|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Główna sala szpitalna Sro Sty 25, 2017 1:47 am | |
| First topic message reminder :Główna sala w skrzydle szpitalnym Inkwizycji, wysłana wieloma łóżkami. Na próżno spodziewać się tu prywatności, przypadki wymagające interwencji nagle lub te niezbyt groźne, lądują właśnie tutaj, oddzielone w najlepszym przypadku materiałowymi parawanami. Na sali za dnia panuje zgiełk i odór typowy dla podawanych lekarstw, chorób i umierania. Od głównej sali odchodzą dwie pary drzwi - wejście od strony budynku i kolejne, za którymi zastanie się długi korytarz z kolejnymi salami, dla pacjentów, przebywających w szpitalu dłużej oraz gabinety lekarskie.
Ostatnio zmieniony przez Selene dnia Sob Cze 17, 2017 9:26 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 20, 2020 5:20 pm | |
| Spojrzała mocno zdziwiona na pogubiony wyraz twarzy kobiety, gdy padła dosyć ostra uwaga Setha, ucinająca intymną chwilę. Próbowała być za wszelką cenę cicho, ale najwyraźniej doktorka stała za blisko, słysząc każde wypowiedziane przez Yvette słowo. Zanim wpadła w panikę, wiedząc, że Jaina widziała i słyszała zbyt dużo, wspomniała jej słowa, w których to stanowczo zaznaczyła swoje stanowisko w tej niebezpiecznej sprawie. Nadal miała podejrzenia, czy może faktycznie zaufać komuś takiemu jak ona. Nie czuła się też zobowiązana do tłumaczenia zaistniałych sytuacji, więc jedyną rozsądną opcją było zaryzykowanie wszystkim. Czyli to, w czym moc idealnie się odnajdywała, często bez wiedzy wiedźmy. Oby i tym razem sobie poradziła. Ucieszona, że finalnie mogła stąd wyjść, mając przy boku swą zgubę, już chciała podążyć w stronę drzwi, aż tu nagle... zmiana planów. Kojarzyła mężczyznę, który zabrał nieoczekiwanie głos, jednak nie potrafiła zrozumieć, w jakim celu ich zatrzymał. Pierwsze słowa nie zwiastowały dobrych wiadomości. Na biegu starała sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie rzuciła jakiejś obelgi w jego stronę albo zwyczajnie krzywo się spojrzała, lecz nic takiego raczej nie miało miejsca. — Nic a nic — odparła zgodnie z prawdą, bojąc się fałszywych oskarżeń, jakie mogły przynieść same nieprzyjemności. Nie byłaby w stanie się obronić. — Naprawdę, ja... — nie zdążyła przedstawić własnej wersji, trochę przekłamanej w imię obietnicy złożonej Leo. Uważnie przyglądała się dobrze ubranemu lekarzowi, który zamiast spodziewanych żali, wydobył na światło dzienne coś niespodziewanego. A konkretnie osiągnięcie, jakim Yvette nie planowała się nigdy chwalić. Na dodatek rzucił propozycją, powodującą u niej totalne oniemienie. Dopiero po krótkim czasie zdobyła się na głupie pytanie, by potwierdzić to, co zrozumiała: — Miałabym... pomagać? — nie spuszczała wzroku z mężczyzny, jakby czekała na wyprowadzenie z oczywistego błędu. — Ale większość ludzi byłaby mi przeciwna, to nie mogłoby się udać — stwierdziła ciszej, skupiając się na całkiem istotnym problemie. Nie chodziło tu tylko o pacjentów, a również o mniej przyjaźnie nastawionych balsamistów, którzy ostatnim czego chcieli, to poleganie na największym wrogu. Przeniosła zaraz zakłopotany wzrok na Setha, nie wiedząc, jak właściwie zareagować na taką okazję. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 20, 2020 6:22 pm | |
| Nie marzył o niczym innym, niż opuszczenie tego miejsca. Był pewien, że gdyby naprzeciw wyszedł im kolejny z balsamistów, zacząłby albo krzyczeć i kopać, albo zwyczajnie wybiegłby stąd bez słowa, uprzednio porywając Yvette. Nie podobało mu się, dokąd zmierzała ta dyskusja, ani czelność lekarza, który w ogóle śmiał ją zacząć. Balsamista zwrócił się bezpośrednio do Yvette, widząc, że nawet jeśli nie jest ona przekonana, wciąż wykazuje o wiele większe zainteresowanie tematem niż Seth. — Tak sądzę. To świeży pomysł, który narodził się zaledwie przed paroma godzinami. Sądzę, że znalazłaby panna miejsce, w którym okazałaby się panna niezwykle pomocna. Nie jest tajemnicą - pomimo tego, że robimy, co możemy, chorzy do zdrowa potrzebują często czegoś więcej od starań i umiejętności. Czasami potrzeba odrobiny szczęścia lub cudu, jak różnie jest to nazywane — wyjaśnił jej pokrótce swoją dość optymistyczną wizję. — Pacjenci nie muszą być świadomi, kto im pomaga. A jeśli szczera pomoc będzie godziła w ego innych balsamistów... Cóż, będzie to ich problemem — wzruszył ramionami, osobiście nie wierząc w tak zły obrót spraw. Nim Seth zdążył skomentować, jak kretyński był to pomysł, do dyskusji wtrąciła się lekko zapomniana Jaina: — Alastarze, nie sądzę, by był to dobry pomysł... Yvette nie jest w żaden sposób przygotowana do takiej pracy — spostrzegła, wspominając emocjonalne podejście dziewczyny zeszłej nocy. Nie mogła pozwolić, by jej personalne urazy wpływały na dobro pacjentów. — Sama mówiłaś, że bez pomocy panny Lloyd ten nieszczęśnik najprawdopodobniej nie dożyłby świtu — lekarz odparował krótko, prędko podchwytując nazwisko Yvette, gestem dłoni wskazując właśnie na nią. — Owszem, lecz... — usiłowała sprostować Jaina. — Wystarczy! — przerwał im Seth podniesionym tonem. Od dialogu z balsamistami było gorsze jedynie wysłuchiwanie ich sprzeczki. — Nie moim problemem jest fakt, że chorzy zdychają na waszej zmianie — warknął, tak błogo nieświadomy, że temat dotyczył również jego brata. — Znajdźcie inny sposób, Lloyd ma ważniejsze sprawy na głowie — skomentował, nie zamierzając dzielić się nią nawet na minutę. Chwycił dziewczę za przedramię, odwracając się do lekarza plecami, by ruszyć do wyjścia, gdy ten odezwał się raz jeszcze: — Nie wątpię, że zajmuje się pan najistotniejszymi w inkwizycji misjami. Jednak zmuszony jestem zakwestionować jedno — nie sądzę, by istniało coś ważniejszego od ludzkiego życia lub zdrowia. Proszę iść. Być może rada inkwizycji spojrzy racjonalniej na mój wniosek — dopowiedział bez wyrazu, w tych słowach zawierając jednak jawną groźbę. Skoro nie udało się po dobroci, zamierzał postępować regulaminowo, oficjalnie. Seth zacisnął szczęki, powstrzymując się, by nie zrobić mężczyźnie krzywdy. Pchnął lekko Yvette, by ruszyła przodem, samemu zdobywając się na złośliwy uśmiech, który miał sugerować pewność siebie. Próbuj, skurwysynu — mówił jego wyraz twarzy, iście rzucający lekarzowi wyzwanie. Przestąpił krok na przód, żegnając się z mężczyzną iście wymownymi słowami: — Możesz mi obciągnąć. Wciąż trzymając przedramię Yv, ruszył wzdłuż korytarza do wyjścia. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 20, 2020 8:15 pm | |
