|
|
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Wrz 28, 2019 9:16 pm | |
| Przeznaczenie. To słowo miało silny wydźwięk. I choć wciąż nie wierzył w jego istnienie, było to jak zaprzeczanie czemuś, co mógł niemal dotknąć. Zawsze naśmiewał się z bredni Christine o powiązanych z góry ludzkich ścieżkach, lecz im dłużej przebywał ze skazaną, tym jaśniejsze stawały się dla niego słowa dawnej mistrzyni. To samo podejrzewał Gerard. Mimowolnie wspomniał jego słowa. „To długoterminowy proces”, mówił. Twierdził, że to, co wydawało się nieszczęściem, w rzeczywistości jest tak ukształtowaną drogą do szczęśliwego zakończenia. Ciekaw był tylko, czy zakończenie będzie szczęśliwe dla nich razem, czy tylko dla samej Yvette. — Gdyby to zależało ode mnie... — zaczął, lecz urwał w pół zdania. Gdyby mógł ofiarować jej wolność, dokładnie taką, jak on sam posiada... Czy byłby to w stanie uczynić? Nie miał żadnej pewności, czy Yvette zostałaby z nim po wszystkim. Miałby stracić ją i jej szczęście? Wizja ta sprawiała, że trzymanie jej w zamkniętym pomieszczeniu nie wydawało się już tak straszne. Nie był gotów na takie zobowiązania. — Ale nie zależy. Wbrew pozorom, właśnie tu jesteś bezpieczna. Nikt nie będzie na ciebie polował. Może nie prowadzisz idealnego życia. Ale z drugiej strony - gorzej już nie będzie, prawda? — usiłował zażartować, wiedząc, że jego próby pocieszeń nie są wybitne. Nie żałował, że nie spotkali się w jej przeszłym życiu, jeszcze na wolności. Pewnie potraktowałby ją nie lepiej niż Cynthię. — Czyli czekamy na rozwój wydarzeń, w nadziei, że nasza sytuacja sama się naprawi... — podsumował ich brak dojścia do jakichkolwiek wniosków. Cóż, może właśnie tego potrzebowali. Może to pchnie ich do kolejnego z punktów w życiu, które odmieni ich na zawsze? Wiedział, co teraz nastąpi. Właściwie czekał na tę chwilę. Nie dopuszczał myśli, że po przekroczeniu progu jej pokoju nie dozna po raz kolejny tego uczucia. Jego wola zaskakiwała go samego, lecz wiedział, że pewnego dnia złamie ją, zapominając o jej posiadaniu. — Yvy, do ciebie zazwyczaj należał pierwszy krok, co się z tobą dzieje? Nie założyłem rękawiczek, specjalnie dla ciebie... — uśmiechnął się, patrząc na nią z góry i pozwalając się dotknąć, nie cofając wyciągniętych rąk. Uczucie przychodziło cicho i niepostrzeżenie jak złodziej. Nic nie zwiastowało tragedii jak zwykle... — Hm? — wyrwało mu się, gdy w pierwszej chwili nie skojarzył, co dziewczyna ma na myśli. Jego nauka przebiegała gwałtownie. Nie miał czasu na strach. Seth był zwolennikiem terapii szokowych, lecz w tym przypadku... Mogłoby się to skończyć co najmniej źle. — Stopniowo. Nie musisz tego robić dziś. Nie ma w tym nic złego... — mruknął, samemu nie wiedząc, jak temu zaradzić. Mógł zasypać jej żebra pocałunkami, mógł muskać skórę tak delikatnie, jak nigdy wcześniej tego nie doświadczyła, lecz nigdy nie naprawi krzywd, jakich doświadczyła od tego... Jak kiedykolwiek mogłem go podziwiać? — zapytał sam siebie, lekko zaciskając usta. — Przyzwyczaj się do ich widoku. Są częścią ciebie, twoją historią... — Ich rany były zapisanymi w ich skórach opowieściami, bolesnymi i pełnymi wspomnień. Pchnął ją lekko na drzwi, by ponownie przyległa do nich plecami, jak podczas ich obrony. Ujął dziewczynę w talii, dłoń kładąc na skraju jej bluzki. Chwycił ją w palce, podciągając odrobinę ku górze. Nim to jednak uczynił, zdążył zapytać: — Mogę? |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Nie Wrz 29, 2019 8:36 pm | |
| Pomimo śladu prawdy, zawartej w jego słowach o siedzibie, tkwiła w przekonaniu o braku jakiegokolwiek bezpieczeństwa na tym świecie. Obskurne pomieszczenie czy wolność za murami, obie możliwości zapewniały niełatwy byt. Obojętnie na co padłby wybór, Yvette nigdy nie zazna upragnionego spokoju. Choć zamartwianie się wśród otaczającej swobody brzmiało znacznie lepiej, niż spędzenie reszty życia w zamknięciu i izolacji. Czy naprawdę powinna się cieszyć z takiej ochrony? Gęsto otaczali ją ci, którzy całym sercem popierali nienawiść do czarownic. Prędzej liczyła na próby śmiertelnego ataku, aniżeli namiastki godnego traktowania, kompletnie nierealnego w tych czasach. Ale jeśli rozpoczęłaby etap wolności, całkiem prawdopodobne, że zwykli ludzie postrzegaliby ją zwyczajnie... Kogo ona chce oszukać? Samym wyglądem niszczy względne pojęcie normalności, wywołując pewnie negatywne uczucia. Musiał być sposób. Matka wyglądała tak samo, a nikt nie odważył się słowem źle wspomnieć o odmiennym wyglądzie. Co więcej, zbierała mnóstwo pochwał i komplementów, wcale niezwiązanych z wykonywaną pracą. To znaczyło, że gdzieś istnieje magiczne miejsce, czekające na przybycie Yv. Czas przyniesie rozwiązanie dla wszystkich nękających ją problemów. Wystarczy cierpliwie czekać, lecz... Jak długo jeszcze? Tymczasem mocno koncentrowała się na wypowiedziach Setha, usilnie walcząc z nadchodzącym przerażeniem. Pokiwała głową na znak zgody, słysząc uprzejme pytanie. Jedną z dłoni położyła na jego ramieniu, zaciskając nieco palce, zaś drugą asekurowała rękę mężczyzny, kręcącą się przy żebrach. Oparta z powrotem o drzwi, nie miała szansy na ucieczkę od działań, o które sama poprosiła. Mogła skupiać wzrok jedynie na nim, co czyniła bez najmniejszego zawahania. W myślach powtarzała nieprzemiennie jego kwestie, jakby licząc na nagłą poprawę, choć delikatne drżenie wystąpiło już przy łagodnym unoszeniu czarnego materiału bluzki.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Sob Lis 02, 2019 10:28 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Lis 02, 2019 8:19 pm | |
| Choć zapytał o zgodę, nie miał w głowie najmniejszego planu działania. Nie znał się na delikatności i był ostatnią osobą, która mogła wyleczyć jej traumy. Całe szczęście, miał umiejętność zgrywania pewnego siebie, aż do samego końca - gdy jego braki wyjdą na wierzch. Zamierzał upierać się przy swoim profesjonalizmie, do kiedy tylko wypadnie choć odrobinę wiarygodnie. Z tym nastawieniem, kontynuował swoją podróż, początkowo układając palce na brzuchu dziewczyny, napierając na nią mocniej, by ściślej przylegała plecami do drzwi za nią. — Postaraj się o tym nie myśleć... — doradził, przechodząc do rzeczy. Pochylił się nad dziewczyną, spoglądając jej głęboko w oczy, odwracając uwagę od tego, gdzie wędrowała dłoń Setha. Piął się wyraźnie ku górze, nie spiesząc się, pozwalając swojej wędrówce trwać. I może gdyby się streszczał, dotarłby palcami do blizn, nim w pomieszczeniu, dokładnie po drugiej stronie drzwi, przy których się znajdowali, rozległo się donośne pukanie. Żniwiarz cały podskoczył, spoglądając na Yvette pytająco, co zapewne miało oznaczać „spodziewasz się gości?!”. Nim jednak zdołał zadać pytanie na głos lub jakkolwiek zareagować, drzwi otworzyły się do zewnątrz, a oni runęli za nimi, za bardzo zdając się na ich stabilność, dotychczas niemożliwą do naruszenia. Gdy gość zza drzwiami spostrzegł się, co się właśnie wyprawia, zatrzymał ich konstrukcję własną nogą, nie pozwalając parze runąć na podłogę. W efekcie czego powstała piękna kanapka, składająca się z drzwi, Yvette i Setha. Ten ostatni odepchnął się prędko dłońmi, ze złością wyglądając sprawcy tego haniebnego czynu przerwania mu terapii. Nie był zdziwiony, gdy natrafił na rozbawioną twarz Leandra. — Widzę, że pogrzebaliście topór wojenny — pokiwał z uznaniem głową, jak zwykle w pogodnym nastroju. — Yvette! Przyniosłem ci coś nowego! Zdążyłaś przeczytać poprzednią? — zapytał radośnie na widok skazanej, machając przed ich twarzami książką. Seth nie krył zdziwienia, prędko usiłując ogarnąć nową sytuację: — Co się tu...? O czym on mówi? — ostatnie pytanie skierował wyraźnie do dziewczyny, czując, że jego własny brat za nic ma jego słowa i dawny plan utarcia nosa Yvette. Leander wparował do pokoju skazanej jak do siebie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Nie Lis 03, 2019 4:52 pm | |
