|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Główna sala szpitalna Sro Sty 25, 2017 1:47 am | |
| First topic message reminder :Główna sala w skrzydle szpitalnym Inkwizycji, wysłana wieloma łóżkami. Na próżno spodziewać się tu prywatności, przypadki wymagające interwencji nagle lub te niezbyt groźne, lądują właśnie tutaj, oddzielone w najlepszym przypadku materiałowymi parawanami. Na sali za dnia panuje zgiełk i odór typowy dla podawanych lekarstw, chorób i umierania. Od głównej sali odchodzą dwie pary drzwi - wejście od strony budynku i kolejne, za którymi zastanie się długi korytarz z kolejnymi salami, dla pacjentów, przebywających w szpitalu dłużej oraz gabinety lekarskie.
Ostatnio zmieniony przez Selene dnia Sob Cze 17, 2017 9:26 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sob Cze 27, 2020 10:08 pm | |
| Już po pierwszej odpowiedzi czuła, że nie wypadało wściubiać nosa w tą sprawę. Chciała wiedzieć zbyt dużo. Drążyła coś, na co nie była wcale gotowa, więc za sensowną opcje uznała przerwanie jego wywodu: — Tyle mi wystarczy — oznajmiła żwawo, unosząc dodatkowo dłonie na znak poddania się. — Nie jestem miłośniczką alkoholowych trunków. Ludzie zachowują się po nich naprawdę dziwnie, tracą kontrolę nad wszystkim, a twój opis cudownego proszku jest do tego bardzo zbliżony. Poprzesz mnie czy nie, wiem swoje i tego będę się trzymać — odpowiedziała na jego zaprzeczenie, uwydatniając zobojętnienie na twarzy. — Za takim działaniem musi stać wysoka cena. Może ją ignorujesz na rzecz kilku przyjemnych chwil, ale ona nigdy nie zniknie — zdradziła uporczywą myśli na głos. Jako skazana nie miała prawa kogoś pouczać, pod żadnym względem. Była nikim. A jednak tu posunęła się o krok dalej, nakreślając swoją perspektywę, która lekko potępiała postawę Leo. Nie robiła tego wprost. Trzymała się bezpiecznych granic, jakby w obawie, że jego przyjazny uśmiech w końcu zniknie, dając w zamian minę pełną pogardy. Choć trochę przybliżył historię Setha, co szczerze ją przeraziło. Nie dość, że narażał życie za pieniądze, to startował od czasów samej akademii. Poznała go dobrze od tej strony, przecież od początku dążył wyłącznie do zysku z opieki nad nią, nie biorąc pod uwagę niczego innego. Teraz było inaczej, chociaż pogoń za bogactwem nadal musiała nieprzerwanie w nim tkwić. Czy na pewno nie miała czym się martwić? — Nie sądzę, abym kiedykolwiek była tak zdesperowana — stwierdziła, zakładając z góry, że taki dzień w żadnym razie nie nastanie. — Zresztą... Moja moc nie ma sobie równych. Odniosłaby większy sukces niż ten mierny puder — przechwalała się, mając niepodważalną pewność o swej wygranej w tym nieistniejącym pojedynku. Potem miała nieodpartą chęć walnąć się mocno w czoło, wiedząc, że świadomie rywalizuje z jakimś durnym lekiem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Cze 28, 2020 5:32 pm | |
| Leander był dobrym słuchaczem, pomimo tego, że gdy pozwolono mu mówić, mógłby się nigdy nie przymykać. Nie przerywał Yvette, cierpliwie pozwalając jej przedstawić swoje zdanie, nawet jeśli nie do końca się z nim zgadzał. Gdy zamilkła, z uśmiechem stwierdził: — Nie rozumiemy się, droga Yvette — pokręcił głową, lecz nie rozwijał tematu bardziej. Nie zależało mu na sprzedaniu produktu, do kiedy nie miał z tego powodu żadnej korzyści, nawet tej polegającej na przekonaniu do swoich racji. Był pewny, że zmieniłaby zdanie, gdyby przekonała się o działaniu produktu na własnej skórze, lecz nie zamierzał naciskać. Wystarczyła mu jego własna świadomość, że jego życie przy tej drobnej pomocy pozostało bezbolesne i posiadające sens, pomimo całej jego bezcelowości. — Lecz nie musimy się rozumieć. Do kiedy zachowasz otwarty umysł, zawsze będę miło spędzał z tobą czas — zapewnił ją, choć podany warunek nie był ani jasny, ani prosty do zrealizowania. — To jedyne, na czym mi... — urwał niespodziewanie. Przytknął prędko dłoń do własnego nosa, z którego pociekła cienka stróżka krwi. Pohamował ją nim dotarła do ust, zasłaniając się lekko, by oszczędzić Yvette tego widoku. Uśmiechnął się, chcąc pokazać, że nie jest to dla niego niczym nowym. — Oto jeden z efektów „wysokiej ceny”. To się czasem zdarza — wyjaśnił prędko, rozglądając się po otoczeniu za czymś, czym może się wytrzeć. Przybliżył się do szafki nocnej przy łóżku skazanej. — Zajęli się już twoimi ranami? Wiesz, kiedy możesz stąd wyjść? — dopytywał, chcąc prędko zmienić temat i zająć jej myśli, by nie kłopotała się jego chwilową niedyspozycją. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Cze 28, 2020 6:14 pm | |
| Dostrzegając nagle płynącą z jego nosa krew, zareagowała naturalnym szokiem i paniką. Jego zdrowie to jedno, zupełnie oddzielna kwestia czy o nie dba, czy nie, ale dla nieproszonych osób trzecich, widok ledwie żywego inkwizytora obok wiedźmy w dość dobrym stanie... Cóż, jeszcze dziś miałaby zapewnioną wycieczkę w jedną stronę. Nawet nie zdążyłaby pożegnać się z Sethem, bo oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby grzecznie przy niej siedział na czterech literach. Stanęła na równe nogi, opuszczając w końcu łóżko. Zaczynała czuć się o dziwo znośnie, może szczęście otworzyło oczy i postanowiło pomóc w walce z gorączką. Chociaż... Niemożliwe, aby było tak miłe. — To nie jest normalne — wskazała palcem na niego. Chęć dalszej rozmowy została szybko przez nią zignorowana. — Nieee, nie wkopiesz mnie tak łatwo. Jeśli tu padniesz, poświęcę każdy kawałek siły, by zaciągnąć twoje wielkie cielsko na to łóżko. Potem ucieknę — wyznała, jakby w rzeczywistości przykładała się do wykonania całego planu, a życie Leandra wisiało na włosku. Absolutnie mu nie ufała. Po całym przedstawieniu, jakie niestety odegrał przed nią, wolała mieć obok kogoś z doświadczeniem. Pseudo, ale doświadczeniem. — Poczekaj, przyprowadzę kogoś. O ile pozwolą mi ruszyć się z tego miejsca... — mruknęła, rozglądając się uważnie po otoczeniu. Szukała przeszkód w postaci tamtych dwóch kobiet, lecz droga wydawała się wolna. — Powinno się udać. Najwyżej odejdziesz pod moją nieobecność, czyż nie jest to wspaniały scenariusz? — spytała z uśmiechem, zanim ruszyła w stronę jednego z białych kitli.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Cze 28, 2020 6:52 pm | |