| Przysłuchiwała się z nieukrywaną ciekawością lekarzowi, wyciągając zupełnie nowe wnioski, a niedługo też Jainie, która wróciła do nich po krótkiej przerwie. Poniekąd rozumiała jej obawy, dlatego grzecznie nie przerywała i czekała na dalszy rozwój ich rozmowy, co wcale nie nastąpiło. Na scenę wkroczył Seth, skutecznie przerywając wszelkie pogaduszki, odnoszące się do samej wiedźmy oraz dnia wczorajszego. Odczuwała pewną ulgę, bo sekret Leandra był dalej bezpieczny, ale z drugiej strony nie dowiedziała się, co doktorka właściwie miała na myśli. Jedno było pewne, znów oczy Yvette utkwione były wyłącznie w żniwiarzu. Nie wykonała żadnego niezgodnego ruchu, gdy trzymał jej rękę, pozwalając się prowadzić. I choć wewnętrznie radowała się z takiego obrotu spraw, szczerze zaniepokoiła ją zapowiedź Alastara, w której słychać było zawziętość w tym przedsięwzięciu. Obawiała się kłopotów, mogących spaść na Setha, choć nic nie zrobiła. Rzuciła niedawno poznanej dwójce ostatnie spojrzenie, wychodząc wspólnie z nim ze szpitalnego odcinka. Chwilę wahała się przed odezwaniem, przynajmniej jak zwykle w takich niemiłych okolicznościach, lecz postanowiła zacząć od czegoś lżejszego. — Obciągnąć? — powtórzyła ostatni użyty wyraz, całkiem nieświadoma jego znaczenia. Czekała na wyjaśnienie, nie umiejąc zdefiniować, czy mężczyzna właśnie kogoś obraził. — Seth, nawet nie przypuszczałam, że będzie chciał wykorzystać moją moc w taki sposób... To pierwszy raz, kiedy z nim w ogóle rozmawiałam — oznajmiła, przejmując się całym niespodziewanym zajściem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 9:27 am | |
| Jeszcze chwilę temu sprawiał wrażenie, jakby miał ciskać przedmiotami i zagryźć każdego, kto odważy się wejść mu w drogę. Nie minęła jednak chwila, gdy napięcie zeszło z niego zupełnie, a on sam parsknął śmiechem. Zwolnił kroku, wiedząc, że oddalili się już na wystarczającą odległość od szpitala i sztabu pomylonych balsamistów. Niedoświadczenie Yvette rozbroiło go na tyle mocno, że na moment zapomniał, co było przyczyną jego zdenerwowania. — Jestem zwolennikiem czynów, nie wyjaśnień. Może przybliżę ci temat, gdy będziemy sami — obdarzył ją sugestywnym spojrzeniem, które jawnie mówiło, że słowo nie oznaczało wspólnego przesadzania kwiatków. — Wiem, Yvy. Nie podejrzewałem cię o chęć pracy z tym nadętym bucem. Nie mogę złościć się na ciebie przez jego tupet — zapewnił ją uspokajająco, nie zamierzając czynić jej wyrzutów z tego powodu. — Co prawda musiałaś narobić wczoraj ładnego zamieszania... — wspomniał słowa balsamistów, mogąc tylko zgadywać, jak wiele wydarzyło się podczas ich rozłąki. — Mam masę pytań. Wracamy do pokoju? — zapytał wyjątkowo spokojnym tonem, mrużąc delikatnie powieki. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 10:57 am | |
| Czas spędzony z Sethem zdążył nauczyć ją pewnych rzeczy, więc jak wielkie zaskoczenie musiała odczuć, gdy mężczyzna nagle wybuchł śmiechem, po w miarę konkretnym starciu z balsamistą. Przy drzwiach wyczuwała rozsadzającą go od środka złość, jaką cudem utrzymywał na wodzy, by ostatecznie zamieniła się ona w coś innego, bez reszty odstającego od typowych nerwów. Intensywnie mu się przyglądała, jakby to miało pomóc w zrozumieniu tej zmiany. — Gdy będziemy... — przerwała, oblewając się rumieńcem. Nieprzyzwoite myśli zalały jej głowę w ułamku sekundy. — T-To miała być obelga?! — zapytała zszokowana, dostrzegając w tamtych słowach pożegnania drugie dno. Nieważne, jak bardzo chciałaby opowiedzieć o wszystkich wydarzeniach podczas jego nieobecności, tym samym uświadamiając go o stanie Leandra, o którym jednak powinien wiedzieć, musiała nieco przekłamać rzeczywistość. Nie tylko ze względu na dobro blondyna, a i Setha, który wystarczająco miał na głowie. — Nie przesadzajmy — mruknęła skromnie, gdy ponownie wrócili do jej wyczynów. — Nie zrobiłeś tego... prawda? Nie zabiłeś go — poruszyła w końcu dręczący ją temat, schodząc z miłych pogaduszek, które na chwilę weszły w życie. — Wtedy nie żartowałam, Seth. On jest moim... — nie potrafiła wymówić tego słowa po raz drugi, czując, że prędko przywróci złość żniwiarza. Czemu go broniła? Kat terroryzował innych, krzywdząc nawet samą Yvette, jednak nie dopuszczała do siebie myśli, że mógł ponieść śmierć z ręki kogokolwiek, a tym bardziej Setha. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 12:52 pm | |
| Skinął głową, potwierdzając jej przypuszczenia. — Obelga, niezbyt wyszukana. Nie stosuj jej, sprawdza się tylko w moim przypadku — sprecyzował, utrzymując dobry nastrój. Miał szczerą nadzieję, że już nigdy nie spotka wspomnianego lekarza, nie musząc odpowiadać za swoje prostackie słowa, które i tak - w razie potrzeby powtórzyłby bez wahania. Prędko spochmurniał, gdy powrócili do tematu kata. Przymknął usta, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, nie pozwalając jej odczytać swojego wyrazu twarzy. Choć w zgodzie z tym, co mówiła, powinna być zadowolona z wieści, jakie za sobą niósł, nie potrafił pozbyć się uczucia, że ją zawiódł. Miał proste zadanie, które zresztą sam sobie narzucił. I pomimo przyłożonych starań, nie był w stanie go dopełnić. — Nie — przyznał niechętnie, jakby wyznawał swoją winę. — Nawet go nie spotkałem. Goniłem go każdą z możliwych dróg, jakimi można ruszyć z powrotem do Ameryki... Dotarłem do portu, przetrzepałem każdą kajutę na parowcu, który tam płynął. Nic. Na peronach, gościńcach, rozdrożach... — wymieniał, czując towarzyszącą mu wtedy frustrację. Odpuścił dopiero po czasie, widząc, jak zamykają się przed nim kolejne możliwości, choć przyszło mu to z dużym trudem. — Nie obchodzi mnie, kim dla ciebie jest, a to, co ci zrobił — wypowiedział twardo, lekko zwalniając, uświadamiając sobie po raz kolejny, że dziewczyna jest wciąż ranna, jakby bandaże na jej szyi nie były wystarczającym przypomnieniem. — Wiem, że przez lata mógł wmówić ci, że to, co robi, jest normalne. Mogłaś mu uwierzyć. Lecz zapewniam cię... To wszystko... jest złe — zawahał się, nie będąc w stanie ubrać w słowa okropności czynów Gerarda. — Nie zasłużyłaś na to — dodał, za nic na świecie nie chcąc, by brała "kary" mężczyzny do serca. — Obiecałem ci... — mruknął jeszcze, urywając temat, czując z jego powodu ciężką winę. Otrząsnął się, by dodać już pewniej: — Nie odpuszczę mu, niezależnie od niczego. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 3:01 pm | |
| Odetchnęła z pewną ulgą, choć absolutnie nie powinna jej nigdy poczuć. Jak na dłoni widziała starania Setha, włożony wysiłek w poszukiwania Gerarda po calutkim mieście, gdzie nikt nie zawracałby sobie głowy jakimś podstarzałym mężczyzną, który ledwie co stawiał kroki. Był gotów bez wahania zrobić dla niej coś tak strasznego, aby odegrać się za wyrządzone przez lata krzywdy, a ona nie potrafiła stanąć za nim całym sercem. Brzydziła się swoich reakcji, ale walka z nimi była bezsensowna. Wciąż uważała kata za kogoś ważnego, starając się odwrócić wzrok od popełnionych przez niego zbrodni, choć nie miała porównania, jeśli chodzi o zachowanie zwyczajne ojcom. — Dlaczego jesteś tego taki pewien? — zagaiła, spuszczając nieco wzrok. — Nie zapracowałam na to, pozbawiając życia Yvonne? A co z moim zachowaniem? Sprawiłam tyle problemów, wcale nie myśląc o konsekwencjach, które odczułeś również i ty. Czyż te działania nie były wystarczające, abym zasłużyła na taką karę? Czy ona... zdołała wymazać chociażby część moich win? — rozwinęła temat, nie chcąc dalej przed nim uciekać. Przyłożyła dłoń do bandaża na swej szyi, w rzeczywistości czując się dalej winna. Postrzegała rany jako coś, co mogło przenigdy nie zaistnieć, gdyby nie popełnione przez nią błędy. Przecież nie cierpiałaby na darmo. — Przepraszam, tak bardzo przepraszam... — wypowiedziała wielce pokornym tonem, próbując nie rozkleić się na środku korytarza. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 5:31 pm | |