| Twardo wpatrzona w szare oczy czarnowłosego mężczyzny, niespokojnie oczekiwała dotkliwych oznak rozpoczęcia zabiegu. Jak na razie, manewrował po niegroźnych fragmentach skóry, nie wzbudzając gwałtownych reakcji, choć poniekąd zwykłe czyny usilnie starały się przełamać skupienie Yvette. Pełna gotowości, by złapać jego dłoń w krytycznym dla siebie momencie, wciągnęła powietrze w płuca, przeczuwając nadchodzący kontakt z bliznami i... przerwało im pukanie. Donośne i mocne walenie w drewniane drzwi, wywołało na twarzy kobiety nie lada zdziwienie. Zabrakło czasu na reakcję, gdyż niespodziewanie uciekło jej stabilne do teraz oparcie. Niewiele myśląc, również drugą dłonią złapała się ubrania Setha w ostatniej chwili, pewna nade wszystko, że upadek będzie niesamowicie bolesny. Dopisało im jednak szczęście, co dziwne nie było. Yv mogła nacieszyć się niespotykaną bliskością opiekuna przez te nędzne kilka sekund, zapominając wtenczas o towarzyszącym wcześniej lęku, i poczuć na swoim ciele jego ciężar. Podczas treningu nie przyłożyła uwagi do tej rzeczy, a powinna. Całkiem miłe doświadczenie. Nieproszonym gościem okazał się wybawiciel wiedźmy. - Znakomite wyczucie czasu, Leander... - mruknęła pod nosem, z obawą spoglądając na przyniesioną książkę. Odeszła powoli od drzwi, stając między nimi. Nie zdążyła przedstawić owej sprawy żniwiarzowi, chciała podejść do tego na spokojnie i bez nerwów. Mimo to, Leander w pewnym stopniu załatwił to za nią. Czy mogło pójść lepiej? Nie ma mowy. Musiała pociągnąć sprawnie temat, zapoznając Setha z pewnymi wydarzeniami w trakcie jego nieobecności. - Cóż to za spojrzenie, mój drogi? Sam postanowił wpaść z wizytą i sprawić mi prezent, do niczego go nie zmuszałam. A kimże jestem, aby odmówić wprost idealnego podarku z rąk twego ukochanego brata? Okazałabym istny brak szacunku oraz wychowania, nie wspominając o wystawieniu się na ewentualną niechęć. Jakżebym mogła...? - odparła na swoją obronę, doszukując się uważnie złości na twarzy mężczyzny. Wolała urwać tłumaczenia i przejść do przyjemniejszej części, jaką było przyjęcie nowej książki. Leander za pierwszym razem zaskakująco idealnie trafił w gusta dziewczyny, a okładka nowego nabytku, która mignęła jej przed oczami, zapowiadała się równie świetnie. - Dobrze się nią zaopiekuję, więc... - wyciągnęła dłonie w stronę przybyłego inkwizytora, aby odebrać kolejny skarb do kolekcji. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sro Lis 20, 2019 8:35 pm | |
| Nie sposób było ukryć, że Leandra bawiła owa sytuacja. Przerwanie intymnej chwili? Nietakt wkroczenia, gdy pozostała dwójka miała sobie najwyraźniej sporo do wyjaśnienia? Co z tego! Młodszy z braci czuł się jak we własnym żywiole. W przeciwieństwie oczywiście do Setha, który w ułamku sekundy naburmuszył się i przyjął postawę obronną. Żniwiarz skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Najchętniej wybuchnąłby gniewem i zrobił przyniesionej książce to samo co z dziesiątkami poprzednich... Wiedział jednak jedno - gdyby puścił wodze emocji, straciłby w oczach Yvette, a co najgorsze, Leander wyszedłby na tego lepszego. Z największym trudem więc powstrzymał się od złośliwego komentarza, z góry spoglądając na uradowanego brata, wręczającego skazanej kolejną z powieści. — Nie przyjąłbym odmowy, nie obawiaj się, Yvette. Liczę na to, że los bohaterów w niej wypełni choć nieznaczną część pustki, w jakiej musisz tkwić po rozłące z siostrą... — wypowiedział teatralnie, przekazując jej książkę niczym największy skarb ludzkości. Wspaniale. Czyli nie ma szans, wyjdę na tego złego tak czy inaczej... — pomyślał Seth, skoro wrócili tematem do kolejnego z jego grzechów - rozdzielenia bliźniaczek. Machnął ręką, zbliżając się do nich. — Dziękuję za troskę — rzucił cierpko, mrużąc oczy. Co ty knujesz? Nikt nie uwierzy w twoją dobroć serca... — To rozczulające. Czy nie pora jednak udać się już w miejsce, w którym powinieneś teraz być? — zasugerował z pewnym wyrzutem w głosie. Nie miał wątpliwości, że Leander właśnie zawodowo unika pracy. — Mamy z Yvy do przegadania kilka planów. Jeśli więc skończyłeś... — rzucił wymowne spojrzenie w stronę drzwi. Liczył na to, że po wręczeniu podarku, mężczyzna nie będzie miał wymówek, by zostać z nimi dłużej. Oczywiście, przeliczył się, co nie powinno nikogo zaskoczyć. — Och? Plany! Doskonale, chętnie doradzę — zaoferował się, nawet wykazując minimalnie więcej energii niż zwykle. Odsunął się w stronę szafy, opierając się wygodnie, co sugerować mogło, że jest gotów na dłuższe posiedzenie z nimi. — Co tam knujecie? — zapytał, przebiegając wzrokiem od Setha do Yv. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sro Lis 20, 2019 11:19 pm | |
| Zamiast od razu wykorzystać chwilę, by poznać bliżej następną perełkę trzymaną w dłoniach, trwała w bezruchu. Wpatrywała się w okładkę, lecz zdecydowanie myśli były zajęte czymś zupełnie innym. Całkiem zaskoczona po jego wypowiedzi, uchyliła wargi pragnąc jakoś trafnie odpowiedzieć, jednak milczała. Nastała pustka. Słowa Leandra boleśnie naruszyły dalej otwartą ranę. Dlaczego bezbłędnie trafił w sedno nieustającego problemu? Jest tak łatwa do odczytania, jeśli chodzi o Yvonne? Może zrobił to specjalnie? Nie potrafiła określić jego zamiarów, nie znała go. Kilka miłych pogawędek nic nie zmieniało, ciągle miał status wyłącznie nieobcego. Od pierwszego spotkania był nastawiony zadziwiająco przyjaźnie, a to wystarczający powód, aby mieć różne podejrzenia. Seth zdążył ją ostrzec przed swoim bratem, choć o opiekunie też nie wie zbyt wiele... Może niepotrzebnie wpada w jakieś dziwaczne teorie, sprawiając sobie więcej zmartwień? - Leander. Nim przejdziemy do wyjaśnień, muszę podzielić się z tobą wrażeniami po poprzedniej książce. - migiem spojrzała w stronę Setha, uprzedzając pewne oburzenie płynące z jego strony - Zaiste bardzo ważna kwestia. - stwierdziła stanowczo, na dodatek powstrzymując go otwartą dłonią. Podeszła znacznie bliżej niezwykle wysokiego mężczyzny, natychmiast składając niecierpiący zwłoki raport. Nie było czasu do stracenia, ponadto nie była pewna ile wytrzyma czarnowłosy żniwiarz. - Była CUDOWNA. - podkreśliła ostatnie słowo, przyglądając się rozpromienionej twarzy. - Akcja toczyła się z początku dość wolno, jednakże ani przez sekundę nie odrywałam wzroku i nie wątpiłam. Gdy się już rozkręciła, mocno objęła moje serce ze wszystkich stron! - mówiła nadto ożywiona, nagle przyciskając trzymaną książkę do piersi. Drugą ręką subtelnie gestykulowała, pragnąc nawet i zobrazować swoje niewyobrażalne przeżycia podczas czytania. Nie opowiadała całości, chociaż mogłaby to zrobić z miejsca, gdyby padła taka prośba. Mówiła o wspaniałej akcji, ciekawych bohaterach czy, już bardziej nieśmiało, o relacjach między postaciami. Cóż, nie spodziewała się takiej dawki erotyzmu zawartego w tej opowieści. Aczkolwiek, czytała owe fragmenty uważniej niż zwykłe, czego wyznać absolutnie nie mogła. - Mimo wszystko... Jestem odrobinę przerażona tym, iż wprost idealnie dobrałeś dla mnie pierwszą książkę. - rzekła, gładząc niepewnie dłonią swoją szyję. Pozostawało liczyć, że Seth przyniósł jej równie dobre historie. Kątem oka zerknęła wreszcie na niego, co odświeżyło pamięć i pozwoliło wrócić na właściwe tory dyskusji. - A, tak. Wracając do tematu. Mamy się udać do... Właśnie, Seth. Wspominałeś o zachowaniu w tajemnicy mojej mocy, gdy dotrzemy na miejsce. Jest ku temu jakiś większy powód? - spytała zaintrygowana wcześniejszą, niedokończoną rozmową. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Lis 21, 2019 6:44 pm | |