| Próbował ją przytrzymać, unosząc lekko rękę. Nie okazywał tego, lecz był wielce niezadowolony, że ten drobny wypadek zaprzepaścił wszystkie jego starania mające na celu pozostawienie Yvette w łóżku. Prędko przetarł nos, zasłaniając się ręką, na wypadek, gdyby krew nie przestała cieknąć. — Zapewniam cię, to przytrafia mi się cały czas. Nie wiem, co pokusiło mnie, by zrobić to przy tobie. Nie masz żadnych powodów do zmartwień — mówił, chcąc, by uznała krwotok za powszechny, zwłaszcza jeśli jego nos był w ciągłym użytku. — Yvette, wiem, jak z tym postępować. Rady lekarzy nie będą mi żadną pomocą — mruknął, wstając za nią, chcąc udowodnić, że jest jeszcze w pełni sił fizycznych i umysłowych. — Nie trzymam cię na siłę. Ty sama wiesz, co jest dla ciebie najlepsze. Jeśli zaczniesz teraz uciekać, przysięgam, że pomacham ci na pożegnanie. Oczekiwałem wyłącznie rozmowy — wyjaśnił, ruszając za nią, gotów podejść do pierwszego lepszego lekarza, by potwierdził tylko jego słowa. Wiedział, że odrobina odpoczynku i czasu będzie dla niego najlepszym lekarstwem. — Zresztą, spójrz — rzucił, lekko dotykając przedramię dziewczyny, by zwrócić na siebie jej uwagę. — Już nie leci — pochwalił się, ostrożnie odchylając rękę, prezentując swoją twarz. Przez nieotartą krew i wciąż świeże plamy ciężko było ocenić prawdziwość jego słów, ale po jego pogodnym zachowaniu mogła skłaniać się ku diagnozie, że nic mu nie dolega. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Cze 28, 2020 10:01 pm | |
| Informacja o stałej dolegliwości tylko wzmocniła pragnienie zasięgnięcia wymaganej pomocy, która błądziła po tej sali. Mógł mówić, co tylko ślina przyniosła mu na język, a ona zamierzała trzymać się twardo podjętej decyzji. Spontanicznego wyboru, mogącego uratować dwa życia. I wilk syty, i owca cała. — O czym ty mówisz? Działam w słusznej sprawie, a jego zabije potem — odburknęła, jakby urażona jego spekulacjami o ucieczce. Teraz miała na głowie coś ważniejszego. — Ach, rzeczywiście. Wyglądasz o wiele lepiej... — przyznała, zatrzymując się gwałtownie, by dokładniej mu się przyjrzeć. Delikatny uśmiech zwiastował jedynie kłopoty, choć na pierwszy rzut oka był zgodą na powrót, której Leo zapewne kibicował. Równie szybko odwróciła się ponownie plecami, docierając do niedalekiego celu. — Przepraszam bardzo! — zagaiła ciut głośniej, jednak panowała nad tonem, nie chcąc zbudzić śpiących naokoło pacjentów. — Ten pan niesłychanie krwawi z nosa i nie mam z tym nic wspólnego — broniła się już na starcie, pokazując spojrzeniem na blondyna. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Cze 29, 2020 9:27 am | |
| Leander nie dawał za wygraną, idąc za nią zdrowym i pewnym krokiem, usiłując ją przekonać, że nic mu nie dolega. — Yvette, to naprawdę nie ma sensu — mruczał za nią, widząc, że nic jej już nie powstrzyma. Lekarz, który robił nocny obchód, odwrócił się po słowach Yvette, lustrując ich oboje wzrokiem, nie potrafiąc zdecydować, kto z nich wyglądał gorzej. — Co się stało? — zapytał, usiłując powiązać w jednej historii gorączkę i przewiązane bandażem rany Yvette, wraz z krwawiącym nosem Leandra, skoro pojawili się u niego razem. Nim jednak zdążyli podzielić się z nim jakimikolwiek informacjami, przerwano im. — Co się tu dzieje? — rozległ się znajomy Yvette głos za ich plecami. Na sali głównej z powrotem zawitała Jaina. Powitała ich ze świecą w ręce. Miała na sobie miękkie kapcie i jej odrobinę swobodniejszy ubiór, lecz jej oburzona mina nie zwiastowała niczego dobrego. — Wracać do łóżek i nie budzić mi pacjentów — fuknęła na nich, zbliżając się powoli. — Oni potrzebują pomocy — odparł krótko lekarz, gotów odłożyć trzymaną w rękach tacę z lekarstwami, by im pomóc. — Ci są moi — machnęła ręką, kłamiąc tylko w połowie. — Zajmę się tym — zarządziła, uprzedzając lekarza. Nikt nie miał w zwyczaju bić się o pacjentów, więc mężczyzna jedynie skinął głową, wracając do swoich zajęć. Gdy oddalił się nieco, Jaina ściszonym głosem stwierdziła: — Ty. Powinnaś leżeć w łóżku — stwierdziła, wskazując na Yvette palcem, widząc, że jest z nią gorzej niż było. — A ty... — przeniosła wzrok na Leandra. — Ciebie nie powinno tu być o tej porze. Idź ćpać gdzieś indziej — zarządziła, rozwiązując wszelakie problemy, najwyraźniej znając przypadek Leandra. Nim żniwiarz zdążył uśmiechnąć się zwycięsko, Jaina uniosła wyżej świecę, rzucając jej blask na twarz mężczyzny. — Jesteś zielony na twarzy — stwierdziła lekko zaskoczona. W rzeczywistości, twarz Leandra nabrała nieco niezdrowego koloru, odcinając się bladością od wciąż niestartych plam krwi. — Siadaj w tej chwili na łóżku — rozkazała, nie wykazując się już tą samą cierpliwością z południa. — Jaino... Nic mi nie jest. Naprawdę szkoda twojego czasu na... — Idziemy — przerwała mu, wskazując ręką na wolne łóżka. — Ty też — dodała krótko do Yvette. Leander jęknął nieszczęśliwie, zastanawiając się, czym los go pokarał, że wkrótce trafi do szpitalnego łóżka wbrew doskonałemu samopoczuciu. — Czy to zemsta, Yvette? Jeśli chciałaś, abym dzielił to z tobą, wystarczyło poprosić, położyłbym się obok — mruknął w niezadowoleniu, lecz cierpliwie zmierzał do łóżka sąsiadującego z łóżkiem Yvette, by usiąść na jego skraju. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 01, 2020 11:44 am | |
| Zdążyła na biegu przygotować w głowie wyjaśnienia, by ściągnąć potrzebną uwagę na obficie krwawiącego żniwiarza. Każda sekunda była cenna. Kto wie, czy zaraz nie padnie na ziemię, po zażyciu tamtego dziwnego proszku? Wspominał o tym, że regularnie krwawi z nosa przez to świństwo, więc tym bardziej, jak mogłaby machnąć ręką na widoczne problemy i wrócić do zwykłej pogawędki? Musiała jakoś zareagować, nawet jeśli oznaczało działanie wbrew jego woli. Osiągnęłaby chociaż jeden cel, jedyny w tym cholernie niewdzięcznym dniu, ale oczywiście coś musiało przeszkodzić. Niezależnie od braku sympatii wobec pojawiającej Jainy, stawiała Leo na pierwszym miejscu. Nie mogła pozwolić, by stało mu się coś gorszego, więc zrozumiałą reakcją na słowa doktorki było oburzenie. — Chwila! On naprawdę potrzebuje pomocy. Dlaczego normalnie go odsyłasz?! — zabrała głos, nie mając zamiaru hamować się przed wyciągnięciem cięższego arsenału. Z łatwością wywnioskowała ich powiązanie, jakoś specjalnie się z tym nie kryli, lecz nie potrafiła pojąć użytego przez kobietę wyrazu, dotyczącego Leandra. Niewątpliwie rozpętałaby tu prawdziwą wojnę, nie godząc się w najmniejszym stopniu na takie traktowanie, gdyby nie kolejne objawy, malujące się na twarzy mężczyzny. — Leo... — szepnęła tylko, nie potrafiąc ukryć swego strachu, który tylko przybierał na sile. Podążyła za nimi, zatrzymując się niepewnie obok jego łóżka. Nie odczuwała żadnego dyskomfortu związanego z podniesioną temperaturą, dlatego też darowała sobie powrót na wskazane miejsce, uznając to za wielce głupi pomysł. Chciała mu pomóc, być jakkolwiek przydatna, ale oprócz mocy nie miała nic do zaoferowania. — Toż to zaledwie początek rewanżu — odparła mniej zdecydowanie, bacznie przyglądając się ich dwójce. Wyraźnie się zdystansowała. Świadomość, że się znają, kazała zrobić dwa kroki w tył, jakby to miało przed czymś ją ochronić. Czuła się niczym piąte koło u wozu, czyli standardowe uczucie z przeszłości powróciło. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pią Lip 03, 2020 11:31 am | |