| Zatrzymał się, widząc, że temat, do którego dotarli nie będzie mógł poczekać. Choć miał silnie wyrobioną opinię na temat praktyk Gerarda, wiedział, że nie może uzewnętrznić swoich emocji, podnosząc głos lub denerwując się, co było niemal zawsze nieuniknione, gdy ich dialog oscylował wokół postaci kata. Przemówił bardzo spokojnie: — Sprawiedliwość nie istnieje. Sam fakt, że niektórzy maja wszystko, a inni nic o tym świadczy. I nikt, a już na pewno nie ten pomylony starzec, nie ma prawa jej wymierzać, nazywając to wychowaniem — starał się ją przekonać, wypowiadając słowa powoli, ważąc je i starając się niczego nie pominąć. — Choćbyś faktycznie była winna wszystkich krzywd tego świata, okaleczanie się niczego nie zadośćuczyni. Może jedynie sprawić, że przez moment poczujesz się lepiej, jakby to wszystko miało sens. Urwał swoją wypowiedź, nim przeszedł do meritum, zaczynając dostrzegać w ich zachowaniach i obejściu z poczuciem winy spore podobieństwo. W ułamku sekundy poczuł, że nie jest odpowiednią osobą, do udzielania jej jakichkolwiek rad. — Nie masz ani jednego powodu do przeprosin — uniósł lekko dłonie, jakby chciał ją prędko powstrzymać, nim powie cokolwiek więcej. Zbliżył się, ściszając ton głosu: — Rany prędko się zagoją. Zapomnisz o nich, pomogę ci w tym — zaoferował, czując, że właśnie to powinien uczynić. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 21, 2020 6:40 pm | |
| Pragnęła zachować spokój, bez pośpiechu analizując jego słowa, które z pewnością zawierały dużo prawdy, lecz z trudem szło zebrać myśli. Pochłonęło ją morze osiągniętych przewinień. Tonęła zamiast próbować wypłynąć na powierzchnię, próbować przeciwstawić się wizji świata, stanowczo narzuconej przez Gerarda. Pomimo wszelkich trudów, z jakimi bez dwóch zdań musiała się borykać, nie była sama. Uniosła zaraz głowę, spoglądając prosto w oczy Setha, by równie cicho podjąć ciężki dla siebie temat: — Zrobisz to dla mnie? — chciała się upewnić, świadoma, że nie będzie to miły spacer po parku. Pamiętna reakcja nie wróżyła nic dobrego. — Z twoją pomocą musi się udać — odparła ciut optymistycznej, chcąc koniecznie dostrzec choćby malutką nadzieję na powodzenie. Nadal nie pozwoliła sobie na żaden ruch w kierunku mężczyzny, jednakże wszystko uległoby niewątpliwej zmianie, gdyby w końcu opuścili użytkowane przez innych miejsca. Taki korytarz nie był wcale bezpieczny, nawet jeśli rzadko kiedy mijali ich inni. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 22, 2020 8:02 pm | |
| Przytaknął gorliwie, natychmiast podpisując niewidzialną umowę między nimi, nim zapoznał się z jej warunkami. Zrobiłby wiele, by było między nimi tak, jak zapowiadało się zaledwie dwa dni temu. Mówił wtedy, że wszystko się ułoży. Los brutalnie zweryfikował jego nadzieje, jednocześnie nie uświadamiając go o wszystkich tragediach, jakie działy się wokół niego. — Oczywiście — zgodził się prędko. — Chociaż nie wiem jak — przyznał, nie będąc najlepszym znawcą uczuć dziewczyny, ani też najcierpliwszym nauczycielem. Nie poruszał tematu, w jak niefortunnym miejscu znajdował się teraz bandaż Yvette. Nie chciał zadawać pytań, do kiedy sama nie zaczęła o tym mówić, niepewien na ile może sobie pozwolić. Pewne było jednak to, że zamierzał trzymać dłonie przy sobie, by nie zapomniał się w żaden sposób, lądując nimi na swoim ulubionym miejscu. — Możemy... Nie musimy o tym mówić, jeśli nie chcesz. Nie będę naciskał — zaproponował niepewnie, nie wiedząc, czego oczekuje dziewczyna. Potrafiłby pogrzebać temat w pamięci, udając, że nie istnieje i nigdy do niego nie powracając. Było to wygodnym rozwiązaniem, jeśli tylko tak można było nazwać ucieczkę od trudności. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Lip 23, 2020 12:14 pm | |
| — Pokieruję cię — prędko go uspokoiła, właściwie również nie mając pomysłu, który w cudowny sposób rozwiązałby ten problem. Jak w ogóle wypadałoby się za to zabrać? — Kiedyś prawie nam się udało postawić pierwszy krok, gdyby nie twój brat — wspomniała stare dzieje, jakby dostrzegając przez pryzmat tego większą szansę na powodzenie. Padająca propozycja nieco ją zdziwiła. Nastające po tym milczenie nie podchodziło pod zdecydowaną odmowę, skreślającą na samym starcie jego widoczne próby wsparcia, a zwyczajnie wymagało od Yvette chwili namysłu. — Yvonne nie miała z tym takiego problemu — porównała się do siostry, gryząc niełatwy dla siebie temat od tej strony. — Dochodzące blizny były przyzwoitym powodem do dalszego zatruwania życia inkwizytorom, jednak wcale nie przejmowała się ich istnieniem na skórze. Traktowała je jak zwykłe skaleczenia, niczego niezmieniające w jej życiu. Zaś w moim przypadku... — urwała, bijąc się z myślami. Powrót do tamtych czasów niósł ze sobą więcej bólu, niż mogłaby się spodziewać. Głębokie westchnięcie pomogło ruszyć dalej w nieścisłej opowieści, choć nim to uczyniła, ukradkiem rozejrzała się na boki, by upewnić się, że nikt nie nadchodzi. — Bolało tak samo, Seth. Nic się nie zmieniło przez tą przerwę — mówiła, lecz coraz trudniej przychodziło jej utrzymać normalny ton. — Jednak tym razem próbowałam mu przeszkodzić. Walczyłam dopóki nie straciłam przytomności, co tylko ułatwiło mu dokończenie pracy — ukazała najważniejszą część zajścia, nerwowo skubiąc nowo założony bandaż. — Przegrałam po raz kolejny — skwitowała, wycierając dłońmi niemal natychmiast łzy, próbujące spływać po policzkach.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Czw Lip 23, 2020 3:52 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Lip 23, 2020 3:34 pm | |
| Prędko zrozumiał, że rzucona przez niego propozycja ucieczki od tematu była dobrym wyjściem jedynie dla niego. Zaproponował ją ku najwyższej z samolubności; użył jako najlepszej karty w grze, chcąc zakończyć tę bitwę możliwie prędko. Potrafił się mścić. Dbał o swoje interesy, potrafiąc odwdzięczyć się pięknym za nadobne, korzystając z własnego, mocno subiektywnego poczucia sprawiedliwości. Jednak gdy przychodziło do okazania odrobiny empatii, zatrzymania się i skupienia na wyrządzonych krzywdach... Zachowywał się jak kaleka. Emocjonalnie zepsuta, oderwana od rzeczywistości, społecznie upośledzona kaleka. Jej płaczu nie sposób było powstrzymać czynami, których był zwolennikiem. Wiedział, że nie zadziałają książkowe rady i zasłyszane wskazówki postępowania z ludźmi. To wszystko było niewystarczające. Choć sama obecność i pocieszające słowa były w tym momencie na wagę złota, czuł, że niezależnie od tego, co zrobi, będzie to puste, pozbawione znaczenia i nieproporcjonalne w stosunku do wyrządzonych jej krzywd. Otwierała się przed nim, dotykając pomijanych szerokim łukiem tematów tabu, do których on powracał niechętnie