| Umówili się. Umówili się i wspólnie się nade mną znęcają. To pewne. — Przeszło żniwiarzowi przez głowę, gdy dziewczyna postanowiła zboczyć na tematy, o które nigdy nie dopytywałby się z własnej woli. Ręka drgnęła mu w górę w geście ucieszenia jej, lecz w porę się powstrzymał. Wiedział, że na to wszystko zasłużył. Czym było drobne przedstawienie w porównaniu piekła, jakie ostatnio tu urządził? Zacisnął usta, a dodatkowe ożywienie się Leandra pomogło mu w zachowaniu milczenia. Nie chciał mu dać tej satysfakcji. Wiedział, że brat czeka na jego wybuch. — Wiem. Początkowo nie byłem pewien, czy powinienem... — krótkim spojrzeniem obdarzył Setha, który zaczął zgrzytać zębami. Uśmiechnął się, kontynuując. — Lecz twój zachwyt jest wart kradzieży wszystkich książek tego miasta — wyznał. — Już skończyliście? Czy możemy... — usiłować wejść mu w słowo Seth, czując jednocześnie złość i zażenowanie za pompatyczność brata. Yvette mogła jeszcze nie wiedzieć, do czego jest zdolny... — Chwila. Nie odbieraj mi tej przyjemności, Seth... — poprosił go uprzejmie, unosząc w górę pojedynczy palec, zaraz wracając spojrzeniem do skazanej. — Kolejna książka jest inna. To baśń, niech nie zwiedzie cię okładka. Baśń, w której bohaterami są zwierzęta. Zniewolone w klatkach ptaki, nieznające jeszcze ceny wolności — wspomniał w skrócie, aż Seth wciągnął pospiesznie powietrze. — Przepraszam. Czy moglibyśmy zamienić słowo...? — Seth w lekkim szoku położył dłoń na barku Leandra, chcąc skraść jego uwagę. Bardzo chciał wiedzieć, co mężczyzna ma na celu, prócz oczywistego doprowadzenia go do szału. Nim jednak Leander zdążył uprzejmie odmówić, Yvette przeszła do kolejnego, istotniejszego w oczach Setha tematu. — Och! Co za nowina! Wybieracie się do Laurenta? — zapytał prosto z mostu, widząc wzbierającą się na twarzy Setha złość. Najwyraźniej Yvette powiedziała o słowo za dużo. — Nie odpowiadaj, gdzie indziej kazałbyś jej się nie obnosić ze swoją mocą...! — zaświergotał słodko. — Otóż, Yvette, pozwól, że odpowiem. Są dwie opcje. Jeśli się zdradzisz, ten stary zgred sprzeda cię za krocie. Ubije tobą interes życia. Lub... Wyciśnie z ciebie wszystko, by się wzbogacić. Nawet wbrew twojej woli. Młodszy z braci brzmiał na pewnego siebie, lecz po wypowiedzianych słowach rozbrzmiał śmiech, tym razem należący do dotychczas podminowanego Setha. — Pudło, Leo. Tatko już o niej wie. O niej, o wszystkim. I zapewniam cię, w tym przypadku, nie wejdzie mi w drogę. Czego, niestety, nie jestem w stanie powiedzieć o innych... — zawahał się. Współpracownicy, kamraci, bracia Laurenta choć przeżyli z Sethem niejedno, nie byli ludźmi, którym zdradziłoby się swoje słabe punkty. Leander uniósł jedną z brwi lekko ku górze. Nie zdradził czy jest zaskoczony, czy zwyczajnie nie daje wiary słowom brata. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Lis 21, 2019 9:07 pm | |
| Była pod wrażeniem. Nie wiedziała, jak się zachować wobec sporej dawki symboli, dotykających umiejętnie wnętrza. Główne punkty, które męczą głowę i utrudniają funkcjonowanie, a ponadto wyzwalają tyle ciężkich emocji. Ponownie Leander zrobił coś, co bezbłędnie celowało w sytuację wiedźmy. W skrócie omawiana przez niego baśń, wydawała się teraz znacznie ciekawsza od poprzedniej książki. Żeby tylko! Biła wszystkie na głowę, choć nawet nie została otwarta. Czy w ogóle to miało jakieś głębsze znaczenie? Bardziej obstawiała niezrozumiałe wojenki z bratem, w których Leo czuł się wspaniale przy każdym spotkaniu. Ona sama dostawała zwykłym rykoszetem. Pozostawało bezsilnie westchnąć i zanurzyć się w trafnie dobranej baśni. - O czym ty mówisz? - wtrąciła się, gdyż na światło dzienne wychodziły fakty, o których nie mogła mieć pojęcia. Uważnie słuchając ich wymiany zdań, powoli odwróciła się w stronę opiekuna. Skromna wycieczka teraz wyglądała naprawdę groźnie. Przedtem twierdziła, iż może być całkiem zabawnie. W tej chwili ma odmienne zdanie. Wspomniany Laurent nie wydawał się być dobrą partią do popołudniowej herbatki, jednak podobieństwo do syna było uderzające, co nie powinno jej dziwić. Jakby na to nie patrzeć, Seth również dążył do wzbogacenia się różnymi drogami. Jedną z nich był niespecjalnie udany hazard, drugą niebezpieczne misje, inną zaś została Yvette. Są niepokojąco podobni... Aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. - Seth? Jesteś idiotą? - z ust Yv padło retoryczne pytanie. Odeszła od Leo, by stanąć przed istnym geniuszem. - Jeszcze otwarcie stwierdzasz, że mogę być łatwym celem dla twoich koleżków. Na pewno dobrze się czujesz? Bo na to wcale nie wygląda! Potrafisz pięknie kłamać, a tam akurat musiałeś wypaplać wszystko?! - oburzyła się, nie odrywając od niego ani na moment zalęknionego spojrzenia. - Przypuszczalnie, jeśli krótki opis twojego ojca nie jest przekoloryzowany... Skąd masz pewność, że niczego nie planuje? Ułatwiłeś mu to, dobrze o tym wiesz. - pragnęła uświadomić go bardziej, w pełni ukazując, co może się wydarzyć po przybyciu na miejsce. Wyglądało to, jakby chciał podać ją na srebrnej tacy z dopiskiem: "Smacznego!". |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Pią Lis 22, 2019 5:53 pm | |
| Zareagowała w sposób, jakiego Seth za nic się nie spodziewał, wyjawiając wątpliwości, które wcześniej nie przeszły mu przez głowę. Miał na nie odpowiedzi, wyjaśnienia, zdające mu się na tak oczywiste, aż brało go większe zdziwienie na oburzenie Yvette. Chciał wszystkiemu zaprzeczyć, wyznać, że nigdy nie naraziłby jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo, prowadząc wprost w paszczę lwa. Chciał... wziąć ją w ramiona, zapewniając o braku złych zamiarów. Nie mógł tego uczynić przy Leandrze. Wiedział, że mężczyzna nie daruje mu komentarzy, jeśli okaże przy nim jakiekolwiek z uczuć do skazanej. — Otóż to... A może sam na tym zarobisz, co, bracie? — zgodził się Leander, obdarzając Setha czujnym spojrzeniem, złagodzonym nieco przez uśmiech wciąż tkwiący na jego ustach. W pierwszej chwili żniwiarz wziął głęboki oddech, który pomógł mu w odzyskaniu spokoju, by nie zacząć bluzgać na proszącego się o krzywdę brata. Zmuszony był do wyjaśnień, lecz nie zwrócił się do nikogo innego niż Yvette. Nie musiał się tłumaczyć przed Leandrem, który i tak nie uwierzyłby w jego słowa. — Yvy... Pamiętasz, gdy mówiłem ci, że zwykłem ufać wyłącznie dwóm osobom na tym świecie? — zapytał, przywołując w myśl dialog nad ogniskiem. — Pierwsza z nich zaraz dostanie w pysk, jeśli się nie zamknie — uniósł brew w przelotnym spojrzeniu na rozbawionego brata. — Drugą jest mój ojciec. Nie jest święty, to prawda. Ale zapewniam cię, teraz, gdy zna twoją historię, wie, kim dla mnie jesteś... Nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo. Przysięgam ci, o ile to coś dla ciebie znaczy — powiedział świadom, że zbyt często nadużywał kłamstwa, również w jej towarzystwie. — Nie mogę ręczyć jednak za wszystkich. Stąd moja prośba. Do kiedy się nie wygadasz reszcie, włos ci z głowy nie spadnie. — Rozczuliłem się. Powiedziałbym, że nasz Seth dojrzewa, gdyby nie twoja naiwność względem czystych zamiarów Laurenta... Dla bezpieczeństwa Yvette, pojadę z wami — oznajmił nagle, zadzierając lekko głowę. — CO? NIE — wyrzucił natychmiast Seth, nawet puszczając w niepamięć poprzednią obelgę. — O boże, Leo... Będziesz tylko zawadzał, naprawdę... — przeniósł wzrok na Yvette, by pomogła mu w odwiedzeniu brata od tego szalonego pomysłu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Pią Lis 22, 2019 8:53 pm | |
