jednym kciukiem w prawo, a drugą w lewo. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sob Cze 04, 2016 5:24 pm | |
| Kiedy całe grono zabrało swoje pośladki z wozów i postawiło stopy na glebie pokrytej cienką warstwą śnieżku, która wkrótce została rozdeptana i wmieszana w skrywającą się pod nią trawę, część ludzi pozostała przy wozach, aby zabrać z nich siekiery. Ci stojący najbliżej, podawali sprzęt do dalej stojących towarzyszy, dzięki czemu wszystko poszło dosyć sprawnie. W tym samym czasie grupa najemników oddaliła się nieco, aby nie przeszkadzać w rozdawaniu narzędzi pracy. Należało też uzgodnić, kto i gdzie będzie miał swoje miejsce. – Upewnić się nigdy nie jest źle – powiedziała, bo w końcu dziewczyna zarobiła niezłe manto od Selene, a w takim razie może wygodniej byłoby wesprzeć się na kimś przy złażeniu z wozu. Niemniej Veilore rada była, że z dziewczyną nie jest tak źle, po czym skinęła głową na gromadzące się nieopodal osoby. – Nie przeczę. Wierzę, że dasz sobie radę – rzekła, posyłając jej uśmiech. Po paru krokach dotarły na skraj grupki ochroniarzy. Nikt nie stał w jakimś szczególnym ścisku, więc łatwo im przyszło zagłębić się w ten niezbyt równy półpierścień jednostek ludzkich, skupionych mniej lub bardziej na łysym jegomościu z brązowo-siwymi wąsiskami, który musiał podróżować na innym wozie, jako że w swoim otoczeniu Veilore i Hawke nie dostrzegły go wcześniej. Vei jednak zdawała sobie sprawę z jego obecności. On decydował o rozmieszczeniu najemników. Towarzyszył mu już im znany Frank, koleś od formalności, szczuplejszy niż ten pierwszy i raczej nie mający wiele wspólnego z mieczem, w przeciwieństwie do pierwszego. Ale potrafił strzelać, na wozie, gdzie spędzi większość czasu, trzymał swoją strzelbę. Od czasu do czasu, zamieniał z mówcą parę słów. – Mimo wszystko dobrze mieć przy sobie dodatkową parę oczu i rąk dla ubezpieczenia. Zresztą tak właśnie będziemy patrolować okolice, dwójkami. Albo trójkami. Zależy, gdzie trafimy. Veilore rozejrzała się po zebranych. Oprócz nich udało się jej dostrzec jeszcze dwie kobiety. Jedna z nich stała w luźnym półokręgu, wręcz pod nosem mężczyzny, który tłumaczył, co mają robić; starym – w większości powtarzał, nowych informował. Blondynka na dłużej zawiesiła wzrok właśnie na tej jednej kobiecie. Co prawda nie spoglądała nań podejrzliwie, jednakże nie da się zaprzeczyć, że z wyrazem twarzy dosyć zastanawiającym dla postronnego obserwatora. Acz koniec końców wkrótce ponownie skupiła się na łysym jegomościu, który właśnie przechodził do rozdzielania miejscówek zgodnie z wcześniej przekazanym wzorcem. Paru ludzi miało zostać przy wozach, jednakże nie trafił tam żaden nowy, któremu ufać jeszcze nie do końca nie można. Nie byłoby zbyt fajnie, gdyby taki w obliczu jakiegoś większego zagrożenia popędził konie i wystrzelił w stronę miasta, nie patrząc na resztę. Ci, którym dane było zanurkować między drzewa mieli tworzyć swego rodzaju trzy warstwy. Pierwsza znajdowała się najbliżej drwali, środkowa kilkanaście metrów dalej i drepcząca po wyznaczonym terenie. Trzecia była "warstwą" zewnętrzną i w niej ludzi podzielili na trójki. Do obowiązków jednego pracownika z takiej grupki należała obserwacja z góry. One trafiły do środka. Wskazano wszystkim pozycje. Pierwsza linia już ruszyła przeczesać teren i przegonić zwierzynę, jeśli takowa tam się znajdowała. Towarzysze z ich linii ruszyli jakieś dziesięć minut później. Mieli się ustawić w tyle tak, aby stać w przestrzeni pomiędzy oddziałkami na zewnątrz, aczkolwiek nadal te paręnaście metrów z tyłu. – No, to chodźmy. – Ruszyła w stronę lasu. – Coś cię jeszcze interesuje, Haw? – zapytała. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pon Cze 06, 2016 4:12 pm | |