nawet myślami. Nie potrafił odczuwać wdzięczności, przygnieciony ogromnym poczuciem odpowiedzialności, jaka w ułamku sekundy na niego spadła. Nie sądził, że będzie w stanie nienawidzić Gerarda bardziej, życząc mu nie tylko śmierci, a faktycznego, przeciągłego cierpienia, by w całości odpłacić się za wszystko, co jej zrobił. Trzymanie się zasad swojej wyrobionej przez lata, artystycznej wizji to jedno ze zboczeń, jakich nie był w stanie zrozumieć ani mu wybaczyć, lecz znęcanie się nad nieprzytomną przewyższało normy, nawet na potwora, jakim był kat. Kwestia miejsca i braku prywatności, jakiej nigdy nie mieli zbyt wiele, schodziła na drugi plan — nawet gdyby oboje znajdowali się na środku pustyni, żadne słowa nie opuściłyby jego ust, przez zwyczajną niemoc, jaka nim zawładnęła. Stał przed nią, nie odnajdując odpowiedniej porady, pocieszenia lub zwyczajnego zapewnienia, że postąpiła dobrze, robiąc wszystko, co w jej mocy. Patrzył na nią nieustannie, czując, jak widok ten powoduje fizyczny, dotkliwy ból w klatce piersiowej. Nie mógł wiecznie ignorować jej problemów, udając, że nie istnieją, wycofując się za każdym razem, gdy przybierały one na sile. Zapominając, gdzie się znajduje, ujął jej przecierającą łzy dłoń, trzymając w niepewnym uścisku. Zadrżał lekko, opuszczając ich splecione palce w dół. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pią Lip 24, 2020 12:21 pm | |
| Prowadziła prawdziwą wojnę z coraz nowszymi łzami, najwyraźniej goszczącymi na znacznie dłużej, co rzecz jasna zwiastowało wyłącznie kłopoty. Im więcej zostało wytartych, zarówno w rękawy bluzki, jak i dłonie, tym ilość następnych zdawała się być nie do ogarnięcia. Trudno określić dokładną przyczynę napadu płaczu. Składało się na to od groma czynników, a żaden z nich nie wybijał się ponad inne, by jasno oznajmiać, że szczególnie ten powód niepojęcie ją przygniata. Cierpiała przez wszystko, co zrobiła i do czego doprowadziła, nie uznając Gerarda za swą największą bolączkę, lecz na pewno jedną z głównych. Nie wiedziała, jak się opanować, bo o czym by nie pomyślała, wszystko jedynie przybierało na sile, wprowadzając w gorszy stan, niż przed chwilą. Mimo rozszalałej rozpaczy, przede wszystkim miała na uwadze dobro Setha, jakie z łatwością mogło ulec zniszczeniu. W zupełności starczył jeden, przechodzący obok nich człowiek, spostrzegający z boku rozwój sytuacji, aby nabrał podejrzeń, które byłby niewątpliwie tragiczne w skutkach. Całe starania z jej strony prędko poszły na marne, gdyż niespodziewany czyn, mógł z powodzeniem wywołać jednoznaczne wnioski. Z początku patrzyła na niego pełna szoku, pozwalając trzymać swą mokrą od łez dłoń. W tym momencie uświadomiła sobie, że nie usłyszała ani jednego słowa w odpowiedzi, jakby mężczyzna wcale nie chciał nic mówić. Gest ten jednak zdradzał wystarczająco. — Dziękuję, że jesteś — wyszeptała, mocniej ściskając jego dłoń. Nie przypuszczała, że okazja do wypowiedzenia tego nastanie tak niesamowicie szybko. Parę godzin temu prosiła Leo o przekazanie tej wiadomości, gdy nastaną o wiele cięższe czasy, a tu natrafia się wprost idealny moment na takie słowa. — Bardzo denerwuje mnie to miejsce — wyznała z lekkim uśmiechem, chcąc jakoś rozładować napiętą atmosferę. Gdyby nie cholerny korytarz, splecione dłonie byłby wyłącznie dodatkiem do ich bliskości. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 26, 2020 7:06 pm | |
| Spoglądał na nią smutno, puszczając jej dłoń po krótkim uścisku, by zgodzić się z Yvette w jednym. — Tak. Chodźmy stąd — skinął głową, odwracając się niepewnie, by zorientować się, czy jego chwila bezmyślności nie miała świadków. Boczny korytarz świecił pustkami, pomimo że zewsząd dochodziły ich kroki i głosy świadczące o obecności innych inkwizytorów. Niestety, choć korytarz pozostawiał wiele do życzenia, na ziemi nie istniało miejsce, w którym oboje mogliby czuć się pewnie i bezpiecznie. Nie, do kiedy na świecie toczyła się ta bezsensowna wojna. Ruszył powoli do przodu, łagodnym gestem dłoni wskazując jej drogę i zapraszając do dalszej podróży u swojego boku. — Te rany niczego nie zmienia — stwierdził cicho, w końcu wykrztuszając z siebie słowa, które przez dłuższy czas nie mogły opuścić jego ust. — To, co przeżyłaś... Musiało być straszne. Nigdy mu tego nie zapomnę, ani nie wybaczę. Ale przeżyłaś to. I parę dodatkowych blizn nie ma żadnego znaczenia. To nie wydarzy się nigdy więcej — obiecał dziewczynie po raz kolejny. Nie miał już wielkiej wiary w swoje przysięgi, skoro i tym razem nie był w stanie jej dotrzymać, narażając dziewczynę na bezpieczeństwo, tuż pod swoim nosem. Nadzieja Setha spoczywała w pozbyciu się Gerarda, nim ten zdąży powrócić do swojej córki. — Nie wyglądasz jednak najlepiej... — skomentował jej stan zdrowia, który po dobie pełnej wrażeń mógł być odrobinę lepszy. — To musiała być dla ciebie ciężka noc — zagadał, wciąż nie wiedząc, ile wydarzyło się pod jego nieobecność. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 27, 2020 12:38 pm | |
| Trzymała się blisko, być może troszeczkę za blisko wobec panujących zasad, jednak pomimo niekorzystnych warunków, chciała słyszeć jego każde słowo, nawet to wypowiedziane w najcichszym tonie. Po takim czasie mogła z nim szczerze porozmawiać, co powinni uczynić już dawno, więc w przypadku pewnego niebezpieczeństwa byłaby gotowa na biegu wymyślić jakąś akceptowalną wymówkę. Zerkała na niego, próbując ukryć wylewające się na wierzch wątpliwości i smutek. Obawiała się, że zapewnienia z jego strony nie będą miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Bądź co bądź, nadal nie miał okazji do lepszej interakcji z zabliźnionymi ranami na żebrach, prócz pamiętnej wycieczki do lasu, gdzie po raz pierwszy widział je w świetle rozpalonego ogniska. Czyżby sama to utrudniała? Pragnęła przełamać tą niewidzialną barierę, ale po części była niepojęcie przerażona tym, w jakim natężeniu powróci ból. Teraz doszły całkiem nowe okaleczenia, czy Seth naprawdę będzie ją dalej tolerował? — Nie wydarzy, bo Gerard prędzej czy później umrze. Wspomniał o chorobie, która ciągle postępuje, przez co też nie może normalnie chodzić. Przypisał winę mi... — wybrała odpowiedź dotyczącą kata, nie wyjawiając swoich zwiększonych kompleksów. To nie była odpowiednia chwila. — Dlaczego nie mogę się z tego cieszyć? — spytała, jakby właśnie on znał idealnie pasującą przyczynę tego nastroju. Mogła jedynie przypuszczać, dlaczego radość zajmowała dalsze miejsce, wpuszczając do przodu same negatywne odczucia. — Nie cięższa niż twoja. Biegałeś po całym mieście, bez jakiejkolwiek chwili wytchnienia, aż wreszcie nastał świt... Musisz odpocząć — zauważyła zaraz, przyglądając się jemu twarzy uważniej, pod kątem wymęczenia. — Ten człowiek był niezwykle wymagającym przypadkiem, a dobrze wiesz, że szczęście nie jest chętne do współpracy i woli działać po swojemu — wytłumaczyła pokrótce nienajlepszy wygląd. Nim się obejrzeli, dotarli do jej pokoju, czyli jedynego miejsca, gdzie teraz mogli na spokojnie pogadać.