| Yvette mogła czuć się zbędna w obecnej sytuacji, lecz podobne wrażenie odnosiła lekarka w szpitalu, w którym pracowała już znaczną część swojego życia. Nie dostrzegając jednak przyczyny ani w wypadku gorączki Yvette, ani w złym samopoczuciu Leandra, tym samym nie mogła im pomóc. Nie miała pomysłu, co może kryć się za tymi objawami, lecz nie próżnowała — gdy Leander w wielkim niezadowoleniu zasiadł na łóżku, wręczyła mu w dłoń kawałek białej chusty, każąc spuścić głowę i przyciskać materiał do nosa. Pozostało jej tylko żywić nadzieję, że jego wygląd wynika z chwilowego spadku kondycji. Obecnie nie mogła zrobić niczego więcej, więc prędko powróciła wzrokiem do Yvette, karcąc ją spojrzeniem, jako że zastała ją wciąż na równych nogach. Nie traciła czasu na kłótnie, przytykając jej zewnętrzną stronę dłoni do czoła. Nie trwało to dłużej niż ułamek sekundy, gdy stwierdziła: — Gorączka nie zwiastuje niczego dobrego — sugestywnie wskazała dłonią w stronę łóżka naprzeciw, nie chcąc jej zbierać wkrótce z podłogi. — Te rany pochodziły z dziś? Musi być za wcześnie na ewentualne zakażenia... — mówiła, ostatnie zdanie dodając pod nosem, jakby dla własnej informacji. — Usiądź, Yvette — wymruczał Leander, odzywając się stłumionym przez materiał głosem. Wciąż pozostawał spokojny, nie wykazując cienia zrozumienia do przejęcia obu kobiet. — Zostaw trochę sił na morderstwo Setha — zaśmiał się, bardzo starając się pokazać, że panuje nad swoim ciałem. — Jeśli naprawdę boisz się, że w niemożliwie okrężny sposób mój nos zostanie powiązany z twoją winą... Doprawdy, nawet ona zna mój przypadek — wskazał na lekarkę, nawiązując do wcześniejszych słów zapalczywie broniącej się Yvette. Jaina pokręciła tylko głową, mrucząc pod nosem, że idzie przygotować lek, ruszając w kierunku jednej z szklanych szaf przy ścianie sali. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sob Lip 04, 2020 11:57 am | |
| Śmiało lądująca dłoń na jej gorącym czole, przeszkodziła w dalszej pouczającej obserwacji. Prędzej niż spodziewaną złością, zareagowała sporym zdziwieniem, lustrując szczegółowo kobietę. W wielkiej mierze przypuszczała, że zachowanie Jainy po zaistniałym incydencie, nie będzie różniło się od części typowych balsamistów, którzy nie przepadają za wiedźmami. Mogła też zupełnie ją zlekceważyć, skupiając się wyłącznie na jednym ze swoich, lecz nie postąpiła w taki sposób. Dla Yvette było to niezrozumiałe pod każdym względem, tym bardziej że pierwsze spotkanie nie zwiastowało niczego dobrego. — Czemu miałabym gnić w łóżku, kiedy nie czuję się źle? — nie ukrywała swojego nieobeznania w tej kwestii, zamierzając nieugięcie pozostać przy poszkodowanym Leo. — Spokojnie. Zagoją się tak jak poprzednie — zdradziła, chcąc uświadomić lekarce, że niespecjalnie jest się czym martwić. Wychodziła ze wszystkiego cało. Przez lata przyzwyczaiła się do opinii chodzącego szczęścia, więc widok, w jakikolwiek sposób przejętych jej stanem ludzi, był nietypowy i dziwny. — Zawsze jest taka możliwość... Muszę mieć cię na oku, by w razie konieczności wkroczyć do akcji — wyjaśniła, nie ujawniając swych prawdziwych intencji, które całkowicie różniły się od strachu powiązania z niezdrowym wyglądem. — W obecnej chwili jestem silniejsza nawet od ciebie, wierz mi — zapewniła z delikatnym uśmiechem, choć kryła się tu nutka uszczypliwości. — Twój przypadek? — dopytała zaraz, podchodząc totalnie niepewnie do poruszonego tematu. — Co oznacza słowo "ćpać"? — przełamała się z następnym pytaniem, jednak tym razem zniżyła głos, jakby nie chcąc ośmieszyć się przed stojącą nieopodal kobietą. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sob Lip 04, 2020 9:23 pm | |
| Jaina sprawiała wrażenie zabieganej, lecz słysząc słowa Yvette, zatrzymała się, by stanąć jak wryta. — Chcesz mi powiedzieć, że nie opatrzyłam wszystkiego? — zwróciła się bezpośrednio, mrugając w zdziwieniu, lecz jednocześnie nagle wstępując w rozwiązanie zagadki gorączki. — Już ci mówię — pospieszyła z wyjaśnieniem na jej pytanie. — Gorączka sugeruje infekcje. Twoje ciało potrzebuje energii, by ją zwalczyć. Jeśli skupisz swoją energię na okrążaniu sali szpitalnej w tę i we w tę, może ci jej zabraknąć na to, na co naprawdę jej potrzebujesz. Nie ruszaj się z miejsca. Najlepiej jest to przespać — doradziła jej, nim udała się na poszukiwania środków zbijających temperaturę. Swoim zachowaniem i niemałym poruszeniem, które wynikło z poszukiwań lekarza, obudzili jednego z pacjentów, nad którym Jaina chwilę się zatrzymała, polecając odpoczywać. — „Wkroczyć do akcji”? Czyli innymi słowy, dać nogę? — dopytywał ściszonym głosem Leander, kątem oka dopatrując lekarkę, usiłującą przywrócić spokój na sali. — Mój przypadek, czyli zupełnie niegroźny efekt upartego zażywania środków miejscami nie do końca do tego przeznaczonymi. Yvette, to normalne zaznać siniaka na czole, jeśli nieustannie walisz głową w mur. Nie kryje się za tym nic więcej — przyznał, czując, że wreszcie zaczyna ją przekonywać do braku kłopotania się jego niemal doskonałym stanem zdrowia. Nie odciskał białego materiału od nosa, przez co jego słowa były lekko stłumione i niewyraźnie, lecz zamierzał spełniać zalecenia lekarki, by minęło mu możliwie prędko, nie chcąc kłopotać dwóch kobiet dłużej. — Jestem prawie pewny, że ona wynalazła to słowo. Sądzę, że ma na myśli korzystanie stworzonych dla ludzi używek wyłącznie ku własnej przyjemności. Nie do końca rozumiem pogardę w jej głosie, gdy sama niczym święty Mikołaj obdarowuje wszystkich morfiną. Chyba uznaje moją samowolę za bojkotowanie jej tradycyjnych metod — zgadywał z rozbawieniem, puszczając wodze fantazji. — Lecz ostatecznie zna się na rzeczy, więc