| Przyglądała się chwilę ludziom dokoła. Widziała jak szykują się do pracy. Zdawali się w miarę spokojni. W końcu mieli się co bać, bo jakaś ochrona była, co nie? Sama Hawke miała ich chronić. Troszkę dziwnie się z tym czuła. To było coś... nietypowego. Zazwyczaj nie pomagała i nie chroniła innych ludzi. Pewnie atmosfera byłaby bardziej grobowa, gdyby nie było najemników, którzy mieli ich bronić i uważać na zagrożenia. Ciemnowłosa odwróciła od nich spojrzenie. Nie interesowała się nimi. Nic ciekawego wśród nich nie zauważyła. Cóż, oberwało jej się i to nawet dość mocno, to prawda. Nie da się temu zaprzeczyć, ale czy to był pierwszy raz, gdy dostała bęcki od Selene? No nie, inkwizytorce zdarzyło się to... wiele razy. Hawke byłoby to nawet trudno zliczyć. Z resztą ciemnowłosa nie raz dostała podczas bójek w barze. Huh... To też było trudno zliczyć. Nie czuła się jednak na tyle niedołężnie, aby opierać się podczas schodzenia z wozu o kogokolwiek. Okej, czuła się nieco obolała, ale nie chciała tego nawet pokazywać. Słabość przed obcymi? Nie, Hawke tego nie chciała. Nauczyła się, że pokazywanie takich rzeczy nie jest dobre wśród nieznajomych ludzi. - Nie ma po co - odparła tylko cicho. Zamrugała kilkakrotnie, gdy usłyszała słowa Veilore. Poczuła się dziwnie. Ej, nigdy jakoś nikt nie powiedział, że od tak w nią wierzy. To było... dziwne i zakasujące. Dodatkowo jakoś cieplej jej się zrobiło na sercu. Odpowiedziała lekkim uśmiechem na uśmiech blondynki. Teraz wiedziała, że nie powinna jej zawieść. Poczuła lekki stres z tego powodu, jednak nie miała zamiaru się z tego powodu poddać. Posłusznie szła przy Veilore, przyglądając się dokładnie okolicy. Chwilę przyglądała się reszcie ochroniarzy, nie chciała być jakaś upierdliwa czy coś. Mimo wszystko wolała się jakoś za bardzo nie rzucać innym w oczy. Przeniosła zaraz burzowe tęczówki w kierunku nieznajomego gościa, który stał przy wcześniej ponanym Franku. Milczała i tylko co jakiś czas zerkała w kierunku Veilore. - Dobrze wiedzieć - mruknęła tylko na słowa blondynki. Szczerze? Wolała, aby zostały we dwie. Nie chciała kolejnego nieznajomego typa. Wystarczyła jej w tej chwili do towarzystwa ona. Hawke zauważyła jak najemniczka przygląda się innej kobiecie z grupy ochroniarzy. Zaczęła się zastanawiać co chodzi po głowie blondynce. No bo, ej. Mina starszej kobiety była na prawdę zastanawiająca i intrygująca. Już chciała się zapytać o co jej chodzi z tą babką, ale postanowiła na razie milczeć w tej kwestii. Postanowiła o to zapytać, gdy już będą same. Wysłuchała wszystkiego. Okej, zdawało jej się, że wszystko rozumie. W sumie to zdawało się dość proste i nie skomplikowane. Okej, dadzą radę, nie? Przecież Hawke nie jest głupia i ma bardzo dobry wzrok. - Już idę, idę - odparła, ruszając dopiero po chwili za blondynką, ale zaraz wyrównała z nią krok. - Hm? W sensie w sprawie naszej pracy? Em, raczej wszystko rozumiem, jeśli o to chodzi - powiedziała, dłonią