Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Merveille zwiedza miasto i okolice Czw Lis 15, 2018 6:39 pm | |
| Ach, pamiętam to! Niedawno skończyłam trzynaście lat i postanowiłam trochę się zabawić z nowo poznaną towarzyszką podróży donikąd, więc postanowiłam sprawdzić z nią pewien opuszczony dom... Zdarzyło się to późnym latem, ale nie mogłam narzekać na gorąc. Prawie wszystko było idealne: pogoda, wręcz wzorcowe zachowanie niedoszłych klientów (usłyszenie "Nie, dziękuję" zamiast "Zjeżdżaj" to prawdziwy luksus!) i wszystko wskazywało na to, że nic się nie wydarzy... Zaczęło się od kradzieży pewnego listu i przeczytania go na głos przez Imoen. Jak dobrze, że akurat wtedy przechodziłam przez plac! Inaczej nie poznałabym mojej przyszłej wspólniczki i nie poszłabym w stronę przecznicy kolejowej, gdzie wkrótce miał przyjechać pociąg z towarem... Chłodniejsze dni nadchodziły bardzo powoli, ale ja już przygotowywałam się na mrozy i odkładałam pieniądze, co nie było zbyt łatwe, gdy nadal pracowało się nad zdobyciem stałych klientów. Poirytowana, postanowiłam za wszelką cenę wcisnąć komuś dwa kilogramy jabłek... Powinnam częściej blokować drogę powozom! Może znowu okaże się, że pasażerem jest ktoś, kogo znam i lata temu przysięgłam sobie, że odwdzięczę mu się za pomoc. Tylko następnym razem zamówię zestaw bez węszących Inkwizytorów. Zimno wszędzie, Inkwizycja wszędzie, co to będzie | Czarcie koło | Merveille, Isabelle Zima, las... oraz Inkwizytorka na misji i wcale-nie-wiedźma. Wyglądanie jak ciekawski, zagubiony chłopiec bywa zbawienne! Ale i tak powinnam bardziej uważać, bo następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia... Wieczne dziecko | Dom lalek | Merveille, Esther Sklep specjalizujący się w sprzedaży lalek: to brzmi nietypowo, prawda? Poszłam tam, by zaspokoić swoją ciekawość, zabić nudę i pobyć trochę w ciepłym pomieszczeniu (przeklęta zima!). Nie, wcale nie miałam żadnych nieczystych intencji. Wcale. To nie tak, że jeszcze przed przekroczeniem progu rozważałam kradzież. Przecież ja tylko grzecznie rozmawiałam z właścicielką (ktoś mniej więcej w moim wieku a niższy ode mnie, niebywałe!) i uczyłam się od niej, jak robi się lalki. Ja wcale nie zrobiłam nic złego... Dlaczego mi nie wierzycie?! Przecież wszystko skończyło się dobrze: porozmawiałyśmy, pojadłyśmy, zakolegowałyśmy się, zaplanowałyśmy kolejne spotkanie... Że co, że niby kradzież? Że podszywanie się pod chłopaka? Pierwsze słyszę, panie władzo! To było jakieś dwa, może trzy tygodnie przed moimi osiemnastymi urodzinami. Nadeszła wiosna. Idąc do Wioski Czarownic, spotkałam Lou, która prezentowała się... nie najlepiej. Jak się okazało, spokoju nie dawał jej śledzący ją człekokształtny Koszmar, który najwyraźniej czegoś od niej chciał. Sprawa skończyła się dobrze, choć wszystkich kosztowało to sporo nerwów. Ale przynajmniej nie mogłam narzekać na brak wrażeń! Czym prędzej udałyśmy się do wioski. Porozmawiałyśmy trochę przy stole, piłyśmy... Nawet udało nam się zapobiec bójce! Ale chyba z rozpędu i nam starszyzna dałaby karę, więc, popędzane tą wizją, adrenaliną i winem, zniknęłyśmy w mroku. Nie mam bladego pojęcia, co robiłam przez kolejne kilka godzin, ale obudziłam się w swoim namiocie zamiast w jakimś rowie, więc nie było źle. Ledwo była wiosna, a tu już kończyło się lato, potem jesień i nim się obejrzę, nastanie zima... Musiałam coś zrobić, nim znowu będę myślała tylko o narzekaniu na zimno. Gdy do moich uszu dotarły wieści, że poznany niegdyś kowal rozpoczął służbę u Inkwizytora, wiedziałam, że chcę z nim porozmawiać albo i nawet przeżyć małą przygodę. Już sam początek był niezły! Kij wie czemu, ale Leshico stał na placu w płaszczu Żniwiarza razem z innymi mu podobnymi, gdy rozmawiały ze sobą dwie szychy, Brendan i, jak potem się doinformowałam, niejaki Gabriel. Było trochę zamieszania, ja i Leshico zwróciliśmy na siebie uwagę, bez bójki cywili się nie obeszło, ale uciekliśmy w jedną z ulic. Nieźle się kłóciliśmy, dogryzałam Leshico, bo nieźle napsuł mi nerwów i narobił siniaków, a wyprawa stała się już wręcz kwestią honoru. Potem narobiliśmy sobie dodatkowych kłopotów, bo Leshico pobrudził ogłoszenia spotkanej na ulicy Selene. Strasznie dużo uciekaliśmy, ale po różnych zawirowaniach w końcu dotarliśmy pod górę. Wczesną wiosną, jeszcze przed moimi dziewiętnastymi urodzinami, pośród stoisk trafiłam na osobę szukającą mężczyzny o reputacji mocną wątpliwej. A właściwie jednoznacznej. Czy postanowiłam pomóc jej do niego trafić? Oczywiście, znacie mnie! Tu będzie tytuł | stos | Merveille, Matthew |
|