| Pamiętała. Pamiętała każde jego słowo z tamtej chwili, lecz nadal obstawia najbardziej realne scenariusze, mogące szybko się spełnić. Mimo tych wszystkich złowróżbnych znaków, chciała mocno wierzyć, że Seth wie, co robi. W jego mowie mogła wręcz odczuć zaufanie, jakim obdarza swego ojca. Tak bardzo nie chciała mieć racji, nie chciała, aby szczęście dopisało w tej sprawie. Wyciągnęła rękę z zamiarem złapania jego dłoni, ale w porę przypomniała sobie o tym, iż nie są sami. Pomieszczenie nie jest puste, a ten samolubny czyn mógłby znów odbić się na dumie mężczyzny, także nie warto było ryzykować. Wycofała się, zaraz zmieniając kierunek i chwytając trzymaną drugą dłonią książkę. Zacisnęła natychmiast palce na twardej oprawie. - Obyś to ty miał rację. - odparła tylko, średnio zadowolona z jego zapewnień. - Tak zrobię. Nikt się nie dowie. - dodała ciszej. Była niezwykle przejęta zaistniałą sytuacją, choć próbowała ze wszelkich sił pozostać równie spokojna na zewnątrz, co zazwyczaj. Jeśli milczenie miało uratować jej skórę, to zamierza perfekcyjnie wypełnić postawione przed nią zadanie. Nikomu nie piśnie słowem, aczkolwiek prawda może znaleźć inne wyjście. Wtedy poniosą druzgocącą porażkę. - Może się przydać. Im więcej ochrony, tym lepiej dla mnie. - rzuciła bez większego namysłu, zerkając na Leo. - Zresztą, obdarował mnie już dwoma prezentami. Wciąż nie mam bladego pojęcia, jak powinnam się mu odwdzięczyć... - rzuciła niewinnie, udając głębokie zamyślenie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Lis 23, 2019 10:08 pm | |
| Nie zliczyłby w jednej chwili powodów, dla których nie chciał, by Leadner ruszył z nimi w podróż. To miała być ich wyprawa. Małe zadośćuczynienie za tydzień w swoistym więzieniu. Nie mógł zabronić tego bratu, lecz jego obecność mogła zrujnować kila z planów Setha... — Idiotyczny pomysł. Yvy nie potrzebuje ochrony. A nawet jeśli, ja wystarczę do tego w zupełności. Jeśli chcesz jechać, sam zorganizuj podróż — odmówił mu po raz kolejny, wiedząc, że będzie musiał użyć drastyczniejszych środków, jeśli chce go przekonać. Może kłamstwo o dacie wyprawy wystarczy? — Tyle wystarczy, naprawdę... Och? Tak łatwo cię przekupić? — zmarszczył brwi, wiedząc jednak, że jego książki o wiele mniej trafią w gusta dziewczyny. Nim jednak zdążył pożałować nietrafionego prezentu, odezwał się Leo: — Moje czyny są bezinteresowne. Jeśli jednak czujesz potrzebę odwdzięczenia się... Mam całkiem sporo pomysłów — obdarzył ją spojrzeniem, mogącym oznaczać wszystko. Wtedy też Seth nie wytrzymał, napierając na barki brata, pchając go w kierunku wyjścia. — Świetnie. Idziemy. Tyle mi starczy — warknął, przykładając wiele siły, by ruszyć solidną posturę Leandra. — Powiedz mi, jak w ogóle się tu dostałeś? Który z tych pacanów cię tu wpuścił? — marudził dalej pod nosem, wciąż nie mogąc się pogodzić, że mężczyzna wparował tu w najmniej odpowiedniej chwili, swoja obecnością siejąc spustoszenie. — Mamy jeszcze tyle do przegadania, Seth... — rzucił niby obrażonym tonem, łaskawie powstrzymując śmiech. — Yvy, wrócę później, tylko pozbędę się tego natręta — powiedział Seth, nie przestając się siłować z lekko zapierającym się nogami bratem. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Nie Lis 24, 2019 6:19 pm | |
| Nie spodziewała się takiej odpowiedzi ze strony Leo, co błyskawiczne wzbudziło niemałe zaintrygowanie, jednak znacznie większym zaskoczeniem okazała się reakcja Setha. Nie bardzo rozumiała, czemu wstąpiła w niego nagła gwałtowność i wyraźnie widoczne niezadowolenie. Możliwe, że miał już serdecznie dość całego zebrania. Wystarczająco wycierpiał, gdy zajęła czas gadaniem o przeczytanej powieści, a jak wiadomo, nie są to jego klimaty. Czyżby... znów zawiniła? Być może, lecz Leander też musiał mieć w tym swoją zasługę, wnioskując po ich nietypowej, dla Yv, relacji. Bez słowa, odprowadziła ich wzrokiem do wyjścia. Ponownie została sama, zaś wokół zapanowała martwa cisza. Zabawne, iż kiedyś regularnie poszukiwała chwili spokoju, chcąc dokończyć książkę bez marudzenia Yvonne, bez jej irytujących zaczepek... Teraz wcale nie jest zadowolona, mając samotności pod dostatkiem. Wcale nie czuje się dobrze, spędzając większość dni na niewygodnym łóżku, otoczona półmrokiem tego przeklętego pomieszczenia. Nieobecność siostry działała niebywale źle. Zewsząd atakują ją obce dotychczas uczucia oraz pragnienia, którymi przedtem nie zawracała sobie specjalnie głowy. Z tego powodu poczucie winy rosło w zastraszającym tempie, w dużym stopniu utrudniając możliwość odczuwania jakichkolwiek pozytywnych emocji. Perspektywa Yvette była prosta - zostawiała bliźniaczkę na pastwę okrutnego losu, a sama egoistycznie czerpała różne korzyści z "nowego" życia. Przez tyle lat trwała przy jej boku, pomagając przeżyć i odnaleźć miejsce na tym nieprzyjaznym świecie, aby nagle puścić znaną od samego urodzenia dłoń. Pozwolić, by pech całkowicie przejął kontrolę i zwieńczył swe arcydzieło. Czuła istne obrzydzenie swoją osobą, nie mniej w głębi serca pragnęła zmiany. Powinna jakaś nadejść, ta stagnacja trwa zbyt długo, najwyższy czas ruszyć dalej, zostawiając te siedem nieszczęsnych lat za sobą. Seth jest wybawieniem, na które po cichu liczyła, nie przyznając się nikomu. Gdyby tylko mogła włączyć Yvonne, niewykluczone, że odkupiłaby winy. Wreszcie mogłaby poczuć swobodę, ponadto stwarzając jej lepsze warunki do przetrwania koszmaru, w jakim się znalazły. Gdyby tylko... To nie pierwszy raz, gdy odcięto ją w tak brutalny sposób od siostry. Miała styczność z podobnym zajściem kilkanaście lat temu, podczas mieszkania z matką. Wzięcie na swe barki obowiązków Yvonne nie było wspaniałym pomysłem, choć przez jakiś moment mogła odstraszyć nieszczęście, chroniąc tym samym szklane przedmioty stojące na zniszczonych, drewnianych półkach. Przypłaciła tym szlachetnym zachowaniem kilka siarczystych policzków, by ostatecznie skończyć na zewnątrz, pod drzewem nieopodal sporej karczmy. Ciemność, zimno i samotność, to dobrze znane trio, które towarzyszyło Yv spory kawał czasu przy większości przewinień. Grzechem byłoby pominąć pogardliwy wzrok matki, oraz słowa, raniące bardziej niż którykolwiek nóż. Nic nie działało. Przyznanie się do błędu, zaprzeczenie, znienawidzony przez Ophelię płacz, próby marnej obrony... Jeśli miałaby kolejną szansę, co by wtedy zrobiła? Wyrwała się z niespodziewanej zadumy, spoglądając ostrożnie na trzymaną powieść. Czy na pewno zasługuje na bezinteresowność? Miała na sumieniu więcej, aniżeli mogliby przypuszczać. Mimo to, zachowanie tej dwójki nie było przepełnione odczuwalną fałszywością. Widzieli normalną osobę, nie chodzące szczęście czy znienawidzoną wiedźmę. Nie umiała jednak stwierdzić, ile zostało w niej z dawnej Yvette. Chyba w jakiejś chwili zboczyła z prawidłowej ścieżki. Jak ją znów odnaleźć? Czy może wrócić? Każde kolejne pytanie wzmacnia ból głowy, nie przynosząc żadnych odpowiedzi. Zbliżyła się do łóżka, przejeżdżając zaraz spojrzeniem po wysypanych z plecaka książkach. No tak. Jak śmiałaby zapomnieć? Seth również sprawił jej niesłychaną radość, nie wspominając o tym, że niezbyt przepada za czytaniem i zdobycie takiej ilości opowieści musiało być pewnym wyzwaniem. W trakcie rozłąki pamiętał o niej. Zrobił to dla niej... Pociągnęła nosem ze wzruszenia. - Idiotka. - mruknęła pod nosem, trafnie określając swoją aktualną reakcję. Usiadła na twardym materacu, odkładając baśń Leo na później. Sięgnęła po pierwszą z rozrzuconych ksiąg, rozpoczynając nową przygodę.