przeczesując palcami włosy. - No chyba, że miałaś na myśli co innego - powiedziała, przyglądając się okolicy. Starała się nie skupiać wzroku tylko w jednym miejscu. Milczała chwilę, dopóki nie przeszły odpowiednio daleko od reszty ludzi. Wtedy zerknęła w kierunku swojej towarzyszki. - Czemu się tak przyglądałaś tamtej panience? Znasz ją czy jak? - spytała ciut niepewnie, bo nie wiedziała czy powinna się w t wtykać. Może Vei miała jakieś osobiste sprawy związane z tą panienką? Huh... Nic, raz kozie śmierć, nie? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Pią Cze 10, 2016 1:35 am | |
| Grupy z zewnętrznej linii znikali już w głębi lasu razem ze swoimi zgaszonymi podręcznymi lampami naftowymi, które mieli zapalić ludzie obserwujący teren z wysokości, kiedy już coś się wydarzy i nie wcześniej, żeby niczego ani nikogo nie zwabiać. Przyszedł czas na ludzi ze środka, także teraz im przyszło ruszyć w głąb lasu, jednak z myślą, że istnieje już znacznie mniejsze prawdopodobieństwo, że skoczy na nie jakiś zwierzak, bo ci przed nimi, jeśli było co do wypłoszenia, to oni to wypłoszyli. Już między konarami zrobiło się nieco ciemniej, aczkolwiek niebo nadal było widoczne w przestrzeni między gałęziami wysoko pnących się drzew. W drodze na wyznaczoną pozycję, spoglądała na pary najemników, które szły w swoje strony, stopniowo oddalając się od ich dwójki, aż w końcu docierali do takiego miejsca, gdzie jedynie ich cienie mogłyby być widoczne, jeśli komuś udałoby się posiąść umiejętność prześwietlania wzrokiem stojących w polu widzenia pni. Niekiedy tylko ich kształty przesuwały się w przerwach między drzewami, kiedy przechadzali się, rozglądając po wyznaczonym fragmencie do upilnowania. – Znakomicie. Prawdę mówiąc myślałam, że będziesz bardziej przejmować się nową pracą. A zachowujesz spokój. To plus. Kobieta na chwilę podniosła podbródek i przechyliła głowę, zerkając w przecinające się liczne, gałęzie i gałązki oraz w mroczne niebo, które cała ta plątanina przysłaniała. Gdzieś tam przyświecał białawy rogalik księżyca. Jednakże szybko wróciła do rozglądania się po okolicy, nie chcąc czegoś przegapić, co mogłoby stać się powodem do niepowodzenia misji. Jednocześnie miała świadomość, że gdyby coś miało nadejść, to raczej powiadomiłoby ich światło którejś z trójek, zanim ludzie bądź istoty, stanowiące zagrożenie, pokonałyby odległość do nich, o ile żadną przeszkodą nie byłyby osoby kilkanaście metrów z przodu. – Hm? – Vei uniosła lekko brew, kierując spojrzenie na towarzyszkę. Szybko jednak zorientowała się o co chodzi Hawke. – Ach, chodzi ci o to na zbiórce. Blondynka posłała w jej stronę delikatny, spokojny uśmiech. Raczej nie mógł oznaczać niczego innego jak tego, że Veilore nie ma ani żadnego interesu do wspomnianego dziewczęcia, ani też większego problemu. – Nie, nie znam jej – rzekła, mówiąc na tyle cicho, żeby nie zakłócać zbytnio odgłosów otoczenia. – Ale wygląda na to, że mamy małą obstawę z Inkwizycji. Najemniczka domyślała się, że padnie słowne bądź niewerbalne pytanie, skąd owo przeświadczenie się wzięło, skoro rzekoma Inkwizytorka w żaden charakterystyczny, acz dobrze znany, płaszcz się nie odziała. A nawet jeśli nie miały się pojawić żadne wyrazy zainteresowania i tak postanowiła rozszerzyć swą odpowiedź. – Widziałaś jej wyraz twarzy? – zapytała. – Może nie, może ci