zt x2 |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Sie 24, 2020 5:00 pm | |
| Godziny ciągnęły się w nieskończoność. Minęły już trzy dni od wyjazdu Setha, a do największych rozrywek swojej przymusowej niewoli Yvette mogła zaliczać jedynie porę skromnych posiłków oraz moment zmiany bandaży, gdy wieczorami prowadzono ją do szpitala. Rany goiły się prawidłowo i był to prawdopodobnie jedyny z pozytywów, jaki mogła w obecnej sytuacji dostrzec — Seth pozostawił ją ponownie, nie miała żadnych wieści o stanie Leandra ani o efektach poczynań Gerarda. Niepewność i nieświadomość były jej wiernymi towarzyszami, przynajmniej do kiedy tkwiła pośród czterech ścian klatki wymijająco nazywanej pokojem, nie doświadczając bliskości ani jednej życzliwej jej duszy. *** Alastar cicho zapukał do gabinetu Jainy, po niemrawym „proszę!”, dostając się do środka i dostrzegając jej poszarzałą od stałego zmęczenia twarz. Uśmiechnęła się na jego widok, wykrzesując z siebie resztki energii, by gest ten wypadł wiarygodnie. Otwartą dłonią wskazała krzesło przy ścianie, zapraszając go do rozgoszczenia się, niezależnie od sprawy, z jaką przychodził. Mężczyzna pokręcił jedynie głową, dając balsamistce znać, że nie zamierza zajmować jej dużo czasu. Alastar stanął naprzeciw biurka, poprawiając na nosie okulary, by obdarzyć kobietę nieodgadnionym spojrzeniem. — Ta dziewczyna... Lloyd. Trzy dni spędziła w zamkniętym pokoju — poinformował ją bez zbędnego wprowadzenia. Choć wstęp ten mógł być niezrozumiały dla obcego słuchacza, po niezadowoleniu wykwitającemu na twarzy Jainy można było stwierdzić, że zdawała sobie sprawę, do czego dąży jej rozmówca. Trzy dni były wiecznością dla człowieka pokroju Alastara — były różnicą pomiędzy życiem a śmiercią. — Yvette jest ranna. Spędziła dni w zamknięciu z powodu zadanych jej obrażeń — odparowała dobitnie, przekazując każde z wypowiedzianych słów w sposób bardzo wyraźny. — Wczoraj widziałem ją na nogach. Tutaj, w tym szpitalu. — Owszem, jest w stanie chodzić. Ma sprawne ręce i nogi. Czy to jednak argument przemawiający za tym, aby angażować w sprawy szpitala każdego, kto spełnia ten warunek? — spojrzała na niego z ukosa, zamierzając ostudzić zapał mężczyzny. Alastar nie wyglądał na przekonanego. Po chwili ciszy stwierdził: — Wiesz, że to marnotrawstwo. — Nie chcę kłopotów — odparła prędko, przenosząc na niego całą uwagę, zamykając szeroki notes z jej dotychczasową pracą. — Mam po dziurki w nosie żniwiarskich wizyt. Nawet gdyby to był dobry pomysł... Nie ty jesteś jej opiekunem — naciskała, starając go uświadomić, że sprawa jest przegrana. — Napisałem już oficjalny wniosek do rady. To kwestia czasu — stwierdził, po czym dodał: — Czasu, który moglibyśmy lepiej wykorzystać.— Nie. — Jaina podniosła się zza biurka, zgłaszając swój sprzeciw. — To nie jest materiał na pomoc na sali chorych. Zresztą... Dziewczyna nie ma najmniejszego doświadczenia, czego ty oczekujesz?! — obruszyła się, nie podzielając idealistycznej wizji Alastara i jego najwyraźniej wykreowanego już planu. W gabinecie zapadła cisza. Istniały argumenty, z którymi nie sposób było dyskutować. Lecz Alastar nie szukał problemów, on oferował rozwiązania. Z niespodziewaną lekkością zwalił lekarkę z nóg stwierdzeniem: — Nauczysz ją wszystkiego. Gdyby słowa te padły z innych ust, mogłaby zacząć się śmiać. Niestety, Alastar daleki był żartu. — Opiekuję się już Lorną — usiłowała wtrącić, nawet pomimo niechęci nie sądząc, że byłaby w stanie wyciągnąć ze swojej doby odrobinę więcej czasu. Kolejny z powodów, który miał działać na korzyść Jainy, okazał się być wprost idealny dla Alastara. Mężczyzna ożywił się lekko, jakby w końcu dochodzili do porozumienia. — Czyli masz już doświadczenie — ucieszył się, jednak nie przykładając wiele uwagi, by odnaleźć wady przedstawionej przez nią sytuacji. — Dobrze.Mężczyzna kiwał głową, jakby prowadził w głowie dialog lub zaawansowane obliczenia. Nie tyle zignorował oburzenie Jainy, co nie do końca przyjmował je do wiadomości. — Zatrzymaj ją następnym razem. Pokaż szpital. Niech się przyda. — mówił pospiesznie, zgadzając się ze sobą w myślach. — Liczę na ciebie — oznajmił jeszcze, kierując się do wyjścia, nie dając Jainie pola do protestu. *** Po raz czwarty już, jeden ze strażników zawitał u drzwi pokoju Yvette. Nie powinno być to dla niej zaskoczeniem, ponieważ prowadzono ją do szpitala o jednakowych porach. Wieczorami miejsce to było spokojne. Spora część sióstr kończyła swój dyżur, a nowi pacjenci nie dochodzili. Skazana została odprowadzona i przekazana w ręce starszej kobiety imieniem Christa, która przez ostatnie dni się nią opiekowała. Była ona oszczędna w słowach, lecz uprzejma i wykonywała swoją pracę błyskawicznie. Tego dnia jednak, nim kobieta przeszła do rytuału praktykowanego od paru dni, dobiegł ich głos Jainy: — Christo, pozwól, że ja się tym zajmę.Przed nimi pojawiła się kobieta średniego wzrostu, o ciemnych włosach niedbale związanych w kok. Na ramiona narzucony miała lekarski kitel, jak zwykle w towarzystwie miękkich kapci. Gdy Christa skinęła głową i spełniła prośbę, jako że Jaina była jej przełożoną, lekarka zwróciła się do skazanej: — Dobry wieczór, Yvette. Jak się dziś czujesz? — zapytała, zdradzając, że wciąż pamięta jej imię. Kobieta nie wykazywała niechęci, która aż kipiała z niej, gdy pierwszy raz usłyszała o absurdalnym pomyśle zaprzęgnięcia dziewczyny do pracy w tym miejscu. Była spokojna, lecz odrobinę zdystansowała. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Sie 24, 2020 8:48 pm | |
| Jedynym urozmaiceniem, które wkradło się w samotnie spędzane dni, do których wciąż nie potrafiła prawidłowo przywyknąć, były krótkie wyprawy do szpitalnej części zamczyska i zmiany bandaży, oblegających szyję oraz dekolt. Choć nawet one nie miały na tyle mocy, by odciągnąć myśli od ostatnich wydarzeń. Nie docierały do niej żadne wiadomości, więc mogła wyłącznie spekulować, jak przebiegały istotne sprawy w siedzibie i poza nią. Ciężko było się pogodzić z biernym przesiadywaniem na łóżku, czytaniem bez większego zrozumienia, gapieniem się po raz tysięczny w tą samą, obrzydliwą ścianę, gdy reszta spędzała czas całkiem aktywnie. Czy na ten moment mogła zaliczyć do tej grupy Leo? Sądziła, że zdążył nabrać sił przez te dni. Może podchodziła do tego ciut za optymistycznie, ale szczerze wierzyła w swą zdolność, jak i jego organizm. Kiedy ciemność zaczęła spowijać sporą salę, jak zawsze przybyła w to miejsce, by zasiąść na wolnym łóżku i przygotować się do zdjęcia starego opatrunku. Nie mogła narzekać na opiekę, starsza pielęgniarka wykonywała swoją pracę perfekcyjnie, nie trudząc się rozmową, a mimo tego rozsiewała wokół siebie coś miłego. W międzyczasie Yvette miała możliwość przyglądać się otoczeniu, jakie stawało się coraz spokojniejsze i cichsze o tej porze. Jednak dzisiejsze spotkanie zostało przerwane przez nieoczekiwanego, choć już znanego, gościa. — Dobry wieczór. Cóż... — zamilkła na chwilę, próbując odegnać cisnącą się na usta skargę, nie mającą nic wspólnego z gojącymi się wycięciami na skórze. — Nie jest źle. Mam duże problemy z ułożeniem się na łóżku, ale ogólnie rany są do zniesienia — odparła zgodnie z prawdą, dalej pozostawiając w tajemnicy przed światem inne niewygody. — Wiesz może, co z Leandrem? Jesteś aktualnie jedyną osobą, która może udzielić mi takiej odpowiedzi. Chciałam się tylko upewnić, czy wszystko jest już w porządku — podpytała zaraz niepewnie. Zamiast na wstępie dowiedzieć się, po co lekarka w ogóle do niej zawitała, wolała przekonać się, czy pozytywne przypuszczania są prawdą.