z/t |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Gru 19, 2019 12:42 pm | |
| Dotarli do Inkwizycji o kompletnym zmroku, gdy w zamku panowała już pustka, a większość pracowników zabrała się do swoich domostw. Na korytarzach wciąż pozostawali strażnicy, lecz poza nimi, miejsce to wyglądało na opustoszałe. Wyrzuciwszy papier po jesiennych przekąskach, z torbami z zakładu krawieckiego podążyli razem w stronę pokoju Yvette, by tam właśnie się rozstać. Nim jednak wkroczyli na korytarz skazańców, tuż przed strażą dobiegł ich głos: — W końcu jesteście! Seth nie spodziewał się ujrzeć zmierzającej ku nim w pośpiechu postaci brata, choć ostatnimi czasy, ten wtrącał się w ich życia nader często. Obdarzył go pytającym spojrzeniem pt. „co ty tu robisz?”. Nim Leander odpowiedział na nieme pytanie brata, zwrócił się do skazanej: — Yvette. Odłóż rzeczy i wróć tu — polecił jej, podczas gdy Seth otworzył usta ze zdziwienia oraz najwyraźniej, by zgłosić swój sprzeciw. Leo spojrzał na niego twardym spojrzeniem. — Idź, Yvette — powtórzył się, prosząc strażników, by ją przepuścili. Coś mocno nie grało i Leander nie kwapił się, by wyjaśnić o co chodzi. Jednak jego poważna postawa zwiastowała problemy. Sethowi pozostało biernie przystać na dziwactwo brata, w nadziei, że wkrótce dowie się, jaki jest jego cel. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Gru 19, 2019 1:30 pm | |
| Pogrążona w myślach, jak to zazwyczaj u Yv bywało, stawiała następne kroki naprzód, spodziewając się rychłego nadejścia rozstania z Sethem, jednak usłyszawszy głos Leandra, spojrzała na niego zaskoczona tym nagłym powitaniem. Przez kilka sekund przyglądała się mu niezrozumiale, wydane polecenie brzmiało nadzwyczaj dziwnie, aż w końcu oświeciło ją. Biegiem ruszyła do pomieszczenia odnieść rzeczy, rzucając je bez większego zainteresowania na łóżko, by równie błyskawicznie zjawić się z powrotem na miejscu. - Co z nią? - spytała lekko zdyszana, dobrze wiedząc, o co chodzi w tym całym spotkaniu. Chciała się mylić. Modliła się, aby nic nie dotyczyło siostry, byle dalej siedziała nienaruszona w swojej celi, rzucając głośno przekleństwa na przechodzących inkwizytorów. Czy pech mógł jej pomagać? Jeśli byłaby znikoma szansa, Yv nie poprosiłaby życia o nic więcej, znosząc dzielnie dni w koszmarnym zamku. Strach, który teraz się narodził, nie miał sobie równych. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Gru 19, 2019 2:00 pm | |
| Gdy wróciła, Seth wyglądał na zmieszanego. Nie mógł odwrócić od niej spojrzenia, lecz zawzięcie milczał, pomimo że Leander w skrócie uświadomił go o całej sytuacji. Wiedział, że powinna dowiedzieć się od niego i z tego powodu brat nie wyręczył go w tej przysłudze, nieważne jak Seth by tego nie chciał. Młodszy z mężczyzn dał im przestrzeń, wyczuwając powagę chwili i nie wtrącając się więcej. Wtedy padło pytanie z ust skazanej. Przerażająco trafne. Seth odciągał moment zdradzenia prawdy, lecz teraz zmuszony był do odpowiedzi. Sam jeszcze był w szoku, bo kilka słów, jakie zdążył przetrawić, nie odpowiadało na tysiąc pytań, jakie nagle narodziło się w jego głowie. Po krótkiej chwili zawahania, zebrał w sobie siły, prostując się i tłumacząc: — Twoja siostra... Miała wypadek. Żyje — dodał, próbując ją uspokoić. Przybrał do tego dość bezpłciowy ton, choć z braku zrozumienia rosła w nim złość. Przekazał tyle, ile sam wiedział. Wiedział, kto za to odpowie. — Jest nieprzytomna. Powinniśmy iść do szpitala — oznajmił, natychmiast obracając się i ruszając w stronę schodów na górę. Leander zbliżył się, cichym i delikatnym głosem prosząc: — Chodź — lekko skinął na czekającą ich drogę. — Tak mi przykro... — dodał, w rzeczywistości przybierając współczujący wyraz twarzy. Wyjątkowo nie mówił dużo. W przeciwieństwie do Setha, wiedział, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Czw Gru 19, 2019 6:18 pm | |
| Miała ochotę rozpocząć szalony bieg w kierunku sali szpitalnej, gdy tylko wspomniał o wypadku, lecz dodatkowa informacja o tym, że bliźniaczka wciąż żyje, zatrzymała Yv w porę. Niesłychanie spanikowana, dziękowała wszystkiemu, co nie zabrało Yvonne z tego świata. Nie znała żadnych modlitw, chociaż szczerze wątpiła, czy zostałaby przez kogokolwiek wysłuchana. Mogła być w ciężkim stanie, toteż podzielenie się szczęściem przyśpieszyłoby powrót do zdrowia i przegoniłoby ból, który musi odczuwać. Im dłużej dziewczyna o tym myślała, tym bardziej ustanie w miejscu stanowiło duże wyzwanie. - To co tu jeszcze robimy? - rzuciła rozdrażniona, spoglądając ciut zmieszanie na smutek wymalowany na twarzy Leandra. Ruszyła w stronę celu, wyprzedzając sprawnie pozostałych, by dotrzeć jak najszybciej. Było gorzej, musiało być. Nie mówili jej wszystkiego, jakby to coś miało zmienić! Kto był winny? Kto do tego dopuścił? Pomyśli nad tym później, aktualnie liczył się jedynie sens istnienia Yvette, a była nim siostra.