zasłonili... Kobieta westchnęła i podrapała się lekko w tył głowy. Jak to ująć? – Jakby to powiedzieć, miała taką skazańczą minę, jak gdyby trafiła tu za karę. – Veilore uśmiechnęła się półgębkiem. – I jedyne co ją czeka, to jakże fascynujące polowanie na lisa czy inne zwierzę. Wiadomo, że taka zapewne by myślała coś w stylu "W tym czasie mogłabym przetrząsnąć ćwierć miasta w poszukiwaniu podejrzanych jednostek płci pięknej!". Vei przytknęła lekko rękawiczkę do ust, zasłaniając uśmieszek i powstrzymując krótki śmiech, który nie powinien teraz, w takich okolicznościach rozbrzmieć. – Sądzę, że tak na 97% to prawda. Zawsze może mieć jakieś wrodzony grymas czy coś w tym stylu. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sob Cze 11, 2016 6:18 pm | |
| Wsłuchiwała się w dźwięki lasu oraz własne i Veilore, kroki na śniegu. Biały puch cicho chrobotał pod ich ciężarem. Skupiała wzrok na okolicy, starała się zbytnio sama nie rozpraszać niepotrzebnymi myślami. W końcu teraz nie był czas na przemyślenia, co nie? - Czemu miałabym się przejmować? - spytała z delikatną nutką dziwienia w głosie, a przy okazji zerknęła w stronę Veilore, po czym zwróciła swojej spojrzenie ku drzewom. Dalej bacznie obserwowała okolice. Nie chciała przewidzieć jakiegoś zagrożenia. Nie byłoby to przecież na jej rękę. Potrzebowała przecież pieniędzy, no i sama nie chciała przypadkiem oberwać. Wystarczy jej to co jej się oberwało od Selene. Z resztą rany po ukąszeniu się tak łatwo nie goją, co nie? A ona nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. W końcu, gdzie by miała wylizywać swoje rany? W jakieś obskurnej karczmie? No raczej nie, za nią trzeba płacić.Poraniona raczej, by nie zapłaciła za swój pokój. Zaraz pokiwała głową. - [color:ce44=CC6600]Mh, tą na zbiórce. Miałaś dziwny wyraz twarzy, gdy na nią patrzyłaś - odparła, znów zerkając na Veilore. - Em... Przez chwilę, potem mi zasłonili, no i trochę tobie się przyglądałam - odparła. Zaraz jednak spojrzała nieco zaskoczona na najemniczkę. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Skąd takie wnioski i to dość szybkie? - Z Inkwizycji? Po co? To ma być aż tak niebezpieczne? - wyrzuciła z siebie szybko kilka pytań, marszcząc przy tym delikatnie czoło. Po czym się zamyśliła, starając odtworzyć w głowie minę tamtej nieznajomej babki. Nie było to jakieś super łatwe, ale jej się udało. W końcu miała dobrą pamięć. Okej, miała dość zacięty i niezadowolony wyraz twarzy... W sumie to troszkę tak Selene... - W sumie możesz mieć trochę racji... - odparła, wracając do rzeczywistości, szybko się rozglądając. Skarciła się w myślach za to, że się sama rozproszyła, powinna przecież być czujna, co nie? Westchnęła cicho i poprawiła broń, przy okazji sprawdzając czy łatwo wychodzi i szybko się ją da złapać. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Wto Cze 14, 2016 1:20 am | |