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Wto Sie 25, 2020 5:22 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Sie 25, 2020 4:24 pm | |
| Choć Jaina spędzała w obecnym miejscu większość swojego życia, nie była osobą zdolną do udzielenia Yvette odpowiedzi na temat stanu zdrowia Leandra. — Nie wiem — pokręciła głową, nie zamierzając niczego ukrywać. — Wbrew wszelakim normom i moim jasnym zaleceniom, opuścił szpital — wspomniała, by zaraz dodać: — Chwilę po tobie, tamtego dnia. Nie miała wieści o jego stanie zdrowia od kiedy Leander opuścił salę w celu uzupełnienia zapasów feralu. Fakt, że nie trafił tu ponownie przykryty białym prześcieradłem lub przyniesiony przez swoich kolegów po fachu, działał na jego korzyść. Postanowiła więc uspokoić dziewczynę: — Sądzę, że żyje. Oczywiście, takie spustoszenie w jego ciele nie pozostanie bez echa, lecz nie jest najwyraźniej na tyle źle, by potrzebował ponownej pomocy — zgadywała. — Nie pochwalam decyzji Leandra, lecz nie zwykliśmy tu przywiązywać pacjentów do łóżek, gdy kolejnych dziesięciu czeka na jego miejsce. Wyjaśniała spokojnie, celowo dopowiadając kilka słów nadprogramowo, gdy w pierwszej kolejności została zmuszona do edukowania dziewczyny, a z czasem oswoiła się z tą myślą i zaakceptowała ją. W takie właśnie drobiazgi często wplatała wiedzę o medycynie, szpitalu oraz o panujących w nim zwyczajach. — Usiądź — gestem dłoni wskazała jedno z wolnych łóżek szpitalnych, chcąc przejść do tego, po co Yvette tu przyszła. — Zajmiemy się twoimi ranami — dodała dla jasności. Jak ostatnio, dała im odrobinę prywatności, gdy skryły się częściowo za parawanem oddzielającym je od reszty sali szpitalnej. Przygotowywała się w milczeniu, wyjmując niezbędne przedmioty, tym razem zaczynając od nożyczek. Podeszła do dziewczyny, nim jednak przystępując do rozwiązywania opatrunku, zadając jej proste, bezpośrednie pytanie, od którego wypadało zacząć. — Mój kolega, którego miałaś szansę ostatnio poznać, żyje w przekonaniu, że do pomocy w szpitalu przydatne są wszelakie ręce zdolne do pracy — zaczęła spokojnie, to właśnie Alastarowi przypisując ten pomysł. — Ja jestem innego zdania. Uważam, że nie wszystkim jest to pisane. — Jaina utkwiła spojrzenie wprost w oczach Yvette, nie zamierzając owijać w bawełnę. — Pomijając wiele czynników nieprzychylnych temu pomysłowi, łącznie z twoim narwanym opiekunem na czele... Myślę, że weryfikację możliwości wykonania tego planu można zacząć i zakończyć na jednym punkcie — oznajmiła, nie przerywając spojrzenia. — Czy chcesz pomagać w szpitalu? — zapytała, zaczynając od najważniejszego. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Sie 25, 2020 7:22 pm | |
| Nie poczuła najmniejszej ulgi, słysząc te słowa. I choć wydawać by się mogło, że jego nieobecność w szpitalu jest całkiem pozytywną nowiną, nie mogła pozbyć się niepokojącego wrażenia, które nie opuszczało jej ani na krok. Cofając się pamięcią wstecz, dosłownie minuty przed ich rozstaniem, wygląd Leo był istnym przeciwieństwem dobrego. Westchnęła, nie potrafiąc pogodzić się z takim rozwojem wydarzeń. — Nie rozumiem. Kilka godzin temu prawie przeszedł na drugą stronę, a i tak pozwoliliście mu wyjść? Przecież to wszystko mogło powrócić, powodując jeszcze większe szkody. Co miał takiego ważnego do załatwienia, że kompletnie darował sobie powrót do zdrowia? — spytała nieco niższym tonem, nie dostrzegając tu żadnej logiki. — Czuję się winna — odwróciła głowę w drugą stronę, nieco chowając w ten sposób twarz. — Czy mogłam go zatrzymać? Sama nie wiem, Seth już tu był. Nie wynikłoby z tego nic dobrego, byłoby gorzej i gorzej — mamrotała do siebie, wiedząc, że doktorka odwdzięczyłaby się tym samym brakiem zainteresowania, co niegdyś Yvette. Nagle znieruchomiała przy zdejmowaniu bluzki, gdyż wypowiedzi Jainy wprowadzały w coraz większe zakłopotanie. — Z całym szacunkiem, ale nie wyglądasz na zadowoloną z tego pomysłu — rzuciła żartobliwie, choć nie wątpiła, że kryło się w tym dużo prawdy. — Nawet jeśli bym chciała, niczego nie potrafię i... faktycznie, jego nerwy rozniosłyby calutki zamek — potwierdziła śmiało obawy, stawiając propozycję od początku na przegranej pozycji. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Sie 26, 2020 8:32 am | |
| Spuściła spojrzenie, zastanawiając się, ile może powiedzieć Yvette, nie naruszając tajemnicy lekarskiej ani i tak nadwyrężonego już zaufania Leandra. Świadomość, że dziewczyna była u jego boku od początku do końca, pozwalał Jainie odkryć kolejne fakty. — Nie był do końca sobą — wyjawiła po chwili milczenia, nie rozumiejąc, czemu go usprawiedliwia. — Staranowałby mnie, gdybym stanęła mu na drodze. Widzisz... Leander w tamtej chwili myślał innymi kategoriami niż ja czy ty... — wyjaśniła cicho, pozostawiając jej resztę do domysłu, stawiając żniwiarza w innym świetle, niż Yvette mogła go dotychczas postrzegać. Niezmącenie spokojnego mężczyzny, w najgorszym przypadku okazującego łagodnie zirytowanie. Była szczera i starała się traktować Yvette jako równą innym pracownicę szpitala. Przychodziło jej to łatwo, gdyż jak nikt inny nie spłaszczała panującej tu struktury, przechodząc możliwie prędko na „ty” oraz plując na konwenanse. Zresztą nigdy nie wpojono jej niechęci do wiedźm. Krwawiły one i chorowały identycznie jak reszta ludzi, więc nie przypisywała im bez powodu dodatkowego zła. — Ani ty, ani ja nie mogłyśmy niczego zrobić — podsumowała, nie czując z tego powodu wielkich wyrzutów sumienia. Uważała, że spełniła swój obowiązek, nie mogąc ingerować w to, co działo się poza drzwiami szpitala. Usiadła obok niej na łóżku, ostrożnie podwijając bandaż i doglądając ran. Choć kilkudniowe nacięcia zawsze wyglądały gorzej od