uważam, że powinnaś jej słuchać — wskazał znacząco głową na dotychczas zajmowane przez dziewczynę łóżko. Naturalnie wierzył w szczęście i siłę Yvette, słysząc kilka opowieści na jej temat z dwóch różnych źródeł, tak jednak wolał nie kusić losu, nie narażając dziewczyny z tak idiotycznego powodu jak krwawiący nos. Uśmiechnął się pogodnie, lecz jego uśmiech zastygnął na moment, a on sam zbladł nieco. — Yvette, czy mogłabyś... Widzisz tę miskę pod swoim łóżkiem...? — usiłował ją nakierować, lecz nim zdążył sprecyzować, co ma na myśli, padł na kolana, zginając się wpół. Zwymiotował gwałtownie, celując do wspomnianego naczynia, na krotki moment odrywając materiał tamujący krwawienie od twarzy. Po wszystkim wypluł ślinę, ocierając twarz, słysząc nad swoją głową: — Matko i córko! Coś stanęło ci na żołądku? Co ostatnio jadłeś? Jaina pochyliła się nad mężczyzną na podłodze, w ręku trzymając szklankę z kredowobiałym płynem dla Yvette. Wciąż konkurowali ze sobą o pierwsze miejsce w rankingu o pacjenta, z którym jest gorzej, lecz nowe objawy Leandra zajęły chwilowo uwagę kobiety, sprawiając, że nie zmusiła Yvette do wypicia duszkiem jej lekarstwa. — Zabawne, że pytasz — mruknął Leander, ocierając twarz, lecz nie podnosząc głowy, czując, że to mógł nie być ostatni raz. — Zazwyczaj bym ci nie odpowiedział, lecz teraz mogę uczynić to z największą dokładnością — pogodnie stwierdził, wzrok przenosząc na częściowo przetrawione części jedzenia, pozostawiając Jainę w sporym zdziwieniu, niezmieszanym z obrzydzeniem przez lata wprawy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 05, 2020 1:48 pm | |
| Ruchem głowy zaprzeczyła mniemaniom balsamistki, wewnętrznie bojąc się, że postanowi rzucić okiem na dawno zabliźnione rany. Tak się nie stało, więc odetchnęła z ulgą. Krótki wykład na temat gorączki był bardzo pomocny. Sama nigdy jej nie miewała, toteż miło było pogłębić wiedzę na ten temat, od kogoś doświadczonego w tego typu dolegliwościach. I choć ciągle myślała o pewnym uciekinierze, pobyt w szpitalu przynosił dużo cennych lekcji, których nie miałaby szansy odbyć, gdyby trafiła do lochu. Waśnie tam najprędzej zaprowadziłoby ją szczęście, chroniąc przed większym niebezpieczeństwem. Odcięłoby ją od wszystkich i wszystkiego tylko po to, by przeżyła. Od początku wiedziała, że nie doszłaby nawet do głównego korytarza, a mimo to chciała wierzyć. — Między innymi — skłamała, niezachwiane trzymając się jednej wersji. — Niegroźny efekt? Jesteś pewien, że mówimy o tym samym? Po zażyciu tego świństwa zacząłeś silnie krwawić z nosa, a to badziewne porównanie działa wyłącznie na twoją niekorzyść! — skwitowała wielce niezadowolona, jednoznacznie wychodząc poza swoje granice fałszywej obojętności. Irytowało ją beztroskie podejście Leandra, kiedy sytuacja wyglądała naprawdę nieciekawie. Nawet jeśli zdarzało się to często, powinien wykazać jakieś przejęcie swoim zdrowiem, które bez dwóch zdań kulało. Nie posiadał podobnej mocy. Miał się czym martwić. — Chyba rozumiem... — odparła, po chwili zamyślenia. — Ależ słucham. Nie zrobiłam ani kroku, biorąc sobie jej słowa do serca. Też powinieneś tak postąpić, ponieważ głównie chodzi o barwę zieleni, niepasującą w żadnym stopniu do twej uroczej twarzy — stwierdziła odrobinę weselej. Spełniła niespodziewaną prośbę o miskę, przysuwając rzecz bliżej niego, nie dopytując o szczegóły. Nie minęła dobra sekunda, a dostała solidne wyjaśnienie, jakie niekoniecznie chciała zdobyć w tej postaci. Wzdrygnęła się lekko na ten widok, lecz nie odwróciła wzroku. — Nic mi nie jest. Czuję się świetnie, po co to wszystko? Dajcie spokój — przedrzeźniała klęczącego na ziemi blondyna, prychając zaraz. Mogło się wydawać, że jedynie chce go dobić, ale cel był inny. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, jakby poszukując czegoś arcyważnego. Można by stawiać na próbę ucieczki, sytuacja jak najbardziej temu sprzyjała, ale kolejne działanie rozmyło wszelkie podejrzenia. Opuściła bok Leo, podchodząc do jednego z pobliskich stolików, by wziąć stamtąd kilka białych szmat. Lada chwila powróciła ze zdobyczą, delikatnie schylając się do żniwiarza. — Trzymaj — poleciła stanowczo, podstawiając mu przed oczy jeden z czystych materiałów, resztę zaś rzuciła na łóżko. — Chociaż tyle mogę zrobić — mruknęła, w międzyczasie zaczesując palcami jego włosy ku górze. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 05, 2020 3:21 pm | |
| Lekko zagubiony wyraz twarzy Leandra sugerował, że nie zamierzał iść dalej w zaparte, twierdząc, że nic mu nie dolega. Podziękował skinieniem głowy za materiał, ocierając nim usta, nie podnosząc się jednak z podłogi na wypadek kolejnego ataku. Długo przetwarzał jej słowa, by po wszystkim odpowiedzieć jej tylko: — Nie rozumiem... Rzadko kiedy nie wiedział, co powiedzieć, lecz tym razem nie silił się na wyszukane metafory, myślami zamykając się w sobie, szukając przyczyny obecnego stanu. Jego oddech łagodnie przyspieszył, a on sam na nowo przytknął materiał mocniej do nosa, z którego na nowo buchnęła krew. Wspierając się nogami, kurczowo trzymał miskę z wymiocinami zmieszanymi z krwią niewiadomego już pochodzenia. Dwoje kolejnych pacjentów przebudziło się z płytkiego snu, lecz nie dochodziło to już do uwagi Jainy, pochylającej się nad dwójką pacjentów. Chcąc przede wszystkim oswobodzić sobie ręce, podała Yvette szklankę z białym płynem, w pierwszej kolejności zamierzając pomoc jej. — Wypij na raz. Smakuje i wygląda jak kreda z wodą — mruknęła, w tym samym czasie lekko unosząc twarz Leandra, który zdawał się stracić swój dobry humor. Przyjrzała mu się z każdej strony, dostrzegając pot perlący się na jego czole, widząc niezdrowy koloryt skóry, cienie pod oczyma i czując lekko podwyższoną temperaturę jego ciała. Pozwoliła Yvette przytrzymywać jego włosy, częściowo współpracując, kładąc palce na nagim czole mężczyzny. Nieszczególne objawy nie pasowały do żadnej z chorób, jakie znała, więc z troską zapytała: — Coś cię boli, Leandrze? — usiłowała się dowiedzieć, lecz sądząc po zagubieniu mężczyzny, wiedział tyle samo co ona. — Jaino... Nic. Czuję się jak młody bóg — wypowiedział wykonując ponury uśmiech, świadom tego, co się z nim dzieje. Po raz pierwszy w życiu miał okazję uświadomić sobie, że ból nie oznaczał wyłącznie cierpienia. Skazując się na jego brak, pozbawiał się jednocześnie cennej informacji, która teraz mogła uratować mu życie. Lekarka była bezsilna. Mając powierzchowne objawy, mogła jedynie czekać na rozwój choroby lub działać na ślepo. — Przyznaję, że mógłby już wrócić — zwrócił się do Yvette, mówiąc o wiadomej osobie, doskonale świadomej wszystkich jego chorób, nawyków i przypadłości. — Lecz proponowałbym nie martwić się na zapas, Yvette — stwierdził, prostując się lekko, by zaczerpnąć więcej powietrza. Nie zapowiadało się na powtórkę, jednak nie podniósł się z podłogi, miskę trzymając w pogotowiu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 05, 2020 4:23 pm | |