| Blondynka wydała z siebie przedłużone "hmmm". Czy nowości w życiu przeważnie nie powodowały mniejszego bądź większego przejęcia? To naturalne dla większości ludzi, a przynajmniej Veilore tak sądziła. – To chyba też trochę stresujące, prawda? Pierwszy raz, ciemna noc, chłód i podejrzane odgłosy. Nie wiesz, czy coś się stanie i czy będziesz na to gotowa, gotowa na stawienie czoła niespodziewanemu problemowi – rzekła, w czasie swego spokojnego kroku u boku Hawke, chowając jedną rękę do kieszeni płaszcza, a drugą opierając na rękojeści oręża, którą wydobyła na zewnątrz, odchylając nieco swoje wierzchnie odzienie. – Poza tym ostatnim wydarzeniom daleko do miłych. Nie wiem jak ciebie, ale mnie one wybiły z rytmu. Może tego nie widać. – Najemniczka wzruszyła lekko ramionami i westchnęła. Zachodziły coraz głębiej w wyznaczone pole do obserwacji i jak na razie nic szczególnego nie zakłóciło ich przechadzki. Tylko gdzieś wysoko w pewnym momencie mogły dostrzec pohukującego puchacza przelatującego nad ich głowami razem z jakimś gryzoniem w potężnych szponach. Z pewnością wracał z polowania gdzieś w okolicy chatek rolników oraz ich spichlerzy, gdzie o smaczny posiłek, a dla człowieka szkodnika, było dosyć łatwo. Veilore skinęła lekko głową na jedno z pytań swej ciemnowłosej towarzyszki, a potem uśmiechnęła się uspokajająco. W końcu roztrząsaniu owej zagadkowej obecności inkwizytorki, po cywilu i wśród najemników, mogły poświęcić wszystkie godziny pracy, ale jedyne z czym by pozostały, to tylko domysły. O ile nie zdecydowałyby się podejść do wspomnianej kobiety i wprost zapytać, co ona właściwie tu robi, a przy tym zdradzić się z wiedzą o jej prawdziwej profesji. No bo trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, gdyby chciała sobie dorobić, na jej twarzy raczej nie gościłby grymas w stylu: "Po jakiego grzyba ja tu jestem? To nie robota dla Inkwizycji! Co ja mam? Psiamać, wilków i niedźwiedzi im naznosić?!!". – Cóż, nie wiem, zresztą to tylko mój domysł. No ale powiedz, to nie mina typowego najemnika. Najemnik może i znalazłby się skwaszony, ale w końcu by westchnął, splunął w dłonie i stwierdził, że czas do roboty. A w tym przypadku można by przysiąc, że zaraz dostanie się błyskawicą po twarzy, wystrzeliwującą od strony nachmurzonej buzi. Veilore przeczesała palcami włosy, westchnęła, a następnie klepnęła z wyczuciem Hawke w plecy, wszakże nadal musiała być obolała, więc nie chciała robić tego zbyt mocno. – Nie ma co martwić się na zapas. – Jej towarzyszka mogła ujrzeć na jej twarzy wesoły uśmieszek. – Może między tymi ich murami marzną im tyłki i wyjątkowo potrzebują tego drewna? – wypowiedziała to rozluźnionym, żartobliwym tonem. Zaraz też ułożyła dłoń z powrotem na rękojeści. – No, to robimy tył zwrot. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Skraj lasu Sro Cze 15, 2016 6:52 pm | |
| Uśmiechnęła się w dość dziwny sposób. No po prostu jako ona nie mogła jednych słów odebrać inaczej. Nie jej wina! To wszystko wina środowiska i charakteru. Nic raczej nie poradzi na to, że się urodziła taka, a nie inna, nie? - Pierwszy raz już był - mruknęła pod nosem, starając się utrzymywać w miarę poważną minkę mimo to na jej buźce i tak pojawił się lekko zbereźny uśmieszek. - Może trochę, choć wiesz... Znam ciemność, chłód, głód, dziwne i niepokojące dźwięki, obce miejsca. Ciągłe zmiany to moje życie... - odparła, a na jej twarzy pojawił się nieco smutny uśmiech. Cóż, Hawke chyba najlepiej wiedziała jakie jest życie na ulicy. Nigdy nie była rozpieszczana. Zdarzało jej się spać w nieprzyjemnych, które większość ludzi wolałaby omijać, a ona na przykład musiała tam spać lub się kryć przez kilka dni jak nie kilkanaście. Wróciła myślami w kilka takich miejsc i jakoś tak instynktownie opatuliła się bardziej płaszczem. Wyrwana z zamyślenia, zaraz przeniosła