tych świeżych czy już kompletnie zabliźnionych, Jaina nie ukryła lekkiego zdziwienia na ich widok. — Goją się zaskakująco dobrze. Nie będziesz musiała już wracać tu codziennie — skomentowała mimowolnie. Nim jednak przeszła do rozwiązywania ciasno splecionej konstrukcji, zdecydowała się odpowiedzieć na temat, który sama zaczęła: — Nie jestem zadowolona — zgodziła się z nią, nie zamierzając niczego udawać, ale też nie kryjąc żadnego z urazów. — Nie wątpię, że uratowałaś życie temu nieszczęśnikowi. Nie chcę ci niczego umniejszać — wyjaśniła na początku. — Jednak po tym, co zdążyłaś pokazać, mogę wywnioskować, że jesteś... Dość emocjonalną osobą. — Jaina uznała to za spore niedopowiedzenie, lecz na chwilę obecną nie potrafiła odnaleźć lepszych słów. — Jestem zdania, że wiedzę można nabyć. A charakter jest dużo trudniej zmienić. Umiejętność oceny chłodnym okiem i zachowanie stosownego dystansu są bardzo ważne w mojej pracy — tłumaczyła, dlaczego nie widziała Yvette w tej roli. — Poza tym, nie wiem, czy istnieje bardziej niewdzięczne zajęcie. Odmawiasz sobie snu, taplasz się w płynach ustrojowych obcych ludzi, a gdy pacjent wróci do zdrowia, wszyscy wkoło przypisują cud życia bogu — przedstawiła swoją codzienność w możliwie negatywny sposób, mogąc narzekać w nieskończoność. — I jeszcze twój opiekun... — zgodziła się jękliwie, wspominając postać Setha, do którego nie przemawiały żadne argumenty. Wyobrażała sobie kolejne starcie, gdy zastanie Yvette wykorzystywaną tutaj wbrew jego woli i zaleceniom. Po krótkim namyśle zamrugała, jakby właśnie uświadamiając sobie coś ważnego. — Obawiam się, że... — zawahała się, zaczynając przeczuwać, że została mimowolnie wciągnięta w większy spisek. — Mój kolega właśnie tego oczekuje. Gdy twój opiekun okaże się bardzo problematyczny, myślę, że może posłużyć to za argument dla rady, w gestii której leży zarządzanie jak najlepszym wykorzystaniem twoich darów — zgadywała, posądzając Alastara o manipulację. Nie miała pewności, lecz wszystko na to wskazywało. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Sie 26, 2020 5:41 pm | |
| Yvette chwilę zajęło łączenie faktów, w rzeczywistości dobitnie wyjaśniających odmienną postawę Leo. Z opóźnieniem doszła do poruszonego tematu białego proszku, który jej tu sprezentował, wychwalając go pod niebiosa. Teraz zaczynała rozumieć, że przedstawiony produkt nie zaliczał się do niewinnych rozrywek. — Czemu nie reagujecie? — wyrwało się jej, gdy dłużej nad tym rozmyślała. Nie dodała jednak nic więcej, świadoma, że powinna porozmawiać o tym z samą rodziną. Nie miała pojęcia o tak wielu sprawach. Odkrywała urzekające barwy świata z pomocą Setha, lecz druga strona medalu nie pozostawał bierna. I choć podobne rzeczy przechodziły jej wyobrażenia, pragnęła dowiedzieć się więcej. — Nigdy nie było z nimi problemu — stwierdziła, wspominając krótko blizny na żebrach. W ciszy wysłuchiwała Jainy, nie przerywając w żaden sposób. Bacznie obserwowała ją do momentu, gdy kobieta zakończyła uwagi oraz tłumaczenia, po czym przeniosła wzrok przed siebie, zaciskając nieco dłonie na swoich udach. — Czy mogę... — przerwała pytanie, przechodząc natychmiast do rzeczy. — Od tamtej sytuacji, pomocy Leandrowi, za każdym razem, gdy przekraczam próg tej sali i widzę tych wszystkich chorych, zalegających na łóżkach, nachodzi mnie dziwne uczucie. Nie potrafię wyjaśnić — uprzedziła ostatnim zdaniem możliwie wymagane wyjaśnienia, kontynuując zaraz: — Przytłacza mnie wiedza o działaniu tego daru, dla znacznej większości przekleństwa, w tym oto miejscu. Jakbym... robiła coś złego — pozwoliła słowom płynąć, aczkolwiek już teraz przeczuwała, że będzie tego bardzo żałować. — W moim życiu jeszcze niedawno istniała tylko siostra. Pomagałam jej, broniłam przed wszelką krzywdą, nie zwracając najmniejszej uwagi na ludzi dookoła mnie. Tak było czy może tak mi się wydawało? W każdym razie, nie sądziłam, że kiedykolwiek to się zmieni, a jednak stało się — wyznała. Wcale nie musiała rozmawiać z lekarką. Miała od tego Setha, który z pewnością wysłuchałby każdej dręczącej ją błahostki, być może utrzymując w ryzach niewyobrażalny zasób gniewu i poirytowania. Pomimo posiadania takiej możliwości, brnęła dalej w nieznane. — Wiem, jak bardzo się do tego nie nadaję. Dlatego nie zamierzam nalegać, abyś dała mi szansę — podsumowała, nadal nie oddając jednoznacznej odpowiedzi. — I przede wszystkim, nie mogę pozwolić twojemu koledze na taką zagrywkę. Nie mam pojęcia jak, ale chyba powinnam go powstrzymać — wywnioskowała, zerkając na nią ponownie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Sie 27, 2020 10:08 am | |
| Uśmiechnęła się, nie czując winy z powodu stanu Leandra. Pomimo zasady „lepiej zapobiegać niż leczyć”, którą gorąco wyznawała, wiedziała, że przekonywanie żniwiarza do porzucenia swojej jedynej miłości równałoby się dialogowi z murem. — Próbowałam. Na tyle, na ile było to możliwe. Nie jestem jednak jego matką, by móc zakazać mu czegokolwiek. Mogę pogrozić, mogę przedstawić konsekwencje. Lecz nie pójdę za nim do domu, by patrzeć mu wciąż na ręce — uśmiechnęła się, świadoma, jak bardzo oporny był Leander. — To dorosły mężczyzna, świadom swoich decyzji. Zresztą... — zawahała się. Chciała rozwinąć temat, lecz nie była pewna, na ile przemawia przez nią chęć wyjaśnień, a na ile zwyczajna potrzeba plotkowania. — Dla niektórych może być za późno na zmiany — starała się podsumować temat. Przeszła do ściągania jej opatrunków, prosząc dziewczynę, by rozpięła bardziej koszule. W milczeniu oceniła ślady na bandażach, spodziewając się o wiele więcej krwi i osocza. Zastanawiała się, na ile na dobrą regenerację ma wpływ mocy czarownicy. Wysłuchiwała jej w ciszy, nie komentując i nie przerywając, ani też nie wymagając natychmiastowego podjęcia decyzji na zadane pytanie. Dopiero pod koniec złapała ją za słówko: — Czyli chcesz tego? — wywnioskowała po jednym ze zdań. Chęci i możliwości były dwoma osobnymi biegunami, lecz jedno zależało od drugiego, i właśnie od tego Jaina chciała zacząć. — Powstrzymać Alastara? Jeśli twój opiekun naruszy jakiekolwiek zasady, z wielką przyjemnością sama złożę na niego skargę — fuknęła, starając się jej przekazać, że nie w odpowiedzi na niestosowne zachowanie leży problem. — Prościej będzie zmusić twojego opiekuna do zachowania spokoju, jeśli masz na niego jakikolwiek wpływ — zachęciła ją, spoglądając na nią znacząco. Nie dopytywała, lecz po ostatnich scenach i widokach, sądziła, że nie ma już wątpliwości, co do relacji Setha i Yvette. Gdyby jej opiekun nie zareagował na próby wykorzystania jego podopiecznej, wytrąciłby im z rąk powody do pisania zażaleń. — Tak