z/t x2 |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 2:36 am | |
| Nastał dzień misji, na którą miał wyruszyć wraz ze swoja skazana. Nigdy nie czuł większego oporu przed opuszczeniem inkwizycyjnych murów, gdy ciążyła nad nim świadomość, że gdzieś w najczarniejszych zakątkach lochu siedzi Yvette, oczekując swojej kary. Może jeszcze żywa. Może szczęśliwie nieodwiedzana przez ciekawskich katów... Mimo wszystko, spełnił rozkaz, wyruszając. Nie minął dzień, a Seth wypełnił swoje zadanie i nie tracąc czasu na sen, powrócił do zamczyska. Listownie przeprosił Laurenta za nieobecność spowodowaną wypadkiem, o jakim nie śniłby w najgorszych koszmarach. Wrócił szybciej, by być bliżej niej i... nie mogąc zrobić kompletnie nic poza czekaniem i wyrywaniem sobie włosów z głowy. Dni mijały, aż w ręce żniwiarza, na godzinę przed samymi torturami, przyszła informacja, gdzie i z kim wyląduje Yvette. *** Schodząc do lochów nie miał żadnego planu. A tym bardziej karty przetargowej lub jakiegokolwiek powodu, dla którego mógłby przekonać cieszącego się sporą niesławą kata. Zastał go punktualnie o czasie, zmierzającego do sali tortur. Seth zaczął od blefu, z pasją obwieszczając, że chętnie wyręczy kata, samemu karząc skazaną za występek. Zasady były jasne, choć zamiast odmowy, żniwiarz został wyśmiany. Nie pomogły groźby ani próby przekupstwa, aż w ostatnim akcie desperacji, zniżenie się do cichej prośby. Satysfakcja wynikająca z reakcji na płaszczącego się Setha zwiastowała jedno — miał do czynienia z potworem, uwielbiającym pastwić się nad cudzymi słabościami. Nim kat zniknął za drzwiami sali, w bardzo dosadny sposób zasugerował, co zrobi z Yvette. I bynajmniej nie uspokoiło to Setha. *** Na sali tortur dłuższy czas panowała cisza. Kat nie spoglądał na przywiązaną nadgarstkami do krzesła Yvette, w spokoju rozkładając swoje narzędzia. Brzęk metalu i ciche szemranie pod jego palcami mogło zwiastować piekło, po którym już nic nie będzie takie samo. Jak wielki ślad w jej umyśle mogło zostawić niekończące się cierpienie? Cierpienie, którego nie złagodziłoby nic, nawet jedyna czynność, na jaką było ją stać — wycie do utraty tchu. To była droga w jedną stronę, bez możliwości powrotu czy zapomnienia. Mężczyzna obdarzył ją beznamiętnym spojrzeniem, obracając w palcach wąski, długi nożyk. Sprawiał wrażenie obcej istoty, dalekiej od człowieczeństwa. Jak wszechobecny, chłodny kamień mógł pochłonąć niezliczone ilości krzyków, łez i krwi, tak i on przyjął już w swym życiu wystarczająco, by wykazywać równie wiele empatii. — Boisz się? — padło pierwsze pytanie, a on sam wyprostował się, bez pośpiechu stając u boku Yvette. Znał jej szczęście. I nie był z tego powodu zadowolony. — Jaka szkoda... — mruknął już wyłącznie do siebie, pochylając się nad nią, by z początku łagodnie dotknąć końcem ostrza przedramienia dziewczyny. Bezceremonialnie naciął jej skórę, wolną rękę przykładając do wzbierającej się krwi. Hamował jej przepływ, nie pozwalając ani kropli spaść na podłogę. — Zawrzemy pakt. Krzycz. Nie powstrzymuj się — polecił, unosząc dłoń, w której zgromadził odrobinę krwi dziewczyny, bez słowa wyjaśnienia, rozsmarowując ją na jej szyi i ramionach. Był dość pewny siebie, wiedząc, że Yvette nie jest w pozycji do negocjacji. — A ja nie zrobię ci większej krzywdy. Poza sprawieniem wrażenia, że omal nie wyzionęłaś ducha, jeśli pozwolisz... — zgarniał kolejne strużki krwi sączącej się z przedramienia, strząsając je z palców na twarz dziewczyny, niczym artysta kończący swój obraz. Skaleczył ją jeszcze w dwóch miejscach, gdy pierwsza z ran przestała krwawić. Szybko, niemal bezboleśnie. Dopiero wtedy zdecydował się na wyjaśnienia: — Zabiłby mnie, gdyby po wszystkim dowiedział się, że trafiłaś na mnie... Wolę nie ryzykować, nawet jeśli prawdopodobnie sam zdechnie w tej swojej Ameryce — mówił cicho, wcierając kolejne mililitry krwi w włosy Yvette. — Jeśli jednak piśniesz choć słowo... komukolwiek, przysięgam, wtedy dopiero przekonasz się do czego jestem zdolny — zagroził, powoli przenosząc spojrzenie na drzwi od sali tortur. — A teraz krzycz. Słyszę kroki na korytarzu. *** |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 5:03 pm | |
| Jakie uczucia powinny towarzyszyć Yvette, gdy przesiadywała na kamiennej posadzce pośród mroku i upiornych krzyków, roznoszących się echem na wszystkie strony? Niewyobrażalne przerażenie przed nadchodzącą karą? Poczucie winy za swój występek? O dziwo, nic z tych rzeczy. I choć dane jej było mnóstwo czasu na przeanalizowanie tamtego wydarzenia, wyciągnięcie z niego wniosków oraz obiecanie poprawy, tak jak zawsze postępowała przy dawnym opiekunie, nie potrafiła teraz tego zrobić. Czerpała cholerną satysfakcję przy każdej próbie wspomnienia brudnej twarzy balsamisty, mówiąc wprost, gdyby otrzymała następną szansę, nie hamowałaby się przed wyrządzeniem mu takiej samej szkody. Zadowolenie mieszało się z podłym uczuciem, które rozwijało się tak dobrze, że wręcz mogła poczuć ten obrzydliwy smak w swych ustach. W przeszłości nieczęsto kryła niemiłe uwagi, czy bezczelne pretensje wobec tych, którzy w zupełności na to zasługiwali, jednak przenigdy nikogo nie skrzywdziła fizycznie. Czy była na idealnej ścieżce ku byciu potworem, jeśli radość z popełnionego czynu przeważała nad wyrzutami sumienia? Siedząc przy kratach obserwowała ponure otoczenie, zatrzymując czasem wzrok na przechodzących inkwizytorach, jak i pozostałych, zupełnie obcych jednostkach. Lochy nie był całkiem nieznanym dla niej miejscem, wszak bywała właśnie tu z Gerardem, gdy wykonywał należące do niego obowiązki. Trochę już minęło, a ona pamięta każdy szczegół ze spędzonych przy kacie chwil. To raczej nie jest normalne... Ma dziwne podejrzenia, iż nikt nie jest normalny na tym świecie, więc może się pocieszać owym faktem. Pozostałe dni spędzała na zamartwianiu się o siostrę. Sadziła, że oszaleje przez brak chociażby drobnej informacji, zaś ta mała, ciemna przestrzeń, w której się ciągle znajdowała, tylko wzmagała negatywne emocje. Niektóre z nich dalej były nieznane, co niezmiernie przytłaczało wiedźmę, wywołując niezrozumiałą panikę. W niektórych momentach pragnęła spytać się kogokolwiek o stan Yvonne, aczkolwiek dzielnie walczyła z chęcią zaczepienia kogoś. Przygryzając dolną wargę do krwi, opierała się plecami o jedną z obskurnych ścian, cierpliwie wyczekując zarządzonej kary. xxx Rozglądała się wolno po sali. Był to naprawdę ciekawy widok, zupełna świeżość po tygodniu spędzonym w dosłownej klatce. Szarpnęła kilka razy rękami, by przekonać się o sile z jaką został przywiązany sznurek do jej nadgarstków. Zapewne istniało jakieś wyjście, możliwość ucieczki przed najgorszym. Mogłaby na szybko coś wymyślić, jakiś głupi plan w oparciu o niezawodne szczęście, gdyby nie nagłe wejście nieznanego mężczyzny. Dość długo milczał, wypakowując te swoje niepokojące przyrządy, czemu Yv bacznie się przyglądała. Sam wyglądał diabelsko, toteż zabawki, które tu przytargał były wyłącznie kropelką w morzu narastającego strachu. Miałby spore szanse wygrać w konkursie na największego potwora, była o tym święcie przekonana, a nawet się nie odezwał... Wystarczyło jedno nagłe pytanie, aby solidnie rozbudzić kłębiące się gdzieś wewnątrz przerażenie. Yvette wydawało się, że jej trzepoczące z lęku serce można usłyszeć stojąc tuż obok. Nie potrafiąc wydusić na razie słowa, zaprzeczyła kręcąc ostrożnie głową na boki. Jakże widoczne kłamstwo zdołała podać! Nie dość, że odebrało białowłosej mowę, to i spuściła trochę wzrok, jakby obawiała się dodatkowych konsekwencji za tak śmiałe spojrzenie. Drgnęła silniej, czując znajomy ból. Jednakże był on niezwykle krótki, nie dorównywał w żadnym stopniu wyczynom Gerarda, a zaraz spostrzegła dlaczego. - Mam... krzyczeć? - odważyła się zerknąć na niego, pełna niezrozumienia dla tego polecenia. Jeszcze większe zdziwienie nastało, gdy zaczął brudzić ją krwią. Wtedy zupełnie nie miała pojęcia, o co chodzi w tym zachowaniu. Kolejne skaleczenia, na szyi oraz ramieniu, rodziły następne pytania bez odpowiedzi. Wyjaśnienie, które przyszło z czasem okazało się zaskakujące, choć mogła przewidzieć spotkanie znajomego nieobecnego tutaj kata. - Nikomu nie powiem - odparła błyskawicznie, słysząc zatrważającą groźbę płynącą z jego ust. Spotkanie go ponownie nie wróżyło ponownego wyjścia stąd cało, także będzie uważać na słowa dwa razy bardziej. Krzyk na zawołanie był ciężki, lecz dała z siebie wszystko, aby dopełnić zawartej między nimi umowy. xxx Minęły jakieś dwa dni zanim wróciła do swojego pokoju. Choć dokładała starań w zmyciu zaschniętej krwi ze skóry, poniekąd również włosów, wciąż istniały czerwonawe ślady, nie wspominając o trzech ranach. Były nieduże, co nie zmieniało upierdliwego szczypania i pieczenia. Dostrzegając znienawidzone łóżko pod ścianą, gotowa była legnąć na nim od razu, rozkoszując się czymś mniej twardym od kamienia. Postawiła krok w jego stronę, niemalże rozpoczynając krótki bieg, ale zniszczone ubranie skutecznie ją powstrzymało. Powinna się przebrać, uprzednio zażywając gorącej kąpieli w wannie wypełnionej pianą, jednak jest to zaskakująco niemożliwe. Westchnęła ciężko, siadając na łóżku. Nie chcąc go ubrudzić, zdecydowała się zostać na razie w tej pozycji. Zmęczenie tą przygodą zostawiło porządny ślad na twarzy Yv, chociaż nie posiadała lustra, dokładnie to wiedziała. Potrzebowała przerwy, chwili odpoczynku...