| Ostrożnie przyjęła wolną dłonią szklankę, wahając się chwilę przed spożyciem dziwnego leku. Opis również nie brzmiał zachęcająco, kreda z wodą na sto procent nie mogła być smaczna, ale jeśli to miało pomóc z temperaturą... Przystawiła szklane naczynie do ust, przechylając je nieco, aby według zaleceń wypić wszystko na raz. Już w trakcie zmarszczyła brwi, jakby potwierdzając wcześniejsze przypuszczenia odnośnie obrzydliwego smaku. Westchnęła ciężko po wykonanym zadaniu, odstawiając szklankę w bezpieczne miejsce. Kiedy oni wymieniali się niezbędnymi informacjami, Yvette wpadła na pewien trop. — Chyba mam podejrzanego — wtrąciła się, delikatnie gładząc jasne włosy obiema dłońmi. — Nasz wspólny znajomy powiedział Sethowi, że może zdąży się z tobą pożegnać. Dlatego tu prędko przybyliśmy, ale wtedy nic ci nie dolegało... — skierowała swe słowa do Leo, wiedząc, że skojarzy sławnego kata. Nie miała więcej dowodów. Przekazała tylko to, co wydawało jej się najważniejsze i mogło jakoś pomóc rozwiązać przyczynę opóźnionych symptomów. — Poradzi sobie — rzekła pewnie, odnosząc się do wędrówki Setha. Starała się podejść do sprawy pozytywniej, spróbować uwierzyć w ten chodzący kłębek nerwów, a wszystko dzięki blondynowi. — Dopóki się nie zjawi, dam z siebie wszystko, by utrzymać cię przy życiu. W tej kwestii możesz mi zaufać — uśmiechnęła się delikatnie, również klękając na podłodze. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 05, 2020 7:02 pm | |
| Spojrzenia Jainy i Leo przeniosły się na Yvette w otępiałym niedowierzaniu, jakby ta właśnie uświadomiła im, że niebo jest zielone, a trawa niebieska. Po przetworzeniu podanej informacji byli w stanie nadać jej odpowiednią wartość i nawet cień sensu, lecz jej znaczenie nie pozostawiało wiele nadziei. Jeśli w południe była mowa o pośpiechu przed ostatnim pożegnaniem, obecnego wieczoru przyszłość Leandra malowała się w ciemnych barwach. Mężczyzna uniósł lekko głowę, jakby pogodził się już z losem. Wpuścił powietrze do płuc z cichym świstem, w sytuacji, która dotykała go bezpośrednio nie będąc w stanie stanąć biernie z boku, powstrzymując emocje. — Nie zamierzaliście mi powiedzieć? Widząc mnie na nogach, oboje stwierdziliście, że nie ma najmniejszej potrzeby powracania do tematu? Czy może Seth sądził, że rozwiąże sprawę w pojedynkę, jak w przypadku Indy, która omal nie przypłaciła życiem za jego głupotę? — wypluł te słowa, a jego wyraz twarzy nie miał już nic z znanej Yv pogody ducha. Układał zdania z trudem przez problemy z oddychaniem, lecz dźwięczał w nich wyraźny chłód, którego nie powstrzymały wszelakie niedogodności. — Co z resztą mojej rodziny? Co jeszcze wiesz? — zapytał, patrząc dziewczynie prosto w oczy, świadom, że sprawa może mieć tragiczną w skutkach kontynuację. Ledwie sformułował kolejne pytania, a jego ciało zmusiło go do wyrzucenia z siebie kolejnej porcji posiłku. Rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych; Leander ponownie wypluł ślinę, mrucząc pod nosem: — Mam nadzieję, że będę martwy, nim tu wróci. Nie chcę go widzieć na oczy. Zmienił zdanie po tej krótkiej informacji, która przeważyła wszystko. W tej krótkiej chwili stracił wolę walki, mając najszczerszą ochotę, by obie kobiety go zostawiły, pozwalając mu dokonać żywota w spokoju. — Nie czas na kłótnie — stwierdziła Jaina. — Potrafisz leczyć, Yvette? — zapytała się, po zapewnieniu Yvette usiłując odgadnąć jej moc, która mogłaby okazać się teraz niezwykle przydatna. — A ty, Leandrze... Jeśli nie jesteś nigdzie ranny, mogłeś zostać otruty. Przypomnij sobie, jadłeś lub piłeś coś w obrębie zamku? Yvette, czy to możliwe? — dopytywała, chcąc mieć jak największe pojęcie na temat osoby, która mogła się tego dopuścić i prawdziwości swoich założeń. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Nie Lip 05, 2020 9:51 pm | |
| W zamian za cenną wiadomość, spadła na nią lawina różnorakich wyrzutów i pretensji. Zaskoczenie sprawiło, że pozostawała przez pewien czas biernym słuchaczem, ale przy coraz ostrzejszych słowach budziła się strona, która za nic nie pozwoli grzecznie przemilczeć całego tematu. Zabrała od niego dłonie, mierząc go wielce nieprzyjaznym spojrzeniem. — Kiedy niby miałam ci to wyjaśnić? Siedząc wpółprzytomnie przy ścianie czy czołgając się po podłodze? — zaczęła, zamierzając użyć każdej możliwej linii obrony, na jaką było ją stać. — Mówisz w taki podły sposób o swoim bracie, który robił wszystko, by naprawić efekty powiązania ze mną. Twój prawdziwy wróg siedzi tuż obok — uświadomiła go, bo najwidoczniej zrzucał całą bezsensowną winę na Setha. Widziała siebie jako wcielenie najgorszego zła, dotykającego całej ich rodziny, więc bronienie nieobecnego żniwiarza miało o wiele głębszy sens, niż same uczucia żywione do niego. — Ale wiesz co? Możecie mieć to wszystko w dupie, bo ostatecznie to ja zapłaciłam za was najwyższą cenę. Nawet za jakąś durną dziewuchę, której przenigdy nie poznam. Niech lepiej będzie wdzięczna — warknęła, przytaczając tu wieść o braku zagrożenia dla bliskich mu osób. — Potrzebujesz dowodu? Jest tutaj — gotowa pokazać mu świeże rany, odchyliła materiał ubrania, dostając się do zabandażowanej części ciała. Przed odwinięciem opatrunku, czyli prostym zepsuciem pracy Jainy, powstrzymało ją pytanie. — Moc opiera się na szczęściu. Dalej mało o niej wiem, ale pewnym jest to, że mój dotyk przynosi wyłącznie pozytywne doznania i pomaga wyjść z wprost fatalnego położenia — wyjaśniła pokrótce, walcząc z rozbudzonymi nerwami. — Jednakże wątpię, aby on zasłużył na taką pomoc — dodała, krocząc bez wątpienia wojenną ścieżką. Dobrze wiedziała, że nie powinna zachowywać się w ten sposób. Nie w stosunku do Leo... Wyolbrzymiała ostrzejszą wymianę zdań, ale dla niej też nie było to takie proste. — Wszystko jest możliwe — rzuciła. Podniosła się zaraz na równe nogi, aby zachować między nimi dystans, już wcześniej wyczuwając jego wrogie nastawienie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 06, 2020 8:45 am | |