czy inaczej, polecono mi ci pokazać pewne podstawy... — poinformowała ją, sięgając do rozłożonych na łóżku przedmiotów. Wolała zacząć od rzeczy najbardziej jej przydatnych. — Widzisz, gdyby twoje rany nie sięgały szyi, użylibyśmy tego. Trójkątnej chusty — zaprezentowała materiał. — Przysłoniłoby ci większość klatki piersiowej, gdyby złożyć ją w ten sposób — przełożyła róg chusty, pokazując, jak poprawnie się z nią obchodzić. Przeszła spokojnie przez cały proces wiązania materiału na plecach, instruując dziewczynę na swoim przypadku. Po chwili jednak powróciła do bandaży, pokazując ich przewagę w przypadku bardziej skomplikowanych powierzchni. Przeszła przez cały proces po kolei, opowiadając o oczyszczaniu ran, smarowaniu ich maściami znieczulającymi, aż do poprawnego wiązania, faktycznie oplatając klatkę piersiową i szyję dziewczyny. — Nacinamy tutaj, by można było łatwo zawiązać — wskazała na końcówkę bandaża, przecinając ją wzdłuż na wysokość parę cali, gdzieś w jego połowie. — I tyle — zawiązała końcówkę w stabilną pętlę, wciskając ją pomiędzy wewnętrzne warstwy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Sie 27, 2020 11:38 am | |
| — Nie wiem. Opis twojej pracy jest niepokojący... Użyczanie mocy to jedno, a skakanie wokół niewdzięcznych ludzi jest całkowicie innym tematem — oznajmiła, nie kryjąc lęku przed niesieniem pomocy. — Nie słucha mnie. Sądzę, że tylko pogarszam sprawę, gdy wchodzę mu w paradę — odparła prędko na pomysł doktorki, nie dostrzegając szansy na pokojowe rozwiązanie zaistniałego problemu. Nie mogła sobie pozwolić na kolejne przedstawienie w obecności obcych ludzi. Nie chciała tego. Zrozumiała dobrze popełniony błąd, po napaści na Alberta, sama skazując się na loch. Kłopoty sprowadziła wtedy również na Setha, a przecież mogli uniknąć tego całego zamieszania, gdyby Yvette trochę pomyślała. Nie była pewna, na ile jest w stanie powstrzymać emocje, kiedy nadejdą następne nieciekawe wydarzenia, ale chciałaby znaleźć skuteczny sposób na nerwy żniwiarza. Gdy one zostaną ujarzmione w porę, istnieje ogromna szansa, że wszystko przebiegnie w miarę gładko. — Podstawy? — powtórzyła za nią, lecz po chwili stało się jasne, co miała na myśli. Starała się chłonąć przekazywaną wiedzę, podążając przy tym wzrokiem za ruchami Jainy. Zamierzała zapamiętać jak najwięcej, aby wysoce prawdopodobnie wykorzystać kiedyś to wszystko w praktyce, choć nic nie było jeszcze pewne. — Robicie to tak zręcznie — odezwała się pełna podziwu, wspominając przy tym starszą pielęgniarkę. — Pracujesz tu od początku? — zapytała, nie hamując nagłej ciekawości. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Sie 27, 2020 1:18 pm | |
| Skinęła głową, ciesząc się, że dziewczyna rozumie, co ma na myśli. — Potrzeba niemałej pokory, by nie przestawać służyć ludziom, którzy nie dostrzegają niesionej przez ciebie pomocy, a często obwiniają cię o najgorsze — przyznała, przez lata natrafiając na różne, nieznośne przypadki. Był to niewątpliwie najtrudniejszy element codziennej misji, jaką niosła. Nigdy nie potrzebowała oklasków i wychwalania w niebiosa, lecz wyrzucania efektami jej świeżej pracy do śmietnika nigdy nie znosiła lekko. — Przełożenie cudzego życia i zdrowia ponad własne ego to nieoczywista zdolność, którą nie każdy jest w stanie przyswoić — skomentowała, szczególnie tego obawiając się w przypadku Yvette. Nie do końca wiedziała, co sądzić o relacji żniwiarza i skazanej. Wiele wskazywało na niedozwoloną zażyłość, co Jaina miała w głębokim poważaniu, lecz coraz częściej dostawała niepokojące sygnały, które mogły sugerować, że ich relacja nie jest również najzdrowszą. Nie wiedziała, jak ugryźć temat, by nie urazić Yvette, wciąż pamiętając ostatnią, wrogą ucieczkę od odpowiedzi. — Jeśli jesteś do czegoś zmuszana... Mogę ci pomóc — zaczęła ostrożnie, nie naciskając dalej i licząc, że Yvette podąży tym kierunkiem, jeśli w rzeczywistości będzie potrzebowała pomocy. Gdy skończyła z opatrunkami, zaczęła chować niezbędne narzędzia i elementy, które służyły jej wyłącznie edukacji. Również tutaj posiliła się na małe wprowadzenie, gdzie co powinno leżeć i dlaczego. Wstając z łóżka i układając przedmioty po różnych szafkach, odpowiedziała na zadane jej pytanie: — Jestem tu od kiedy pamiętam. Uczyłam się tutejszej akademii i od razu po jej zakończeniu zaczęłam tu pomagać. To będzie... — zatrzymała się, prowadząc w głowie skomplikowane obliczenia. Prędko jednak została pokonana, gdyż jej pamięć nie sięgała tak daleko. — Sporo lat — dokończyła, zamiast tego. — Zaczynałam od sprzątania. Nic bardziej nie uczy pokory — wyszczerzyła zęby, sugerując, od czego również powinna zacząć skazana. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Czw Sie 27, 2020 3:46 pm | |
| Nie spodziewała się, że po raz kolejny usłyszy te słowa. Dlatego zareagowała zmieszaniem, nie posuwając się do groźnej odpowiedzi, jakiej nie oszczędziła Jainie przy pierwszym spotkaniu. — Wszystko jest w porządku. Nie bardzo rozumiem, czemu wspominasz o tym drugi raz. Seth dobrze mnie traktuje — zapewniła, stając zdecydowanie w jego obronie. Milczenie dalej stwarzałoby pytania, które absolutnie nie miały pokrycia w rzeczywistości. — Nigdy nie podniósł na mnie ręki, a to, co mieliście okazję tu zobaczyć... On po prostu jest nerwowy — objaśniła najprościej, nie chcąc wchodzić w szczegóły. — Sądzisz, ze opanowanie tej zdolności mnie przerasta? Moje ego nie powinno być wielkie — zastanowiła się, bez dwóch zdań nie mając bladego pojęcia, czym w ogóle jest "ego". Próbowała samodzielnie odgadnąć znaczenie tego słowa, jednak nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. W akcie małej paniki, skupiła się na innej części pogawędki. Znacznie bezpieczniejszej części. — Dużo sprzątałam przed zamknięciem, więc przypuszczam, że z tym poradzę sobie bez większego trudu. Ale, jak to ma pomóc innym? — próbowała połączyć wszystkie elementy w całość, by się tu odnaleźć. Przyglądała się Jainie badawczo, wyczekując odpowiedzi. Wciąż nie wiedziała, czy wypada zaufać doktorce w sprawie bliskiej relacji. Z pewnością domyśliła się wielu rzeczy, mogących zniszczyć wszystko, gdyby postanowiła wykorzystać te informacje, lecz wyraźnie też zaznaczyła, że nie obchodzi ją, co się dzieje między Sethem i Yvette. Wątpliwości nie znikały, męcząc wiedźmę non stop, toteż przydałoby się dowiedzieć chociaż tego. — Wtedy mówiłaś, że masz zupełnie gdzieś, kto zostawił ślady na mojej szyi. Czy naprawdę tak jest? — spytała, gotowa natychmiast wycofać się w razie potrzeby. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala szpitalna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|