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Sob Sty 04, 2020 6:50 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 6:40 pm | |
| Nawet jeśli wiedziałby, że Yvette nader wszystko potrzebuje odpoczynku, nie zdecydowałby się na taki gest. Gdy tylko dowiedział się, że skazana opuściła lochy, a jej karę można w końcu było uznać za zakończoną, rzucił swoje obecne zajęcie (które po bójce z Albertem ograniczało się do sprzątania na półkach balsamistów) i niemal pobiegł do pokoju dziewczyny. Zachował odrobinę pozorów przy strażnikach, starając się uspokoić oddech i zapał, by nie dawać im kolejnych tematów do plotek, lecz mijając ich, nie hamował się już wcale. Wtargnął bez pukania do pokoju skazanej, z hukiem pojawiając się w środku. W ułamku sekundy zlokalizował, gdzie się znajdowała, a jej widok w równym stopniu sprawił mu radość i zadał ból. Chciał powiedzieć tyle słów na raz, uczynić wszystko, czego już więcej by nie żałował. Nogą zatrzasnął za sobą drzwi, natychmiast zbliżając się do dziewczyny, gdy z jego ust padło niemal zagłuszone: — Żyjesz. Padł do jej kolan, u samej krawędzi łóżka, chwytając ją za ramiona i wypatrując zmian, które niewątpliwie zaszły na twarzy skazanej. Doszukiwał się ran, oznak zmęczenia i nowych wyrazów w jej oczach, a gdy dostrzegł do wszystko, zrozumiał, że czekanie nie było najgorszym, co mogło go spotkać. Sam również nie wyglądał najlepiej. Mało spał, jeszcze mniej jadł, lecz nikt nie wyżywał się na nim w lochach... — Przepraszam cię — wychrypiał w końcu, przybierając cierpiący wyraz twarzy. — To wszystko moja wina. Przepraszam. Nie wiedziałem, gdzie jesteś, nie mogłem nic zrobić... — W marnych urywkach usiłował streścić cały chaos, w jakim tkwił pod jej nieobecność. Wymówki te wydały mu się obrzydliwe. Zawsze miał wybór... — Nie. Mogłem... Mogłem skręcić mu kark, nim przyszedł do ciebie. Żałuję, że tego nie zrobiłem. Przepraszam. Nigdy więcej do tego nie dopuszczę, przysięgam... — wyznał na jednym tchu, wyzwalając potok słów, by żył swoim życiem. Musiał to powiedzieć. Jednak nic nie zmyłoby jego win ani wstrętu, jakim do siebie pałał. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 8:03 pm | |
| Zdążyła zamknąć szczelnie powieki, aż znienacka dobiegł ją hałas wcale nielekko otworzonych drzwi. Pewna, że zostały wyważone, przeniosła wzrok na winowajce całego zamieszania, zaś tam dostrzegła Setha. Musiało minąć o wiele więcej czasu, gdyż ten widok nie mógł być prawdziwy. Im bliżej był, tym zdziwienie bardziej uwydatniało się na twarzy Yv. Cóż to za nietypowe powitanie? Gdzie czysty wyrzut za policzek? Za spowodowanie zamieszania i ściągnięcie na niego hańby? Rozpętała tę wojnę, a zostaje przyjęta w sposób niezwykle łagodny i... - Martwiłeś się o mnie? - zapytała cicho, jakby nie mogąc do końca uwierzyć w zachowanie, którym zdążył ją obdarować od samego przejścia przez próg. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami, natychmiast zauważając oznaki złego stanu w jakim się znajdował. Przecież nie miał powodu, by tak ucierpieć. Musiał dostać porządną karę za bójkę, zdecydowanie inne wyjaśnienie nie istniało. Miałby zawracać sobie głowę jakąś wiedźmą do tego stopnia? To kpina. Gdy o tym myślała, do żywych powróciły jego koszmarne słowa o bliźniaczce, a złość na nowo się rozpaliła, podpuszczając dziewczynę do działania. Wolno podniosła rękę, aby zaraz szybko się zamachnąć z zamiarem uderzenia go po raz kolejny, ale zwolniła przy samym policzku, kładąc na nim dłoń. - Wyglądasz okropnie - skomentowała krótko, przyglądając się dokładniej z bliska. Westchnęła z trudem, kończąc chwilowy dotyk. - Ja... Nie wiem. Z jednej strony mam ochotę spoliczkować cię jeszcze trzydzieści razy na oczach wszystkich za twoje obojętne podejście do Yvonne, jednak z drugiej... Nic jej nie zrobiłeś. Usłyszała mnóstwo razy "przepraszam", co nieco ostudziło nerwy, sprawiając, że patrzyła na niego znacznie pobłażliwiej. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 9:07 pm | |
| Uśmiechnął się smutno na pytanie dziewczyny, za nic na świecie nie zamierzając oddać jej oczywistej odpowiedzi, głoszonej przez całe jego jestestwo. — Yvette... — szepnął, ruszając głową w niejednoznaczny sposób, co mogło oznaczać wszystko. Ułożył dłoń na jej dłoni, ale ten powolny gest nie uspokoił go, ani nie sprawił, że wyrzuty sumienia złagodniały. Przeżyła najgorsze, co mogło spotkać człowieka. Choćby minęły wieki, nie wybaczy sobie tego, co uczynił. — Na pewno nie gorzej niż ty — odpowiedział ze smutnym uśmiechem na ustach. — Co on ci zrobił? — zapytał w końcu, jednocześnie bojąc się usłyszeć prawdę. To była jego kara. Chwilowo odsunęli się od siebie, uwolnił jej dłoń z uścisku, opadając na podłogę, wciąż blisko nóg dziewczyny. Musiał się do tego przyznać... Widział swoją winę w wielu popełnionych błędach, jednak ten związany z wykrzyczanymi do Alberta słowami... — Przepraszam cię za wszystko. Ale nie za to, co o niej wtedy powiedziałem. Nie kłamałem. Nie potrafię myśleć o niej jak o tobie. Jest mi obojętna. W przeciwieństwie do ciebie — wyznał, sam nie wiedząc, co chce tym osiągnąć. Nie mógł od niej wymagać, by wyrzekła się siostry, a jednocześnie nie potrafił zmusić się do współczucia na wypadek Yvonne. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 10:31 pm | |
| - Nic wielkiego. Zapomniałeś już o moim szczęściu? Przeżyje wszystko, bez względu jak bolesne by nie było... - Nie mogła wyznać prawdy nawet jemu, powrót do tamtego miejsca byłby ostatnią wycieczką. Wolała sprawnie uciąć temat, nie wgłębiając się w szczegóły, których była zaledwie garstka. Przyjęcie do wiadomości zobojętniałego na los siostry Setha, okazało się ciągle ciężkie, choć skrycie liczyła, że tamte słowa zostały wypowiedziane w zwyczajnym gniewie. Nie miała prawa wymagać od niego sympatii do Yvonne, niewiele z nią przebywał, od samego początku nastawiony był totalnie negatywnie. Nic dziwnego. Chciał szczęście jak każdy, lecz zawzięte ignorowanie drugiej podopiecznej zwiastowało tylko kłopoty. - Tak bardzo mam ci za złe, iż przez twój brak reakcji skończyła w takim stanie. Na dodatek ten pieprzony Albert - warknęła, wspominając najbardziej winnego z całego towarzystwa. - To nie musiało się skończyć w taki sposób. Mogła dalej normalnie funkcjonować, ale odebraliście jej tę szansę - rzuciła kolejne oskarżenie, jakby szukając największej bestii, której mogłaby zawdzięczać calutkie cierpienie. Znów czuła nadchodzące łzy, acz przełknęła niełatwo ślinę, wracając do coraz prawdziwszej wypowiedzi. Mówiła ostatecznie to, co prześladowało ją przez długie lata. - Jestem gotowa odwiedzić najgorszych katów, ale wiesz co? Nigdy nie odkupię swych win. Ja powinnam tam leżeć niczym pierdolone warzywo, przeze mnie trafiłyśmy do tego miejsca, to ja... Prawie zamordowałam Yvonne - rzekła na głos, nieustannie uciekając przed makabryczną prawdą. Potwór został odnaleziony. Zjechała z łóżka na ziemię, znajdując się teraz na tym samym poziomie, co Seth. Wreszcie wiedziała kogo wypadało obwiniać za wszystko, aż zebrało jej się na ponury śmiech. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 11:00 pm | |