| Jeszcze po pierwszych słowach Yvette był w stanie się zatrzymać i przyznać do błędu, lecz wraz z rozwojem jej wypowiedzi, przymknął usta, tracąc chęć podjęcia dyskusji. Jaina przysłuchiwała się wszystkiemu z boku, chłonąc dialog, jednak nie wyciągając z niego żadnych przydatnych medycznie informacji. Plotki, choć zagmatwane i wciągające, nie sprawiły, że rozwiązała zagadkę. Potrząsnęła głową, chcąc się wtrącić, gdy Leander odstawił na bok miskę, prostując się i w końcu podejmując komentarza monologu Yvette: — Nie mam nic więcej do dodania. Historia dopisze się sama — stwierdził cichym, lecz wyraźnym głosem. Odrzucił materiał bandaża hamujący krwotok, czując się nie spełnia on swojej roli. — A ja wkrótce spłonę w piekle za to, że jej nie zatrzymałem — dodał, spoglądając na nią zza silnie rozszerzonych źrenic. Jaina nie była pewna, czy mężczyzna nie bredzi już od rzeczy, odrywając się od nich coraz bardziej. Jego spojrzenie przestało być obecne, a głowa lekko zataczała się na boki. — Jaino, musisz przekazać moim rodzicom... — mruknął tym razem do niej, tracąc resztki sił, które poświęcił na walkę ze swoim słabnącym ciałem i rozmowę ze skazaną. — Niczego im nie przekażę — urwała mu gwałtownie, chwytając w ręce jego opadającą głowę, przemawiając do niego głośno i wyraźnie. — Jeśli będziesz chciał, sam im wszystko powiesz, gdy już stąd wyjdziesz — mówiła, lecz nie sposób było ocenić, czy wierzyła we własne stwierdzenie, czy jako lekarka czuła obowiązek pocieszania pacjenta. W tle rozległ się kolejny jęk pochodzący od leżącego w pobliżu chorego, usiłującego podejrzeć, co zakłóca mu sen. Lekarka usiłowała go uspokoić: — Shhh, odpoczywaj, zaraz wszystko będzie... — urwała, gdy ciało Leandra przeleciało jej przez ręce, osuwając się bezwładnie na ziemi. — POMOCY! — podniosła głos, już za nic mając zachowanie ciszy. W szpitalu rozległo się poruszenie; pacjenci prostowali się na swoich łóżkach, podnosząc głosy i szukając źródła budzącego ich dźwięku. Drugi z lekarzy dyżurujących tej nocy pojawił się za plecami Jainy, natychmiast pochylając się nad Leandrem i oceniając jego stan. — Potrzebuję noszy. Przeniesiemy go — zarządziła, ręką machając strażnika, by im pomógł. — Na bok, by się nie udusił. Podtrzymujcie go, jeśli będzie trzeba, zaraz dołączę — instruowała mechanicznie, lecz nie miała pojęcia co robić dalej. Gdy mężczyźni zajęli się przeciąganiem wielkiego, niewspółpracującego cielska żniwiarza na nosze, Jaina zbliżyła się do Yvette, łapiąc ja obiema rękoma za przedramiona. — Musisz mi powiedzieć wszystko, co wiesz. Słyszałaś coś? Wiesz, jak mogło do tego dojść? — pytała, zbierając informacje, nim zdecydowała się na podjęcie jakichkolwiek działań. — Twój dotyk wystarczy, by przeżył? Jak jeszcze można cię wykorzystać? — dowiadywała się bez ogródek, w tej oto wiedźmie widząc jedyną szansę dla Leandra.
|
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 06, 2020 1:34 pm | |
| Nie zwróciła większej uwagi na mierną odpowiedź, jaką dostała po przedstawieniu porządnych argumentów. Aż z trudem przychodziło uwierzyć, że ktoś tak rozgadany, nagle ma do powiedzenia tyle co nic. Rzeczywiście nie miał już siły na rozmowę? A może uznał odparcie ataku za coś zbędnego, na co Yvette w ogóle nie zasługiwała? Każda z tych opcji podsycała złość, która wydawała się właściwą drogą w tym opłakanym momencie. Najzabawniejszym był fakt, że nie potrafiła określić, kto najbardziej zapracował na tą cała pogardę i wzburzenie. Pragnęła widzieć tu winnego, na jakiego z pewnością kandydował Leander ze swoim zachowaniem, ale znikąd pojawiała się ona sama, natychmiast gotowa, by zająć pierwsze miejsce. Obserwowała z lekkim przejęciem całe zajście, nie mogąc zmusić się do uzewnętrznienia dalszej chęci pomocy, po zaistniałej rozmowie. Chwyt Jainy wyrwał ją z chwilowego zamyślenia, przez co wróciła do niełaskawej postawy. — Z jakiej racji miałabym uratować mu życie? Sam wyglądał, jakby wcale tego nie chciał, a już na pewno nie ode mnie — oznajmiła chłodno, przypominając sobie jego zmianę. — Jestem wręcz przekonana, że nawet byłby uradowany, gdybym stąd odeszła — mruknęła, szczerze wierząc w taki scenariusz. — Powiedziałam wszystko, reszta to zwykłe przypuszczenia. Jeśli nie posiada żadnych widocznych ran, pewnie tamten człowiek niepostrzeżenie zajął się środkiem — potwierdziła tylko teorię otrucia, nie będąc w stanie opisać tego, co ponoć przydarzyło się mężczyźnie. Gerard nie zdradził nic więcej, więc jej wiedza ograniczała się tylko do jednej informacji, która niewiele pomagała w tym przypadku. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 06, 2020 3:18 pm | |
| Jaina nie była pewna ani przekonana, czy słowa Yvette nie są przechwałkami. Nie wiedziała o niej nic, ani nie słyszała o niej nigdy wcześniej. Z tego względu nie naciskała, licząc na cudowne ozdrowienie. Wystarczył jej fakt, że straciła wystarczająco dużo czasu. — Nie mam prawa tego od ciebie wymagać — przytaknęła grzecznie, puszczając jej ręce i odsuwając się lekko. — Powinnaś odpoczywać — dodała, zgodnie z nieukrywanym faktem, że wszyscy pacjenci, niezależnie od pochodzenia i rasy byli w jej oczach równi. O ile tylko nie stali jedną nogą w grobie. Wtedy mieli pierwszeństwo. Już miała odchodzić do bocznej sali, do której wyniesiono Leandra, lecz zatrzymała się jeszcze na moment, odwracając głowę przez ramię. — Przyznaję, masz szczęście — stwierdziła niespodziewanie. — Najprawdziwsze szczęście, że trafiłaś na mnie. Mnie nie obchodzi, który z nich zadał ci te okropne rany, a który składał pocałunki na twojej szyi — spokojnie powróciła do wydarzeń sprzed południa, układając sobie w głowie informacje o trzech lub czterech mężczyznach witających w dobie Yvette. Złodzieja nożyczek, truciciela, otrutego i oprawcę. Niezależnie, ile ich było w rzeczywistości i kto był winny czego, Jaina, w przeciwieństwie do innych lekarzy gotowych drążyć temat, nade wszystko stawiała zdrowie trafiających tu ludzi, resztę zostawiając poza szpitalnymi drzwiami. — Masz szczęście, że nigdy nie odmówiłam nikomu pomocy przez kilka ostrzejszych słów. Nieważne, na jak bezczelnego i niewdzięcznego pacjenta bym nie trafiła. Jakby się zastanowić, to wszystko urasta do rangi małego cudu — uśmiechnęła się smutno. — Muszę już iść. Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłaś. Być może tyle wystarczy, gdy będę szukała na oślep antidotum — mówiła powoli, jakby w serii słów, które kradły jej wyłącznie cenny czas, krył się sens. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Pon Lip 06, 2020 6:07 pm | |