spojrzenie na Veilore. Dalej czuła się winna tego wszystkiego. Dlatego odwróciła po chwili burzowe tęczówki od blondynki. - Załatwmy to szybko i chodźmy spać... - powiedziała cicho. Sądziła, że sen dałby ulgę im obojgu. Wyspałyby się i odpoczęły, a to dość ważne, co nie? Sen jest przecież rodzajem oderwania się od rzeczywistości, momentem zapomnienia. Przyglądała się z pewnym niepokojem najemniczce. Dopiero ten uśmiech ją uspokoił. Sama nie wiedziała czemu tak on na nią zadziałał. Przecież to był tylko zwykły uśmiech. - No nie miała... Wyglądała na mocno niezadowoloną - mruknęła, odwracając wzrok od kobiety. Dłonią zaraz pomasowała swój kark. Huh... Trochę jej się to nie podobało, ale kto wie? Może nie będzie tak źle? W końcu prawdopodobne pojawienie się inkwizytorką nie musiało tak na prawdę nic groźnego znaczyć. Westchnęła cicho. Dłonią zaczesała włosy do tyłu i wtedy poczuła klepnięcie w plecy. Skrzywiła się lekko, ale to raczej z zaskoczenia niż z bólu. Zerknęła na jasnowłosą. Chwilę się zagapiła na Veilore. W tej chwili coś strasznie ją przyciągało do jasnowłosej. Otrząsnęła się. - Pewnie masz rację. Inkwizytor też człek. Tyłek też mu marznie - odparła, odpowiadając uśmiechem na uśmiech. Tak, wyglądała na uspokojoną. Reszta patrolu przeszła bez większych problemów. Hawke co jakiś czas starała się nawiązać rozmowę z jasnowłosą. Po prostu nie przepadała za ciągłą ciszą. Lubiła rozmawiać. Zwłaszcza z ludźmi, którzy ją interesowali. i nie, wcale nie zdarzało jej się zagapić przez ów jasnowłosą piękność. Łapała się na tym co jakiś czas, jednak nadal starała się dobrze wypełniać swoje obowiązki. Ciemnowłosa miała tylko nadzieje, że Veilore nie zwróciła uwagi na jej chwilowe momenty rozproszenia. |
| | | Iris Pożeracz Mięsa
Liczba postów : 50 Join date : 18/09/2016
| Temat: Re: Skraj lasu Sro Paź 19, 2016 5:50 pm | |
| Późny wieczór. Droga przy skraju lasu. Niebo przystrojone licznymi, smutnymi chmurami. Za nimi świetlisty księżyc, rzadko widoczny przez ich intensywność. Plumkające krople deszczu, znikające na ziemi wśród licznych kałuż. Gasnące pochodnie, problemy z oświetleniem, spadające liście zasłaniające drogę, a do tego wichura wiążąca się z nieprzyjemnym zimnem. Większość siedziała już wewnątrz swoich domków, grzejąc się, popijając pyszną, gorącą herbatę z uśmiechem na ustach. Nieszczęśliwi ci, którzy tegoż dnia musieli pracować do późna lub odpowiadali za jakieś z instalacji miasta. Jednak za żadne grzechy nikt nie miał zamiaru zbliżać się do pewnej, mało uczęszczanej i niebezpiecznej ścieżki, która była nieopodal skraju ponurego lasu. W szczególności podczas panowania takiego mroku, gdzie nawet światło księżyca nie potrafiło się przedrzeć przez gęstość czarnych chmur. Nie wiadomo skąd i kiedy, nie daleko ścieżki pojawił się cienisty, wysoki, smukły zarys. Pośród drzew, siedzący przy jednym z nich. Jedynie światło częstych błyskawic pozwalało dostrzec szczegóły. Była to kobieta o czarnych, długich włosach i błękitnych oczach, ubrana w poszarpane, przemoczone, czarne ubranie z szczyptą elegancji. Kilka krwawych ran na poliku czy ramieniu. Wydawała się być bez sił, zmęczona, wyglądająca na napadniętą przez okolicznych bandziorów. Krzyczała, wołała o pomoc bez wytchnienia, jak najgłośniej potrafiła. Tak, że jej gardło się w końcu zdarło, dodając do jej przyjemnego głosu