| Nie wiedział, czy może naciskać, nie chcąc, by wspomnienia wzbudziły w Yvette serię niechcianych wspomnień, z które i tak zapewne będzie śniła w Koszmarach. Po jej obrażeniach i zmęczeniu nie potrafił jednak stwierdzić, jak przebiegały tortury. W życiu nie podejrzewałby kata o akt łaski, więc podejrzenia Setha padły na niewidoczne gołym okiem rany. — Czy on... cię zgwałcił? — musiał zapytać, patrząc na nią uważnie. Nadużycia wobec skazanych nie były niczym nowym, a bezczelność kata na chwile przed torturami mogły to zwiastować. — Nie wiem czy cię to pocieszy, ale jej stan jest już stabilny. Nie przebudziła się, ale mówią, że najgorsze ma już za sobą — przekazał zasłyszane słowa. Wbrew zdenerwowaniu, Albert nie próżnował. — Nie miałem władzy, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Myślałem, że pozostawienie jej tutaj, w murach zamczyska będzie najlepszą opcją. Lepszą niż podróże z nami — usiłował się bronić. Duży wpływ na jego decyzję miał fakt, że nie chciał widzieć Yvonne na oczy, samemu odkrywając i podbijając świat z Yvette. — To nie twoja wina. Nie miałaś z tym nic wspólnego. Ja doprowadziłem do waszej rozłąki i od tego momentu to wszystko się zaczęło... — wykazał cień empatii, w porę gryząc się w język i powstrzymując od wyznania kolejnej fali niechęci względem pechowej siostry bliźniaczki. Skwitował to krótkim stwierdzeniem: — Nawet jeśli mi na niej nie zależało... Ze względu na ciebie nie powinienem was rozdzielać, przyznaję. Nie potrafię tego cofnąć — mruknął, choć szczerze by tego chciał. Zaprzeczał jej winom, nie rozumiejąc, jak którakolwiek z decyzji skazanej mogła doprowadzić do tragedii, której nie mogli już poradzić. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Sob Sty 04, 2020 11:59 pm | |
| - Co? Nie. Nie! Nic z tych rzeczy, wierz mi - wyjaśniła błyskawicznie, gdy tylko padło w ogóle niespodziewane pytanie. Zorientowała się, że brak poważniejszych ran może rzeczywiście wskazywać na gwałt. Trzy skaleczenia to zdecydowanie za mało na takie krzyki, mógł postarać się mocniej, wyszłoby znacznie lepiej. Zaraz, zrobił to specjalnie? Ten cholerny kat...! Odbiegła ponownie od opowieści o torturach, błagając w myślach, by odpuścił i skupił się na czymś innym. Co więcej, czuła na sobie jego baczny wzrok, przed którym nie miała dokąd uciec. - Zgadzam się. Twój idiotyczny czyn zapoczątkował lawinę nieszczęść, spadającą wprost na bezbronną Yvonne - przyznała mu rację, mierząc go gniewnym spojrzeniem. Doskonale pamiętała ten moment, gdzie wszyściutko latało po pomieszczeniu. Nie tylko straciła kontakt z siostrą, ale również książki. - Tym razem nie potrafię jej uratować. Ten śmieć podał coś, co absolutnie nie reaguje na moją moc, zaś czekanie na cuda nigdy się nie sprawdza - stwierdziła zmartwionym tonem, przeczuwając najczarniejsze wydarzenie. Zerknięcie na Setha wyciszyło na kilka minut przejęcie bliźniaczką, pozwalając Yvette pomyśleć o kimś jeszcze. - Naprawdę wyglądasz źle. Nie chcesz odpocząć? - odwróciła się w jego stronę, badając ponownie wzrokiem mizernie wyglądającą twarz. - Nie myśl, że moja złość odeszła - dodała, prychając po tym wielce zirytowana całą sytuacją. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv Nie Sty 05, 2020 4:05 am | |
| Nie wiedział, co powiedzieć. Coś musiało być na rzeczy, skoro nie chciała wracać do tematu i Seth błędnie założył, że jest to niechęć przetwarzania na nowo minionego piekła. Skinął głową, ale sam nie wiedział już co jest prawdą i czy w razie potrzeby, zgłosi się do niego z prośbą o pomoc. Nie hamował swoich porywczych czynów, nie odkupił win, ani teraz - nie miał możliwości uzyskać rozgrzeszenia. Czuł się wyjątkowo bezużyteczny. Żył ze sobą wystarczająco długo, by wiedzieć, że za późno jest uczyć się pracować nad swoją porywczością. Mógł naprawić tylko jedną rzecz: — Gdy się przebudzi, możemy zabierać ją ze sobą. Postaram się znieść jej obecność — próbował się uśmiechnąć, co nie wyszło mu najlepiej, pomimo jawnie optymistycznego nastawienia. Nie mówił „jeśli”, a wyraźnie zaznaczył „gdy”. — Chcę — odparł na pytanie skazanej, jak niczego innego pragnąc zaznać odrobinę spokoju. Wiedział, że od teraz będzie o to wiele prościej, skoro najgorsze mieli za sobą. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. — Ale nie mogę. Powinienem wracać, nim ktoś zauważy moją nieobecność... Nie uwierzysz, co robię — pokręcił z niemrawym rozbawieniem głową. — Odkurzam preparaty balsamistów i robię alfabetyczne porządki na ich przeklętych półkach. Gdy już wydobrzejesz, zgarnę cię do pomocy — wyjaśnił, nie dając jej czasu na zgadnięcie. Nic nie zapowiadało się, że uwinie się z tym przed emeryturą. Jednakowe, bezbarwne zajęcia nie pomogły mu w trudnym czasie - miał za dużo czasu, by pogrążać się w czarnych myślach, wspominaniu całego zajścia, zastanawiając się, co mógł uczynić inaczej. Nie pocieszała go obarczająca winą postawa Leandra lub odległy fakt, że złamał umowę z Gerardem, doprowadzając do krzywdy jednej z bliźniaczek. Żałował wszystkiego. Gdyby nie jego samolubna decyzja, nie doszłoby do ciągu niefortunnych zdarzeń, a oni sami właśnie teraz wracaliby z gościny Laurenta. — Postaram się to jakoś naprawić — oznajmił, nie spiesząc się jednak do wyjścia. Miał szczerą nadzieję, że jeszcze będą się śmiać z tej przerażającej sytuacji, a on sam doprowadzi do momentu, w którym w złości będzie życzył Yvonne śmierci na nowo. Oddał jej pełne zmęczenia spojrzenie, po czym oparł głowę o jej ramię. Było z nimi tak źle, a nawet nie wyszli na powierzchnię. Nie potrafił pogodzić się z tą niesprawiedliwością, właściwie po raz pierwszy w życiu - gdy dotyczyła jego samego. — Nie mogę sobie wybaczyć... Pozwoliłem na to. To musiało być dla ciebie straszne... — mruknął załamanym głosem, poruszając łagodnie głową. Choć jego możliwości ograniczały się do przemocy, sam sądził, że nie uczynił wystarczająco wiele. O ile bardziej chciał wylądować tam zamiast niej... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój Yv & Yv | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|