| Zamierzała zatrzymać kobietę, gdy tylko odwróciła się do niej plecami, rzucając na pożegnanie niemiło brzmiące słowa o odpoczynku. Nie mogła pozwolić, aby ta historia skończyła się w ten sposób, przecież była poniekąd odpowiedzialna za życie Leandra. Wprawdzie nie okazał cienia sympatii w ostatniej wypowiedzi, skłaniając się ku czystej nienawiści, ale pozostawienie go w takim stanie jest niedopuszczalnym pomysłem. Wtem usłyszała coś, co było gwoździem do trumny zwanej przygnębieniem. Opuściła nieco głowę, mając najprawdziwszą chęć się po prostu rozpłakać. — Ile jeszcze masz zamiar mnie wyśmiewać? — spytała cicho, odbierając pierwszą wypowiedź Jainy jako atak. Nie dość, że się domyśliła większości rzeczy, to robiła Yvette na złość, wiedząc, że wystarczy szepnąć odpowiednim osobom, co dokładnie widziała. Musiała odgrywać się za wcześniejsze zajście, przy którym przeprowadziły krótką pogawędkę. Wiedźma nie musiała się nawet zastanawiać, dlaczego wszyscy mają do niej pretensje i widzą w niej wroga. Sama ostatecznie na to pracowała, ale ciężar idący za tym był niemożliwie wielki. — Chcesz mi powiedzieć, że nie zasługiwałam na żadną pomoc, tak? — podsumowała, pociągając nosem i próbując powstrzymać łzy. — Chcę go uratować. Nawet jeśli widzisz we mnie kogoś doszczętnie złego, chcę to zrobić — oświadczyła prędko łamiącym się głosem, nie mając żadnego planu, by tego dokonać. Już raz zawiodła. Co jeśli kolejny raz będzie taki sam? |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 07, 2020 2:02 pm | |
| Została z nią jeszcze chwilę, widząc, że zaczynają zmierzać do wspólnego celu. — To ostatnie, co chciałam ci przekazać — pokręciła głową, zastanawiając się, w którym momencie jej wypowiedź mogła to sugerować. — Nie traciłabym też czasu na wyśmiewanie cię. Czas jest jedynym, co zostało niektórym — mówiła cicho, nie chcąc bardziej niepokoić pozostałych pacjentów. Przyspieszyła lekko, wiedząc, że jest już oczekiwana w innym miejscu. — Mówiłaś, że Leander może nie chcieć twojej pomocy. Nawet jeśli masz rację, wątpię, by oznaczało to, że porzucił swoje chęci do życia. Rozumiem, że nie jesteś wyszkoloną balsamistką. Nie wymagam od ciebie poprawnej diagnozy i skutecznego leczenia. Jeśli jednak sądzisz, że jesteś w stanie komuś pomóc, ja na twoim miejscu bym spróbowała — wyjaśniła, dając jej jeszcze ostatnią chwilę do namysłu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Wto Lip 07, 2020 4:08 pm | |
| Przetarła dłońmi delikatnie załzawione oczy, wiedząc, że musi błyskawicznie wziąć się w garść i naprawić popełniony błąd, który mógł kosztować Leo życie. Każda sekunda miała teraz znaczenie, a ona idiotycznie je marnowała na pokaz słabości, niczego dobrego niewnoszącej do całego zdarzenia. Pożerał ją czysty wstyd, że jeszcze chwilę temu zareagowała wahaniem przed możliwością uratowania kogoś w miarę bliskiego. Choćby nawet traktował chęć pomocy Yvette jako coś zupełnie niepotrzebnego, pogardzał tym, posłuchanie lekarki dało jej do myślenia. — Pomogę przy tym... antidotum? — naszły ją wątpliwości, czy dobrze wymówiła to słowo. —Znajdę je. Moja moc na pewno pomoże, dlatego też proszę... Weź mnie ze sobą. Obiecuję, że nie będę sprawiać więcej problemów — próbowała przekonać kobietę, mając świadomość, że tylko tak może pomóc. Była bezużyteczna, jeśli chodziło o zajmowanie się innymi, jednak dostała szansę, by się wykazać i udowodnić swą przydatność w takich chwilach, posiadając nieskończoną ilość szczęścia. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 08, 2020 8:04 am | |
| Niezależnie od decyzji dziewczyny, musiała zacząć działać, świadoma, że nawet z tak niewielką wiedzą o pacjencie, wciąż jest za niego odpowiedzialna. Początkowo zgodziła się na ofertę pomocy od Yvette, choć zrobiła to w pośpiechu, bez większego zastanowienia. Dopiero prowadząc ją wzdłuż sali do wyjścia na korytarz w głąb szpitala, zadała pytanie: — Znasz się na tym? — usiłowała się zorientować, w jaki sposób dziewczyna może jej pomóc, wciąż nieświadoma wielu faktów o Yv. Szły wąskim korytarzem, od którego odchodziły drzwi do kilku pomniejszych sal przeznaczonych dla inkwizytorów lub trudniejszych przypadków. Takich jak Leander, przykładowo. Ostatnie z drzwi pozostawały niezamknięte, z wyłaniającym się z nich światłem. Sądząc po dochodzących dźwiękach właśnie tam przeniesiono żniwiarza. Nim Jaina poprowadziła ją dalej do wysokiej szklanej szafy, zajrzała do pomieszczenia, sprawdzając, czy nie jest na to za późno. Leander leżał w łóżku na boku z na wpół otwartymi oczyma, nieprzytomnie rozglądając się po nowym pomieszczeniu. Jeden z lekarzy stał nad nim, przemawiając do niego uspokajającym tonem, a strażnik przenoszący żniwiarza na noszach stał z boku z nieciekawą plamą na spodniach. Dostrzegając Jainę odezwał się z pretensją w głosie: — Nie ostrzegałaś, że wymiotuje — zwrócił się bezpośrednio do lekarki, jak każdy tutaj nie mówiąc do niej „per pani”. Lekarka wzruszyła ramionami, uśmiechając się smutno, nie będąc w stanie przejąć się losem spodni strażnika. Nie uznała też tego tematu za istotny, by podjąć dialog. Zamiast tego, poinformowała drugiego z lekarzy: — To prawdopodobnie otrucie. Daj mi jeszcze chwilę. Próbujemy dojść do tego, co było przyczyną — zdradziła, nie zamierzając stresować pacjenta, że próby pomocy mu będą opierały się w dużej mierze na zgadywaniu i losowaniu. Nim opuściły próg pomieszczenia, Leander przeniósł swoje zamroczone spojrzenie na Yvette, nie dodając jednak ani słowa. Chwilowo sprawiał wrażenie, jakby nie był w stanie się odezwać. Wkrótce podążyły do końca korytarza, docierając do sięgającej sufitu szafy do ze szklanymi drzwiami ciągnącymi się do góry od połowy jej wysokości. Na wielu półkach stały flakoniki w ciemnych szkłach z tajemniczo brzmiącymi etykietami o różnych rozmiarach. Przy dolnej części szafy z drewnianymi drzwiczkami stał stolik z dzbankiem wody, kilkoma narzędziami i naczyniami. — Tutaj wszystko trzymamy — wskazała na dolną półkę, otwierając drzwi szklanej szafy. Nie sugerowała nic więcej, również nie wiedząc, czego może się spodziewać. — Jest tego sporo. Część może mu zwyczajnie nie pomóc, a część jedynie zaszkodzić bardziej — mówiła, rozglądając się po środkach, segregując w głowie możliwe rozwiązania i objawy. Jaina miała swoje przypuszczenia i choć nie były one w żadnym stopniu pewnikami, był to czas, w którym musiała zrobić cokolwiek. Nim jednak sięgnęła do szkieł, zadała dziewczynie więcej pytań: — Kiedy to się zaczęło? Od czego? Jakie były jego pierwsze objawy? — usiłowała się dowiedzieć, bojąc się, że coś pomija. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 08, 2020 11:18 am | |