chrypki. - Pomocy! Niech ktoś mi pomoże! Do cholery! Zabiją go jeśli nikt mu nie pomoże! - tak brzmiał komunikat, który był wyrzucany z jej ust, nieprzerwanie. Drżała z zimna, było jej zdecydowanie ciężko i jeśli nie poszczęści się tej biednej niewiaście, czeka ją okrutny los. Zwłaszcza, że nikt nie przechodził obok, a z lasu zdawać się mogło, jakby coś niebezpiecznego obserwowało swą "zwierzynę", czyhało na dobry moment by zaatakować. Złowieszcze uczucie, budzące ciarki na plecach, niepokojące. Instynkt zachowawczy podpowiadał, by jak najszybciej spierdalać z tego miejsca, bo to, co przybędzie, jest nie z tego świata. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Skraj lasu Czw Paź 20, 2016 2:14 pm | |
| Woźnica zatrzymał się kilkadziesiąt jardów od jego posiadłości, przepraszającym tonem oznajmiając koniec podróży. Koła mogłyby ugrzęznąć w wszechobecnym błocie, a konie zwyczajnie zaczynały się buntować. Lynn przyjął to z chłodnym spokojem, płacąc za podróż. Do kiedy tylko nie zarył mokrej ziemi po kostki, gdy wyskoczył już z pojazdu. Wtedy zaklął szpetnie, czego prowadzący pojazd mężczyzna już raczej nie słyszał, popędzając zwierzęta i rozpryskując wokół siebie zgromadzoną wodę, oczywiście trafiając w nieszczęsnego zegarmistrza. Westchnął ciężko, odrywając nogi z obrzydliwym mlaśnięciem błota, ruszając wzdłuż ścieżki, dodatkowo wyszukując możliwie stabilnego podłoża. Nim pogrążył się we własnych myślach, wyjął zegarek i mrużąc oczy, usiłował odczytać godzinę w blednącym świetle lampy gazowej, ostatniej na drodze do jego domostwa. Nie udało mu się, ale po ogarniającym go mroku i chłodzie, mógł stwierdzić jedno – zasiedział się w pracy, kompletnie tracąc poczucie czasu. Ledwie zdążył otulić się szalikiem, gdy usłyszał… znaczy dysonans pomiędzy miarowym odgłosem spadającego deszczu. Wrzask. Nie. Błaganie o pomoc. Desperackie, przerażone. Nie zrozumiał znaczenia tych słów, resztkami rozumu zdołał jednak pojąć, że ktoś ma poważny problem. Stanął jak wryty, otrząsając się i rozglądając wkoło. Przez chwilę stracił orientację, nie potrafił sprecyzować, z którego kierunku rozległo się wołanie. Jedna, okropna myśl uderzyła mu do głowy, zagnieżdżając się w niej jak pasożyt. - Shilvia? – wydukał niemo, rozglądając się wkoło. – Shilvio, to ty!? – zawołał, w ułamkach sekund dopowiadając sobie cała historię. Uciekła z domu, przebywając całą drogę na pieszo. Calusieńką, przez Ponury Bór, aż do jego posiadłości. Chwycił w dłoń laskę w połowie jej długości, przeskakując większe zarośla i nawet nie usiłując łapać spadającego mu z głowy cylindra. Rzucił się do biegu, bojąc się tego, co zobaczy. Wyobraźnia podpowiadała mu straszliwe rozwiązania. Aż w końcu… Dostrzegł postać, stojącą na skraju lasu, chociaż w mroku nocy nie widział dobrze wszystkich szczegółów. Jego krótki, szaleńczy bieg przeszedł w trucht, aż w końcu zatrzymał się zupełnie, zaledwie kilka stóp od nieznajomej. Nie wyczuwał zagrożenia. Las zdawał się być spokojny, a kobieta zapewne zdążyła już uciec od… czegokolwiek, co spowodowało u niej te obrażenia. - Pani…! Jesteś ranna!? Co się stało? – zasypując ją pytaniami, lekko podniesionym głosem. Odetchnął, widząc, że wcale nie ma do czynienia ze swoją wychowanką, jednak… ta sytuacja z pewnością nie zwiastowała niczego dobrego. Zaczął się zbliżać, tym razem ostrożnym krokiem.