| Yvette była niepojęcie wdzięczna za zaakceptowanie prośby. Gdyby otrzymała odmowę, musiałaby zacząć działać na własną rękę, bo odpoczynek nie wchodził w grę. Dotrzymując kroku kobiecie, uważnie rozglądała się po ciasnawym korytarzu z dużą ilością drzwi, które pośpiesznie mijały. Nigdy przedtem tu nie witała, ale z tego co zdążyła wywnioskować, miejsca te przeznaczone były dla wyjątkowych przypadków, nie mogących pozostać na głównej sali. W pewnej chwili naszła ją dziwna myśl, czy dałaby radę uratować większość z umieszczonych tu ludzi? Zaraz jednak odgoniła podobne przemyślenia, reagując na pytanie doktorki. — Powiedzmy, że moja moc zna się na wszystkim — objaśniła krótko i na temat, chcąc uniknąć zmiany zdania Jainy. Z początku zamierzała powstrzymać się przed choćby zerknięciem do środka pomieszczenia, przeczuwając, że nie ma najmniejszego prawa po swoich okropnych słowach, lecz nie podołała. Wyglądała niepewnie zza ramienia balsamistki, przełykając ciężko ślinę. Ten widok był straszny. A co najgorsze, za bardzo przypominał jej siostrę. Dlaczego los skazywał ją na przejście tego samego drugi raz? Znów będzie zmuszona oglądać śmierć, którą sama sprowadziła... Nie. Teraz jest inaczej. Nie pozwoli mu umrzeć. Była gotowa zużyć masę szczęścia, by przywrócić Leandra na nogi, nawet jeśli po wszystkim z jego strony zazna wyłącznie wrogości. Przez moment złapała z nim kontakt wzrokowy, ale zamiast cokolwiek powiedzieć, rzucić głupie zapewnienie, że będzie dobrze, pokiwała lekko głową, jakby potwierdzała, że wie, co należy zrobić. Po tym ruszyła w dalszą drogę, docierając wreszcie do celu. Podeszła bliżej sporego mebla, błądząc wzrokiem po wszelkich słoikach i etykietach umieszczonych na nich, których nazw w życiu nie potrafiłaby wymówić. Nie dotykała póki co niczego. — Mówił, że ma pomysł na mój ból głowy — odparła, wracając do początku tej historii. — Bardzo chciał zaprezentować, jak powinno zażywać się ten cudowny proszek, a po pokazie zaczął krwawić z nosa. Niby powtarzał w kółko, że to normalne, zazwyczaj kończy się w ten sposób i nie ma czym się przejmować, ale musiałam kogoś zawiadomić. Resztę wydarzeń już znasz — mówiła, próbując skupić się na zadaniu. — Mogłam go powstrzymać. Co jeśli... z tym proszkiem było coś nie tak? Ktoś mógł go podmienić, a że Leo wyglądał, jakby wprost kochał to brać... Nie zwróciłby uwagi — dzieliła się przypuszczeniami, finalnie przesuwając szklane pojemniki. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 08, 2020 12:30 pm | |
| Wysłuchiwała wypowiedzi Yvette w rosnącym niedowierzaniu, za nic nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Informacja niemal zwaliła ją z nóg, sprawiając, że chwilowo była w stanie gapić się na dziewczynę w istnym szoku. — Jeśli to prawda... Jeśli to prawda i Leander kopnie w kalendarz z tak durnego powodu... Przysięgam, że zrobię wszystko, by uwieczniono opis jego głupoty na nagrobku — żachnęła się, powoli łącząc wątki. Wiadomość ta bardzo ją wzburzyła, tym bardziej, że naraził się z powodu, którego nigdy nie pochwalała. — Jak rozumiem, ciebie nim nie poczęstował? — upewniła się, wracając do tematu jej bolącej głowy. Gdyby ich objawy były identyczne, nie miałaby wątpliwości, lecz z pewnością wolałaby nie uzyskać takiej podpowiedzi. — Dobrze — mruknęła pod nosem, usiłując się skupić i odciąć myślami od wzburzonych emocji. Przeniosła wzrok na zawartość szafy. — Pomyślmy... Wyciągała butelki i flakoniki z najniższej półki, odstawiając je na bok, odrzucając nieprawdopodobne lub mało prawdopodobne opcje. — Trucizna musiała być biała. Krystaliczna, bez smaku, bez zapachu — mówiła bardziej do siebie, niż do Yvette, powoli pozbywając się kolejnych butelek. Wierzyła jeszcze w zmysły Leandra, który spostrzegłby się, że podano mu coś innego. Skończywszy, wyprostowała się, obserwując, że możliwości jest wciąż o wiele za dużo. — To wszystko, co nam zostało — poinformowała ją, wskazując na wypełnioną mniej więcej do połowy półkę. Ich wybór wciąż zakrawał o ciągnięcie losów na loterii, więc Jaina usiłowała dowiedzieć się więcej: — Ta osoba, o której mówiłaś... Wasz wspólny znajomy. Jaki on jest? Jak bardzo wyszukanych środków może użyć? Czy miałby do nich dostęp? — pytała, próbując w innym kierunku. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Główna sala szpitalna Sro Lip 08, 2020 1:38 pm | |
| — Odmówiłam — udzieliła prędko odpowiedzi, by przypadkiem kobieta nie doszła do błędnego łącznia faktów. — Zatem ja zadbam równie dobrze o drugi nagrobek — dodała ciszej, odnosząc się do swojego uciekiniera. Śledziła wzrokiem działania Jainy, starając się nadążyć za jej tokiem myślenia, który wydawał się całkowicie nieosiągalny dla kogoś, kto nie miał nic wspólnego ze światem medycyny. Tam, gdzie ona kierowała się logicznymi rozwiązaniami i wiedzą wyciągniętą z książek, Yvette wystarczyło przeczucie, które szalało przy właściwie obranej drodze. Szukała lekarstwa pośród wybranych flakonów, jednak żaden z nich nie wydawał się jakoś specjalny. Wszystkie trzymały ten sam poziom. — Bez wątpienia zdobyłby coś, czego potrzebuje. Wierzę, że bardzo postarał się, aby... — przerwała, kierując spojrzenie na pozostałe słoiczki. Właśnie im poświęciła uwagę, choć zostały na starcie odrzucone przez doktorkę. — Te mogą pogorszyć jego stan? — dopytała nagle, od teraz ignorując poleconą półkę. Wyciągnęła dłoń, przejeżdżając nią po czubkach ciemnych butelek, zatrzymując się zaraz przy jednej z nich. Przyjemne dreszcze, jakie przeszły przez całe ciało niemal natychmiast po dotknięciu, gwarantowały właściwy wybór. — Sądzę, że to może być rozwiązaniem naszych problemów — stwierdziła zdecydowanie, wręczając lekarce wymagane antidotum. Wprawdzie nie miała pojęcia, co tak naprawdę znajduje się we wnętrzu, a mimo tego planowała zawzięcie bronić swojej decyzji. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główna sala szpitalna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|