|
| | | Iris Pożeracz Mięsa
Liczba postów : 50 Join date : 18/09/2016
| Temat: Re: Skraj lasu Czw Paź 20, 2016 4:27 pm | |
| Siedziała dalej przy drzewie, przemoknięta do suchej nitki. Nieprzyjemny chłód, irytujące włosy, które przyklejały się do zranionych przez czyjeś pazury policzków. Gdy tylko doszedł do jej uszów nieco zniekształcony głos z dźwiękami kroków, rozejrzała się z ognistą nadzieją w oczach, aż w końcu dostrzegła biegnącego w jej stronę mężczyznę. Jego widok sprawił, że zyskała siłę w nogach, aby wstać i pobiec ku niemu. Z otwartymi rękoma, chcąc się rzucić, przytulić i ukoić swe nerwy. Ze łzami cieknącymi jej wzdłuż liców. Był jej światełkiem wśród całego mroku, lepszym jutrem. I jeśli Lynn nie postanowił nagle odejść, mógł poczuć jak dziewczyna owija się wokół jego szyi i mocno wtula w ciało. - Boże! Los mi przysłał Pana w opiece! Proszę! - nagle zaprzestała, cofając się i wskazując na małą wydeptaną dróżkę w głąb lasu. Smutek wypełnił jej całą twarz. - Proszę mi pomóc! Mój mąż... został... Został napadnięty przez bandytów! Napuścili na niego wilki i uciekli! Błagam Pana! Lada chwila może być za późno! A nawet... a nawet już teraz! - łzy pociekły intensywniej, nawet wśród gęstego deszczu widać było płacz. Odgłosy histerycznego łkania. Zaciskające się pięści w odruchu bezsilności. - Proszę... jest Pan moją ostatnią nadzieją... wilki uciekną jak nas zobaczą... - głos z powoli znikającą wiarą na lepsze jutro... ... potężny błysk... A chwile później złowieszczy odgłos grzmotu z dodatkiem wilczego wycia. Nie wróżyło to niczego dobrego, jedynie śmierć. Na dodatek dominujące uczucie czyiś ślepi zawieszonych na plecy, nie budziło raczej uczucia zadowolenia. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Skraj lasu Czw Paź 20, 2016 7:30 pm | |
| - C-co? – zdołał jedynie wydukać, jakby z oporem łącząc w głowie fakty. Bandyci? Wilki!? Koło jego domu!? Zesztywniał cały, czując na sobie jej dotyk. Powiedzieć, że nie spodziewał się tak jawnego spoufalania się byłoby sporym niedopowiedzeniem. Pomimo żywych emocji, zapewne skłaniających kobietę do tego spontanicznego posunięcia, zacisnął dłonie na jej ramionach, gotów odepchnąć, co jednak nie było konieczne, gdyż odsunęła się sama. Słysząc jej prośbę, uniósł wysoko brwi, usta zaciskając w poziomą kreskę. Miał ochotę zrugać ją od góry do dołu, rozłożyć ręce, zaprezentować swoją laskę i wrzasnąć „durna babo, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto potrafi ci pomóc?!”. To nie tak, że nie wierzył we własne siły. On po prostu doskonale znał swoje możliwości, a w starciu z wilkami, mógłby co najwyżej z wrzaskiem uciec na drzewo. Ta chłodna ocena sytuacji pozwoliła mu na twardą odpowiedź zapłakanej kobiecie: - Powinniśmy wezwać pomoc. Nie pomożemy mu, jeśli również wpadniemy w kłopoty – mówiąc to, zerkał co chwila w stronę lasu, jakby w obawie przed czymś niespodziewanym. Starał się intensywnie myśleć, ale żaden z pomysłów nie obejmował ratunku mężczyzny i uniknięcia podążenia w głąb lasu. Doskonale wiedział, jak to jest tracić drugą połówkę. I chyba tylko do zdecydowało na udział w tym szalonym, heroicznym i iście do niego niepodobnym przedsięwzięciu. - Dobrze… proszę mnie posłuchać. Pójdę ocenić sytuację, a pani w tym czasie uda się na główną drogą i sprowadzi pomoc – zaproponował, choć wcale nie brzmiał przekonywująco. Wolał mimo wszystko, nie mieć jako towarzysza podróży, rannej i rozgorączkowanej kobiety. Zresztą nie wróżył jej mężowi świetlanej przyszłości. A w całym swoim żywocie nie słyszał bardziej kretyńskiego pomysłu od "wilki uciekną jak nas zobaczą". Z pewnością trafi tam sam, podążając za odgłosami zwierząt. Zerknął jeszcze z niepokojem na kobietę, jakby w nadziei, że doda jeszcze "W sumie? Walić go. I tak nigdy go nie kochałam". |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Skraj lasu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|